Tytuł:
Odzyskane życie
Tłumaczenie:
Paulina
Błaszczykiewicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 184
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-75839-517-1
Na
początku się pomyliłam. Myślałam sobie: To zbyt łatwe, nosisz złote sandałki z
miękkiej skóry, ciągle wplątujesz się w jakieś historie miłosne, lubisz kąpiele
w Morzu Śródziemnym – czy taka dziewczyna jak ty mogłaby pisać o Shoah?
Salomea, kuzynka mojej matki, jej wujowie i ciotki, kuzyni i dziadkowie żyli
przed wojną na Ukrainie. Byli częścią społeczności, po której nic nie zostało. „Odzyskane życie” to
oparta na prawdziwej rodzinnej historii powieść o poszukiwaniu i odzyskiwaniu.
Bohaterka, podążając tropem kilkuletniej dziewczynki, po której nie zostało
więcej niż imię i stara fotografia, przetrząsa pamięć swoich bliskich –
odnajduje w niej tajemnicę, o której od sześćdziesięciu lat rodzina milczy. Co
się naprawdę wydarzyło w getcie w Kownie? Jaki los spotkał małą Salomeę
Bernstein? „Odzyskane życie” to książka o Zagładzie, ale również opowieść o
niegasnącej woli życia i miłości, która ocala.
Ostatnio
sięgnęłam po literaturę cięższego kalibru, jeśli chodzi o treść i emocje. To
książka Colombe Schneck Odzyskane życie.
Jest ona oparta na prawdziwej historii pewnej żydowskiej rodziny, o zagładzie
Żydów w czasie II wojny światowej, niewyobrażalnemu cierpieniu psychicznym, miłości
i niegasnącej woli życia, nadziei na lepsze jutro.
Pretekstem
czy też powodem odświeżenia pamięci swoich bliskich jest dla Colombe Schneck stara
fotografia ponad 2-letniej dziewczynki Salomei. Z determinacją godną podziwu przez
kilka lat szuka prawdy nie tyle o małej Salomei, co o całej swej rodzinie. Chce
poznać rodzinną tajemnicę, ujawnić bolesne sekrety, często bardzo traumatyczne.
Odwiedza rodzinę w Jerozolimie i USA, szuka swych korzeni na Litwie, we Francji.
Wysłuchuje rodzinnych historii i spisuje je, odkrywa przeszłość swoich przodków.
Z czasem nie osądza członków rodziny, akceptuje prawdę i ich wybory, potrafi
wysłuchać ich cierpienia i bólu, ale także radości i szczęścia. Bowiem po zakończeniu
II wojny światowej jedni wybrali życie i miłość, inni odwracali się od tego,
zagubieni i zamknięci w swym cierpieniu w koszmarach. W USA były organizowane
terapie grupowe dla dorosłych dzieci ocalonych z Holocaustu.
Książka
opowiada nie tylko o historii rodziny żydowskiej rozproszonej po świecie, ale
też odkrywa koszmar Holocaustu. Na kartach powieści odnajdziemy opis getta w Kownie
i życia w nim w miarę możliwości normalnego. To tam Nahun wziął ślub z Myriam i
urządził wesele. Tam była biblioteka, funkcjonował teatr. Ale do czasu… dopóki
nie doszło do selekcji…
Na
lewo żywi, a na prawo umarli, czyli matki z dziećmi, starcy i chorzy. Mary wzięła
dzieci swych córek – w ten sposób ocaliła życie Rai i Maszy, by one mogły żyć i
znów mieć dzieci. A te z kolei naiwnie wierzyły, że zdarzy się cud i ich dzieci
przetrwają. Poza tym instynkt samozachowawczy był silniejszy – one chciały żyć
(potem desperacko chwyciły się życia i udało im się przeżyć koszmar Holocaustu).
Tak też zrobiła 14-letnia dziewczynka, która od swej matki wzięła niemowlę, za
rękę chwyciła kilkuletniego brata i poszła z nimi na śmierć. Inna kobieta
oddała swe dziecko starej sąsiadce. Życie za życie. Poświęcenie jednych, by
inni mogli żyć (95% Żydów litewskich zginęło w czasie wojny). W ten sposób na
śmierć ruchem ręki pewien gestapowiec skazał kilka tysięcy Żydów litewskich w
trakcie selekcji (ta największa była 28.10.1941 r.). Ale autorka wspomina, że
byli też dobrzy Niemcy, którzy Żydów uznawali wciąż za istoty ludzkie.
Od
początku książka intryguje, ale i na początku można się nieco pogubić w
imionach i koligacjach rodzinnych. Wielka szkoda, że nie ma drzewa
genealogicznego – łatwiej byłoby się połapać w bohaterach. Poza tym autorka i
narratorka w jednym początkowo skacze po wydarzeniach w czasie, gdy tylko jej
się coś przypomni. Tu o wojnie, a tu o spotkaniu z wujkiem w Paryżu czy
wspomnienia przedwojenne z Litwy. Potem opisywane wydarzenia są już bardziej
spójne. Czytanie idzie szybko – duża czcionka, małe strony, tylko emocje i
refleksje nad tekstem zwalniają tempo. Bowiem czytanie o dramatycznych
wydarzeniach boli, wzrusza i porusza, emocje targają czytelnikiem – złość,
współczucie, radość, nadzieja, szczęście, spokój wewnętrzny, zaduma nad własnym
życiem.
Z
tej dość dramatycznej opowieści snuje się optymistyczne przesłanie – trzeba zawsze
wybierać życie, żyć i nie szczędzić sobie przyjemności, dążyć do tego, co jest
przyjemne, nawet gdy jest się samemu. Gila od Gindy nauczyła się jak żyć: Nawet kiedy jesteś sama, musisz o siebie
dbać. Jeśli sama jesz posiłek, weź ładną serwetkę i nakrycia, ugotuj sobie coś
dobrego, napij się wina. Nie włączaj radia, lepiej posłuchaj muzyki. Zawsze starannie
się ubieraj, perfumuj i maluj – tylko nie za mocno! Jeśli na jakieś wyjście zakładasz
biżuterię, zdejmij broszkę, pierścionek albo bransoletkę. Lepiej mieć mniej niż
za dużo. I pamiętaj, by w twoim domu zawsze były świeże kwiaty. Nie wstydź się
iść sama do kawiarni albo na drinka, do restauracji, do kina czy teatru. Nie ma
co narzekać, że jest się samemu – trzeba się cieszyć z dobrej kawy, obejrzanego
filmu. I czytaj, a jeśli tylko możesz, pisz – listy, wiersze, książki, jeśli
potrafisz[1].
Książka przeczytana
w ramach wyzwań:
Piszesz, że można się nieco pogubić w imionach i koligacjach rodzinnych. To ja już wiem na pewno, że miałabym z tym duży problem, bo zazwyczaj, jak w danej powieści występuje za dużo bohaterów, to już mam mętlik w głowie i nie wiem, co i jak, dlatego jednak podziękuję tej pozycji.
OdpowiedzUsuńImiona żydowskie są dla nas obce, obco brzmią dla ucha, może stąd te problemy. Drzewo genealogiczne naprawdę ułatwiłoby czytanie.
UsuńChętnie przeczytałabym.
OdpowiedzUsuńOstatnio też czytałam książkę z tematem Holocaustu. Wojenna narzeczona - muszę wreszcie o niej post napisać.
Pisz, pisz - chętnie przeczytam.
UsuńMuszę się zmobilizować, gdyż to książka z biblioteki, a poza tym chciałabym Was zachęcić do jej przeczytania.
UsuńTak to jest, 3 książki do biblioteki oddałam, a recenzje w głowie, bo brak czasu.
Usuń