czwartek, 15 stycznia 2015

Wywiad z Emilią Nowak

Emilia Nowak – urodziła się 08.10.1982 roku w Będzinie. Studiowała język hiszpański na Uniwersytecie Śląskim. Pierwsze doświadczenia zawodowe zdobywała w międzynarodowych firmach handlowo-produkcyjnych. Od początku swojej kariery zawodowej dużą część czasu spędziła na podróżach po Europie. Aktualnie mieszka w rodzinnej gminie Psary w powiecie będzińskim. Bierze aktywny udział w promowaniu swojego regionu. Opublikowała książki: Perła Będzina, Tajemnica Orlego Gniazda, Sekret starego dębu, Potok myśli. Oprócz twórczości literackiej zajmuje się malarstwem. Strona Autorki: www.emilianowak.pl


Piórem pisane, pędzlem malowanewywiad z Emilią Nowak


- Witaj Emila. Masz na koncie już cztery książki, a ich pisanie wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Twoje wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Tobie talent literacki czy wręcz przeciwnie?
- Witaj Marta. Pod koniec podstawówki, kiedy miałam większą świadomość tego, co piszę, wtedy chyba zaczęło mi najbardziej zależeć na tym, żeby coś przekazać albo żeby wyrazić jakiś bunt, zaciekawić czytającego swoim zdaniem. Mówimy tu raczej o siódmej, ósmej klasie. Pamiętam na przykład takie wypracowanie o księdzu Robaku. Wszyscy pisali, jaki to był wspaniały, jak wiernie służył swej ojczyźnie (właściwie to do tej pory nie wiem, czemu te dzieci tak o nim pisały), a ja obrzuciłam go błotem i wysnułam wiele argumentów świadczących raczej o jego wadach i niegodnej postawie. Pani polonistka była wtedy bardzo zaskoczona, ale i dumna z mojego wypracowania. Potem każda praca pisana była dla mnie pretekstem, żeby wypróbować coś innego, zaskoczyć czymś nowym, np. strukturą. Nie chciałam żeby mój tekst był płaski i zaczęłam burzyć jego strukturę chronologiczną. Pamiętam jedno takie wypracowanie, w którym bohater na początku przyrządza herbatę, a potem nagle czas się załamuje (ale czytelnik tego nie wie, chyba że był bardzo spostrzegawczy) i dopiero w krytycznym momencie opowiadania okazuje się, że piszcząca w czajniku woda, wyrywa główną postać z transu, ze wspomnień i znowu powraca akcja do czasu teraźniejszego. Z tej pracy ja sama byłam bardzo dumna : ) Dzieciaki nie stosowały takich zabiegów wobec tekstu. Uważam, że świadczyło to o moich skłonnościach pisarskich – chociaż wtedy jeszcze tego nie wiedziałam.

- A skąd oskarżenie w pierwszej klasie LO, że "to nie ty pisałaś"?

- Oskarżenie jest absolutnie uzasadnione i 'podstawne' – to jest po prostu prawda. Od pierwszych lekcji języka polskiego dowiedziałam się od mojej nauczycielki, że jej zdaniem te prace, które napisałam jako odrobienie lekcji, nie są mojego autorstwa. Pamiętam taki dzień, zadała nam wypracowanie, który miał przedstawiać jakiś obrazek wigilijny. Zapowiedziała, że kto napisze i przeczyta przed klasą, dostanie piątkę. Ja napisałam, i chyba byłam jedną z nielicznych, jeśli nie jedyną osobą, które odrobiły pracę domową. Więc odczytałam swoje wypracowanie. Panowała wtedy całkowita cisza w klasie. Gdy skończyłam nauczycielka powiedziała: „Ponieważ tak obiecałam, dostaniesz piątkę, ale ja wiem, że to nie ty napisałaś to wypracowanie”. Ja jej odpowiedziałam, że OCZYWIŚCIE, ja je napisałam. Po czym ona stwierdziła: „I chcesz powiedzieć, że masz takie bujne słownictwo?”. Uważam, że było to bezczelne, a tacy ludzie nie powinni być pedagogami. Bo inne dzieci mogłyby już na zawsze stracić chęć do pisania. Ja na szczęście się nie poddałam.

- Pomysł na napisanie książki pojawił się u Ciebie na pierwszym roku studiów. Uchyl rąbka tajemnicy…

- Tak, zgadza się. Nie ma jednak w tym niczego tajemniczego, po prostu pojawiła się taka myśl i pragnienie w mojej głowie i sercu: chciałam napisać książkę. Przez pierwsze lata studiów tylko o tym mówiłam, ale książka nadal była w zalążku. Wiele razy robiłam „podejście”, ale nadal tkwiłam w tym samym miejscu albo nieznacznie się poruszałam do przodu. Koniec studiów był okresem płodnym. Udało się w końcu napisać pierwszą powieść. I tak już sobie potem pisałam do szuflady.
- Czym jest dla Ciebie SŁOWO?
- Słowo dla mnie jest plasteliną, którą można na wiele sposobów formować, a nawet można nią komuś zatkać usta, jeśli kawałek jest sporych rozmiarów : ) Z plasteliny można też zbudować most, drabinę – wszystko. Tak więc słowo jest narzędziem. Można nim tworzyć i niszczyć, obrazić i pochlebić, zjednać i zwaśnić. Lubię bawić się plasteliną, wyzwala to kreatywność w człowieku. Ale są oczywiście granice, tylko trudno je dziś określić. Mam wrażenie, że ludzie zbytnio eksplorują plastelinę, bo im się na to pozwala. Nie jestem pewna, czy powinno się tego zakazać, ale z pewnością dobrze by było, gdybyśmy wiedzieli, która to jest plastelina, a która modelina. Mnie bardzo intryguje plastelina, ale marzę o tym, żeby modelina na zawsze zadomowiła się w mojej mowie. Niestety czasem wiedza na ten temat szwankuje mimo wszelkich starań. Dlatego mam ogromną radochę, słuchając np. pana Tadeusza Sznuka.
- Zapewne masz przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?
- Wena jest dla mnie niedobra, aczkolwiek w pewnym sensie łaskawa. Łaskawa, bo pozwala mi tworzyć, ale niedobra, bo przychodzi wtedy gdy cierpię. To nie jest takie tylko "gadanie". Mówię też w charakterze malarki. Artysta tworzy, gdy jest nieszczęśliwy – niestety. 
- Jak wygląda u Ciebie proces pisarski?
- Jest prosty jak konstrukcja cepa. Otóż najpierw żyję, budzę się rano, jem, wypełniam obowiązki, różne zadania, śpię, rozmawiam, oglądam, słucham, obserwuję. I w pewnym momencie bez względu, czy to dzień, czy środek nocy – pojawia się "on" – pomysł. To jest albo migawka, albo cały obraz. Zdarzało mi się, że wyrwana ze snu, zapisuję na prześcieradle albo na ścianie obok łóżka, to co akurat przyszło mi do głowy. Jeśli to migawka, to nabazgram, zanotuję i idę spać. Jeśli to cały obraz – nie mogę spać – siadam i piszę dalej, żeby chociaż mieć jakiś konspekt. Zwykle, zanim zacznę pisać, muszę mieć taki właśnie konspekt. Nie więcej niż 1-2 strony A4, na których notuję, co ma się w książce znaleźć, kto ma tam występować, etc. Ale bywają takie pomysły, których nie notuję – ze strachu przed oczami innych.
- Wiem, że jesteś miłośniczką Pana Samochodzika. Ja też się zaczytywałam powieściami Zbigniewa Nienackiego. Czyżby seria o Tomaszu N.N. zainspirowała Cię do napisania przygodówek?
- Tak. Zbigniew Nienacki bez wątpienia jest największym inspiratorem mojej twórczości. Nawet tych "nie-samochodzikowych".
- W Twoich przygodówkach pojawiają się wierszowane zagadki…
- Lubię takie wiersze-klucze. Wymyślanie ich sprawia mi ogromną frajdę. Czasem idzie łatwo, czasem głowię się nad tym cały dzień.
- Właśnie… Twoja seria przygodówek… Są już 3 książki na rynku wydawniczym, ale co ciekawe, to tomy 2, 3 i 4. A w ogóle to ukazywały się one w nieco dziwnej chronologii. Najpierw był tom drugi, potem czwarty, a następnie trzeci. W dodatku tom pierwszy ukaże się jako ostatni. Czym to jest spowodowane? Skąd taka chronologia?
- Albo raczej jej brak : ) Faktycznie, jest trochę zaburzona. Ale kto powiedział, że wszystko ma być normalne i logiczne? Jakoś tak wyszło i nie widzę w tym nic złego.
- Pod koniec grudnia ubiegłego roku ukazała się Twoja najnowsza powieść – Potok myśli. Zupełnie inna tematyka, inny czas akcji, inny odbiorca. Skąd taka zmiana?
- Postanowiłam, że pokażę Czytelnikom swoje drugie oblicze (jedno z wielu). Powiem szczerze, że chyba nawet lepiej się czuję w powieściach z dużą dozą psychologii, psychiatrii, kryminologii, etc. Interesują mnie skomplikowane portrety psychologiczne i ciemna strona ludzkiego umysłu – to jest fascynujące. Lubię koloryzować, świetnie się bawię przelewając na papier nietypowe wizje, opisy.
- W tej książce zupełnie inaczej spojrzałaś na problem Holocaustu. I muszę przyznać, że mnie to spojrzenie zaciekawiło. Pomysł ciekawy. Jak on się narodził?
- Kiedyś chciałam wziąć udział w jednym z konkursów literackich. Wymagali, żeby akcja osadzona była w okresie nie przekraczającym 1939. Wtedy narodził się pomysł, że mogłabym napisać taką właśnie historię Żydówki mieszkającej w Będzinie. Nawet nie pamiętam, czy wysłałam tę książkę na konkurs, ale nie miałam wątpliwości, żeby ją wydać.
- Niemniej jednak mimo różnej tematyki akcja Twych książek rozgrywa się w Będzinie i okolicach. W książkach czuje się Twe umiłowanie małej ojczyzny. Czym to jest umotywowane?
- Rzeczywiście, chcę promować kraj, w którym mieszkam, ale przede wszystkim najbliższą okolicę. Nie ma w tym ukrytej prawdy, szczególnych powodów, dla których tak właśnie się dzieje. To jest chyba naturalne, że łatwiej nam pisać o miejscach, z którymi się utożsamiamy i które są tuż obok. Jest mi miło, że wśród Czytelników, znajdują się tacy, którzy o Będzinie nigdy nie słyszeli, a teraz nawet decydują się, żeby tu przyjechać i zobaczyć ciekawe miejsca. Wbrew pozorom jest tu kilka takich miejsc, wartych odwiedzenia.
- Czy masz w planach napisanie książki, której akcja będzie rozgrywać się daleko od Twego rodzinnego domu? I o czym ewentualnie ona by była?
- Najpierw pragnę sprostować, iż unikam słowa „plan”. Mogę mieć, co najwyżej, jakiś zamiar : ) Otóż na chwilę obecną, nie mam takiego zamiaru. Wszystkie powieści, które już powstały, lub te, które są jedynie w sferze pomysłów, rozgrywają się raczej w naszym kraju.
- Dwie swoje książki wydałaś jako self publishing. Gdzie można nabyć Twe powieści?
- Na każdym spotkaniu autorskim oraz pisząc do mnie na emilia.nowak@yahoo.es Wysyłam je pocztą. Lokalnie można także je nabyć w sieci bibliotek w mojej gminie.
- Oprócz pisania malujesz. W jakich okolicznościach odkryłaś w sobie pasję do "machania pędzlem"?
- To się stało bardzo dawno, też w podstawówce. Byłam pupilkiem pani od plastyki i nigdy nie przestało mi się to podobać. Obrazami olejnymi zajęłam się dopiero jakieś dwa lata temu.
- Opisy miejsc z Twych książek można dokładnie narysować. Są precyzyjne i konkretne…
- Najczęściej są to opisy miejsc, które znam – dlatego są dokładne. Poza tym lubię dbać o szczegóły. Zamykam oczy i widzę to miejsce, słyszę te dźwięki, czuję zapachy i budzą się zmysły.
- Dlaczego w niektórych Twych książkach są ilustracje Twojego autorstwa, a w innych ich nie ma?
- Głównie z braku czasu : )
- Tematyka Twych obrazów jest różnorodna. Co najchętniej utrwalasz na płótnie?
- Szukam tematów, jestem jeszcze "świeżakiem" i cały czas próbuję. Chyba nie potrafię tak prosto odpowiedzieć na pytanie. Ale bez wątpienia lubię motyw drzew.
- Dziewiątego stycznia w będzińskiej bibliotece miałaś prezentację dorobku literackiego połączonego z wernisażem Twych obrazów olejnych i grafik. Jak wspominasz to ważne dla Ciebie wydarzenie?
- To był duży stres, głównie ze względu na obrazy. Nie wiedziałam, jak zostaną odebrane. Całe spotkanie oceniam bardzo dobrze. Urozmaicone było występami muzycznymi. Panowała miła atmosfera. Usłyszałam dużo uwag w stronę twórczości malarskiej, ale były one zdecydowanie budujące i bardzo wartościowe. Wszyscy jednym chórem stwierdzili, że na początku myśleli, że są to prace różnych twórców – to mnie nawet rozbawiło. Ale ja wiem, że sama mam różne oblicza i może stąd tez duży rozstrzał tematów i stylów.
- Bardzo Ci dziękuję za wywiad. I cóż… czekam na kolejną książkę i nasze spotkanie w realnym świecie.
- Ja również dziękuję. Mam nadzieję, że uda mi się w tym roku zjawić w okolicach Twego zamku ; )

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Emilii Nowak i opublikowane za Jej zgodą.
 


 






 

7 komentarzy:

  1. Troszkę się z tym zgadzam, człowiek nieszczęśliwy tworzy coś niesamowitego, ma większą wenę. Ciekawy wywiad, Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pomyślałam o swoim "nieszczęściu" i Wenie do pisania mych liMEryków... Raczej Nocny Marek macza w tym palce ;)
      Dzięki, Baśku!

      Usuń
  2. Autorka ma już spory dorobek pisarski, tylko pogratulować. Świetny wywiad, ciekawe pytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezwykła osobowość i ciekawy wywiad.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.