Tytuł:
Zapach konwalii
Wydawnictwo: Lucky
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-62502-62-2
W
najnowszej powieści Korolewicz „Zapach konwalii” kończy się zima, a zaczyna
wiosna. Anna poznaje dawną przyjaciółkę Mariusza, Arę. To bardzo uzdolniona
młoda artystka. Jej wystawa odnosi olbrzymi sukces, ale czy to wystarczy, by
uczynić ją szczęśliwą i uratować od śmiertelnego zagrożenia – depresji? Nad
związkiem Anny i Mariusza zbierają się czarne chmury. Dawna miłość Mariusza
postanawia walczyć o dawne uczucie. Czy ich związek przetrwa ? Co okaże się
ważniejsze: miłość czy matura? Czy Bieszczady oczyszczą atmosferę między nimi?
Tę książkę po prostu się chłonie, nie czyta....
Ostatnie zdanie opisu mogłabym zacytować. To prawda. Książkę Zapach konwalii Danuty Korolewicz przeczytałam praktycznie w jeden dzień. Nie wiem, co w niej było takiego, ale coś kazało mi czytać, chciałam wiedzieć, jak się rozwiążą pewne sprawy, choć niektóre z nich były przewidywalne. Tytuł mi jakoś nie podpasował (coś ostatnio czepiam się tytułów). A i tak do końca nie wiem, co to za gatunek – niby obyczajówka, ale i młodzieżówka, skoro 2 pannice z klasy maturalnej mają jako chłopaków dojrzałych mężczyzn pracujących zawodowo. Niestety na podstawie treści nie można określić ich wieku.
Czytając
o związku maturzystki Ani z poważnym mężczyzną trenerem Mariuszem poznajemy też
intrygantkę, dawną dziewczynę głównego bohatera, rudowłosą Matyldę. Ta femme
fatale za wszelką cenę chce zaszkodzić nie tylko Mariuszowi, ale też osobom
jemu bliższym i dalszym. Po części to się jej udaje. Rykoszetem na przykład
dostaje Grzegorz, brat Anny, który zrywa ze swoją dziewczyną z winy Matyldy. Z
jednej strony to i lepiej, bo uniknął wspólnego życia z przyszła alkoholiczką.
Niedługo
po powrocie z romantycznego wyjazdu na ferie w Bieszczady jeszcze niedojrzała
emocjonalnie Anka (bo i czego chcieć od niespełna 19-letniej dziewczyny)
zaczyna się dziwnie zachowywać wobec swego chłopaka. Zaczyna się go czepiać,
robić mu sceny zazdrości, widzieć za dużo, aż ten w końcu powiada jej tak: Wy kobiety, macie nadzwyczajne zdolności do
znajdywania problemów, których nie ma. I tak będziemy się nawzajem potykać o
siebie w najmniej spodziewanych miejscach, czasem zrywać ze sobą, wracać, a żyć
trzeba dalej[1]. I tu
muszę się z bohaterem zgodzić. Czasem chyba powinnyśmy, my kobiety, bardziej
realnie spojrzeć na sytuację i nie wydziwiać. A Mariusz dodałby teraz: kobieta zrozumie, dziewczyna jeszcze nie[2].
Ba, ale co zrobić, kiedy kobietami kierują emocje?
Na
tle tych miłosnych perturbacji oraz szkolnych wydarzeń Ani z LO poznajemy inną
parę – uzdolnioną malarkę Zuzannę, zwaną Arą, i dziennikarza Fabiana. Ara z
kolorowymi włosami, uduchowiona i widząca świat inaczej niż zwykli ludzie
odnosi sukces malarski – jej portrety zyskują uznanie. Poznajemy jej twórczą
pracę, ale i niemoc. Bowiem Ara to także krótkie studium depresji. Studium przerażające
w skutkach, gdy ktoś z zewnątrz odpowiednio wcześnie nie zareaguje, bo w dużej dawce wszystko szkodzi[3].
I
jeszcze jedna ważna dla mnie rzecz jest w tej książce ukazana – siła intuicji,
szósty zmysł, przeczucie, że coś się wydarzy… Często lekceważy człowiek ten
szept podświadomości. A może i za późno on nas ostrzega przed nieszczęściem? A może
tylko sobie wmawiamy, że coś będzie i wizualizujemy to? Nie wiem, każdy sam
musi się wsłuchać w siebie.
Niby
historia opowiedziana w tej powieści jest zwyczajna, może i banalna, ale jest
coś w niej wciągającego, że się ją chłonie jednym tchem. Ale mimo chłonięcia
wyłapałam kilka wpadek, błędów korektorskich czy raczej przy składaniu tekstu,
ale i jeden poważny błąd ortograficzny się trafił. Na stronie redakcyjnej
szukałam korektora i nie znalazłam. To już chyba praktyka, że nowe wydawnictwa
po macoszemu wydają książki – brak danych, brak dobrej korekty. Ot aby książkę
wydać i na niej zarobić.
Książka przeczytana
w ramach wyzwań:
Gdyby nie te emocje więcej małżeństw by przetrwało. Szkoda, że pozwalamy na to, by emocje brały nad nami górę. Jak emocje opadną to już czasem jest za późno.
OdpowiedzUsuńZ racji wieku już nie czytam takich książek, ale książka zaciekawia - choćby ta sprawa intuicji.
Na pewno masz rację! Ja nie do końca wiedziałam, że książka będzie o maturzystkach, ale i nie tylko.
UsuńGdybym miała młodzież w domu pewno sama bym po nią jeszcze sięgnęła, gdyż z takich książek zawsze można coś ciekawego się dowiedzieć, czegoś co może przydać się pomocnym w kontaktach z młodymi ludźmi.
UsuńTo prawda. Ja w każdej książce szukam uniwersalnych wartości i mądrości życiowych.
UsuńOkładka jest piękna i fabuła również wzbudziła moją ciekawość. Ostatnio zauważyłam, że Lucky ma wiele ciekawych książek w swojej ofercie, niestety zerowa reklama powoduje, że giną one w tłumie innych powieści.
OdpowiedzUsuńA mnie okładka średnio przypadła do gustu. Pani na niej nie wygląda na maturzystkę, tylko na dojrzałą kobietę. A na pewno to nie jest ani kolorowa Ara, ani ruda Matylda. Więc kto???
UsuńNie wiem. Nie znam bohaterów, więc nie mogę wytypować, kim jest osoba z okładki.
UsuńWiem ;)
UsuńA mi się okładka akurat średnio widzi, ale napisałaś o niej bardzo zachecająco i mnie przekonałaś.
OdpowiedzUsuńSiła słowa i argumentacji ;)
UsuńJuż zerkam :)
OdpowiedzUsuń