Tytuł:
Szkoła żon
Wydawnictwo: Filia
Seria: Seria z tulipanem
Liczba stron: 253
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-63622-17-6
Główna
bohaterka Julia jest świeżo po rozwodzie. Nawet bardzo świeżo. Bo
dokładnie pięć godzin i dwadzieścia siedem minut. Opija radośnie w klubie wraz
z przyjaciółkami powrót do stanu wolnego. Bierze udział w loterii wizytówkowej
i ku jej zdziwieniu wygrywa tajemnicze zaproszenie do luksusowego spa o bardzo nietuzinkowej
nazwie… W leśnej głuszy, gdzieś w malowniczych Mazurach, ona i
kilka innych, zwyczajnych, nie znających się kobiet przeżywa przygodę życia.
Zostają tam przez 3 tygodnie, a po powrocie nic nie jest już takie, samo jak
było. Teraz już nigdy żaden facet ich nie zostawi... To świetnie napisana,
lekko erotyczna i feministyczna opowieść o współczesnych kobietach, matkach,
żonach i kochankach.
Po
przeczytaniu kilku recenzji powieści Magdaleny Witkiewicz Szkoła żon i ja postanowiłam po nią sięgnąć. I się nie zawiodłam.
Ta lekka powieść obyczajowa z dawką bezpruderyjnego erotyzmu odkrywa przed
nami, kobietami, pewne prawdy oczywiste, odkrywa nas same.
Akcja
powieści przenosi nas do bardzo luksusowego SPA na Mazurach (oj, jestem bardzo
ciekawa, gdzie konkretnie!). W leśnej głuszy, niedaleko jeziora kobiety w
różnym wieku (Michalina 19 lat, Julia 30, Jadwiga 50) i z różnych powodów
znalazły się w specyficznej szkole żon. Wiek nie ma znaczenia, liczy się
odkrycie własnej kobiecości, pozwolenie dojścia do głosu własnemu JA. Tu przez
3 tygodnie bohaterki zaprzyjaźniają się, ale przede wszystkim przeżywają
przygodę życia i przechodzą totalną metamorfozę. Bo ta szkoła z każdej kobiety
wydobywa to, co ma ona najpiękniejszego.
Oprócz
zabiegów kosmetycznych, fitnessu, relaksu kursantki dostają lekcję życia.
Kobiety uczą się pewności siebie, poczucia własnej wartości, zdrowego egoizmu
oraz udanego seksu. Bo każda z nich jest piękna i wartościowa i zasługuje na
wszystko, także na udane życie erotyczne. Po zakończeniu kursu żadna z nich nie
jest już szarą myszką, bowiem ich życie zrobiło zwrot o 180 stopni. I co
najważniejsze – żaden facet już ich nie zostawi. Tu też osoby otyłe (bohaterka
Marta) przechodzą terapię szokową i biorą się za siebie. Szkoda tylko, że ten
wątek jest tylko zarysowany, aż się prosi o rozbudowanie go.
Jak
to zwykle w szkole bywa każda nauka
wymaga spojrzenia w głąb siebie i odkrycia, w jaki sposób walczyć ze swoimi
słabościami i jak uwypuklić zalety[1].
Kobiety są tu po to, by każda oswoiła się
ze swoim ciałem. By każda pokochała siebie. Bo siebie trzeba kochać. To jest
klucz do wszystkiego[2].
Trzeba zrobić coś dla siebie, by poczuć się lepiej. Bowiem wszystko jest w
naszych, kobiecych rękach – nikt za nas niczego nie załatwi, to my musimy
małymi kroczkami dojść do celu, a los,
jak to często bywa, pomaga w spełnianiu dobrych uczynków[3].
Każda z nas powinna się pomartwić trochę o siebie, a nie tylko o innych –
dzieci, męża, rodziców, przyjaciół. Zdrowy egoizm w codziennym życiu jest jak
najbardziej pożądany. Nauczmy się asertywności, pomyślmy o swoim JA. Przestańmy
uciekać i stawmy czoła problemom. Weźmy byka za rogi i walczmy o… nas same!
Także w sypialni.
Odnośnie
sfery erotycznej czytelniczka otrzymuje kolejną radę: Radość z seksu trzeba odkrywać dla siebie – mówiła Joanna, trenerka. –
A nie po to, żeby zadowalać faceta albo żeby mu się przypodobać. Dziewczyny
tylko wtedy to działa – pomachała wibratorem – tylko wtedy sprawia przyjemność[4].
W seksie również trzeba kierować się zdrowym egoizmem. Seks jest czymś pięknym
i daje dużo frajdy. W Szkole żon sceny
erotyczne są odważne, bezpruderyjne, ale napisane ze smakiem, językiem barwnym
i plastycznym, że oczami wyobraźni podglądamy bohaterki, zwłaszcza rozwódkę
Julkę. Szybsze bicie serca, przyspieszony oddech, wypieki na twarzy jak
najbardziej mogą towarzyszyć w trakcie czytania.
Szkoła żon to powieść obyczajowa z dużą dawką erotyki, to lektura
obowiązkowa dla każdej kobiety, by zacząć wewnętrzną i zewnętrzną metamorfozę.
Szkoda tylko, iż taka szkoła istnieje tylko na kartkach powieści. Naprawdę szkoda
… Nam, Polkom, przydałoby się otworzyć oczy na kobiecość i dodać nam pewności
siebie, dość zazdroszczenia innym paniom i dołowania się kompleksami! Pamiętajcie,
nie ma brzydkich kobiet! To teraz do łazienki i zrobić sobie domowe SPA :)
Książka przeczytana
w ramach wyzwań:
Tak, zdrowy egoizm nas podbudowuje i jest czasami potrzebny. Żeby tylko z nim nie przeholować :) To lecę robić SPA :)
OdpowiedzUsuńLeć, leć! :)
UsuńCzytałam tę książkę i nawet mi się podobała, czego niestety nie mogę powiedzieć o kontynuacji.
OdpowiedzUsuńTak to bywa z kontynuacjami...
Usuńtak to fakt, a wiesz że ostatnio jakiś program w telewizji leciał i mówili że jeśli chodzi o zabiegi i operacje plastyczne to jesteśmy na I miejscu w Europie - dla mnie szok...kobiety zamiast zadbać o siebie i zdobyć trochę pewności - choćby zdrową i zbilansowaną dietą - bo ona nie leczy tylko ciała, ale i duszę - choćby sam magnez to jego brak odpowiada za stres - a zestresowane kobiety nigdy nie są piękne...fajna pozycja;)
OdpowiedzUsuńA nie wiedziałam. To Polki stać na takie drogie operacje? W świecie w tym przodują Wenezuelki jak dobrze kojarzę - nawet 2-3 lata temu wygrała ich reprezentantka wybory miss świata, a potem się wydało,że była po operacjach plastycznych. My, Polki, wciąż nie jesteśmy dowartościowane...
UsuńTa "szkoła" znając panią Magdę pewnie kiedyś powstanie. I wtedy módlcie się panowie ;)
OdpowiedzUsuń