wtorek, 30 grudnia 2014

Ściągać podatki



Autor: Milena Wójtowicz
Tytuł: Podatek
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Seria: Kuźnia Fantastów
Tom: 5
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Data wydania: 2005
ISBN: 83-89011-53-0



Nieważne, czy jesteś Smokiem Wawelskim, upiorem Białej Damy, szanowanym arcymagiem na stanowisku czy prostym wilkołakiem z pobliskiego lasu – magiczny podatek liniowy cię nie ominie, tak jak jego poborcy. A skoro mowa o Smoku, to zdaje się, że zalega za kilka lat… Podobno pewne na tym świecie są tylko śmierć i podatki. Po doświadczeniach z Magicznym Urzędem Skarbowym niektóre upiory mówią, że śmierć nie jest taka najgorsza…

Coś ostatnio w me ręce wpadają książki z nurtu fantastycznego, fantastyczne lub z elementami fantastyki. Całkiem dobre książki, a przynajmniej takie, które mnie ciekawią i wciągają w swój wyimaginowany świat. Ostatnio w pociągu parskałam śmiechem nad jedną z nich, a była to powieść Mileny Wójtowicz Podatek.
Jest duże bezrobocie i każda praca jest na wagę złota. Nawet posada poborcy podatków cieszy się dużym powodzeniem. Do Urzędu Skarbowego w Lublinie trafia pragmatyczna panna z bagien Monika. Została zarejestrowana jako mag, a to towar deficytowy w urzędzie. Od tej pory główna bohaterka jest uprzywilejowanym obywatelem. Posiada kartę maga, kryształ poboru podatków. Zna Prawo Podatkowe na pamięć. Jeden z paragrafów mówi: Poborca ma obowiązek pobrać Podatek, Grzywnę, Daninę, Rekompensatę, Opłatę, Spłatę zgodnie z Prawem Poboru. Poborca, który bez  istotnych powodów odmówi Poboru, podlega karze Grzywny[1]. Samo ściąganie podatków od opieszałych podatników wymaga pomysłowości i sprytu, bywa zabawne, ale i niebezpieczne…

W trakcie swej pierwszej akcji ściągania podatków od opieszałych podatników okazuje się, że coś jest nie tak. Monika ma moc, dziwną moc, którą zaskakuje ją samą i przełożonych z Lublina i Warszawy. Okazuje się bowiem, że jest rusałką, a rusałki nie mogą być magami. Sprawa jest bardzo zagmatwana. Monika wprowadziła niezły zamęt i teraz Urząd musi oddać przysługę magom – odzyskać tajemniczą księgę, jak się okazuje obiekt pożądania wszystkich magów. Sprawa dopiero zaczyna się gmatwać! Akcja momentami przypomina tę z amerykańskich filmów – porwanie, wymuszenie, pościg, zbrodnia. Nic dziwnego, skoro bohaterowie w sytuacjach kryzysowych wzorują się na nich i czerpią z nich pomysły na dalsze postępowanie czy rozwiązanie problemów, czym wykańczają szefostwo…, nie wspominając o wysokich kosztach tych działań.


Co mnie tak bawiło w tej książce? Po pierwsze sama fabuła – ściąganie podatków od różnych istot nieziemskich znanych czytelnikowi z bajek, baśni, legend, mitów już jest intrygujące. Zresztą sami bohaterowie to plejada "gwiazd", szczególnie gdy są dobrze scharakteryzowani i wyróżniają się nie tylko wyglądem, ale też osobowością – połączeniem cech fantastycznych istot z typowo ludzkimi. Choćby rusałka Monika tańczy i rzuca uroki, plecie sieci i pali błędne ognie, ale jest też bardzo troskliwa, martwi się o innych i nienawidzi insektów.  Wodnik Ślipiak i jego towarzyszki żaby to kolejni zabawni bohaterowie. Żaby, fanki Umy Thurman, dbają o wodnika, ale też od niego wymagają – ma np. nauczyć się tańczyć jak Travolta, co on sam kwituje stwierdzeniem, że kiedyś płazy były mniej wymagające[2]. Żaby zaś dopatrują się swego pokrewieństwa ze Smokiem Wawelskim. Demonica Jagienka to była żona Pana Sprawiedliwość (skrzyżowanie Zorro, Batmana i Robin Hooda, odpłaca oko za oko za krzywdy, jakich zwykłoczłecy doznali ze strony niezwyczajnych), której właściwym obowiązkiem było pilnowanie ruchu obustronnego przez znajdujące się na terenie miasta przejście międzywymiarowe, taka irytująca konieczność świadczenia usług na rzecz miasta i miejscowej ludności. Na wyposażeniu ma smoka Ideefiksa, który zamienia się w psa. Jednak co gorsza Jagienka musi spełniać dobre uczynki, i to dwa i pół na tydzień! A że generalnie była ludziom nieżyczliwa, to stanowiło to dla niej problem, dlatego wszystkie dobre uczynki skrupulatnie zapisywała, aby się nie pomylić.
Występują także wampiry z Transylwanii Wilhelm, Wilfred i Pinokio, które nie znoszą papierosów; wilkołaki; Rycerze Okrągłego Stołu – prywatna bojówka Stowarzyszenia Magów zwerbowana przez Merlina; Smok Wawelski; Ola, siostra Pana Sprawiedliwość zamieniona w wampira; trollica pani Halinka; waran Dżodżo. Pikanterii i sensacji dodają Tajne Służby Magiczne, warszawska mafia i siły specjalne urzędu! Są jeszcze inni pomniejsi bohaterowie. Prawdziwa mieszanka wybuchowa… wybuchowa śmiechem, gdy dochodzi do spotkania różnych fantastycznych istot.
Bawi też język, jakim posługują się bohaterowie. Widać, iż autorka jest uważną obserwatorką świata, ma wiedzę na różne tematy i duże poczucie humoru, potrafi bawić się słowami i kojarzyć, a potem umiejętnie wszystko spleść w mieszankę wybuchową. Perypetii i paradoksów w tej książce nie brak, choć… świat magii trzyma się praw logiki formalnej[3]. A że w życiu są pewne tylko śmierć i podatki, więc nic dziwnego, że i od magii pobiera się podatek. Książkę polecam w ramach śmiechoterapii i oderwania się od prozy życia. A na koniec kilka zabawnych fragmentów, aby rok zakończyć na wesoło!

- Jaka to rasa? – zainteresowała się Monika.
- Włochaty zimnolubny smok bojowy – wyjaśniła rzeczowo demonica.
- Trochę mały – zauważył niepewnie Jens [smok był pod postacią psa].
- I tak jest już wystarczająco upierdliwy – westchnęła Jagienka. – Poza tym w umowie najmu mam zastrzeżenie, że nie mogę trzymać dużych zwierząt[4].
***
Paląca kobieta to takie wulgarne. Nie to co za czasów Mickiewicza: „Słuchaj dzieweczko – ona nie słucha”. Wtedy to były kobiety – rozrzewnił się [wodnik][5].
***
Znietoperzowałam się i chyba miałam podczas lotu zderzenia czołowe. Nie umiem obsługiwać radaru, sonaru czy co taki nietoperz tam ma[6].
***
Akurat zrobiło się ciemno, a widziałam w telewizji, że wampiry zmieniają się w nietoperze i latają, więc się zmieniłam i poleciałam [szukać smoka]. Tylko że od razu na coś wpadłam, a potem jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze pięć razy. I trochę mi się kręci w głowie od tego wpadania[7].
***
- Tu chodzi o honor Urzędu! Jako nasz pracownik powinieneś nam służyć wszelką możliwą pomocą.
- Były pracownik – sprostował wodnik.
- Były… – zająkał się Łukasz. – A odprawę dostałeś?
- Nie – odparł ostrożnie Ślipiak.
- A chcesz dostać?[8].
 

Książka przeczytana w ramach wyzwań:


[1] M. Wójtowicz, Podatek, Lublin 2005, s. 10-11.
[2] Ibidem, s. 131.
[3] Ibidem, s. 25.
[4] Ibidem, s. 161.
[5] Ibidem, s. 205.
[6] Ibidem,  s. 227.
[7] Ibidem, s. 228.
[8] Ibidem, s. 311.

2 komentarze:

  1. W ramach śmiechoterapii mogę zapoznać się z tą książką, gdyż obecnie potrzebuje czegoś takiego rozrywkowego.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.