Tytuł:
Cześć, co słychać?
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 315
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8075-092-0
Jaki ten świat
skomplikowany! I wiesz, co jest najgorsze?
Że sami go sobie komplikujemy. Sami jesteśmy kowalami swego losu, a potem narzekamy na ten los! (s. 213)
Że sami go sobie komplikujemy. Sami jesteśmy kowalami swego losu, a potem narzekamy na ten los! (s. 213)
W
ramach Book Touru organizowanego przez Ona czyta dotarła do mnie
najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz Cześć,
co słychać? I to w dniu swojej premiery! Najpierw dorwała się moja Mama…
Potem ja.
Maj
ubiegłego roku. Niejaka Agnieszka zamieszcza na Facebooku post przypominający o tym, że właśnie mija 20
lat od ich matury. To przypomina Zuzannie, jednej z przyjaciółek Agnieszki,
pierwszą miłość do Pawła Szadzińskiego zwanego Pablem. 39-letnie kobiety
postanawiają się spotkać, poplotkować i odświeżyć przyjaźń. Na spotkaniu okazuje
się, że każda z nich ma poukładany swój świat, żyje o swojemu. W pewnym
momencie pada imię Pablo. Od tego chwili Zuzanna, główna bohaterka, nie
przestaje myśleć o swej dawnej miłości, choć życie rodzinne ma ułożone, jest
szczęśliwa z mężem Wojtkiem i dwoma córeczkami.
Po
wielu rozterkach poprzeplatanych pięknymi wspomnieniami Zuza postanawia przyjąć
Pabla do znajomych na FB. Zostawia mu też wiadomość, zaczynającą się od słów:
„Cześć, co słychać?”. Świadomie, nieświadomie, a może podświadomie otworzyła
puszkę Pandory.
Jedna wiadomość
na Facebooku o treści: „Cześć, co słychać?” otworzyła pudełko z fajerwerkami.
(s. 247)
To,
co później działo się w życiu Zuzanny i jej bliskich, to mały Armagedon. I jak
wielokrotnie potem bohaterka sobie wypominała, czasami lepiej sobie narysować
motyle niż je poczuć w brzuchu. No ale… każda podjęta decyzja ma swoje skutki,
które są przyczynami kolejnych decyzji. Tworzy się łańcuch świadomych decyzji i
spontanicznych, który często trudno przerwać jedną rozsądną decyzją, jednym
cięciem. W ostatecznym rachunku dochodzi do tego, że Zuzanna swe 40-ste
urodziny spędza samotnie. A nie, przepraszam. Spędza je z winem.
Człowiek jednak
ma w sobie coś takiego, że lubi sięgać po rzeczy, których nie powinien dotykać.
(s. 110)
Zakazany
owoc lepiej smakuje, czyż nie? Ale żołądkowi niekoniecznie może przypaść do
gustu. Autorka po raz kolejny udowadnia, że jest świetną obserwatorką otaczającej
nas rzeczywistości. Fabuła powieści jest bardzo życiowa i wielokrotnie przez
los powtarzana w realnym świecie, lecz dla mnie najważniejsze są spostrzeżenia,
refleksje, mądrości życiowe i oczywiste oczywistości.
W połowie życia
ludzie są zdolni do najbardziej zaskakujących posunięć, czasem zupełnie nie
pasujących do ich osobowości. Przełamują rutynę, wyłamują się z do tej pory
uznawanych przez siebie zasad i norm. Również tych moralnych. (s. 13-14)
Okazuje
się, że ten ostatni rok przed czterdziestką każdą z przyjaciółek czymś
zaskoczył, pokazał, że to on rządzi i steruje ich życiem, i już mniej ważne
było, że zaskoczył je pozytywnie lub negatywnie. I muszę przyznać, że w moim
życiu też w tym ostatnim roku sporo się dzieje… Ta książka stała mi się bliska
szczególnie ze względu na pewien liczbowy wątek. Autorkę, główną bohaterkę i
mnie łączy ten sam rocznik. Tak, tak, metryki nie oszukam, dlatego też
wyjątkowo mocno odczułam pewne aspekty życiowe poruszone w powieści przez
autorkę. I z tego też powodu uważam, że kobiety poniżej 35 roku życia nie do
końca właściwie odbiorą przesłanie tej powieści. Wiek ma swoje prawa! ;) Ot,
kryzys połowy życia ;)
Autorka
porusza też temat zdrowotny. Owszem, wiek ma swoje prawa, lecz także obowiązki.
Ciało się starzeje, chorób dookoła mnóstwo, dlatego tak ważne są badania
profilaktyczne. Jak sama Zuzanna przed sobą przyznała:
Wystarczającym
powodem, by się badać było to, że jestem kobietą. Prawie czterdziestoletnią kobietą.
I chcę żyć na tym świecie po prostu jak najdłużej. Dla dzieci, dla niego i dla
siebie. (s. 89-90)
Tak,
trzeba czasami zatrzymać się na chwilę i zająć sobą, swoim zdrowiem, swoją
rodziną i bliskimi, bo w tym świecie pędzącym z szybkością światła ludzie gubią
siebie samych:
We współczesnej
gonitwie tak mało mamy czasu, by spokojnie pomieszkać. Dbamy o te swoje
mieszkania niczym królestwa, a tak naprawdę jedynie tam śpimy. Kupujemy kwiaty,
obrazy i bibeloty tylko po to, by cieszyły nasze oczy przez te kilka minut
dziennie. (s. 83)
Bieżącej
akcji w tej powieści jest niewiele, dosłownie ciut ciut. To głównie wspomnienia
z ostatniego roku życia Zuzy, w które wplotła wspomnienia sprzed ponad 20 lat
dotyczące jej pierwszej miłości. Wspomnieniowa powieść szkatułkowa, która nieco
się snuje. Akcja zdecydowanie zyskałaby na dynamiczności, gdyby wspomnienia
dotyczyły tylko okresu szkoły średniej i studiów, a bieżące wydarzenia
rozgrywały się w ciągu roku, tak znamiennego dla Zuzanny.
Nad
językiem i stylem pani Magdy nie będę się rozwodzić, książka po prostu sama się czytała, ale niestety
niezmiennie w powieściach autorki widzę wciąż dwa te same błędy językowe.
Wprowadzenie do powieści rozmów Zuzy z Pablem na FB, e-maili jakby dodatkowo
uwspółcześniło powieść. Jednakże to listy Pabla pisane w latach 1994-1995 mnie
urzekły swoją oryginalnością. Paweł w każdym liście zaznaczał, jakie święto
jest obchodzone tego dnia i składał życzenia swej ukochanej. Szalona,
młodzieńcza miłość…
Zakończenie
jakoś mnie nie zaskoczyło, nie było wielkiego „bum”. W pewnym momencie po
pewnym pytaniu pewnej osoby domyśliłam się co i jak. Nie znałam tylko
okoliczności, w jakich się to stało. To one z lekka mnie zaskoczyły.
Cześć, co
słychać?
to życiowa opowieść, to wspomnieniowa powieść szkatułkowa udowadniająca, że
wszystko może nas spotkać, że wszystko może się w naszym życiu zdarzyć, a przy
tym każe obejrzeć czytelnikowi swoje życie pod lupą i zastanowić się nad każdym
jego aspektem, także zdrowotnym. Powieść zdecydowanie dla kobiet dojrzałych.
Nieważne, czy
jesteś lekarzem czy sprzątaczką. Trzeba iść przez życie uczciwie, nie robić
nikomu krzywdy. (s. 280)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Do 35 roku życia trochę mi jeszcze brakuje, więc po książkę sięgnę w dalszej przyszłości :) Ostatnie zdanie jest super!
OdpowiedzUsuńAle jakie prawdziwe!
UsuńDzisiaj zabieram się za czytanie i już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńTeż jestem już po lekturze. Książka skłania do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńOj tak...
UsuńAleż Ci zazdroszczę, że już ją przeczytałaś! :)
OdpowiedzUsuńNie ma co zazdrościć, trzeba się rozejrzeć za książką i przeczytać.
UsuńEmocjonująca lektura, ale "Po prostu bądź" nie przebiła, a chyba po cichu na to trochę liczyłam;)
OdpowiedzUsuńWedług mnie to 2 różne powieści, chociażby ze względu na wiek bohaterów i ich doświadczenie życiowe.
UsuńZgadza się, ale jednak nie mogłam się oprzeć porównaniom.
UsuńListy, szalona miłość... Uwielbiam takie elementy pojawiające się w powieści. I chociaż często mam okazję czytać książki dla młodzieży, taka odmiana dla dojrzałych kobiet z pewnością mi się przyda.
OdpowiedzUsuńOj tak, przyda się.
UsuńJeszcze nie czytałam, ale mam w planach.
OdpowiedzUsuńDobre plany, czekam na Twe wrażenia.
UsuńNie mogę się doczekać, aż do mnie trafi ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno nieco inaczej ją odbierzesz, boś młoda :)
Usuń