Tytuł:
Atlantydzka zaraza
Tłumaczenie:
Stanisław
Kroszczyński
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Zagadka pochodzenia
Tom: 2
Liczba stron: 512
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7686-494-5
Po wprowadzeniu
w życie protokołu eutanazji pozostaną dwie grupy istot żywych: ewoluujący i
dewoluujący. Po raz pierwszy od tysięcy lat powstaną dwa odrębne podgatunki
ludzkie. (s. 404)
Trochę
musiałam poczekać na drugi tom serii Zagadka
pochodzenia autorstwa A.G. Riddlego – Atlantydzką
zarazę. Ale warto było! Autor zagwarantował mi wycieczkę w przeszłość, w
przyszłość i bycie w teraźniejszości z głównymi bohaterami.
Na
świecie wybuchła tajemnicza epidemia i szerzy się w zastraszającym tempie. Ludzie
umierają setkami. Lekarze sobie nie radzą z zarazą. 12 badaczy na całym świecie
intensywnie pracuje, ale bez rezultatu. Naukowcy nie są w stanie w tak krótkim
czasie wynaleźć leku. Wprawdzie jest cudowny lek Orchidea, ale owe cudowny to… tylko
z nazwy. Powoli gaśnie ostatnia nadzieja. Ludzkość czeka zagłada albo…
drastyczna przemiana. Na zawsze.
Zaraza
bowiem to narzędzie monstrualnej manipulacji genetycznej, powodującej
nieodwracalne zmiany genetyczne w mózgu ludzi. .
Zaraza
atlantydzka oddziałuje przede wszystkim na układ nerwowy w mózgu. W przypadku
nielicznej grupy ocaleńców wręcz usprawnia jego działanie. W przypadku
pozostałych – unicestwia go. Całą resztę epidemia zabija. Prawdopodobnie ta
reszta to osobniki zbędne. Plaga dokonuje przemiany ludzkości na poziomie
genetycznym, skutecznie bioformując nasz gatunek do przewidzianego kształtu.
(s. 34)
Jednym
z badaczy jest Martin, przybrany ojciec doktor Kate Warner, która również
zajmuje się . Przekazuje jej wyniki badań i swoje spostrzeżenia na temat
epidemii:
Mamy roboczą hipotezę
streszczającą się do tego, że zaraza atlantydzka jest po prostu genetyczną
aktualizacją, która próbuje manipulować genem atlantydzkim. A dokładniej
próbuje uzupełnić w systemie nerwowym mózgu zmianę, która rozpoczęła się
siedemdziesiąt tysięcy lat temu wraz z wprowadzeniem genu atlantydzkiego, tak
zwanym wielkim skokiem naprzód. (s. 34-35)
W
dodatku Immari wciąż dokonuje podboju świata. Tworzy ogromną armię,
przygotowując żołnierzy do inwazji. Baza Immari znajduje się na Antarktyce, a
dowodzi nią Dorian Sloane. To on ma dopilnować transformacji genetycznej
swojego gatunku, by zbudować „swoją” Armię na polecenie Aresa.
Doktor
Kate ma gen atlantydzki, ale i ona ulega przemianie. Stopniowo zyskuje coraz
większy dostęp do wspomnień sprzed tysięcy lat i nie tylko. Posiada tajemną
wiedze Atlantów. W misji ocalenia ludzkości pomaga jej David Vale –
intelektualista i żołnierz w jednym, a także miłość jej życia. Jego wiedza o
średniowieczu okaże się być bardzo pomocna. Czy tych dwoje ocali ludzkość,
krzyżując plany jej zniewolenia przez innych?
Przez wieki
odgrywali ten sam scenariusz – walczyli ze sobą, przekształcając zarazem ludzką
rasę. (s. 396)
Mam
mętlik w głowie po przeczytaniu tej powieści. Fabuła zaskakiwała mnie
praktycznie na każdym kroku. Wiedza historyczna połączona z nauką i fantastyką
oraz mityczną Atlantydą jest spójną i logiczną całością. Momentami się
zastanawiałam, czy fikcja literacka na pewno jest fikcją, gdyż tak sugestywnie
i wiarygodnie autor opisał zdarzenia i powiązał je ze sobą. Kolejne pomysły,
hipotezy, rozwiązania to istna mieszanka wybuchowa dla wyobraźni czytelnika!
Jedna z nich doktora Martina:
Wygląda na to,
że statki te należą do dwóch odłamów Atlantów prowadzących ze sobą wojnę. I
sądzę, że te dwa odłamy próbowały w jakimś celu manipulować ludzkim genomem.
(s. 97)
A.G.
Riddle zwraca ogólnie uwagę na problem zarazy i radzenia sobie z nią. Swoich
bohaterów stawia w wielu sytuacjach kryzysowych, a oni muszą sobie poradzić z
zagrożeniem, strachem, możliwością utraty życia, mając nie zbyt wielkie
możliwości sprzętowe. Jednak największym ich atutem jest wiedza. David
studiował historię, szczególnie interesował się średniowieczem, a wiedza o tej
epoce okazuje się istotna, tak jak i wiedza medyczna doktor Kate i innych
lekarzy badaczy. Z czasem niezmiernie ważne okazują się być wspomnienia z
przeszłości i przyszłości, które atakują Kate w różnych momentach.
Pojawia
się Milo, który jako jedyny przetrwał z Tybetańczyków. Ma zadanie do wykonania
i musi dotrzeć w określone miejsce. W trudnym momencie przypomina sobie słowa
swojego mistrza Qiana:
„Umysł, zajmuje
się przeszłością, buduje więzienie, z którego nie można uciec. Panuj nad swoim
umysłem, bo inaczej on zapanuje nad tobą i nigdy nie wydostaniesz się poza
zbudowane przez niego mury”. (s. 301)
Bohaterowie
znajdują się w różnych miejscach kuli ziemskiej, ale czytelnik się nie zgubi,
bo każdy rozdział zaczyna się informacją o miejscu i czasie zdarzeń. Mnie
niezmiennie fascynowała Antarktyka i ukryty 2 km pod lodem statek Atlantów i
pojazd w Gibraltarze, a w nich tubusami z zawartością… I przyszłość…
Atlantydzka
zaraza
to oryginalna, pasjonująca i dynamiczna powieść sensacyjna, rozgrywająca się w
trzech wymiarach czasowych, choć z naciskiem na teraźniejszość, napisana
plastycznym językiem z naukowym zacięciem i wiarygodnością.
Życie jest
sprawdzianem, który zdajemy codziennie. (s. 303)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Fajnie, że książka aż tak Cię zaskakiwała. Jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńMusisz zacząć od pierwszego tomu.
UsuńCzeka na spotkanie ze mną, liczę na mnóstwo wciągających wątków. :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury życzę!
UsuńTo zdecydowanie nie dla mnie. Brr.
OdpowiedzUsuńMoże teraz nie, ale w przyszłości... kto wie!
UsuńNa chwilę obecną podziękuję. Nie przekonują mnie te 3 wymiary czasowe... Ale nie wykluczam, że kiedyś...
OdpowiedzUsuńNajpierw byś musiała zacząć od "Genu atlantydzkiego".
Usuń