Tytuł:
Kawiarenka pod Różą
Wydawnictwo: Filia
Seria: Książki kucharskie
Tom: 2
Liczba stron: 303
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7554-310-0
Wzięłam
sobie na podróż powieść Katarzyny Michalak Kawiarenka
pod Różą i byłam zła sama na siebie. Na autorkę również. Nie
przekartkowałam książki i nie zorientowałam się, jak mało jest samego tekstu do
czytania. W drodze powrotnej przez godzinę się nudziłam.
Kawiarenka pod
Różą
to opowieść z książką kucharską na słodko lub książka kucharska o słodkościach
z opowieścią w tle. Obie te rzeczy trochę za daleko od siebie, moim skromnym
zdaniem. Powieść podzielona jest na 4 części, a każda z nich dotyczy jednego z
bohaterów. Między częściami przez kilkadziesiąt stron podawane są przepisy na
słodkości wszelkiej maści. Coś dla łasuchów! Ale po kolei…
W
małym miasteczku Zabajka koło Chojnic pojawia się rewolucja o imieniu Amelia. W
piątkowy ranek budzi się w nowym domu i ze szczęścia wybiega w koszuli nocnej.
Otwiera drzwi na szerokość i krzyczy: Goooood
moooorning, Zabajko! (s. 10). A że ranek był już dość późny i trochę ludzi
na rynku było, bowiem nowy dom bohaterki to kamieniczka w rynku, to całe
miasteczko zamarło. Już po chwili Amelia miała gości – komitet powitalny w
osobie srogiej wójtowej Oleny i jej dwóch koleżanek. Następni goście znacznie
sympatyczniejsi to Tosia z przedszkola i Ksenia
z apteki. Te dwie kobiety od razu znalazły nić porozumienia z Amelią. Do
grona przyjaciółek wkrótce dołączyła Marylka ze sklepu. Oczywiście, mężczyzna
też musi być, więc pojawia się przystojny Olgierd, brat Tosi.
Sytuacja
jest o tyle ciekawa i pełna niejasności, bowiem Amelia nie jest Amelią. Nie
wie, kim jest. Została znaleziona z rozwaloną czymś ciężkim głową i w za dużej
kurtce, w kieszeni której była koperta, a w niej dziwna kartka z krótką
wiadomością od tajemniczego T. i pieniądze. Z liściku wynikało, że młoda
kobieta ma na imię Amelia. Zgodnie z instrukcją z listu pojawiła się w Zabajce
i zamieszkała w kamienicy po starym Cichockim, której ten nie chciał od dawna
sprzedać. Amelia niewiele wie o sobie – kocha niezapominajki i róże oraz umie
piec słodkości!
Nie męczyły ją
wspomnienia, które gdzieś tam czają się na skraju umysłu, chcesz je pochwycić,
a one umykają, niczym cień przed słońcem. Amelia nie miała żadnych wspomnień.
Zupełnie, jakby urodziła się tydzień temu w bydgoskim szpitalu, nieco większa
niż standardowy noworodek. No i starsza o jakieś dwadzieścia pięć lat. Pi razy
oko. (s. 95)
Amelia
to piękna i ciepła osoba, która jest spontaniczna, ambitna oraz pracowita. Lubi
pomagać innym. Szybko nawiązuje relacje z ludźmi i fantastycznie piecze, jednak
nie wie, kim jest. Nie wie też, kim jest tajemniczy dobrodziej T. Przy
wyrabianiu dowodu osobistego wymyśla sobie nazwisko oraz datę urodzenia. A że
nazajutrz będzie obchodziła 25 urodziny, to postanawia urządzić małe przyjęcie
dla nowych znajomych…
Cóż…
w trakcie czytania od razu zauważyłam pewien schematyzm, podobieństwo do Bogusi z serii Sklepik z niespodzianką. Młoda kobieta, singielka z pasją
cukierniczą, sprowadza się do opuszczonego budynku w rynku uroczego małego
miasteczka, na którego parterze urządza kawiarenkę. Znajduje trzy nowe
przyjaciółki, na horyzoncie pojawia się przystojny mężczyzna, który wkrótce wyjeżdża
na zagraniczną misję pomagać innym ludziom. Jak zwykle zakończenie w
obyczajówkach pani Kasi (też schematyczne – ktoś nieznajomy pojawia się w
drzwiach) pozostawia czytelnika w osłupieniu i każe szukać kontynuacji
powieści, bo po prostu chce się wiedzieć, kto zacz i w jakiej sprawie do
bohatera przybył. I nawet bohater negatywny w obu powieściach okazuje się być w
głębi duszy dobrym człowiekiem, ma marzenia…
Marzenia lubią,
gdy się na nie czeka. (s. 288)
Nawet
mimo tego schematyzmu chętnie poczytałabym sobie taki czasoumilacz w ramach
relaksu, gdyby trwał nieco dłużej, bo lekko i miło się go czytało. Jak
obliczyłam, ponad połowę książki zajmują przepisy kulinarne na wszelkie
słodkości! Są tu: małe formy cukiernicze (lizaki, krówki, karmelki, wafle, musy
owocowe, owocowe słodkości), specjały na popołudniowe przyjęcie (drożdżówki,
ciasteczka, tartaletki i domowe placki), wspaniałe, imponujące, aromatyczne i
perfekcyjne w sam raz na specjalne przyjęcia (torty, suflety, serniki i babki).
Początkowo czytałam owe przepisy, ale przestałam, bo zachciało mi się
słodkiego! Niektóre są banalnie proste, inne skomplikowane czy czasochłonne,
jednak każdy znajdzie przepis dla siebie.
Generalnie
dla mnie za mało fabuły, zdecydowanie za dużo przepisów kulinarnych
(kilkadziesiąt stron naraz po poszczególnych częściach), za dużo powtarzalności
i schematyzmu mimo swoistego uroczego klimatu Zabajki i nowej jej mieszkanki. Kawiarenka pod Różą to raczej książka
kucharska z wkomponowaną opowieścią. Idealna dla łasuchów! Przy czytaniu radzę
mieć coś słodkiego pod ręką! I uważać na kalorie ;)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Czytałam tę książkę i również byłam nią zawiedziona, gdyż liczyłam na jakąś jedną dłuższą historię, a nie króciutkie opowiadania przeplatane przepisami kulinarnymi.
OdpowiedzUsuńWięc nie tylko ja odniosłam takie wrażenie...
UsuńPiękna okładka. Ale nie wiem czy się skuszę... Książka kucharska przeplatana fabułą...NIe wiem czy to dla mnie lektura...
OdpowiedzUsuńKsiążka kucharska w wersji na słodko, czyli wyłącznie dla łasuchów.
UsuńMnie też się bardzo okładka podoba, ale już sama zawartość trochę mniej. Lubię takie książki, ale tylko w przypadku ulubionych książkowych serii, jak np. "Jeżycjada" i jej wydania fabularno-kucharskie :)
OdpowiedzUsuń"Jeżycjada"... Ale te ostatnie tomy nie mają takiego specyficznego klimatu jak te pierwsze...
UsuńDobrze wiedzieć, co jest w środku tej książki.
OdpowiedzUsuńDużo fajnych przepisów na słodkości ;)
UsuńOgrom przepisów i schematyzm mnie w tej książce przerażają...
OdpowiedzUsuńNiektórzy kupowali tę książkę właśnie dla tych przepisów. A schematyzm odkryją ci, którzy czytali "Sklepik z niespodzianką. Lidkę".
Usuń