Tytuł:
Szczęśliwy pech
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Babie Lato
Liczba stron: 284
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-10-12542-2
Dorwałam
się do książki i przepadłam! Przeczytałam powieść jednego dnia w podróży.
Śmiałam się w głos i płakałam ze śmiechu w pociągu, w autobusie, w czerwoniaku
i w przychodni. Zapewne robiłam z siebie widowisko, krztusząc się ze śmiechu i
zasłaniając usta dłonią, ale to wszystko wina powieści Iwony Banach Szczęśliwy pech. Wcale się nie dziwię,
że ta powieść wygrała w konkursie literackim Naszej Księgarni (szczegóły TUTAJ), choć innych kandydatur nie
czytałam.
Wyobraźcie
sobie niepozorną osóbkę… Reginaldę Kozłowską. Już samo jej imię wystarczy, by
spodziewać się po jej właścicielce… nieprzewidywalności!
Bo z jednej
strony właściwie Regi była zwyczajną, nawet sympatyczną i ładną dziewczyną, ale
to, co się działo wokół niej, to był koszmar: jak magnes przyciągała kłopoty, z
których ona sama wychodziła prawie bez szwanku, za to otaczający ją ludzie nie
mieli się już tak dobrze. (s. 95)
Kontakt
z nią zagraża życiu i zdrowiu. Ta kobieta to temperamentna marzycielka,
chodząca katastrofa, szalona baba, zidiociała kretynka, która wszystko robi po
swojemu. Ma szalone pomysły, a pomyłki zdarzają jej się bez przerwy (dała
skunksa ciotce w prezencie, chciała kota, ale się pomyliła!). W dodatku
wszystko potrafi logicznie wytłumaczyć, choć sobie nie da nic powiedzieć ani
wytłumaczyć. Chodzi z głową w chmurach i nie przejmuje się drobiazgami. Jest
rozważna na swój sposób, lecz jej obecność stanowi zagrożenie dla otoczenia,
ale jednocześnie… powinna być wydawana w aptece na receptę. Tylko nie pytajcie
na co!
Regi
dzięki matce trafia na 3 miesiące na Topolowe Wzgórze. Tam w odludnym miejscu
ma pisać swoją kolejną powieść. Jednak jej przybycie do Dębogóry spowodowało,
że
wraz z Regi do
Dębogóry zawitał wielki świat i spokój oraz ciszę świat trafił! (s. 48)
A
dzieje się w miasteczku, oj dzieje! Ktoś kogoś zamordował! Ciała brak, ale są
dowody. Ktoś próbował otruć listonosza. Ktoś zdemolował automat do kawy i okradł
sklepikarkę. To tylko początek spraw, które ma do rozwiązania sierżant
Malinowski, a dzięki nim liczy na awans, bo
w końcu coś się dzieje w miasteczku!
Dzieje
się również w domu Rafała Markowskiego, u którego zamieszkała Regi. Ten
spokojny mężczyzna po przejściach (wypadek, rozwód) we własnym domu zaczyna się
czuć jak na wojnie! Swoją wakacyjną lokatorkę uważa za nienormalną. Regi
zdemolowała mu dom, zastawiła wnyki, postrzeliła w pośladek, wywołała katastrofę
z użyciem rynny, a to tylko niektóre z jej wyczynów. Przy niej nuda nikomu nie
grozi. Przygotowane przez nią posiłki bywają zabójcze. A gdy wpadła do szamba,
to twierdziła, że to nowoczesna maseczka przeciw zmarszczkom prosto z Paryża.
Rafał w jej oczach to typ zasadniczy, monstrum Frankensteina duże, bezczelne i
bez mózgu. A jak dla mnie trochę mało stanowczy i męski, choć może silna
osobowość małej lokatorki i przejścia z byłą żoną nieco go przytłoczyły w życiu.
Ale
mimo wszystko między tym dwojgiem zaczyna dochodzić do głosu zupełnie inne
uczucie. Bo Regi jest po prostu szczera i urocza w sprawianiu kłopotów. Zyskuje
sympatię już od początku powieści. U Rafała i czytelnika.
W
dodatku w domu mężczyzny pojawił się nowy wakacyjny lokator – Antonio "świetnie"
władający językiem polskim. Ciągle przekręca słowa w zabawny sposób przez co
nie można go zrozumieć, ale za to czytelnik ma ubaw! Włoch lubi trupki
(wątróbki) i wyrywanie desek z podłogi. Przyjechał do domu Rafała, aby szukać
skarbu jego dziadka, o którym ten wspomina w swoim pamiętniku. Pojawia się też
była żona Rafała i właścicielka połowy domu, wyniosła i pazerna Miranda…
Akcja
jest bardzo dynamiczna, bo Regi to tornado, od którego Rafał nie miał
ubezpieczenia na dom. W powieści ciągle się coś dzieje, ciągle się Regi coś
przytrafia, jej i otoczeniu. Kobieta ściąga nieszczęścia niczym piorunochron
pioruny, a robi to z naturalnym wdziękiem i mimochodem. Jej pomysłowość nie zna
granic. Pomysłowość autorki na perypetie dla Regi też nie. Niektóre z nich mogą
się wydawać zbyt wydumane i w zbyt dużych ilościach, jak na krótki czas
wydarzeń, lecz mają one swój urok i dostarczają świetnej rozrywki. Mnie
dostarczyły! Dostarczą jej każdemu, kto ma wyobraźnię i w trakcie czytania
zobaczy komedię z Reginaldą we własnej reżyserii.
Autorka
ma bardzo lekkie pióro. Pisze ze swadą i z humorem, naturalnie i błyskotliwie.
Opisy są w miarę krótkie i na tyle plastyczne, że bez problemu przed oczami
czytelnika pojawiają się komiczne sceny. A do tego przezabawne dialogi i
wyraziści bohaterowie! To wszystko sprawia, że powieść czyta się szybko i nie
sposób się od niej oderwać.
Jeśli
uważacie, że macie w życiu pecha albo coś złego właśnie Wam się przytrafiło, to
koniecznie przeczytajcie Szczęśliwy pech.
Tylko nie uprawiajcie przy tym zwisu mimowolnego! Relaks i uśmiech na ustach
gwarantowany. Ta książka obyczajowa z dużą dawką komizmu powinna być
przepisywana na receptę i sprzedawana w księgarniach na poprawę humoru! To moje
zdanie!
Pani
Iwono, dziękuję za wyróżnienie w konkursie w postaci tej zabawnej powieści oraz
dedykację. Sprawdziła się z nawiązką!
A
tu był WYWIAD z autorką.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Gratuluję przepięknej dedykacji! A po książkę chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Sprawdziła się.
UsuńChętnie przeczytam, jeśli znajdzie się w moich zbiorach.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, poprawa humoru gwarantowana.
UsuńUwielbiam książki, które aż tak oddziałują na emocje - czy to bawią, tu to wzruszają :P
OdpowiedzUsuńGratuluję też pięknej dedykacji. Dzięki nim książki stają się prawdziwymi okazami.
Oj tak, książki z dedykacjami (zwłaszcza tymi osobistymi) są bardzo cenne!
UsuńTego typu książki bardzo lubię, więc prędzej czy później po nią sięgnę. Dzięki za podsunięcie inspiracji:)
OdpowiedzUsuńTo mnie cieszy. "Lokator do wynajęcia" Iwony Banach też jest zabawny, jak słyszałam...
Usuń