Tytuł:
Prawie siostry
Wydawnictwo: Prószyński Media
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7839-694-9
Po ukończeniu liceum Leksi, Teo i
Luśka, czyli Aleksandra, Teodora i Jolanta, trzy przyjaciółki z tej samej
klasy, postanowiły, że bez względu na to, jak potoczą się ich losy, będą się
spotykały co pięć lat w umówionym miejscu, zawsze tego samego dnia. Każda
opowie wtedy, co się wydarzyło przez ten czas w jej życiu. A dzieje się wiele,
jak to w życiu. Pojawia się pewien mężczyzna, jest więc miłość, odrzucenie,
tęsknota, ból po stracie najbliższej osoby, zdrada, wybaczenie… Ale czyż z tym
wszystkim nie poradzi sobie prawdziwa przyjaźń? Ta największa, trwająca przez
lata…
To
ma być tylko nasz dzień. Wrzesień, bo po wszystkich wakacjach i urlopach, a
piąty, bo… no bo piąty i już!
-
Tak jest, szefowo. – Jolanta stanęła na baczność. – Piąty i już. Zapamiętamy,
bo przecież co pięć lat. A może powinnyśmy się spotykać piątego maja? –
zapytała i zaraz sama odpowiedziała: – Nie, wrzesień lepszy, masz rację, po
urlopach… – rozmarzyła się – bo my już będziemy kobietami pracującymi.
Osadzona w trzech planach czasowych
opowieść o wielkiej próbie lojalności, wierności i pamięci; o wartościach, dla
których czas jest najtrudniejszym sprawdzianem. W tle – Bydgoszcz i Gdynia oraz
pewne schronisko dla zwierząt i kilka futrzastych czworonogów.
Mieć w kimś przyjaciela, przyjaciela od serca, który jest dla ciebie jak rodzona siostra to wielkie szczęście. Takie szczęście spotkało trzy główne bohaterki najnowszej powieści Marii Ulatowskiej Prawie siostry – Aleksandrę (Leksi), Jolantę (Luśka) i Teodorę (Teo), przyjaciółki z VI LO w Bydgoszczy. Po zdaniu matury obiecały sobie, że cokolwiek się w ich życiu wydarzy, cokolwiek się stanie, gdziekolwiek będą, to 5 września o 17.00 mają się stawić na skwerku Mariana Turwida, a potem zwykle udawały się na obiad do restauracji w bydgoskim hotelu Pod Orłem.
I
rzeczywiście tak było, mimo że miały ze sobą stały kontakt, a nawet widywały
się bardzo często, to ich spotkanie na początku września miało szczególny
charakter. Stało się rytuałem. Przyjaciółki ze szczegółami opowiadały swoje
życie, radziły się, knuły spiski, by którąś wyswatać, omawiały wszystkie sprawy
i po prostu cieszyły się swoim towarzystwem. Były dla siebie jak siostry:
– Prawie siostry
– uściśliła Aleksandra, która jedyna z tej trójki miała dwie siostry rodzone i
twierdziła, że siostry to zgagi i gangreny, natomiast „prawie siostry” to po
prosu wybór serca[1].
Życie
głównych bohaterek pełne jest wzlotów i upadków. Teo szybko owdowiała i nie
chciała się z nikim wiązać, z kolei Luśka musiała borykać się ze zdradą
partnera i odrzuceniem jej oraz nieplanowaną ciążą i samotnym macierzyństwem,
Leksi zaś z samotnością, choć miała przyjaciela w osobie sąsiada Grzegorza. Ale
w ich życiu pojawia się ta czwarta – dyrektorka schroniska Cztery Łapy, pani
Weronika. Mimo że starsza o całe pokolenie, to bardzo szybko stała się
przyjaciółką, powiernicą, dobrą duszą Tych Trzech.
Nie
brak i męskich bohaterów, którzy sporo namieszali w życiu tych kobiet, czy to
pozytywnie, czy negatywnie. Wszyscy są dobrze scharakteryzowani, realni. Odnosi
się wrażenie, że zna się ich nie od dziś. Jednak wszechwiedzący narrator
bardziej skupia się na czterech kobietach, choć o mężczyznach też sporo wiemy. Jednak
w pewnym momencie robi się tłok w książce od ilości bohaterów, kim oni byli i
co robili w poprzednich książkach Marii Ulatowskiej Sosnowe dziedzictwo, Domek nad morzem. Ja się troszkę w tym na początku
zakręciłam, choć wszelkie koligacje są wyjaśnione, a przypisy odsyłają do
konkretnych tytułów autorki. Wypada wpierw po nie sięgnąć, a dopiero potem po Prawie siostry.
Autorka
w swej powieści podkreśla siłę przyjaźni mimo różnych zawirowań losu. Nie
skupia się li tylko na przyjaźni trzech kobiet z jednej klasy, ale rozszerza ją
o przyjaźń z dużo starszą osobą, o przyjaźń damsko-męską oraz o przyjaźń ze
zwierzętami. Bowiem zwierzaki w tej książce odgrywają bardzo ważną rolę.
Weronika ma w domu 4 psy i 2 koty, Teo jest weterynarzem i po godzinach pracy
udziela się w schronisku Cztery Łapy. Do wolontariatu na rzecz bezpańskich psów
i kotów wciągnęła swoje prawie siostry. Narrator podkreśla, jak dużym problemem
jest porzucanie zwierząt, przeładowanie schronisk, brak karmy i środków
leczniczych, brak rąk do pracy i pieniędzy. A zwierzaki nie są niczemu winne.
Mają w sobie olbrzymie pokłady miłości i chcą się nimi z kimś podzielić, ze
swym nowym panem, nową panią. W tych fragmentach i opisach czuć wielką miłość
Marii Ulatowskiej do zwierząt. Widać, że nie obcy jest jej ich los.
Tempo
akcji w powieści dyktowane jest przez samo życie. Są okresy zawirowań i czas
spokoju, są momenty pełne napięć i stagnacji, jak to w życiu. I jak to w życiu
losy ludzi są czasami bardzo poplątane, przez co mogą się wydawać wręcz
niewiarygodne.
Czasami
narrator daje czytelnikowi do zrozumienia, iż wie więcej i za chwilę coś się
wydarzy w życiu bohaterów, co tylko jeszcze bardziej zaciekawia czytelnika i
przykuwa go do książki. Niby codzienna egzystencja, lecz plastyczny, barwny
język i taki gawędziarski styl opowiadania uatrakcyjnia odbiór lektury. a można
się przy niej i pośmiać, i wzruszyć. Można także poznać Bydgoszcz. Ja po
przeczytaniu tej powieści mam wielką ochotę zwiedzić nieznane mi to miasto,
zwłaszcza zobaczyć Wyspę Młyńską i posmakować bydgoskich bułek z piekarni
Bigońskich, nie wspominając o spacerze po skwerze na Sielankach.
Miła
i ciepła lektura na chłodne i ponure dni. Przyjaźń ma moc! Wielką moc!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Ciekawy pomysł na fabułę, temat przyjaźni i te trzy plany czasy zachęcają mnie do lektury!
OdpowiedzUsuńTylko zacznij od wcześniejszych książek tejże autorki.
UsuńZnam poprzednie dzieła autorki, które wspominam całkiem pozytywnie, dlatego będę mieć na uwadze i powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńA ja powinnam nadrobić wcześniejsze książki autorki...
UsuńChętnie przeczytam, co prawda do Bydgoszczy mam daleko ale też bym zwiedziła :))
OdpowiedzUsuńTo jedziemy razem :)
UsuńBędę o niej pamiętać przy dniach o jakich wspominasz, wydaje się właśnie idealna na takie chwile ;)
OdpowiedzUsuńI słusznie.
Usuń