Tytuł:
Czarownica
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-4102-2
Dar żywiołów to twoje geny. (s. 213)
Co
zawierają nasze geny, tego do końca nie wiemy. Ale dzięki nim dziedziczymy po
przodkach wygląd, predyspozycje, umiejętności, temperament i choroby. Być może
dziedziczymy także pamięć wydarzeń z udziałem naszych przodków… A co
odziedziczyła główna bohaterka debiutanckiej powieści Anny Litwinek Czarownica, patrząca przenikliwym
wzrokiem z okładki książki na czytelnika? O tym za chwilę.
W
„Życiu Miasta” lokalnej gazecie (prawdopodobnie w Radomiu) pracuje uzdolniona,
konkretna i pewna siebie dziennikarka, czasami nieco arogancka, Sonia Hunamska.
Właśnie skończyła 30 lat i w prezencie dostała… dziwny sen. Kolejny sen,
widzenie dopada ją w biurze redakcji. Jest bardzo sugestywny i bardzo realny w
swym odbiorze. Ktoś dusi kobietę i
zanurza jej głowę pod wodą. Sonia nieprzytomna trafia do szpitala z rozległym
obrzękiem szyi. Bohaterka nie wie, co się z nią dzieje, a sny rodem z czasów
polowania na czarownice są aż nazbyt ekspresyjne i stają się jej prawdziwym
utrapieniem, ciągle ją niepokoją.
W
dodatku zajmuje się dziennikarskim śledztwem na temat tajemniczych pochówków w
lokalnym kościele. To pochówki wampirze, o których ktoś nie chce, by Sonia
napisała artykuł. Ale dziennikarka nie odpuszcza, chce odkryć prawdę, dlatego
kontaktuje się z lokalnym archeologiem, Iwą Petrarką. Z różnych przyczyn dalsze
kontakty dwojga bohaterów są utrudnione, a uzyskanie wiedzy potrzebnej do
napisania artykułu czy choćby wyjaśnienia snów znacznie utrudnione.
Kwestionowanie
jest prawem każdego naukowca, udzielanie odpowiedzi – tylko nielicznych. (s.
27)
Niebawem
Sonia od swej ciotki Hali dowiaduje się o rodzinnym darze, który daje siłę, ale
może również stać się przekleństwem, tak jak dla jej matki. Dziennikarka jest
na rozdrożu. Waha się, czy poddać się obrzędowi Solstitium, dzięki któremu
przyjmie dar i stanie się sagacytką – mądrą kobietą, wiedźmą, mogącą posługiwać
się magią natury pochodzącą z niej samej i ze świata.
Jesteś silna,
jak każdy z nas. Silna siłą swojego żywiołu, który przekazuje ci moc. (s. 208)
Na
razie Sonia jest bezradna, jest sama… Lecz nagle wkoło niej zaroiło się od
mężczyzn. Iwo Petrarka szuka z nią kontaktu, przyjechał były chłopak Tytus
Zaniecki, pojawia się prawnik Aleksander Sot z kancelarii prawa kanonicznego
Advocatus Dei, a nawet staruszek Barnaba Petrarka. Pytanie tylko, który z nich
naprawdę dobrze jej życzy i chce jej pomóc, a który udaje przyjaciela, a tak
naprawdę ją zdradza i wpędza w kłopoty… A może każdy, bo autorka przedstawiła
bohaterów wyraziście i realnie.
Przyznam
szczerze, że powieść mnie zafascynowała fabułą i stworzonym klimatem. Z jednej
strony zima, czas świąteczno-noworoczny; z drugiej odkrycie archeologiczne i
wampirze pochówki; z trzeciej sny Soni o jej babce oraz te przenoszące
czytelnika do czasów, gdy kościół zawzięcie walczył z heretykami i unicestwiał
czarownice na różne sposoby. A do tego amulety, magia, czary, zaklęcia,
przywołania, rytuały sprzed wieków związanych z przyrodą, z Matką Naturą i to
mnie oczarowało! Do tego stare księgi, zwroty łacińskie, cytat z Długosza i
„Polskiej demonologii ludowej” Leonarda Pełki.
Zmiana
czasów, obyczajów, postęp technologiczny to wszystko spowodowało, że coraz
mniej jest ludzi z darem żywiołów, coraz mniej jest zgromadzeń i wspólnego
świętowania, a odwieczna więź natury i człowieka została mocno rozluźniona. Ciotka
Hala wyjawia prawdę swej siostrzenicy o sobie i strażnikach natury, o ludziach
z darem żywiołów:
… nigdy nie
łączyły nas więzi etniczne. Raczej więź z naturą świata, jego żywiołami i mocą
z nich płynącą. Żyjemy zgodnie z rytmem natury, dbamy o nią, szanujemy jej
moce, możemy z nich w zamian korzystać. Zwykle żyjemy w ciszy i dyskrecji. Bez
organizacjami sztandarów i królów. Jesteśmy zawsze i kiedy już musimy siebie
jakoś określić, nazywamy siebie sagacytami, czyli po prostu mądrymi ludźmi. (s. 145)
Najważniejszy
w tej powieści jest magiczny klimat i historia z odrobiną fantastyki wplatające
się w wydarzenia współczesne. Nie brak tu różnych emocji i niebezpiecznych wydarzeń
podnoszących adrenalinę. Niektóre zdarzenia mogą wydawać się nazbyt
niewiarygodne czy zbyt wydumane, ale polowania na czarownice to nie bajki (w
moim powiecie spalono na stosie ostatnią czarownicę w Europie, Barbarę Zdunk). Zderzenie
magii z religią zawsze było ‘nieco’ kłopotliwe
To, że czegoś
nie znasz, nie oznacza, że jest to brednią. (s. 143)
Całość
jest spójna i dobrze skomponowana, trzymająca w lekkim napięciu i oczekiwaniu na dalsze niezwykłe wydarzenia. W
dodatku zapowiada się ciąg dalszy. Mam jedną uwagę co do tempa akcji.
wydarzenia rozgrywają się w dość krótkim czasie, na co wskazują daty na
początku rozdziałów, jednak dynamizm nieco się rozmywa przez zbyt rozbudowane
niektóre opisy, zwłaszcza budynków. Po co mi wiedzieć, co kiedyś było w
budynku, w którym Hala odprawia rytuał? To naprawdę nic nie wnosiło do akcji. A
i życzyłabym sobie więcej zdarzeń, ‘wstawek’ historyczno-magicznych oraz snów i
widzeń.
Świat jest pełen
mocy. (s. 176)
Czarownica czaruje i
oczarowuje, rzuciła urok na pewno na mnie. Ta powieść udowadnia, że należy
słuchać się swej kobiecej intuicji oraz iść za głosem serca, choć i czasami należałoby
zawierzyć magii. A przy tym poznać swoje prawdziwe ja, swoją wewnętrzną siłę i
z niej korzystać, nie zapominając przy tym o świecie przyrody. Odnajdźcie swoją
moc!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Na tą Czarownice aktualnie nie mam ochoty, ale zachęcam cię do poznania trylogii Anny Klejzerowicz, w której też jest Czarownica ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam trzeci tom, mam drugi, poluję na pierwszy :)
UsuńCzuję, że na mnie również rzuciłaby urok. Mam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńDobre plany. :)
UsuńSkoro książka rzuciła na Ciebie urok to może i ja poddam się temu:)
OdpowiedzUsuńMoże i Ciebie zaczaruje fabuła :)
UsuńOgromne wrażenie zrobiła na mnie ta powieść, chciałabym więcej;)
OdpowiedzUsuńJa też!!! :)
Usuń