piątek, 24 lipca 2015

Ciepłe Kluski



Autor: Ola Trzeciak
Tytuł: Jamnik z Kluskami
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 429
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7961-009-9


KONKURS URODZINOWY - TUTAJ 

Kluski uwielbiam w każdej postaci, ale z rodzinką Klusków przedstawioną w książce Oli Trzeciak Jamnik z Kluskami nie chciałabym się spotkać ani jej poznać. Dlaczego? Brrr…! Aż mnie ciarki przeszły, gdy sobie przypomniałam heterę z piekła rodem Mamusię Klusek i jej mamisynka chirurga, wybrakowanej miniatury Supermena.
Akcja zaczyna się pięknie. Tuż przed wigilią 2013 r. pod łóżkiem główna bohaterka Anka, żona doktora Adama Kluska, znajduje pudełko przewiązane kokardką. Otwiera. W środku piękna bielizna. Ale, ale… majteczki mają dodatkową dziurkę w kształcie serca, biustonosz to dwa namioty, czyli zdecydowanie nie jej rozmiar, a na dołączonym bileciku jest imię innej kobiety! To punkt zwrotny w nieudanym małżeństwie Klusków. Prezent przeważa szalę i… Anka rozprawia się ze skórzanymi hipopotamami stojącymi w salonie. Bardzo pomaga jej w tym mały ciałem, lecz wielki duchem miniaturowy jamnik Zaworek.

I po tej pięknej katastrofie akcja zostaje zatrzymana. Narrator cofa czytelnika w wydarzeniach dwa lata wstecz do momentu poznania się Anny i Adama oraz początków ich burzliwego związku, ślubu i małżeństwa… z rozsądku. Rozumiem, że on, mamisynek w 100%, potulnie słucha się mamusi i spełnia jej prośby. Ale ona, kobieta robiąca doktorat o czarownicach, patrzącej na świat z nieco innej perspektywy niż zwykli ludzie, przyjmuje oświadczyny i na zimno decyduje się na małżeństwo. Nic nie łączy tych dwojga, a tylko dzieli, no chyba że samotność. Jednak i w związku można być samotnym, a małżeństwo może istnieć tylko na papierze i na pokaz. Bowiem pozory w świecie Klusków są bardzo ważne.
Rozwój akcji po zabiciu skórzanych hipopotamów zostaje wznowiony. Oj dzieje się, dzieje w życiu tych dwojga, a mają w tym spory udział ukochana Mamusia oraz przyjaciółka Anki – Magda. Autorka bardzo obrazowo nakreśliła tych czworo bohaterów, epizodycznych też (sąsiedzi, pielęgniarki). Przyjaciółki znają się jak łyse konie, wpadają sobie w słowo, żartują, żonglują słowami, są czasami nieco szalone, ale dają się lubić. A Kluskowie… nie chciałabym mieć z nimi nic wspólnego. No może z panem doktorem, ale tylko w szpitalu, bo poza nim ten przydepnięty paw w kostiumie homo sapiens (s. 137) zostałby przeze mnie rozdeptany lub omijany szerokim łukiem. Anka cały czas powtarza, że jest on bardzo niski jak na faceta. Ale bez przesady, 170 cm to nie aż taka tragedia, nawet według mojej wysokiej miarki. Tu autorka według mnie lekko przesadziła. Doktorek nie jest lotny intelektualnie, nie łapie żartów słownych żony. Jej zdaniem musiał chyba kuć na pamięć na medycynie, bo ma ubogie słownictwo i nie czyta książek. Zgroza!
Wędrowny teatrzyk Klusków dostarcza czytelnikowi wiele rozrywki okraszonej różnymi innymi emocjami. Najlepiej scharakteryzowana została teściowa Anki. Mamusia Klusek to indywiduum, jakiego świat nie widział. Jej wygląd, jej dom, jej potrawy przyprawiają o ciarki i obrzydzenie. W dodatku charakterek z piekła rodem.
Już w pojedynkę matka Adasia dysponowała mocą tarana i siłą śmiercionośnego tajfunu. (s. 250)
Perypetii rodzinno-przyjacielsko-sąsiedzkich nie brak w książce. Są one dość dobrze przedstawione, ale ja tylko raz wybuchnęłam głośnym śmiechem. Żywe i barwne dialogi to atut tej powieści, wywoływały uśmiech na mej twarzy. Żonglerka słowami iskrzyła humorem i ripostami, gdyż duet Anki i Magdy gwarantował poprawę humoru.
Ale mnie osobiście z czasem zaczęły denerwować wewnętrzne komentarze narratorki i głównej bohaterki jednocześnie, czyli Anki. Dużo tego było, chyba trochę za dużo. A w tych komentarzach znane cytaty (Houston, mamy problem; Pomyślę o tym jutro), fragmenty wierszy (Alarm, Reduta Ordona), piosenki (Plon niesiemy, plon, dożynkowy wieniec…). A do tego łacina w klasycznej postaci (Susrsum corda, mili masoni, en avant, en avant, en avant! Finis coronat opus) i bez tłumaczenia. To duży minus. Owszem autorka ma wiedzę humanistyczną i umiejętnie wplotła ją w akcję, lecz co za dużo to niezdrowo, nawet mimo ich trafności i zabawności.
Fabuła niebanalna, a świat przedstawiony celowo zniekształcony przez satyrę i groteskę, choć kto wie, ile takich mamisynków i teściowych jest na świecie, nie wspominając o przyjaciółce, jej pracodawcy i sąsiadach. Akcja nieco zwariowana, dużo się dzieje i dość szybko. Kolejne odsłony teatrzyku Klusków zaskakują czytelnika i Ankę, lecz ona radzi sobie znakomicie w każdej sytuacji, gdyż ma swój sposób na przetrwanie i do tego wiernego obrońcę Zworka. Język w powieści dostosowany jest do sytuacji i bohaterów, od prostoty, języka potocznego do wyszukanego słownictwa. Nieprzeciętni bohaterowie wzbudzają w czytelniku całą gamę uczuć, z niechęcią włącznie.
Jamnik z Kluskami to satyra, słodko-gorzka opowieść o samotnej kobiecie, małżeństwie z rozsądku i teściowej z piekła rodem oraz ukochanych sąsiadach i psach. Stosunki międzyludzkie zostały tu pokazane w nieco groteskowy, satyryczny sposób, by ukazać, do czego mogą doprowadzić człowieka podejmowane przez niego decyzje i marzenia o idealnym facecie. Autorka humorystycznym okiem spojrzała na pokolenie trzydziestolatków, ale bez krytycyzmu i moralizatorstwa. Na pewno jest dobrą obserwatorką życia, bo wszystko u niej widać jak na dłoni… a raczej u Klusków.   

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

9 komentarzy:

  1. Nie znam tej książki, ale jej fabuła prezentuje się całkiem ciekawie i Twoja recenzja także zachęca, dlatego jak w wolnej chwili będę miała na uwadze tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Kluskowie to arcyciekawa rodzinka! A miniaturowy jamnik Zaworek spisuje się na medal.

      Usuń
  2. Jamnik Zaworek hahaha, padłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro o psach, to jestem jak najbardziej na tak! Fabuła mnie bowiem ujęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też psiara ;) Aczkolwiek wolę większe rasy niż miniaturowy jamnik.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.