Tytuł:
Jajecznica na deszczówce
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Seria z nitką
Liczba stron: 488
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-10-12746-4
KONKURS „KSIĄŻKA ZA LEPIEJA” – TUTAJ
W
Giżycku spotykają się wcześniej nieznające się nastolatki. Dla każdego z nich
wakacyjny wyjazd oznacza coś innego – przykry obowiązek, długo oczekiwaną
okazję, by się wyszaleć, lub dwa tygodnie spokoju od nadopiekuńczych rodziców.
W grupie szybko wyróżniają się takie indywidualności, jak Wanda, Szprycha,
Klema czy Marita, a spośród chłopaków Kajtek, Maks, Zyga, Franek. Szprycha i
Zyga zakładają się w pewnej honorowej sprawie, a ich zwolennicy pomagają im
zakład wygrać, wykonując różne ryzykowne zadania. Kto okaże się zwycięzcą? O
tym opowie ta pełna humoru powieść wakacyjna, której akcja obfituje w
zaskakujące sytuacje, dramatyczne sceny i niesamowite nocne eskapady.
Jak się dorwałam, to przepadłam! Przeczytałam powieść jednego dnia, głównie w pociągu. Często wybuchałam śmiechem lub chichrałam pod nosem, aż się zasłaniałam apaszką, by nie wzbudzać podejrzanych spojrzeń. Setnie się ubawiłam przy powieści dla młodzieży Agaty Mańczyk Jajecznica na deszczówce. Już sam tytuł jest nieco dziwny i zaskakujący, a treść… Treść to beczka śmiechu! Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Bowiem akcja rozgrywa się w sąsiednim powiecie.
Akcja
rozgrywa się latem 2005 roku. Przed autokarem, mającym zawieźć nastolatków na
kolonie do Giżycka, zbierają się oni sami i ich najbliżsi. Narrator szczegółowo
opisuje młodych bohaterów (14-16 lat) i omawia ich sytuacje rodzinne. To ważne
dla przyszłych wydarzeń. Charakterystyki mogą początkowo trochę nużyć, ale już
po chwili zaczyna się akcja w autokarze – pierwsze starcie i pokaz siły charakterów
oraz elokwencji młodzieżowej. Już na pierwszym postoju w trakcie jazdy dochodzi
do utworzenia dwóch obozów i wyłonienia ich przywódców.
Pierwszą
grupę tworzy przystojniak Maks, egoistyczna lala Marita, Wanda z domu dziecka
jeszcze do końca niezdecydowana, a rządzi nimi Witek, czyli Zyga, chłopak który
jest grzeczny w domu i martwi się o ojca. Drugą drużyną dowodzi Danka vel
Szprycha z wielodzietnej rodziny. W skład jej bandy wchodzą jeszcze – gruba
Klementyna vel Klema, Kajtek pragnący świętego spokoju oraz Franek. Między tymi
grupkami dochodzi do pojedynku z powodu pomówień w obecności wszystkich
kolonistów. Zyga ma w ciągu 2 tygodni udowodnić, iż Danka jest fałszywa i
nieuczciwa, zaś ona ma udowodnić, iż jej przeciwnik jest tchórzem i donosicielem.
Wojna się zaczęła. Wszystkie chwyty
dozwolone…
Co
się działo na tej kolonii, to momentami przechodziło i moje pojęcie.
Pomysłowości przywódców, sprytu, inteligencji, kombinatorstwa można by było
pozazdrościć całej ósemce bohaterów.
Idealnie zadany
cios powala przeciwnika,
zanim ten zdąży
się zorientować, skąd padł. (s. 49)
Z
jednej strony poszczególne potyczki nastolatków wywoływały wielki uśmiech na
mej twarzy, powodowały salwy niekontrolowanego śmiechu w najmniej oczekiwanych
momentach, a z drugiej strony dla samych poszkodowanych były czasem
nieprzyjemne, a nawet okrutne.
Zemsta jest tak
naprawdę słodko-gorzka,
a każdy zadany
cios wróci ze zdwojoną siłą. (s. 77)
I
wracały te ciosy jak odbijane piłeczki ping-pongowe. Wet za wet. Pocięcie
książki czy zabranie okularów było przegięciem, ale udoskonalenie kosmetyków
Marity, podrzucenie do plecaka ciekawego męskiego zestawu, zmiana fryzury czy
ubrań, wysłanie listu miłosnego do młodego wychowawcy pana Michała. A to
wszystko zabawnie opisane, zwłaszcza gdy ma się wyobraźnię. Humor sytuacyjny
zwala z nóg, do tego humor językowy, bo powiedzonka to nastoletni bohaterowie
mają cudne! Buzujące hormony powodują, że nie przebierają w słowach i mówią, co
im ślina na język przyniesie. A już sądy Franka i Kajtka o kobietach zwalają z
nóg.
Jednak
po tygodniu ciosów przywódcy zmieniają zasady pojedynku. Drużyny muszą wykonać
3 zadania związane z legendą o Hiacyncie i jej nieszczęśliwej miłości do
biednego rybaka ze Sztynortu (klub Zęza, znany mi z biwaku sprzed lat, odegra
tu ważną rolę). A wszystko przez „Podręcznik sternika” i legendę zapisaną
ołówkiem przez kogoś na marginesie. A także upór Kajtka.
Czytająca
młodzież nie tylko pozna różne sztuczki i psikusy, lecz również pozna życie
kolonijne, zwłaszcza stołówkę. Chrzest na kolonistę i całowanie króla Niegocina
w kolano może się skończyć zupełnie inaczej. Wybory miss kolonii mogą się
skończyć zupełnie nieprzewidywalnie. A zwyczaj ślubów kolonijnych poznałam dopiero
z kart tej książki. Trochę mało było o samym Giżycku – raptem zwiedzanie
twierdzy Boyen. Autorka bardziej skupiła się na tematach typowych dla okresu
nastoletniego. Czytelnik dowie się, co to prawdziwa przyjaźń.
Przyjaciele nie
rosną na drzewie. Trzeba się nieźle napracować,
żeby takiego
znaleźć, oswoić, a potem o niego dbać. (s. 88)
To
na tej kolonii zawiązują się pierwsze przyjaźnie. Czasami od razu, czasami
znacznie później, ale to one stanowić będą także o sile drużyn i sile
charakterów. Na pewno zaprocentują w późniejszym, dorosłym życiu. Młodzież uczy
się lojalności i wierności oraz pomagania.
Pomagasz, kiedy
jest to potrzebne, nie kiedy, ktoś cię
prosi. (s. 200)
Letni
czas sprzyja romansom i pierwszym uczuciom, pierwszym tańcom, pocałunkom,
spacerom. Koloniści odkrywają płeć przeciwną, a niektórzy nawet bawią się w
swatów. Najbardziej zachwycają Kajetan i Łucja – to istna mieszanka wybuchowa
zgodnie z powiedzeniem „Kto się czubi…”. To dzięki różnym wątkom miłosnym
poznajemy innych bohaterów: Łucję, Magdę, Ludwika, Seweryna, Tytusa. I smak
zemsty zdradzonej kobiety…!
Młodzi
bohaterowie są barwni i charakterni. Poznajemy ich głównie poprzez działanie. Poznajemy
też ich domowe problemy, troskę o najbliższych, duchowe rozterki. Niektórzy
dopiero z czasem się otwierają na innych lub ukazują swe prawdziwe oblicze.
Wychowawczyni Leokadia Bąbel, nauczycielka z 20-letnim stażem, zaprawiona w
boju wychowawczyni kolonijna, nieco otyła, uchodzi za łagodną i pobłażliwą.
Jednak prawda jest zupełnie inna. To kobieta sprytna i potrafiąca huknąć.
Pozwalała na zabawę, ów pojedynek obu drużyn, dopóki nie działa się krzywda
pozostałym kolonistom. Poza tym jej doświadczenie życiowe, kobieca intuicja i
znajomość nastolatków przydawała się w każdej sytuacji.
Powieść
ma przemyślaną fabułę. Porywa swoją akcją i jej zwrotami, choć ja czułam
niedosyt przy opisie 2 zdarzeń, po prostu zabrakło mi dalszego ciągu. Typowych
opisów jest naprawdę niewiele, dominuje żywa, wartka akcja i barwne dialogi. Zakończenie
powinno wszystkich zaskoczyć, pozytywnie. Książka napisana jest językiem
komunikatywnym, lekkim, czasem nieco przewrotnym w wypowiedziach nastolatków.
Bawi wszelkimi rodzajami komizmu.
Jajecznicę na
deszczówce
polecam każdemu niezależnie od wieku. Świetna rozrywka. Gwarantowana poprawa
nastroju. Śmiechoterapia gratis!
Uśmiech to
jedyna rzecz w życiu tak przyjemna i jednocześnie tak tania. Do codziennego
użytku. (s. 206)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Bardzo lubię Twoje recenzje :) I nawet z pozoru zwykła młodzieżówka, przy Tobie staje się zaraz warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać. Każda książka niesie jakieś wartości, ja ich szukam. A że uwielbiam się śmiać, to przy czytaniu niektórych książek parskam śmiechem w głos! Dla dorosłych ta książka przypomina młodość i wybryki, ale dla mnie to był ubaw po pachy!
UsuńNie czytam młodzieżówek, ale muszę stwierdzić że mnie zainteresowałaś :). Może zrobię wyjątek :)
OdpowiedzUsuńCzasami warto sięgnąć po książkę spoza naszego kręgu zainteresowań.
UsuńŚmiechoterapia książkowa?! Chyba czegoś takiego właśnie potrzebuje, bo ostatnio mam lekki ''dołek'', z którego nie umiem wyjść.
OdpowiedzUsuńJak się przebrnie pierwszych 20 stron, to potem człek zaśmiewa się do rozpuku!
UsuńO, to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę ;)
Usuń