Tytuł:
Endymion Spring
Tłumaczenie:
Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 448
Oprawa: twarda z obwolutą
Data wydania: 2007
Oprawa: twarda z obwolutą
Data wydania: 2007
ISBN: 978-83-237-1931-1
Pod
osłoną zimowej nocy w piętnastowiecznym niemieckim mieście zakapturzona postać
ciągnie ulicami ciężki kufer. Kufer jest magicznie zapieczętowany głowami węży,
a otworzyć go można tylko po nakarmieniu węży krwią. Kilkaset lat później
dwunastoletni chłopiec dotyka w bibliotece osobliwej starej książki i czuje
lekkie ukłucie w palec. Książka jest w środku pusta, lecz jej kartki dziwnie
drżą – jak żywe, a na stornach zaczynają się pojawiać słowa, których nikt –
oprócz chłopca – nie widzi. W ten sposób ujawnia się odwieczny sekret, lecz to
dopiero początek wielkiej tajemnicy…
Jak
się dorwałam, to przepadłam! Nie sądziłam, że powieść dla dzieci i młodzieży aż
tak mnie wciągnie i pochłonie na całego. W dodatku z elementami historii druku
i fantastyki! Tę niezwykłą książkę napisał Matthew Skelton, a jej tytuł brzmi Endymion Spring. Ta powieść powinna być
lekturą obowiązkową może nie tyle w szkole, co dla każdego książkoholika, dla
każdego miłośnika słowa drukowanego. Tylko potem wizyta w bibliotece lub
księgarni nie będzie już taka sama jak przed przeczytaniem Endymiona.
Już
okładka przyciąga czytelnika spojrzeniem, ale niebanalny środek zatrzymuje
wzrok na dłużej. Część kartek ma jakby poszarzałe ze starości brzegi, zaś ich
czcionka jest stylizowana na dawne pismo, ale bardzo czytelna i miła dla oka.
Na tych kartkach treść rozgrywa się w latach 1452-53, początkowo w Moguncji w
warsztacie mistrza Jana Gutenberga, zaś potem w klasztorze w Oxfordzie, a o
wydarzeniach opowiada sam Endymion Spring. Pozostałe kartki wyglądają
normalnie, a wydarzenia z nich z początku XXI wieku w Oxfordzie przedstawia narrator
wszechwiedzący. Niezwykłości i tajemniczości dodają powieści dwie czarne strony,
a właściwie trzy zamieszona na nich białe słowa. To one budzą grozę w bohaterze
i czytelniku…
Tytułowy
Endymion Spring to niemowa, czeladnik u Jana Gutenberga, który wraz ze swoim
mistrzem zajmuje się czarnym rzemiosłem – drukiem, uznawanym w połowie XV wieku
za czarną magię. Wtedy druk był sztucznym pismem, dzięki któremu powstawały
lustrzane kopie ksiąg, co dla ludzi ówczesnych było nie do pojęcia. Autor
opowiada z perspektywy niemowy o powstawaniu jednej z najwspanialszych ksiąg – Biblii Gutenberga.
Otóż
pewnej zimowej nocy do pracowni mistrza Jana przybył Fust z Peterem i
tajemniczym kufrem. Jego zawartość była ściśle skrywana przed światem, a i
otworzenie jego wymagało specyficznego "klucza". Udało się tego
dokonać Endymionowi. Za sprawą magii i papieru ze skóry smoka powstała
niezwykła książka należąca do chłopca. Jej tytuł to „Endymion Spring”. Jest to księga wyjątkowa.
Zawiera proroctwa grożące zagładom wszystkiemu, co wiemy, albo zdaje nam się, że
wiemy, o tym świecie. Nie tylko przepowiada przyszłość, ale i opowiada
przeszłość. Podobno ma nawet związek z legendarną księgą wszelkiej wiedzy:
Ostatnią Księgą[1]. Książka
ta tylko prowadzi do Ostatniej Księgi,
jest jak klucz albo mapa: główny element łamigłówki. To przewodnik. Lecz jego
treść jest widoczna tylko dla wybranych[2].
Mało tego – robi ona z ludźmi straszne
rzeczy. Budzi nieopisaną chciwość wiedzy, władzy[3],
wyzwala mroczne pragnienia, a to z kolei może prowadzić do wielu
niebezpiecznych i haniebnych czynów.
I
to ta książka sprzed wieków pewnego dnia odnajduje w Oxfordzie w Bibliotece
Bodlejańskiej Blake’a, nastoletniego amerykańskiego chłopca, który wraz siostrą
Duck i matką Juliet Winters przyleciał z USA do Anglii. Wszystko dlatego, że
jego mama dostała stypendium i w Oxfordzie zbiera materiały do swojej książki,
a dzieci zostawia samym sobie lub pod opieką bibliotekarki. Kiedy chłopiec od
niechcenia przeciągał dłonią po grzbietach książek, jedna z nich chciała mu się
wcisnąć do ręki. Ukłuła go. Był to mały tomik w brązowej skórzanej okładce z
napisem „Endymion Spring”, który w środku
zawierał puste strony. Jednak dla nielicznych owa pustka, owa biel kartek
odsłaniała tajemnicę i pokazywał się wiersz zagadka. Bowiem w tej książce słowa
same znajdowały czytelnika. O ile Blake je widział, o tyle Duck czy inni
bohaterowie już nie. Ale ten tomik znika…
Kto go szuka? Co stanowi
rozwiązanie zagadki? Jaką treść kryje w sobie książka? Kto zagraża Blake’owi? Kogo
przedstawia herb Gutenberga? To już sami musicie wyczytać! Ale pamiętajcie o jednym: Jeśli
obleci cię strach, zamknij po prostu książkę, a zagrożenie zniknie. To cudowna
cecha wszystkich książek[4].
Moim
zdaniem ta powieść dla młodego czytelnika to mały majstersztyk pod każdym
względem – literackim, fabularnym, językowym, wydawniczym. Język niby bardzo
komunikatywny i prosty w odbiorze, jednakże okraszony nietuzinkowymi metaforami
i porównaniami (wreszcie złodziej sen porwał mnie w swoje objęcia, a senne
marzenia przysypały mnie jak śnieg; palce przebiegały zręcznie wśród kartoników
jak stado gąsienic w liściach kapusty; pretensje śmigały po kuchni jak pociski;
ciemność w pokoju była przytłaczająca jak aksamitna kotara; litery pływały mu
przed oczami jak kijanki w stawie), plastycznymi opisami.
Na
początku powieści tempo akcji stopniowo rośnie, a potem cały czas jest
utrzymane na [dość] wysokim poziomie i zapewnia stały dopływ adrenaliny do krwi.
Czarne strony też robią swoje! Wartka akcja oraz oryginalna, spójna fabuła
gwarantują niezapomniane wrażenia i wiele emocji. Zakończenie zadowoli [chyba]
każdego czytelnika. Przeskakiwanie między współczesnymi a historycznymi
wydarzeniami przebiega bardzo płynnie. Równocześnie poznajemy dzieje Endymiona
chłopca i jego książeczki. Główni bohaterowie, choć nastoletni, są zwykłymi
dziećmi ze swoimi pasjami, obawami i ciekawością świata. Ważni są bohaterowie
drugo- i trzecioplanowi z wyraźnie zarysowanymi charakterami i charakterkami!
Na szczególną uwagę zasługuje młodsza siostra Blake’a – Duck, która nieustannie
chodzi w żółtej pelerynie od czasów Wielkiej Kłótni rodziców oraz pewien
profesor....
Endymion Spring to historia z
fantastyką, przygoda z sensacją, magia z legendami, zagadka z tajemnicami, a to
wszystko na 448 stronach! Aha… czytelnik dowie się, kim tak naprawdę był
chochlik drukarski! Bo oprócz zapewnienia kilku godzin rozrywki, ta książka
przybliża wiedzę o historii czarnego rzemiosła chwilę przed wynalezieniem druku
przez Jana Gutenberga.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale brzmi całkiem ciekawie, więc może dam jej szansę poznania jeśli tylko trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńNie słyszałaś, bo raczej nie czytasz literatury młodzieżowej. W moje ręce trafiła ona przypadkiem, więc uważaj, bo przypadki chodzą po ludziach :)
UsuńA nie masz racji :) Ostatnio przeczytałam 3 młodzieżówki pod rząd z gatunku Young Adult :)
UsuńTa raczej dla starszych dzieci. Choć przyznam szczerze, że nie wiem, gdzie jest granica między dzieckiem a młodzieżą.
UsuńTo coś dla mnie! Muszę przyznać, że nigdy o niej nie słyszałam, ale jestem pewna, że mi się spodoba. Uwielbiam takie książki. Mam nadzieję, że znajdę ją w bibliotece.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
lustrzananadzieja.blogspot.com
Witaj Elfiku! Szukajcie, a znajdziecie. Mam nadzieję, że uda Ci się ją znaleźć i przeczytać. Pozdrawiam literkami ;)
UsuńA ja zaś słyszałam o tej książce, pamiętam doskonale jej tytuł, ale jednak nie miałam pojęcia, że to aż tak niezwykła książka. Bo przedstawione przez Ciebie porównania rzeczywiście są genialne i oryginalne:)
OdpowiedzUsuńA jeszcze myślami przenieś się do czasów Gutenberga i obserwuj, jak powstaje druk, dzięki któremu możemy być książkoholiczkami :)
UsuńJak większość poprzedniczek jeszcze nie spotkałam się z tą książką, ale już nie mogę się doczekać, gdy ją otworzę i w niej zatonę :)
OdpowiedzUsuńPłyń z nurtem literek... :)
Usuń