Tytuł:
Więzienny prawnik
Tłumaczenie:
Lech Z.
Żołędziowski
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 496
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7885-632-0
Historia
Stanów Zjednoczonych notuje tylko cztery przypadki zabójstwa sędziego
federalnego w okresie pełnienia tej funkcji. Podwójne morderstwo, którego
ofiarami padają sędzia Raymond Fawcett i jego osobista sekretarka, właśnie
powiększyło tę statystykę. W domku letniskowym nad jeziorem, obok pustego
sejfu, agenci FBI odnajdują dwa ciała z kulami w głowach. Śledztwo utyka w
martwym punkcie. Malcolm Bannister, czarnoskóry prawnik odsiadujący w zakładzie
karnym o złagodzonym rygorze wyrok dziesięciu lat za przestępstwo, w które
został nieświadomie wplątany, wyczerpał już wszelkie możliwości apelacji.
Zabija czas, pomagając współwięźniom w potyczkach z wymiarem sprawiedliwości, w
przygotowywaniu testamentów i wniosków rozwodowych. Marzy o opuszczeniu murów
więziennych i spotkaniu z jedenastoletnim synem, którego nie widział od pięciu
lat. Szansa nadchodzi jak grom z jasnego nieba. Malcolm wie, kim jest zabójca
sędziego Fawcetta, zna motyw zbrodni. Wykorzysta tę wiedzę, by odzyskać
wolność, zmienić wygląd i tożsamość. I niczym Edmund Dantes z powieści Dumasa
Hrabia Monte Christo przystąpi do realizacji precyzyjnego planu zemsty na tych,
którzy fałszywym oskarżeniem zrujnowali mu życie...
Wiele dni zajęło mi przeczytanie książki Johna Grishama Więzienny strażnik. Powód – brak dynamizmu, mało akcji w akcji jak na dobrą sensację przystało, zbyt rozwlekłe opisy, mało dialogów, szczególnie w pierwszej połowie książki. Bardziej przypominało to opowieść przeplataną wspomnieniami z wcześniejszych lat życia prowincjonalnego prawnika Malcolma Bannistera i jego pobytu w więzieniu. Czasami miałam wrażenie, że to jego autobiografia, a to wszystko za sprawą narracji pierwszoosobowej i jakiejś stoickości w postawie bohatera.
Dopiero
w drugiej połowie książki zaczęło robić się ciekawie, bo i opuszczenie
więzienia przez głównego bohatera na mocy §35 nie przyśpieszyło tempa akcji,
ani zmiana jego wyglądu i danych osobowych – Malcolm Bannister przestał
istnieć, a pojawił się Max Baldwin. Doceniam inteligencję, pomysłowość
bohatera. Cierpliwość i realizowanie planu punkt po punkcie były w tym równie
istotne. Samo planowanie akcji zajęło wiele miesięcy, jej wdrożenie także, a
efekt końcowy przechodził ludzkie pojęcie. Intryga sama w sobie okazała się
ciekawa, ale nie sposób jej przedstawienia.
Czytelnika
zaciekawić może również system więziennictwa amerykańskiego, prowadzenie
rozpraw sądowych w sądzie federalnym oraz działanie FBI. A w tym wszystkim
najważniejszy nie jest człowiek, lecz pieniądze i władza.
Tytuł
mnie trochę rozczarował. Według mnie pasuje on do treści tylko w 50%.
Spodziewałam się po fabule czegoś innego. Książka taka sobie, bez porywów, ale
przeczytanie prawie 500 stron zajmuje trochę czasu, zwłaszcza gdy są długie
akapity z opisami.
Książka przeczytana
w ramach wyzwań:
Jakoś mnie nie zachęciłaś:) Mam książkę Grishama i pewnie przeczytam ją. Na szczęście to nie ta.
OdpowiedzUsuńAno... jak przeczytałam recenzję na stronie Empiku, to byłam zaskoczona "wartkością akcji". Cóż gusta czytelnicze są różne. Czasami wystarczy spojrzeć na wielkość akapitów, by wysnuć pewne wnioski. A i post jakiś wyjątkowo krótki jak na mnie.
UsuńPodziwiam za wytrwałość. Jeśli czytało się ciężko, to szacun, że doszłaś do połowy. Ja bym prawdopodobnie odpuściła, nie spodziewając się poprawy.
OdpowiedzUsuńA szkoda w sumie, bo mogła być fajna historia.
Historia sama sobie jest fajna i ciekawa, ale pióro pisarza mi niezbyt odpowiadało.
UsuńJa aktualnie czytam http://www.youtube.com/watch?v=mn8-WRs6IKA
UsuńMuszę powiedzieć, że historia naprawdę osobliwa ;-) Czytałaś może?
Nie, ale zapowiada się ciekawie i.... mrocznie! Dziś jednym tchem przeczytałam "Studnię bez dnia" Enerlich, a za co się teraz wezmę, nie wiem.
UsuńDłuuugo polowałam ta tę książkę, bo filmik naprawdę zachęca. Szkoda, że nie ma filmu, bo byłby naprawdę fajny!
Usuń"Studnia bez dna"... zastanawiałam się, czy zabrać się za tego autora, ale widzę, że chyba warto ;-)
Sudnia bez D N I A :)
UsuńOstatnio czytałam "Zeznanie" Grishama - polecam jako dynamiczny thriller prawniczy, dynamiczny, z mocnymi uderzeniami suspensu. A po "Wyjść z więzienia" raczej nie sięgnę, szkoda, że intryga nie została inaczej przedstawiona.
OdpowiedzUsuńNa Empiku jest jedna recenzja "Więziennego prawnika" i to bardzo zachwycająca, a ja miałam odmienne zdanie o tej książce. A za "Zeznaniem" rozejrzę się w poniedziałek w bibliotece.
UsuńNie czytałam żadnej książki tego autora, ale nie zaciekawiłaś mnie raczej się wstrzymam ;)
OdpowiedzUsuńAle Ty możesz mieć odmienne zdanie. Może warto je zweryfikować.
UsuńTe długie akapity z opisami strasznie mnie zniechęcają i chociaż fabuła wydaje się dość ciekawa, to jednak obawiam się sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej w książkach zniechęcają długie opisy. Jakbym znów czytała "Zbrodnię i karę"!
UsuńDługie opisy, to chyba nie dla mnie, a i sama fabuła jakoś mnie nie zachęciła....
OdpowiedzUsuń~Natalia
Mnie fabuła zaczęła interesować tak na dobre koło 200 strony, tylko styl pisarza nie ułatwiał mi czytania.
UsuńUwielbiam Grishama i jego styl :) Niestety akurat tej książki nie czytałam, ale i tak na pewno kiedyś ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńP.S. Recenzja dodana do wyzwania, dziękuję!
Hmm... to ja muszę przeczytać inną jego książkę.
Usuń