poniedziałek, 6 lipca 2015

A to pech!



Autor: Iwona Banach
Tytuł: Szczęśliwy pech
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Babie Lato 
Liczba stron: 284
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-10-12542-2





Dorwałam się do książki i przepadłam! Przeczytałam powieść jednego dnia w podróży. Śmiałam się w głos i płakałam ze śmiechu w pociągu, w autobusie, w czerwoniaku i w przychodni. Zapewne robiłam z siebie widowisko, krztusząc się ze śmiechu i zasłaniając usta dłonią, ale to wszystko wina powieści Iwony Banach Szczęśliwy pech. Wcale się nie dziwię, że ta powieść wygrała w konkursie literackim Naszej Księgarni (szczegóły TUTAJ), choć innych kandydatur nie czytałam. 
Wyobraźcie sobie niepozorną osóbkę… Reginaldę Kozłowską. Już samo jej imię wystarczy, by spodziewać się po jej właścicielce… nieprzewidywalności!
Bo z jednej strony właściwie Regi była zwyczajną, nawet sympatyczną i ładną dziewczyną, ale to, co się działo wokół niej, to był koszmar: jak magnes przyciągała kłopoty, z których ona sama wychodziła prawie bez szwanku, za to otaczający ją ludzie nie mieli się już tak dobrze. (s. 95)
Kontakt z nią zagraża życiu i zdrowiu. Ta kobieta to temperamentna marzycielka, chodząca katastrofa, szalona baba, zidiociała kretynka, która wszystko robi po swojemu. Ma szalone pomysły, a pomyłki zdarzają jej się bez przerwy (dała skunksa ciotce w prezencie, chciała kota, ale się pomyliła!). W dodatku wszystko potrafi logicznie wytłumaczyć, choć sobie nie da nic powiedzieć ani wytłumaczyć. Chodzi z głową w chmurach i nie przejmuje się drobiazgami. Jest rozważna na swój sposób, lecz jej obecność stanowi zagrożenie dla otoczenia, ale jednocześnie… powinna być wydawana w aptece na receptę. Tylko nie pytajcie na co!

Regi dzięki matce trafia na 3 miesiące na Topolowe Wzgórze. Tam w odludnym miejscu ma pisać swoją kolejną powieść. Jednak jej przybycie do Dębogóry spowodowało, że
wraz z Regi do Dębogóry zawitał wielki świat i spokój oraz ciszę świat trafił! (s. 48)
A dzieje się w miasteczku, oj dzieje! Ktoś kogoś zamordował! Ciała brak, ale są dowody. Ktoś próbował otruć listonosza. Ktoś zdemolował automat do kawy i okradł sklepikarkę. To tylko początek spraw, które ma do rozwiązania sierżant Malinowski, a dzięki nim liczy na awans, bo  w końcu coś się dzieje w miasteczku!
Dzieje się również w domu Rafała Markowskiego, u którego zamieszkała Regi. Ten spokojny mężczyzna po przejściach (wypadek, rozwód) we własnym domu zaczyna się czuć jak na wojnie! Swoją wakacyjną lokatorkę uważa za nienormalną. Regi zdemolowała mu dom, zastawiła wnyki, postrzeliła w pośladek, wywołała katastrofę z użyciem rynny, a to tylko niektóre z jej wyczynów. Przy niej nuda nikomu nie grozi. Przygotowane przez nią posiłki bywają zabójcze. A gdy wpadła do szamba, to twierdziła, że to nowoczesna maseczka przeciw zmarszczkom prosto z Paryża. Rafał w jej oczach to typ zasadniczy, monstrum Frankensteina duże, bezczelne i bez mózgu. A jak dla mnie trochę mało stanowczy i męski, choć może silna osobowość małej lokatorki i przejścia z byłą żoną nieco go przytłoczyły w życiu.
Ale mimo wszystko między tym dwojgiem zaczyna dochodzić do głosu zupełnie inne uczucie. Bo Regi jest po prostu szczera i urocza w sprawianiu kłopotów. Zyskuje sympatię już od początku powieści. U Rafała i czytelnika.
W dodatku w domu mężczyzny pojawił się nowy wakacyjny lokator – Antonio "świetnie" władający językiem polskim. Ciągle przekręca słowa w zabawny sposób przez co nie można go zrozumieć, ale za to czytelnik ma ubaw! Włoch lubi trupki (wątróbki) i wyrywanie desek z podłogi. Przyjechał do domu Rafała, aby szukać skarbu jego dziadka, o którym ten wspomina w swoim pamiętniku. Pojawia się też była żona Rafała i właścicielka połowy domu, wyniosła i pazerna Miranda…
Akcja jest bardzo dynamiczna, bo Regi to tornado, od którego Rafał nie miał ubezpieczenia na dom. W powieści ciągle się coś dzieje, ciągle się Regi coś przytrafia, jej i otoczeniu. Kobieta ściąga nieszczęścia niczym piorunochron pioruny, a robi to z naturalnym wdziękiem i mimochodem. Jej pomysłowość nie zna granic. Pomysłowość autorki na perypetie dla Regi też nie. Niektóre z nich mogą się wydawać zbyt wydumane i w zbyt dużych ilościach, jak na krótki czas wydarzeń, lecz mają one swój urok i dostarczają świetnej rozrywki. Mnie dostarczyły! Dostarczą jej każdemu, kto ma wyobraźnię i w trakcie czytania zobaczy komedię z Reginaldą we własnej reżyserii.
Autorka ma bardzo lekkie pióro. Pisze ze swadą i z humorem, naturalnie i błyskotliwie. Opisy są w miarę krótkie i na tyle plastyczne, że bez problemu przed oczami czytelnika pojawiają się komiczne sceny. A do tego przezabawne dialogi i wyraziści bohaterowie! To wszystko sprawia, że powieść czyta się szybko i nie sposób się od niej oderwać.
Jeśli uważacie, że macie w życiu pecha albo coś złego właśnie Wam się przytrafiło, to koniecznie przeczytajcie Szczęśliwy pech. Tylko nie uprawiajcie przy tym zwisu mimowolnego! Relaks i uśmiech na ustach gwarantowany. Ta książka obyczajowa z dużą dawką komizmu powinna być przepisywana na receptę i sprzedawana w księgarniach na poprawę humoru! To moje zdanie!
Pani Iwono, dziękuję za wyróżnienie w konkursie w postaci tej zabawnej powieści oraz dedykację. Sprawdziła się z nawiązką!


A tu był WYWIAD z autorką.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

  1. Gratuluję przepięknej dedykacji! A po książkę chętnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie przeczytam, jeśli znajdzie się w moich zbiorach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam książki, które aż tak oddziałują na emocje - czy to bawią, tu to wzruszają :P
    Gratuluję też pięknej dedykacji. Dzięki nim książki stają się prawdziwymi okazami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, książki z dedykacjami (zwłaszcza tymi osobistymi) są bardzo cenne!

      Usuń
  4. Tego typu książki bardzo lubię, więc prędzej czy później po nią sięgnę. Dzięki za podsunięcie inspiracji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie cieszy. "Lokator do wynajęcia" Iwony Banach też jest zabawny, jak słyszałam...

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.