Tytuł:
Kryształowe sny
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza ATUT
Liczba stron: 389
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-7432-625-4
Jak
wyglądałby nasz świat, gdyby kiedyś historia potoczyła się inaczej? Wioska Pakh
srogą zimą, tajemniczy las Tirvan, niezwykłe narody i zwierzęta – wszystko na
granicy magii i realności, widziane oczami dwójki rodzeństwa. Kera i Ren,
żyjący dotychczas niełatwym, ale spokojnym życiem, w obliczu wojny muszą
spojrzeć w głąb swoich serc i odkryć, kim naprawdę są. Los stawia ich przed
trudnymi wyborami, a wojna, przed którą częściowo udaje im się uciec, wywiera
na nich nieodwracalny wpływ. Z dwóch pozostałych opowiadań dowiadujemy się o
dalszych losach bohaterów z Melodii końca świata oraz poznajemy możliwe dzieje
ludzkości i stworzonej przez nią melodii.
Pod
koniec ubiegłego roku miałam okazję recenzować książkę Anny Sokalskiej Moja ukochana zmora (recenzja TUTAJ). Niewielkich
rozmiarów książeczka ujęła mnie baśniowością postaci rodem z polskiego
folkloru. A dziś recenzja wcześniejszej powieści tej autorki Kryształowych snów. Książka ta ma
specyficzną budowę i zawartość. Na początku są zamieszczone dwa opowiadania: Ogród Eos oraz Motyl z papieru. To dalsze losy bohaterów z debiutu autorki Melodii końca świata. Nie znam tej
pozycji, więc trudno mi się do niej odnieść, jednak każde z tych opowiadań na
swój sposób zaciekawia.
W
pierwszym zaprezentowana została utopijna wizja Eos, czyli ziemskiej kolonii na
innej planecie. Zamieszkali ją najlepsi ludzie, najlepsi uczeni w swoich
dziedzinach, starannie wyselekcjonowani. Wszystko na Eos chodziło jak w
szwajcarskim zegarku według, bo to był idealny świat stworzony przez ekspertów.
Ale czy w takim perfekcyjnym świecie człowiek może być szczęśliwy? Może być
człowiekiem? Z kolei drugie opowiadanie, jak się później dowiedziałam, jest
ściśle związane z debiutem autorki i bez jego znajomości po prostu nie zrozumie
się puenty. Dopiero po tych dwóch opowiadaniach jest właściwa, tytułowa powieść
– Kryształowe sny. Jednak ja lekturę
zaczęłam od końca, od dodatków. A dodatkiem są rysunki autorki oraz wykład z
podstaw stworzonych przez nią języków mitarskiego i tirvańskiego, którymi
posługują się bohaterowie tej historii oraz kalendarium „Stuk, stuk”.
Rysunki
bardzo mi się spodobały, zwłaszcza te kolorowe. Szkoda, że nie zostały one
wkomponowane w treść powieści, tylko zamieszczono je na końcu. Lecz najbardziej
zaciekawiła mnie gramatyka stworzonych przez Anię Sokalską języków: mitarskiego
i tirvańskiego. Wprawdzie autorka skupiła się tylko na trzech częściach mowy
czasownikach, rzeczownikach i przymiotnikach, ale zrobiła to bardzo dokładnie i
rzetelnie. Słownik zaprezentowany został w postaci w tabeli. Można samemu
pobawić się w tłumacza i nauczyć się podstaw sztucznych języków.
To
nimi posługują się czasami bohaterowie głównej części powieści Kryształowych snów. A ta fantastyczna historia opowiada o dwójce rodzeństwa, jak
się okazało przyrodniego. Ren i Kera mają po 19 lat. Mieszkają z ojcem Gertem w
Pakh i zajmują się łowieniem kryształów Quati w rzece Arhen tuż przy
tajemniczym i niebezpiecznym lesie Tirvan, z których to ich ojciec wyrabia
piękne ozdoby. Po powrocie z jednej z takich wypraw nastolatkowie odkrywają, że
ich rodzinna wioska została napadnięta. Kera tak opowiada o tych wydarzeniach:
Wetadowie
napadli na naszą wioskę. Nam udało się uciec, bo akurat byliśmy w lesie. (…) Wracają, zobaczyliśmy, że Pakh się
pali…schowaliśmy się w lesie, przenocowaliśmy w jednym z drzew. Następnego dnia
wróciliśmy do domu. Na centralnym placu stali wszyscy mieszkańcy, zamienieni w
kamienne figury…[1].
Od
tej pory młodzi ludzie muszą liczyć na siebie i swoje umiejętności. Uciekają z
Pakh, zabierając podstawowe rzeczy. Ruszają w obcy świat, z którym po prostu
muszą się zmierzyć, by przeżyć, a o którym tak naprawdę wiedzą niewiele,
zwłaszcza Kera. Owiany złą sławą las Tirvan staje się ich sprzymierzeńcem, a
także królewicz Noya. W dalszej swej wędrówce spotykają Aynari, pełną zagadek
młodą kobietę. Jej tajemniczość i skrywana prawdziwa natura to wielka
niespodzianka dla jej całego otoczenia. Może bowiem być zagrożeniem życia, może
być też jego ocaleniem.
Mimo
kreacji świata fantastycznego, jego bohaterowie jawią się jako zwykli ludzie.
Ren i Kera są jeszcze bardzo młodzi, dlatego często u nich do głosu dochodzą
emocje, impulsywność, nie zawsze zbyt logicznie postępowanie, ot typowe
zachowanie w tym wieku, ale przez to są oni wiarygodni i realni. Ich światopogląd dopiero się
kształtuje, a że los rzucił ich na głębokie wody historii, to muszą się z nim i nimi
zmierzyć. I mierzą się na swój sposób.
Nie zależy
im na pokonaniu Wetadów, nie zależy im na walce i zwycięstwie. Jedyne, czego
pragną, to przeżyć wojnę. Bowiem wojna w tej powieści jest tylko tłem dla innych
wydarzeń. A nawet początkiem przemiany głównych bohaterów, skoro zostali
wyrwani ze swojego naturalnego środowiska i szukają dla siebie nowego miejsca
na ziemi, szukają własnego JA i przechodzą przyspieszony kurs dorosłości. Zastanawiają
się kim są i czego w życiu i od życia pragną. Aynari radzi Renowi: Powinieneś być tym, kim jesteś w środku, niezależnie
od pochodzenia i tego, co ci wmawiają[2]. Rada
uniwersalna, czyż nie?
W Kryształowych snach nie ma schematycznej
fabuły, autorka odeszła od niej na rzecz budowania nastroju, specyficznej
atmosfery i skondensowanej formy przekazu, wydarzenia zeszły na drugi plan. Bardzo
ciekawe są rozmowy Rena z Aynari na różne tematy. Po troszku filozofują
bohaterowie, zastanawiają się nad sensem życia i jego różnymi aspektami. Mnie
najbardziej zaintrygował wywód Aynari na temat zła: Nie
możesz zniszczyć zła. Ono jest wszędzie. W walczących plemionach,
cywilizowanych miastach, w każdej chwili, w każdym miejscu świata, w tobie, we
mnie. Gdziekolwiek spojrzysz. Zło tworzy historie, napędza zmiany, popycha czas
do przodu. Bez zła nie byłoby życia. Musisz się z tym pogodzić i szukać
własnego szczęścia. Ja też musiałam to zrozumieć. Jeśli ty będziesz szczęśliwy,
ludzie wokół ciebie też zaczną odczuwać radość. Tylko w ten sposób, bardzo
powoli, świat może stać się lepszy[3]. W końcu dobro
zawsze zwycięża, przynajmniej w baśniach.
I
jeszcze istotna rzecz dla książek Anny Sokalskiej – forma przekazu. Niby
powieść fantastyczna z ciekawie wykreowanym światem, ale po otwarciu na
stronach z dialogami czytelnik ma wrażenie, iż sięgnął po sztukę! Dlaczego?
Otóż zapis dialogu w powieści jako żywo przypomina ten z dramatu, zaś
króciutkie kwestie narratora pełnią tu funkcję didaskaliów. Może to lekko
zaszokować i zdziwić na początku czytania, lecz oko szybko się do tej formy
przyzwyczaja. Ja cały czas miałam nieodparte wrażenie, że czytam sztukę, a
bohaterów za chwilę ujrzę na deskach teatru.
Sama
powieść Kryształowe sny jest ciekawą wizją
fantastycznego świata i szukania własnej tożsamości przez bohaterów, nowej
drogi życiowej. I o tyle dobrze, że zakończenie jest otwarte i można się
spodziewać dalszych losów bohaterów. Tylko kilka baboli rzuciło mi się w oczy,
sorki, rentgen działa samoczynnie. A ja cały czas się zastanawiam, czemu w
jednej książce znalazło się tak dużo różnych rzeczy, nawet nie związanych z
główną powieścią. Mam nadzieję, że tego wkrótce się dowiem od autorki w trakcie
wywiadu.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Ciekawa recenzja, ale fantastyka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od fantastyki, jak się osobiście już kilka razy przekonałam.
UsuńMnie aż tak bardzo nie urzekła "Moja ukochana zmora", choć książka miała swój potencjał i urok, dlatego też przynajmniej na razie nie mam ochoty na kolejną powieść ani Sokalskiej.
OdpowiedzUsuńKażdy zwraca uwagę na co innego w powieściach i inne rzeczy lubi...
UsuńJakoś nie mam ochoty na fantastykę. Ostatnio czytałam książkę z tego gatunku i dość mocno się zawiodłam.
OdpowiedzUsuńKażdy gatunek ma swe różne oblicza.
Usuń