Autor: Katarzyna Stachowiak
Tytuł:
Magia ukryta w kamieniu
Tom: 1
Liczba stron: 280
Typ książki: ebook
Typ książki: ebook
Format: mobi
ISBN: 978-83-272-4029-3
Hmm… jak
widzicie dane książki są zubożone. Tym razem będzie troszkę inaczej. Nie mam zarysu
fabuły, jaki zwykle jest drukowany na tylnej okładce książki. Dlaczego? Bowiem Magia ukryta w kamieniu Katarzyny
Stachowiak to ebook, który został wycofany z dystrybucji z pewnych względów. Otrzymałam
go jako gratis dołączony przez autorkę do mojej wygranej w sierpniowym konkursie
u Cyrysi. Dziękuję autorce za to! A jest za co, oj jest. No i chyba wykrakałam.
Pod postem Cyrysi z wywiadem z p. Katarzyną Stachowiak napisałam m.in.: Po odpowiedziach wnoszę, iż książki
pani Kasi będą się dobrze czytały.
Pokrótce o
fabule: 21-letnia Julia nagle musi zrezygnować z planowanego od miesięcy wyjazdu
z przyjaciółmi na wakacje na wybrzeże Costa Brava. A to wszystko przez nagłą
chorobę babci Tosi. Dziewczyna jako jedyna z rodziny może zaopiekować się
schorowaną staruszką i dlatego zmienia plany, narzekając na los. Udaje się za
Poznań do wsi Kamienisko. Tam opiekuje się babcią. Poznaje jej dawnego przyjaciela,
odludka Mateusza. To on wspomina o głazie z wyrytymi dziwnymi znakami stojącym
w lesie, którego ludziska tak bardzo się boją. Ale nie opowiada Julii o
kamieniu. Nie chce tego zrobić również babcia Tosia, która zaczyna pilnować
wnuczki jak oka w głowie i wynajduje jej co i rusz nowe zadania do wykonania. Ale
ciekawa i ciekawska Julia nie daje za wygraną, czeka na odpowiednią chwilę. Pewnego
dnia udaje jej się wymknąć z domu do Lasu Stróża…
Mateusz wskazuje
jej drogę. Na miejscu Julia uważnie ogląda głaz. W pewnym momencie… mdleje!
Dochodzi do siebie, ale świat wygląda już troszkę inaczej. Julia błądzi. Nie ma
zasięgu w komórce, zegarek stanął na godzinie 15.02. Po jakimś czasie na
trakcie spotyka 4 rycerzy. Jej kusa, letnia sukienka powoduje, że biorą ją za
wiedźmę, czarcie szczenię. Julia nie traci rezonu, zaczyna improwizować. Przedstawia
się jako Julia z Nibylandii, dobra wróżka. Żeby zjednać sobie rycerzy, pokazuje
im zapałki. Ale przeklęty ogień Mateo, jak oni go nazywają, tylko wzbudził
niechęć wojów. Dlatego Julia pokazuje im dobre światło, które nie parzy i
krzywdy nikomu nie robi – latarkę. Weylin postanawia zabrać ją na zamek księcia
Ekharda, by sam władca zadecydował o losie dziewczyny. I tak oto zaczyna się
pobyt Julii w Burii w ósmym roku łowów.
Więcej Wam
nie zdradzę, bo tu zaczyna się najlepsze. Pierwsze dwa rozdziały trochę mnie
nudziły, bo narracji pierwszoosobowej nie lubię, a i narzekania na przewrotny los oraz rozmyślania
o życiu dziewczyny jakoś mnie niezbyt interesowały. Ale gdy pojawił się
staruszek Mateusz i nie chciał nic powiedzieć o tajemniczym głazie w lesie,
zaczęło się robić ciekawie. Jeszcze ciekawiej, gdy babcia Tosia też nabrała
wody w usta na ten temat. A przepadłam w czytaniu i z czytaniem, gdy bohaterka znalazła
się w "średniowiecznej" rzeczywistości!
"Średniowiecznej",
bowiem wszystko na to wskazuje, ale potem okazuje się, iż Buria to jakaś
fantastyczna kraina, aczkolwiek rodem sprzed kilkunastu wieków. W tej książce
nie tylko magia jest zaklęta w kamieniu, także w słowach! W staropolskich
słowach, składni, stylistyce. Kocham takie teksty stylizowane na
staropolszczyznę! One wymagają od autora dużo większej sprawności językowej niż
współczesna polszczyzna czy nawet neologizmy w fantastyce. A przy tym ile
frajdy sprawiają w trakcie czytania, aczkolwiek to również zależy od fabuły. Nie
raz i nie dwa gęba mi się sama śmiała czytając wypowiedzi Julii z XXI wieku
przemawiającej do Buriańczyków. Z jednej strony próbowała się dostosować do
języka autochtonów, a z drugiej wymykały jej się różne współczesne nam słowa – lodówka, cesarskie cięcie, potoczne powiedzonka – stare grzyby, [czuję się] jak potłuczony baleron, a nawet wulagryzm chorobowy ;) Większość słów miło
się słuchało Buriańczykom, choć były to dla nich dziwne rzeczy i większość z
nich nie rozumieli. A nawet gdyby któryś z czytelników też nie zrozumiał któregoś
ze staropolskich wyrazów, to wywnioskuje z kontekstu ich znaczenie. Ja miałam
prawdziwą intelektualną ucztę pod względem językowym. Co gorsza (!) pobiegłam
do biblioteki z kartką i długopisem, aby sprawdzić kilka słów, których nie
słyszałam, a których znaczenie wywnioskowałam z kontekstu lub znałam je w innej
formie. Tylko ktoś wypożyczył 4-tomy słownik staropolszczyzny i mój głód wiedzy
nie został zaspokojony. A i tajemnice skrywane przez mieszkańców Buri oraz
kolejne wpadki Julii trzymały mnie w napięciu i oczekiwaniu na dalsze rozwiązania
akcji.
21-letnia
Julia to jeszcze typowa nastolatka. Miałam wrażenie, że powinna być 2-3 lata
młodsza niż wymyśliła to autorka. Z jednej strony Julia ma dobre serce, pomaga
innym, jest bardzo żywiołowa i pomysłowa, ale z drugiej bywa rozkojarzona,
nieodpowiedzialna, chaotyczna. Działa pod wpływem impulsów, jedno słowo nieuważnie
wypowiedziane sprowadza na nią kłopoty. Szybciej mówi niż myśli przez co komplikuje
sobie życie. Dziewczyna ciągle pakuje się w przedziwne sytuacje – czasami groźne,
czasami śmieszne. Na szczęście jest rezolutna i pomysłowa, co ratuje ją z
licznych opresji. Twierdzi, że śmierć ją sobie upodobała i nie odstępuje ani na
chwilę. Dziewczyna wykorzystuje magiczne przedmioty z XXI wieku typu latarka, komórka,
jo-jo oraz wiedzę zdobytą z…serialu Chirurdzy,
filmów hollywoodzkich, ale także ze szkoły. To dzięki niej udaje się
przeprowadzić cesarskie cięcie, które widziała w serialu. Julia często
porównuje świat Buri ze swoim, dziwi się wielu rzeczom i przestarzałym prawom,
zasadom. Czytelnik ma wrażenie, że siedzi w głowie bohaterki i słyszy jej
myśli, słyszy pracę szarych komórek. W przypadku znalezienia się w innym świecie,
osobliwym, dziwacznym narracja pierwszoosobowa ma rację bytu, przyznaję to z
ręką na sercu.
Ale oprócz językowej
gimnastyki autorka kreuje świat… prawdziwych mężczyzn! Silnych i sprawnych fizycznie,
honorowych, kulturalnych, gotowych poświęcić swe życie za ojczyznę, dotrzymujących
obietnic, opiekujących się swą rodziną, zwłaszcza swymi kobietami. To też
spojrzenie na nieco "fantastyczne średniowiecze", w którym walczy się
ze skrzydlakami, boi się wieszczb i w którym nie brakuje czarnego charakteru i
przesądów.
I jeszcze
coś – mądrość życiowa zakamuflowana w słowach bohaterów. Na różne tematy. Czy to
o pamiętaniu o starszych członkach rodziny i okazywaniu im szacunku, czy odpowiedzialności
za dane słowo. Dawniej przyrzeczenie było rzeczą świętą, tak samo honor czy
skromność, wierność tradycjom przodków, ich prawom. Choć czasem obowiązek stał
w sprzeczności z rozumem. Tak samo jak miłość, która nie słucha rozumu i do
której nikogo nie można zmusić. Poza tym miłość i troska nie są tylko cechami
ludzkimi, wystarczy spojrzeć na zwierzęta. Herman, miłośnik wszelkich zwierząt
pięknie o tym prawi, przypominał mi Dicka z Tajemniczego
ogrodu. A przy tym ukazuje zbytnie mniemanie ludzi o sobie, wyższość nad
innymi stworzeniami. Im bardziej poznaję
ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta – znacie to? I wątek dzieci… ciekawe
spostrzeżenia ma Julia, porównując współczesną dziatwę z tą sprzed kilkunastu
wieków. Mam wrażenie, ze w kilku kwestiach wypadałoby się ludziom cofnąć w
czasie…
Mnie Magia zaklęta w kamieniu wciągnęła,
zauroczyła i pochłonęła. Zaczarowała! Czytałam w autobusie, busiku,
czerwoniakach, przy śniadaniu, w łóżku i na łóżku! Dobrze, że zakończenie jest
otwarte i będzie kontynuacja przygód Julii, Weylina i innych bohaterów. Ja się już
nie mogę doczekać! Z utęsknieniem czekam na staropolską ucztę językową i
tajemnice Buri.
Aha…to był
mój pierwszy przeczytany ebook na moim nowiuśkim czytniku, z którym ciągle się
zapoznaję i oswajam. Na początku jakoś dziwnie mi się czytało, nie musiałam
przerzucać kartek tylko naciskać przycisk. Zbawienne okazało się powiększanie czcionki,
zwłaszcza gdy się jedzie busikiem i zapada zmrok. Książka elektroniczna wspaniale
sprawdza się w drodze niezależnie od środka transportu.
Za czarcie szczenię? A to dobre:) Całkiem ciekawie ona brzmi.
OdpowiedzUsuńTeż używam czytnika, ale ostatnio coraz mniej, muszę nadrobić moje półki:)
Dobranoc nocny marku:)
Mnie szczególnie bawiło słownictwo w tej powieści, oczywiście w odniesieniu do konkretnych sytuacji.
Usuńciekawa pozycja...nie słyszałam o niej, a czytniki to fajna sprawa i ja także do mojego musiałam sie przyzwyczaić;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałaś, bo ja dostałam wersję roboczą. Nie wiem, kiedy "Magia" będzie na rynku czytelniczym. A co do czytnika to prawda, jak i do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić.
UsuńWulgaryzm chorobowy. :P
OdpowiedzUsuńBrzmi to wszystko bardzo ciekawie, zwłaszcza ten męski świat. ;)
Ano jakoś musiałam wybrnąć :) A w mężczyznach z Buri można się naprawdę podkochiwać.
UsuńChoćby nie wiem co, nigdy nie zdecyduję się na czytanie książek w formie ebooków. Mam jakąś awersję i tyle. Co do samej hisotrii to nie przekonała mnie ani trochę, bo spotkałam się z takim pomysłem już nie raz. Za to za duży plus uważam wszystkie mądrości życiowe, o których pisałaś. Powinny być przypominane ludziom na każdym kroku. Dobrze, że ktoś to niepostrzeżenie (a może i postrzeżenie) dodaje do swojej książki :)
OdpowiedzUsuń~Natalia
Ja jeszcze 2 lata temu byłam zagorzałą przeciwniczką czytników. Ale w zeszłym roku zmieniłam zdanie, a to za sprawą licznych podróży, pobytów w szpitalu i w sanatorium. Dźwiganie książek nie ma wtedy racji bytu, zwłaszcza gdy się dużo i szybko czyta, a miejsce w bagażu jest na wagę złota.
UsuńDziękuję serdecznie za tak przychylną recenzję. Jestem szczęśliwa, że moja powieść była przyjemną lekturą. Tym bardziej, iż to wersja autorska - jeszcze przed zmianami. W chwili obecnej faktycznie powieść jest wycofana z dystrybucji, ale może w niezbyt długim (lub dłuższym) czasie ulegnie to zmianie. Na razie powieść trafiła pod czujne oczy osób zajmujących się literaturą, tak aby mogła rozpocząć drugie życie. Z tego co mogę obecnie zdradzić to: postać bohaterki uległa modyfikacji - tak, jak zauważyła Recenzentka, Julia charakterologicznie jest młodsza niż wynikałoby to z jej dowodu osobistego, została więc w cudowny sposób odmłodzona, przeróbkom uległy niektóre fragmenty, pewne akapity zostały usunięte inne zaś dodane. W zasadzie akcja pozostała niezmieniona, chociaż pojawiły się drobne zupełnie świeże elementy składowe. Jestem ciekawa jak Recenzentka przyjmie tę nową wersję. Jeśli tylko książka doczeka się wersji papierowej (a wszystko jest na dobrej drodze ku temu) wtedy uśmiechnę się po kolejną opinię. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. Katarzyna Stachowiak
OdpowiedzUsuńRecenzja jest...szczera :) Ja również pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na książkę!
UsuńZnam, znam tę fabułę. mam ją na PDF i nawet doczytałam do połowy. Nie doczytałam, gdyż źle mi się czytało, ale wrócę do niej, gdyż faktycznie fabuła jest wciągająca, intryga przednia i zajmująco snuta.
OdpowiedzUsuńTo taka bajka. Powinna się podobać miłośnikom tego gatunku.
Może i bajka, ale jak rewelacyjnie się ją czyta, jak się przy niej dobrze odpoczywa, a mimo wszystko szare komórki muszą pracować, by zrozumieć słownictwo sprzed wieków :)
UsuńZgadzam się. Przyznam, że z dużą rezerwa podchodziłam do czytania, gdyż nie czytam już tego typu książek, ale zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.
UsuńP.S.
Nie wiem, czy jesteś świadoma, że przy komentowaniu pojawia się zabezpieczający kod obrazkowy. Kod ten może zniechęcać do komentowania. Jeżeli nie uważasz go za konieczny możesz go usunąć.
Nie wiedziałam! A jak go usunąć???
Usuń