Tytuł:
Wyspy nieznane
Tłumaczenie:
Iwona Banach
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria: Człowiek poznaje świat
Liczba stron: 334
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-7785-078-7
Były czasy,
kiedy na wodach oceanów unosiły się wyspy, które wraz z upływem wieków znikały
jedna po drugiej, rozmywając się w pustce i ogólnym zapomnieniu. Znikały nie
dlatego, że zostały pochłonięte przez morze, ale dlatego że pewnego dnia
stawało się oczywiste, iż nigdy nie istniały, tak więc kartografowie musieli je
zatapiać. (s. 311)
O
tych prawdziwych wyspach i fałszywych, o tych dużych i całkiem małych, o tych
znanych i tych mniej popularnych w swej książce Wyspy nieznane opowiada Viviano Domenici. Autor żeglował po wszystkich
morzach i oceanach świata, zwiedzał wyspy i zbierał historie o nich lub ich
strzępki, które potem starał się uzupełnić i zweryfikować z prawdą. I jak pisze
we wstępie:
Zbierałem te
historie jak kolekcjoner. Z ogromną miłością składałem i dopasowywałem
odnalezione kawałki, szczegóły, które były kiedyś ukryte, zakończenia, które
gdzieś się zapodziały. W pewnych przypadkach łatwo było zmusić te fragmenty do
mówienia, a w innych trzeba było uzbroić się w cierpliwość. W końcu mój zbiór
wysp i ich historii stał się prawdziwym archipelagiem. (…) Trzydzieści cztery
opowieści zebrane na wszystkich morzach świata po to, bym mógł się dowiedzieć,
jak się zrodziły i jak skończą. (s. 20)
Dzięki
autorowi i jego pasji każdy czytelnik ma szansę zwiedzić kawałek świata bez
wychodzenia z domu, ma szansę poznać niewiarygodne czasami historie, brutalną
przeszłość i osobliwych mieszkańców wysp. Bohaterami są tubylcy, piraci, rozbitkowie,
niewolnicy, uciekinierzy, buntownicy, wygnańcy, awanturnicy, tyrani,
kolonizatorzy, antropolodzy, ale także zwykli ludzie, którzy w swej wielkości
obwoływali się cesarzami lub królami wysp!
To, że wyspy
opowiadają historię mórz, to oczywiste, ale że dostarczają wiadomości o
zdarzeniach sprzed tysięcy lat, to rzadkość. (s. 301)
Każda
wyspa to przynajmniej jedna historia, czasem 2-3, a ich rozpiętość czasowa jest
ogromna i sięga nawet do starożytności. Wyspa Ischia na Morzu Śródziemnym
odkryła przed badaczami prawdziwą perełkę. To gliniana waza przedstawiająca najstarszą
scenę katastrofy morskiej. Malowidło liczy, bagatela, ponad 2700 lat! Z kolei
liczne ceramiczne wazy odkryte na dwóch wyspach archipelagu zaskoczyły
ekwadorskich archeologów. Okazało się, że w XVII piraci złupili statek i
zabrali z niego 600 baryłek marmolady z pigwy! A dzięki jednej z nich uczeni
mogli określić wybuch wulkanu.
Każda
z opisywanych wysp to dla czytelnika nie lada gratka i ciekawostka: sztuczna
wyspa wysadzona w powietrze, wyspa chroniona przez betonowy sejf, wyspa z
ptakami-słoniami i dziewczętożernymi drzewami, wyspa daltonistów, wyspa z
kamiennymi monetami o średnicy do 3,5 metra czy największymi i najpiękniejszymi
muszlami porcelankami.
Jednakże
mnie najbardziej zafascynowały Wyspy Diomedesa w Cieśninie Beringa – Wielka
Diomeda (Rosja) i Mała Diomeda (USA). Te dwie wyspy dzielą dwa największe
światowe mocarstwa nie tylko pod względem granicy państwa czy kontynentu, ale
także granicą czasu. To między nimi przebiega linia zmiany daty, niejako
okrakiem. Z Małej Diomedy można zobaczyć dzień jutrzejszy na Wielkiej
Diomedzie.
Rosyjscy
żołnierze z Wielkiej Diomedy pierwsi mogą zobaczyć słońce przyszłości, kiedy
Amerykanie z Małej Diomedy żyją jeszcze dniem wczorajszym. (s. 114)
W
trakcie czytania kolejnych opisów wysp i ich historii uderzyło mnie jedno –
okrucieństwo białego człowieka! Czasy wielkich odkryć geograficznych, podbój
nowych lądów, walka o wpływy i naturalne bogactwa wysp, chęć posiadania, żądza
władzy – to wszystko, a nawet jeszcze więcej (choćby choroby), destrukcyjnie
wpływało na tubylców zamieszkujących poszczególne wyspy na całym świecie.
Często kończyło się to unicestwieniem autochtonów na różne sposoby, zaplanowanym
bądź nie. Tak wyginęli rodowici Tasmańczycy czy Moriori.
Ale
na szczęście jest jeden wyjątek od reguły, gdzie obowiązuje zakaz wstępu do
prehistorii – wyspa North Sentinel w archipelagu Andamanów na Oceanie
Indyjskim, którą zamieszkuje lud niskorosłych Negrytów (poniżej 140 cm).
Dostępu do skrawka prehistorii zamkniętego na wsypie chroni i broni rząd
indyjski, gdyż kontakty ze światem współczesnym mogłyby w krótkim czasie
unicestwić ten lud. Smutne to, ale prawdziwe.
Książka
Wyspy nieznane zasługuje na uznanie
nie tylko pod względem treści. Kompozycja jest przemyślana. Opowieści o
poszczególnych wyspach zostały pogrupowane według największych zbiorników
wodnych: Ocean Spokojny, Ocean Atlantycki, Ocean Indyjski i Morze Śródziemne.
Ostatni rozdział Na wszystkich morzach
opowiada o wyspach fatamorganach oraz o potworach morskich. A wszystko
opowiedziane i opisane pięknym językiem, w którym literackość miesza się i
łączy z reporterskością. Przypisy pochodzące od tłumaczki wyjaśniają wszelkie
niewiadome. Do tego dochodzi przedmowa, wstęp, bibliografia i bonus w postaci
płyty DVD Wojciecha Cejrowskiego Boso
przez świat. Wanuatu. Po prostu cymes!
Na
szczególną uwagę zasługuje strona graficzna książki. Przepiękne, bogate wydanie
w ilustracje, zdjęcia, pocztówki, znaczki, portrety, morskie motywy zdobnicze,
aczkolwiek zabrakło mi mapek z umiejscowieniem poszczególnych wysp dla lepszego
zobrazowania ich położenia geograficznego. Każdy dział i rozdział zaczyna się w
określony sposób. W dodatku nietypowy kolor papieru – ni to écru, ni to lekko
brązowy. Jedna rzecz mi przeszkadzała w trakcie czytania – zapach farby
drukarskiej, która wyjątkowo brzydko
pachnie, delikatnie pisząc. Po raz pierwszy zapach mnie drażnił, a
nie upajał, więc osoby z czułym nosem trochę pocierpią.
Wyspy nieznane dzięki niesamowitym opowieściom
i swoim intrygującym historiom choć w części staną się bliższe szczurom lądowym
i zachęcą ich do podróżowania.
Za egzemplarz dziękuję z całego serca tłumaczce –
Iwonie Banach.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Pod hasłem, Grunt to okładka,
Wyzwanie
biblioteczne, Z
półki
Tym razem spasuje, gdyż tematyka książki nie wzbudziła we mnie zbytnio zainteresowania.
OdpowiedzUsuńNic na siłę, a o gustach nie będę dyskutować.
UsuńAhoj! Ale świetna publikacja. Chętnie bym poczytała.
OdpowiedzUsuńKochana, jeszcze troszkę pozmieniałam w "Dziecinnie...". Możesz zgłaszać również swoje pomysły na zabawę z dziećmi, te gry i scenariusze zajęć. Albo całkowicie mnie zaskoczyć i dodać coś absolutnie pomysłowego związanego ze światem dziecka :)
Ahoj tam na horyzoncie! :)
UsuńMój cykl "Literkowo" to głównie materiały, które wykorzystywałam w szkole do pracy z uczniami w podstawówce i gimnazjum, czy to na lekcjach, czy to na zajęciach pozalekcyjnych.
To jest świetna publikacja, jednak nie dla mnie, zazwyczaj unikam tego typu książek.
OdpowiedzUsuńBo najlepiej jest samemu zwiedzać :)
UsuńDla nas świetna! Zaopatrzymy się na pewno! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do nas:
rodzinne-czytanie.blogspot.com
To miłej lektury życzę :)
UsuńNie slyszalam nigdy o tej ksiazce i raczej jej nie przecztam, bo ten gatunek to nie moja bajka, ale przyznam Ci racje, ze Wyspy Diomedesa sa naprawde fascynujace! Niesamowitym uczuciem musi byc patrzec na jutro z odleglosci kilometrow! :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
I właśnie to patrzenie na jutro tak mnie zaciekawiło, tym bardziej, że zerkają na siebie 2 mocarstwa...!
UsuńKsiążki nie przeczytam, bo minął mi już dawno czas fascynacji taką lekturą, ale muszę stwierdzić, że to fascynujący temat....a co do okrucieństwa białego człowieka wynikającego z jego zachłanności ...nie wiem czy kiedyś za to nie odpowie upadkiem swojej cywilizacji....
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale weźmy pod uwagę falę migracji z Bliskiego Wschodu i Afryki do Europy... Czyżby początek końca?
UsuńMoim skromnym zdaniem tej fali się już chyba Europa nie oprze chyba, że użyje siły....czego nie daj Boże. Kiedyś Europę obronił Jan III Sobieski ....
UsuńTo musi być piękne wydanie :)
OdpowiedzUsuńTo JEST piękne wydanie!
UsuńKsiążka jest genialna i podziwiam autora, bo on sam to wszystko przeżył i zebrał. Zazdroszczę mu wiedzy, szaleństwa i podróży, ale rzeczywiście, to książka, dla ludzi albo bardzo młodych ( którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z geografią i historią) albo dla wytrawnych badaczy mitów - mnie zafascynowała - owszem, przetłumaczyłam tę książkę, ale to chyba nie powinno być karalne! Naprawdę polecam, choćby sprawę Jacquesa Brela.
OdpowiedzUsuńJa autorowi zazdroszczę tych podróży po świecie!
Usuń