Emilia
Nowak – urodziła się 08.10.1982 roku w Będzinie.
Studiowała język hiszpański na Uniwersytecie Śląskim. Pierwsze doświadczenia
zawodowe zdobywała w międzynarodowych firmach handlowo-produkcyjnych. Od
początku swojej kariery zawodowej dużą część czasu spędziła na podróżach po
Europie. Aktualnie mieszka w rodzinnej
gminie Psary w powiecie będzińskim. Bierze aktywny udział w promowaniu swojego
regionu. Opublikowała książki: Perła Będzina, Tajemnica Orlego Gniazda, Sekret starego dębu, Potok myśli. Oprócz twórczości literackiej
zajmuje się malarstwem. Strona Autorki: www.emilianowak.pl
Piórem pisane, pędzlem malowane – wywiad z Emilią Nowak
- Witaj Emila. Masz na
koncie już cztery książki, a ich pisanie wymaga lekkiego pióra. Jak z jego
lekkością było w czasach szkolnych? Jak Twoje wypracowania oceniali poloniści –
co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Tobie talent literacki czy wręcz
przeciwnie?
- Witaj Marta. Pod koniec podstawówki, kiedy miałam większą świadomość tego,
co piszę, wtedy chyba zaczęło mi najbardziej zależeć na tym, żeby coś przekazać
albo żeby wyrazić jakiś bunt, zaciekawić czytającego swoim zdaniem. Mówimy tu
raczej o siódmej, ósmej klasie. Pamiętam na przykład takie wypracowanie o
księdzu Robaku. Wszyscy pisali, jaki to był wspaniały, jak wiernie służył swej
ojczyźnie (właściwie to do tej pory nie wiem, czemu te dzieci tak o nim pisały),
a ja obrzuciłam go błotem i wysnułam wiele argumentów świadczących raczej o
jego wadach i niegodnej postawie. Pani polonistka była wtedy bardzo zaskoczona,
ale i dumna z mojego wypracowania. Potem każda praca pisana była dla mnie
pretekstem, żeby wypróbować coś innego, zaskoczyć czymś nowym, np. strukturą.
Nie chciałam żeby mój tekst był płaski i zaczęłam burzyć jego strukturę
chronologiczną. Pamiętam jedno takie wypracowanie, w którym bohater na początku
przyrządza herbatę, a potem nagle czas się załamuje (ale czytelnik tego nie
wie, chyba że był bardzo spostrzegawczy) i dopiero w krytycznym momencie
opowiadania okazuje się, że piszcząca w czajniku woda, wyrywa główną postać z
transu, ze wspomnień i znowu powraca akcja do czasu teraźniejszego. Z tej pracy
ja sama byłam bardzo dumna : ) Dzieciaki nie stosowały takich zabiegów wobec
tekstu. Uważam, że świadczyło to o moich skłonnościach pisarskich – chociaż
wtedy jeszcze tego nie wiedziałam.
- Oskarżenie jest absolutnie uzasadnione i 'podstawne' – to jest po prostu
prawda. Od pierwszych lekcji języka polskiego dowiedziałam się od mojej
nauczycielki, że jej zdaniem te prace, które napisałam jako odrobienie lekcji,
nie są mojego autorstwa. Pamiętam taki dzień, zadała nam wypracowanie, który
miał przedstawiać jakiś obrazek wigilijny. Zapowiedziała, że kto napisze i
przeczyta przed klasą, dostanie piątkę. Ja napisałam, i chyba byłam jedną z
nielicznych, jeśli nie jedyną osobą, które odrobiły pracę domową. Więc
odczytałam swoje wypracowanie. Panowała wtedy całkowita cisza w klasie. Gdy skończyłam
nauczycielka powiedziała: „Ponieważ tak obiecałam, dostaniesz piątkę, ale ja
wiem, że to nie ty napisałaś to wypracowanie”. Ja jej odpowiedziałam, że
OCZYWIŚCIE, ja je napisałam. Po czym ona stwierdziła: „I chcesz powiedzieć, że
masz takie bujne słownictwo?”. Uważam, że było to bezczelne, a tacy ludzie nie
powinni być pedagogami. Bo inne dzieci mogłyby już na zawsze stracić chęć do
pisania. Ja na szczęście się nie poddałam.
- Pomysł na napisanie
książki pojawił się u Ciebie na pierwszym roku studiów. Uchyl rąbka tajemnicy…
- Tak, zgadza się. Nie ma jednak w tym niczego tajemniczego, po prostu
pojawiła się taka myśl i pragnienie w mojej głowie i sercu: chciałam napisać
książkę. Przez pierwsze lata studiów tylko o tym mówiłam, ale książka nadal
była w zalążku. Wiele razy robiłam „podejście”, ale nadal tkwiłam w tym samym
miejscu albo nieznacznie się poruszałam do przodu. Koniec studiów był okresem
płodnym. Udało się w końcu napisać pierwszą powieść. I tak już sobie potem
pisałam do szuflady.
- Czym jest dla Ciebie
SŁOWO?
- Słowo dla mnie jest plasteliną, którą można na wiele sposobów formować, a
nawet można nią komuś zatkać usta, jeśli kawałek jest sporych rozmiarów : ) Z
plasteliny można też zbudować most, drabinę – wszystko. Tak więc słowo jest
narzędziem. Można nim tworzyć i niszczyć, obrazić i pochlebić, zjednać i
zwaśnić. Lubię bawić się plasteliną, wyzwala to kreatywność w człowieku. Ale są
oczywiście granice, tylko trudno je dziś określić. Mam wrażenie, że ludzie
zbytnio eksplorują plastelinę, bo im się na to pozwala. Nie jestem pewna, czy
powinno się tego zakazać, ale z pewnością dobrze by było, gdybyśmy wiedzieli,
która to jest plastelina, a która modelina. Mnie bardzo intryguje plastelina,
ale marzę o tym, żeby modelina na zawsze zadomowiła się w mojej mowie. Niestety
czasem wiedza na ten temat szwankuje mimo wszelkich starań. Dlatego mam ogromną
radochę, słuchając np. pana Tadeusza Sznuka.
- Wena jest dla mnie
niedobra, aczkolwiek w pewnym sensie łaskawa. Łaskawa, bo pozwala mi tworzyć,
ale niedobra, bo przychodzi wtedy gdy cierpię. To nie jest takie tylko "gadanie".
Mówię też w charakterze malarki. Artysta tworzy, gdy jest nieszczęśliwy –
niestety.
- Jak wygląda u Ciebie
proces pisarski?
- Jest prosty jak konstrukcja cepa. Otóż najpierw żyję, budzę się rano,
jem, wypełniam obowiązki, różne zadania, śpię, rozmawiam, oglądam, słucham,
obserwuję. I w pewnym momencie bez względu, czy to dzień, czy środek nocy –
pojawia się "on" – pomysł. To jest albo migawka, albo cały obraz.
Zdarzało mi się, że wyrwana ze snu, zapisuję na prześcieradle albo na ścianie
obok łóżka, to co akurat przyszło mi do głowy. Jeśli to migawka, to nabazgram,
zanotuję i idę spać. Jeśli to cały obraz – nie mogę spać – siadam i piszę
dalej, żeby chociaż mieć jakiś konspekt. Zwykle, zanim zacznę pisać, muszę mieć
taki właśnie konspekt. Nie więcej niż 1-2 strony A4, na których notuję, co ma
się w książce znaleźć, kto ma tam występować, etc. Ale bywają takie pomysły,
których nie notuję – ze strachu przed oczami innych.
- Wiem, że jesteś
miłośniczką Pana Samochodzika. Ja też się zaczytywałam powieściami Zbigniewa
Nienackiego. Czyżby seria o Tomaszu N.N. zainspirowała Cię do napisania
przygodówek?
- Tak. Zbigniew Nienacki bez wątpienia jest największym inspiratorem mojej
twórczości. Nawet tych "nie-samochodzikowych".
- W Twoich przygodówkach
pojawiają się wierszowane zagadki…
- Lubię takie wiersze-klucze. Wymyślanie ich sprawia mi ogromną frajdę.
Czasem idzie łatwo, czasem głowię się nad tym cały dzień.
- Właśnie… Twoja seria
przygodówek… Są już 3 książki na rynku wydawniczym, ale co ciekawe, to tomy 2,
3 i 4. A w ogóle to ukazywały się one w nieco dziwnej chronologii. Najpierw był
tom drugi, potem czwarty, a następnie trzeci. W dodatku tom pierwszy ukaże się
jako ostatni. Czym to jest spowodowane? Skąd taka chronologia?
- Albo raczej jej brak : ) Faktycznie, jest trochę zaburzona. Ale kto
powiedział, że wszystko ma być normalne i logiczne? Jakoś tak wyszło i nie
widzę w tym nic złego.
- Pod koniec grudnia
ubiegłego roku ukazała się Twoja najnowsza powieść – Potok myśli. Zupełnie inna tematyka, inny czas akcji, inny
odbiorca. Skąd taka zmiana?
- Postanowiłam, że pokażę Czytelnikom swoje drugie oblicze (jedno z wielu).
Powiem szczerze, że chyba nawet lepiej się czuję w powieściach z dużą dozą
psychologii, psychiatrii, kryminologii, etc. Interesują mnie skomplikowane
portrety psychologiczne i ciemna strona ludzkiego umysłu – to jest fascynujące.
Lubię koloryzować, świetnie się bawię przelewając na papier nietypowe wizje,
opisy.
- W tej książce zupełnie
inaczej spojrzałaś na problem Holocaustu. I muszę przyznać, że mnie to
spojrzenie zaciekawiło. Pomysł ciekawy. Jak on się narodził?
- Kiedyś chciałam wziąć udział w jednym z konkursów literackich. Wymagali,
żeby akcja osadzona była w okresie nie przekraczającym 1939. Wtedy narodził się
pomysł, że mogłabym napisać taką właśnie historię Żydówki mieszkającej w
Będzinie. Nawet nie pamiętam, czy wysłałam tę książkę na konkurs, ale nie
miałam wątpliwości, żeby ją wydać.
- Niemniej jednak mimo
różnej tematyki akcja Twych książek rozgrywa się w Będzinie i okolicach. W
książkach czuje się Twe umiłowanie małej ojczyzny. Czym to jest umotywowane?
- Rzeczywiście, chcę promować kraj, w którym mieszkam, ale przede wszystkim
najbliższą okolicę. Nie ma w tym ukrytej prawdy, szczególnych powodów, dla
których tak właśnie się dzieje. To jest chyba naturalne, że łatwiej nam pisać o
miejscach, z którymi się utożsamiamy i które są tuż obok. Jest mi miło, że
wśród Czytelników, znajdują się tacy, którzy o Będzinie nigdy nie słyszeli, a
teraz nawet decydują się, żeby tu przyjechać i zobaczyć ciekawe miejsca. Wbrew
pozorom jest tu kilka takich miejsc, wartych odwiedzenia.
- Czy masz w planach
napisanie książki, której akcja będzie rozgrywać się daleko od Twego rodzinnego
domu? I o czym ewentualnie ona by była?
- Najpierw pragnę sprostować, iż unikam słowa „plan”. Mogę mieć, co
najwyżej, jakiś zamiar : ) Otóż na chwilę obecną, nie mam takiego zamiaru.
Wszystkie powieści, które już powstały, lub te, które są jedynie w sferze
pomysłów, rozgrywają się raczej w naszym kraju.
- Dwie swoje książki
wydałaś jako self publishing. Gdzie można nabyć Twe powieści?
- Na każdym spotkaniu autorskim oraz pisząc do mnie na emilia.nowak@yahoo.es Wysyłam je pocztą. Lokalnie można także je
nabyć w sieci bibliotek w mojej gminie.
- To się stało bardzo dawno, też w podstawówce. Byłam pupilkiem pani od
plastyki i nigdy nie przestało mi się to podobać. Obrazami olejnymi zajęłam się
dopiero jakieś dwa lata temu.
- Opisy miejsc z Twych
książek można dokładnie narysować. Są precyzyjne i konkretne…
- Najczęściej są to opisy miejsc, które znam – dlatego są dokładne. Poza
tym lubię dbać o szczegóły. Zamykam oczy i widzę to miejsce, słyszę te dźwięki,
czuję zapachy i budzą się zmysły.
- Dlaczego w niektórych
Twych książkach są ilustracje Twojego autorstwa, a w innych ich nie ma?
- Głównie z braku czasu : )
- Tematyka Twych obrazów
jest różnorodna. Co najchętniej utrwalasz na płótnie?
- Szukam tematów, jestem jeszcze "świeżakiem" i cały czas
próbuję. Chyba nie potrafię tak prosto odpowiedzieć na pytanie. Ale bez
wątpienia lubię motyw drzew.
- Dziewiątego stycznia w
będzińskiej bibliotece miałaś prezentację dorobku literackiego połączonego z
wernisażem Twych obrazów olejnych i grafik. Jak wspominasz to ważne dla Ciebie
wydarzenie?
- To był duży stres, głównie ze względu na obrazy. Nie wiedziałam, jak
zostaną odebrane. Całe spotkanie oceniam bardzo dobrze. Urozmaicone było
występami muzycznymi. Panowała miła atmosfera. Usłyszałam dużo uwag w stronę
twórczości malarskiej, ale były one zdecydowanie budujące i bardzo wartościowe.
Wszyscy jednym chórem stwierdzili, że na początku myśleli, że są to prace
różnych twórców – to mnie nawet rozbawiło. Ale ja wiem, że sama mam różne
oblicza i może stąd tez duży rozstrzał tematów i stylów.
- Bardzo Ci dziękuję za
wywiad. I cóż… czekam na kolejną książkę i nasze spotkanie w realnym świecie.
- Ja również dziękuję. Mam nadzieję, że uda mi się w tym roku zjawić w
okolicach Twego zamku ; )
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Emilii Nowak i
są opublikowane za Jej zgodą.
Troszkę się z tym zgadzam, człowiek nieszczęśliwy tworzy coś niesamowitego, ma większą wenę. Ciekawy wywiad, Gratuluję.
OdpowiedzUsuńTak pomyślałam o swoim "nieszczęściu" i Wenie do pisania mych liMEryków... Raczej Nocny Marek macza w tym palce ;)
UsuńDzięki, Baśku!
Autorka ma już spory dorobek pisarski, tylko pogratulować. Świetny wywiad, ciekawe pytania.
OdpowiedzUsuńDziękuję : )
UsuńAutorka.
Dziękuję i ja ;)
UsuńNiezwykła osobowość i ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuńTo prawda, troszkę zakręcona osóbka :)
UsuńDzięki!