Tytuł:
Tak sobie wyobrażałam śmierć
Tłumaczenie:
Alicja Rosenau
Wydawnictwo: Editio
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Data wydania: 2017
Oprawa: miękka
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-283-2609-5
Strach już opanował miasto, pod osłoną ciemności rozchodzi się po Sztokholmie jak zaraza. (s. 222)
Sztokholm
to piękne miasto pełne kolorów i żywiołów. Ale ma też swoją ciemną stronę, bo i
w stolicy Szwecji nie brakuje różnej maści przestępstw. A jedno z nich stało
się głównym tematem powieści Johanny Mo Tak
wyobrażałam sobie śmierć.
Po
rocznej przerwie z powodu rodzinnej tragedii 44-letnia Helena Mobacke wraca do
pracy w policji. Wcześniej była świetnym śledczym, szefem słynącym z twardej
ręki, emanowała pewnością siebie i skutecznością. Gdy zanurzała się w sprawę,
zapominała o całym świecie. I osiągała sukcesy. Wszystko się zmieniło, gdy
morderca porwał jej syna Antona. Chłopiec zmarł, wkrótce odszedł od niej mąż, a
Helena przestała istnieć dla świata. Po roku żałoby i rozpaczy wraca do policji,
choć do końca nie jest pewna swej decyzji.
Nie zmieniła się
tak bardzo, choć jej siły żywotne tak. (s. 59)
W
komendzie Sztokholm Południe zostaje szefową grupy dochodzeniowej złożonej z czterech
osób. Niemalże z marszu zaczyna pracę dochodzeniową, gdyż w metrze
osiemnastolatek wpadł pod pociąg. Świadkowie twierdzą, że został wepchnięty,
lecz ich opisy sprawcy bardzo się różnią. To jej pierwsze morderstwo po długiej
przerwie, w dodatku z niewyraźnym sprawcą w tle. Helena mierzy się z trudną
sprawą i jeszcze trudniejszymi myślami.
Ale ty jesteś pogruchotana. (s. 144)
Ano
jest i trudno jej się dziwić. Strata dziecka to olbrzymi cios dla każdej matki.
Osobista tragedia ma wpływ na śledztwo, ponieważ policjantka sama zmaga się z
demonami przeszłości i współczuciem dla rodziców, którzy także stracili
dziecko. A ofiar przybywa, gdyż ktoś wpycha pod pociąg kolejne osoby…
Helenie robi się
ciemno przed oczami. Musi się oprzeć o tablicę, żeby nie upaść. Znów będzie
miała kontrolę nad rzeczywistością, ale w tej chwili nie daje już rady. Nie może
przestać o nim myśleć. Anton jest wszędzie. Wokół niej. W niej. […] Nie daje się
odsunąć na bok. (s. 97)
Trudno
prowadzić skomplikowane dochodzenie, gdy w głowie ciągle kłębią się myśli o
tragicznie zmarłym synu, którego wszędzie widzi i ciągle coś jej go przypomina.
To one odbierają siły Helenie, utrudniają jej pracę i normalne funkcjonowanie. Do
tego dochodzą wyrzuty sumienia. Policjantka czasami odnosi wrażenie, że traci
rozum. Ma problemy ze skupieniem uwagi, wspomnienia i emocje przesłaniają jej
fakty i mącą osąd, nie pozwalają dobrze analizować kolejnych wydarzeń i tropów.
W jej grupie dochodzeniowej powoli narasta bunt…
Najważniejsi są
żyjący, nie umarli. (s. 146)
To
prawda i to nimi się musi zająć policjantka, a właściwie jednym żyjącym… Silne
emocje nie tylko nią targają, także tajemniczym mordercą. Tworzy się swoista przeplatanka
uczuć najważniejszych bohaterów kryminału. A rozgryźć psychikę mordercy nie
jest tak łatwo, gdy samej ma się problem natury psychologicznej. Bałam się, że
przytłoczą mnie stany depresyjne Heleny Mobacke i jej przeżywanie śmierci syna,
na szczęście tak się nie stało. Autorka wspomnienia o Antonie funduje
czytelnikowi po kawałku, ukazując cały ogrom cierpienia matki-policjantki, a z
drugiej pokazując jej walkę o powrót do normalności, powrót do pracy w pełni sił
umysłowych i witalnych. Dobre portrety psychologiczne bohaterów, także tych
trzecioplanowych i epizodycznych, to duży atut tego kryminału.
Musi znaleźć coś
do roboty. (s. 20)
Dynamiczna
akcja rozgrywa się w ciągu zaledwie pięciu dni roboczych, od poniedziałku 23
VIII 2010 r. do piątku 27 VIII. Jednak nie czuć tej dynamiczności w działaniach
grupy policjantów za wyjątkiem ostatniej akcji. Tempo narzuca codzienna rutyna –
zebranie grupy, omówienie sprawy, rozdzielenie zadań, wyjście w teren i
wykonanie zadań służbowych, ponowne zebranie grupy... Dużo się dzieje, a
zarazem brak żywego tempa, co nie jest zarzutem, tylko spostrzeżeniem. Helena
jest dokładna i działa skrupulatnie, bada nawet odległe wątki, a te wraz z jej
myślami i emocjami niejako przystopowują dynamizm wydarzeń. A z drugiej strony
pokazują, jak działa policja szwedzka.
Nie chce być
taka pogruchotana. (s. 144)
Wprawdzie
przedstawione wydarzenia są fikcją literacką, lecz autorka swym lekkim piórem
nadała im wyrazistości i realności. Autentyczność widać choćby w tle
społeczno-obyczajowym, kiedy to czytelnik zagląda do mieszkań Szwedów i Polaka,
do miejsc pracy z komisariatem na czele czy mieszkań policjantów, kiedy poznaje
ich codzienne życie.
Tak sobie
wyobrażałam śmierć
to kryminał z ciekawą intrygą do przeczytania w ciągu pięciu dni, aby czytelnik
był na bieżąco ze skomplikowanym śledztwem i poszukiwaniami mordercy z metra,
aby poczuł się jak szwedzki policjant na służbie. To także kryminał
psychologiczny, w którym bohaterowie są zwykłymi ludźmi targanymi silnymi
emocjami, mającymi wpływ na prowadzenie śledztwa
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Ciekawa intryga, dobre podłoże psychologiczne. Jestem za.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze.
UsuńWidać, że to kryminał godny uwagi. Zatem postaram się w wolnej chwili za nim rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńI słusznie.
Usuń