wtorek, 24 stycznia 2017

Podgatunek 8-4-7-2



Autor: A. G. Riddle
Tytuł: Atlantydzka zaraza
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Zagadka pochodzenia
Tom: 2
Liczba stron: 512
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7686-494-5

Po wprowadzeniu w życie protokołu eutanazji pozostaną dwie grupy istot żywych: ewoluujący i dewoluujący. Po raz pierwszy od tysięcy lat powstaną dwa odrębne podgatunki ludzkie. (s. 404)
Trochę musiałam poczekać na drugi tom serii Zagadka pochodzenia autorstwa A.G. Riddlego – Atlantydzką zarazę. Ale warto było! Autor zagwarantował mi wycieczkę w przeszłość, w przyszłość i bycie w teraźniejszości z głównymi bohaterami.
Na świecie wybuchła tajemnicza epidemia i szerzy się w zastraszającym tempie. Ludzie umierają setkami. Lekarze sobie nie radzą z zarazą. 12 badaczy na całym świecie intensywnie pracuje, ale bez rezultatu. Naukowcy nie są w stanie w tak krótkim czasie wynaleźć leku. Wprawdzie jest cudowny lek Orchidea, ale owe cudowny to… tylko z nazwy. Powoli gaśnie ostatnia nadzieja. Ludzkość czeka zagłada albo… drastyczna przemiana. Na zawsze.
Zaraza bowiem to narzędzie monstrualnej manipulacji genetycznej, powodującej nieodwracalne zmiany genetyczne w mózgu ludzi. .
Zaraza atlantydzka oddziałuje przede wszystkim na układ nerwowy w mózgu. W przypadku nielicznej grupy ocaleńców wręcz usprawnia jego działanie. W przypadku pozostałych – unicestwia go. Całą resztę epidemia zabija. Prawdopodobnie ta reszta to osobniki zbędne. Plaga dokonuje przemiany ludzkości na poziomie genetycznym, skutecznie bioformując nasz gatunek do przewidzianego kształtu. (s. 34)
Jednym z badaczy jest Martin, przybrany ojciec doktor Kate Warner, która również zajmuje się . Przekazuje jej wyniki badań i swoje spostrzeżenia na temat epidemii:
Mamy roboczą hipotezę streszczającą się do tego, że zaraza atlantydzka jest po prostu genetyczną aktualizacją, która próbuje manipulować genem atlantydzkim. A dokładniej próbuje uzupełnić w systemie nerwowym mózgu zmianę, która rozpoczęła się siedemdziesiąt tysięcy lat temu wraz z wprowadzeniem genu atlantydzkiego, tak zwanym wielkim skokiem naprzód. (s. 34-35)
W dodatku Immari wciąż dokonuje podboju świata. Tworzy ogromną armię, przygotowując żołnierzy do inwazji. Baza Immari znajduje się na Antarktyce, a dowodzi nią Dorian Sloane. To on ma dopilnować transformacji genetycznej swojego gatunku, by zbudować „swoją” Armię na polecenie Aresa.
Doktor Kate ma gen atlantydzki, ale i ona ulega przemianie. Stopniowo zyskuje coraz większy dostęp do wspomnień sprzed tysięcy lat i nie tylko. Posiada tajemną wiedze Atlantów. W misji ocalenia ludzkości pomaga jej David Vale – intelektualista i żołnierz w jednym, a także miłość jej życia. Jego wiedza o średniowieczu okaże się być bardzo pomocna. Czy tych dwoje ocali ludzkość, krzyżując plany jej zniewolenia przez innych?
Przez wieki odgrywali ten sam scenariusz – walczyli ze sobą, przekształcając zarazem ludzką rasę. (s. 396)

Mam mętlik w głowie po przeczytaniu tej powieści. Fabuła zaskakiwała mnie praktycznie na każdym kroku. Wiedza historyczna połączona z nauką i fantastyką oraz mityczną Atlantydą jest spójną i logiczną całością. Momentami się zastanawiałam, czy fikcja literacka na pewno jest fikcją, gdyż tak sugestywnie i wiarygodnie autor opisał zdarzenia i powiązał je ze sobą. Kolejne pomysły, hipotezy, rozwiązania to istna mieszanka wybuchowa dla wyobraźni czytelnika! Jedna z nich doktora Martina:
Wygląda na to, że statki te należą do dwóch odłamów Atlantów prowadzących ze sobą wojnę. I sądzę, że te dwa odłamy próbowały w jakimś celu manipulować ludzkim genomem. (s. 97)
A.G. Riddle zwraca ogólnie uwagę na problem zarazy i radzenia sobie z nią. Swoich bohaterów stawia w wielu sytuacjach kryzysowych, a oni muszą sobie poradzić z zagrożeniem, strachem, możliwością utraty życia, mając nie zbyt wielkie możliwości sprzętowe. Jednak największym ich atutem jest wiedza. David studiował historię, szczególnie interesował się średniowieczem, a wiedza o tej epoce okazuje się istotna, tak jak i wiedza medyczna doktor Kate i innych lekarzy badaczy. Z czasem niezmiernie ważne okazują się być wspomnienia z przeszłości i przyszłości, które atakują Kate w różnych momentach.
Pojawia się Milo, który jako jedyny przetrwał z Tybetańczyków. Ma zadanie do wykonania i musi dotrzeć w określone miejsce. W trudnym momencie przypomina sobie słowa swojego mistrza Qiana:
„Umysł, zajmuje się przeszłością, buduje więzienie, z którego nie można uciec. Panuj nad swoim umysłem, bo inaczej on zapanuje nad tobą i nigdy nie wydostaniesz się poza zbudowane przez niego mury”. (s. 301)
Bohaterowie znajdują się w różnych miejscach kuli ziemskiej, ale czytelnik się nie zgubi, bo każdy rozdział zaczyna się informacją o miejscu i czasie zdarzeń. Mnie niezmiennie fascynowała Antarktyka i ukryty 2 km pod lodem statek Atlantów i pojazd w Gibraltarze, a w nich tubusami z zawartością… I przyszłość…
Atlantydzka zaraza to oryginalna, pasjonująca i dynamiczna powieść sensacyjna, rozgrywająca się w trzech wymiarach czasowych, choć z naciskiem na teraźniejszość, napisana plastycznym językiem z naukowym zacięciem i wiarygodnością.
Życie jest sprawdzianem, który zdajemy codziennie. (s. 303)

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

  1. Fajnie, że książka aż tak Cię zaskakiwała. Jestem jej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czeka na spotkanie ze mną, liczę na mnóstwo wciągających wątków. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na chwilę obecną podziękuję. Nie przekonują mnie te 3 wymiary czasowe... Ale nie wykluczam, że kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw byś musiała zacząć od "Genu atlantydzkiego".

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.