Tytuł:
Cynamonowe dziewczyny
Wydawnictwo: Replika
Seria: Wiślański cykl
Tom: 2
Liczba stron: 366
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7674-492-6
Zło nie
zawsze jest ciemnością. Czasem potrafi ukryć się pod postacią światła. (s. 266)
I być przyciągającym światłem, który wyciąga po nas
swe świetliste promienie, a my jak ta ćma lecimy do niego, jesteśmy otumaniani
i giniemy na wiele sposobów. Tak właśnie jest w powieści Hanny Greń Cynamonowe dziewczyny, drugim tomie Wiślańskiego cyklu. Muszę się rozejrzeć
za pierwszym tomem, gdyż ciekawi mnie sprawa Sprzedawcy snów, o którym
kilkakrotnie w drugim tomie wspominano.
Akcja toczy się w Beskidach – w Szopienicach, Wiśle, Bielsku-Białej,
Cieszynie. We wrześniu 2013 roku włamywacz Witek wyszedł na zwolnienie
warunkowe i już ma nową robotę na zlecenie. To ten sam zleceniodawca co 2 lata
temu. Ale tym razem mężczyzna jest chory i prosi swoją kuzynkę Tamarę o pomoc.
Praworządna obywatelka zostaje włamywaczką. Pech chciał, że włamała się do
mieszkania policjanta, który chwilę wcześniej wrócił do domu. Napastnik staje
się ofiarą z ręką przykutą do metalowej ramy wieszaka. Na ziemię spadło
zawiniątko. Okazuje się, że to róża bez kolców. Telefon sprawił, że kobieta po
cichu zdołała się uwolnić, zostawić karteczkę i zniknąć w ciemnościach.
Policjant Daniel był pod wrażeniem umiejętności Tamary
i jej urody. Po chwili widzi radiowozy pod swoim blokiem. Ktoś wezwał policję
do morderstwa w jego klatce. Ofiarą był policjant Cholewik. Śledztwo rusza. To
tam włamywaczka miała zostawić różę bez kolców, dziwną i tajemniczą wiadomość,
ale pomyliła mieszkania. Pytania się mnożą, odpowiedzi brak, a morderca dalej
cieszy się wolnością. Za to policji przybywa pracy – odnajdywane są ciała
młodych kobiet w różnych miejscach i w różnym stanie rozkładu. Łączy je ten sam
typ urody i śmierć w męczarniach, bowiem kobiety były gwałcone i okrutnie
kaleczone. Dwaj policjanci Daniel i Konrad łączą siłę, a przyjaciele i rodzina
pomagają im schwytać psychopatę, którego nazwali Yellowknifer.
Już po tytule domyślałam się mniej więcej, o czym
będzie kryminał, jednak potem w treści niewiele odnalazłam owego cynamonowego koloru. Kryminał
mnie wciągnął, a jego otoczka obyczajowa jeszcze bardziej mnie do niego
przykuła, zwłaszcza życie prywatne policjantów i ich miłości oraz docinki,
przekomarzanie się, a nawet kłótnie, a to ożywia akcję i nadaje jej ludzki
wymiar. Państwo Pocnerowie oraz ich przyjaciele to nietuzinkowe postacie.
Zwłaszcza Petra zwróciła moją uwagę swą osobowością i umiejętnościami.
Komendant policji w Wiśle, jej mąż Konrad wie, że posiadanie zbyt inteligentnej
żony bywa czasami kłopotliwe, lecz uczciwie przyznał się przyjaciołom
policjantom:
Poza tym nie
ja jestem w tym domu specjalistą odłączenia faktów w całość i wysnuwaniu
wniosków. To domena mojej żony. (s. 160)
Petra jest niesamowita, jeśli chodzi o pamięć,
analityczny umysł, cięty język i swoją przeszłość. Jednak moim zdaniem, autorka
nieco przesadziła z ilością wielkich szczęść i wielkich nieszczęść w jej życiu,
ze skrajności w skrajność, co wydaje się być mało wiarygodne. Konrad zwany
Enderem, bo kończy wszystkie sprawy, mimo blizny na policzku jest przystojny.
Samym wyglądem i mimiką twarzy w drugiej osobie potrafi wzbudzić różne skrajne emocje.
Inne osoby też zasługują na uwagę czytelnika ze względu na swą różnorodność
osobowości, zalety i wady, zarówno ci dobrzy bohaterowie, jak i ci źli. Oni są
zwykłymi ludźmi, przeszli w życiu to i owo, zostali pokaleczeni psychicznie i
fizycznie, dlatego mają blizny na duszy i ciele. Petra znakomicie wyjaśnia
znaczenie blizn:
Blizny nie
mają znaczenia, ważne jest tylko to, że udało nam się przeżyć. Są też dowodem
siły. Będą ci przypominały, że to ty wygrałaś. Mimo że byłaś ranna i bezbronna,
a on miał nóż! (s. 259)
Dzięki narracji wieloosobowej można bliżej poznać
wszystkie postacie, zwłaszcza ich stan umysłu i myśli, co jest ważne w
przypadku Yellowknifera. Ważny jest czas, kto pierwszy, kto lepszy… Mnie trochę
początkowo wybijał z rytmu czas wydarzeń, mimo iż na początku rozdziałów są
informacje, kiedy i gdzie toczy się akcja – to ja przeskakiwałam z roku do
roku, z miejsca na miejsce, ale potem już się wciągnęłam. Lecz dwa razy na
początku powieści były przeskoki czasowe z akapitu na akapit bez żadnego
światła i to mnie zbiło z pantałyku i zmusiło do dwukrotnego przeczytania tych
fragmentów.
Żywa akcja, która czasami zmienia swój bieg przez jej
zwroty, trwa niespełna rok, lecz fabuła sięga kilku lat wstecz. O
poszczególnych ofiarach seryjnego mordercy, sposobie polowania czytelnik
dowiaduje się stopniowo jakby ze wspomnień zabójcy. I tu przestrzegam, niektóre
opisy nie są dla wrażliwców, są mocne, dosadne i realistyczne. Typów seryjnego jest
kilka, aktorka zwodzi czytelnika i pozwala mu się pobawić w śledczego. Napięcie
stopniowo rośnie, jak i adrenalina. Zakończenie mnie lekko zaskoczyło sposobem
rozwiązania sprawy, bo efektu końcowego byłam pewna.
Cynamonowe dziewczyny
to dobry kryminał z policjantami na różnych szczeblach zawodowych w roli głównej
w ciekawej otoczce obyczajowej na tle malowniczych i groźnych Beskidów. Praca
zawodowa funkcjonariuszy policji, ich życie osobiste oraz ich kobiet zaciągnie
Was do komendy, na miejsca zbrodni oraz do ich domów. Rozgośćcie się.
O
podejmowaniu decyzji można mówić tylko wówczas, kiedy się wie, co się robi. (s.
155)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Wyzwanie biblioteczne,
Polacy
nie gęsi IV, Motyw
zdrady w literaturze, Wyzwanie
kryminalne, Łów
słów
Mogę napisać tylko jedno: dziękuję!
OdpowiedzUsuńAleż proszę! :)
UsuńJak będę miała ochotę na kryminał, to wezmę pod uwagę powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Tylko to jest drugi tom cyklu, więc lepiej zacząć od pierwszego.
Usuń