czwartek, 6 października 2016

To dla niego fraszka



Autor: Jan Sztaudynger
Tytuł: Puch ostu. Fraszki o życiu i miłości
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 448
Oprawa: twarda
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-08-06184-8 




Przypadkiem trafił do mnie tomik poezji o ciekawym tytule Puch ostu. Fraszki o życiu i miłości. Autor to osoba, która zdaje sobie sprawę ze swej wartości i chwali się swoimi umiejętnościami tak:
Samochwała
Zwięzłego słowa mistrz niedościgły
Ja z wideł robię igły.  (s. 25)
I robił! A kto? Jan Izydor Sztaudynger – polski XX-wieczny poeta, satyryk, tłumacz. Wspomniany tomik poezji przyciąga do siebie pięknym wyglądem, ale zatrzymuje pięknem i bogactwem wewnętrznym, ukrytym w krótkich formach literackich wypełnionych perlistym śmiechem.
Pod taką sentencją
Pod taką sentencją
Kładę me nazwisko:
Nic nie kosztuje uśmiech,
A płaci za wszystko!  (s. 119)
Jan Sztaudynger tworzył fraszki w różnych okolicznościach, zupełnie przypadkiem, znienacka, improwizował, dlatego zapisywał je na rachunkach, karteczkach, biletach tramwajowych, marginesach książek i gazet. Z tego też powodu wiele fraszek zostało zgubionych i nie przetrwało do dziś. Dlatego za namową żony Anny poeta pod koniec życia chodził z zeszytem. To w nim notował swe utwory, gdy cokolwiek go zainspirowało, choćby maślak czy rumieniec:
Do maślaka
Oślizgły jesteś trochę, maślaku przyjacielu,
Jak grzybów mało, ale ludzi wielu.  (s. 140)

Atak i obrona
Atakował ją młodzieniec,
A bronił rumieniec. (s. 370)
Fraszki pogrupowano tematycznie w 14 rozdziałów: od wyznań, przez Kraków, Łódź, lasy i góry, poezję, ucinki, szumowiny, aż do miłości i małżeństwa oraz życia i przemijania. Poeta nie bał się obnażać prawdy, nie cackał się z niczym i z nikim. Żaden temat nie był mu obcy, a jako dobry obserwator zauważał wszystkie niuanse życia i pisał o nich wprost, zachowując przy tym dystans do siebie i świata. Cenił piękno polszczyzny, choć i wulgaryzmy nie były mu obce.
Krakowskie zarobki
Gołębiami brukowany Kraków,
Gówno ma z tych ptaków. (s. 50)

Jan Sztaudynger żongluje słowami i rymami, bawi się nimi, zaś utworom nadaje zaskakujące tytuły i ozdabia trafnymi pointami. Wielkość fraszek tego poety polega na ich zwięzłości i prawdziwości. Nic dziwnego, że sam siebie nazywał się „zwięzłego słowa mistrzem niedościgłym”, skoro w dwóch słowach potrafił zamknąć całość myślową łącznie z pointą:
Nagrobek człowieka zmarłego na udar słoneczny
Ceń
Cień. (s. 159)

Alimenta
Tarapaty
Taty.  (s. 169)
 Życie człowieka składa się z kilku etapów. przychodzi moment wyboru:
Do wyboru
Albo wianek,
Albo Janek.  (s. 168)
A gdy już się wybierze partnera życiowego, to staje się na ślubnym kobiercu, a małżeństwo jawi się jako…
Podwójna buchalteria
Małżeństwo doskonałe
Podwójną buchalterię ma:
Bo smutek dzieli na dwoje,
A radość mnoży przez dwa! (s. 380)
Z czasem pojawia się dziecko:
Zgoda buduje
Gdy dwoje robi to samo,
Potem trzecie woła: „Mamo!” (s. 376)
Szczególnym sentymentem Sztaudynger darzył swoje rodzinne miasto – Kraków.
Nostalgia
Z Krakowem mam skaranie Boże,
Chce człek zapomnieć, a nie może. (s. 33)
I to właśnie Kraków pozostał ten sam przez lata – czas jakby się dla niego zatrzymał, mimo że dokonał się duży postęp techniczny i cywilizacyjny. Czyż nadal nie jest tak w Krakowie jak za czasów fraszkopisarza?
Nie mów w Krakowie
Nie mów w Krakowie „idzie”,
Tu się mówi „stąpa”.
Nie mów „usiądź”, lecz „spocznij”,
Bo tak każe pompa. (s. 47)

Na wolne tempo jazdy
W Krakowie tramwaj, mój kochanku,
To nie jest jazda, ale zbiór przystanków. (s. 42)

Krakowskie horyzonty
Cztery kąty i piec piąty
To krakowskie horyzonty. (s. 46)

Atmosfera
Ceniąc krakowskie powietrze,
Nigdy w Krakowie nie wietrze. (s. 36)
Trafne pointy mistrza fraszek nie oszczędziły życia politycznego:
Władza
Terrorem władza
Swą słabość zdradza. (s. 241)

Nasz budżet
Nasz budżet jak szwajcarski ser:
Z samych dziur, z samych zer. (s. 235)

- * -
Polska A Polsce B
Każe się całować w D. (s. 191)
Przestrzega Polaków przed wyborem drogi:
Wybór drogi
Nad własną dróżką się zastanów,
Nie chadzaj w stadzie baranów. (s. 226)
Również obnaża prawdziwą ludzką naturę i polską mentalność:
Plujmy sobie
Plujmy sobie nawzajem w kaszę!
To takie polskie, to takie nasze…  (s. 186)

Treść i forma
„Ach, przepraszam, ach, przepraszam.
Przykro mi okropnie” –
Tak ci grzecznie górą powie,
Dołem cicho kopnie. (s. 47)
Zapewne każda dziewczyna i kobieta choć raz w życiu usłyszała te znamienne słowa:
Apel
Myjcie się dziewczyny,
Nie znacie dnia ani godziny. (s. 262)
Sztaudyngerowi nieobcy jest również najtrudniejszy temat, jakim jest umieranie i śmierć. Po jego śmierci…:
Kiedy ja umrę
Kiedy ja umrę, niech mi tak napiszą:
Szczęśliwy człowiek, opije się ciszą,
Pisywał fraszki i wyławiał grzyby,
A jeśli umarł – to tylko na niby.
Bo w każdej fraszce szytej polską mową
Będzie się rodził, będzie kwitł na nowo! (s. 30)
Nie zapomniał o zostawieniu testamentu:
Testament mój
Żyłem z wami, kochałem i cierpiałem z wami,
Teraz żyjcie, kochajcie i cierpcie sobie sami.  (s. 444)
Od czasu powstania fraszek upłynęło kilkadziesiąt lat, a one wciąż są aktualne i uniwersalne, przynajmniej zdecydowana ich większość. I cały czas bawią one kolejne pokolenia czytelników, odkrywając przed nimi swoje piękno.
Rajska depesza
Jabłek nie jadam.
Zmądrzałem.
Adam.  (s. 170)
Fraszki Sztaudyngera łatwo zapamiętać. To one bawią, wzruszają, skłaniają do refleksji nad życiem, trafiając w samo sedno. Łączą w sobie mądrość życiową, celność spostrzeżeń z rubasznością, ironią czy sarkazmem. Wywołują w czytelniku różne emocje i choćby dlatego trzeba zastosować się do rady poety odnośnie czytania jego utworów:
Kropelkami
Miły czytelniku, upraszam cię wielce,
Nie pij fraszek haustem – sącz je po kropelce. (s. 28)
Fraszkami Jana Sztaudyngera trzeba, należy, powinno się delektować. I rzeczywiście są one jak tytułowy puch ostu: ulotne pięknem, zwiewne lekkością, niedościgłe uszczypliwością. Mimo swej małości potrafią ukłuć i z miejsca zwrócić na siebie uwagę każdego czytelnika, gdyż są to celne spostrzeżenia poety na temat miłości, życia i upływającego czasu.
Zaś na koniec fraszka, w której autor sugeruje zmianę postępowania w życiu udzielona przez tego wspaniałego poetę i fraszkopisarza:
Uśmiech szczęścia
Nigdy nie mów „mam pecha”,
Mów „mam szczęście”, a ono się uśmiecha! (s. 112)
Puch ostu. Fraszki o życiu i miłości to prawdziwa perełka literacka, która powinna się znaleźć na półce i zawsze być w zasięgu ręki. Polecam!
                                                   
Książka przeczytana w ramach wyzwań:

10 komentarzy:

  1. Dawno nie czytałam fraszek. Przypomniałaś mi o tym gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam to wydanie, jest piękne. ALe na same fraszki nie mam ochoty,. Tym bardziej, że szkoła dołuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, to fraszki właśnie Cię rozweselą i poprawią humor.

      Usuń
  3. Pamiętam fraszki ze szkoły, ale kiedy to było... :P Teraz jakoś wolę inne formy literkowe :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł rzeczywiście osobliwy, nie pamiętam, czy miałam okazję sama zajrzeć kiedyś do fraszek (poza szkolnymi opracowaniami). Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.