Tytuł:
Czarci krąg
Wydawnictwo: Szara Godzina
Liczba stron: 316
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-64312-81-6
Nie
od dziś wiadomo, że czosnek jest bardzo zdrowy. Nie od dziś wiadomo, że jest to
naturalny antybiotyk. Nie od dziś wiadomo, że skuteczny sposób na walkę z…
wampirami! Mieszkańcy Zagubina dodają czosnek w ogromnych ilościach do
wszystkich posiłków, poduszki zamiast pierza mają główki czosnku, a wszystko
przez to, że w miasteczku odkryto szkielet pogrzebany w pochówku wampirycznym… no
i się zaczęło! Zapraszam Was do zapoznania się z najnowszą powieścią Iwony
Banach – Czarci krąg.
W
biurze matrymonialnym pracuje Hanka. Jest detektywem. Od szefowej dostaje
specjalne zadanie – ma sprawdzić wiarygodność jednego z klientów. Śledztwo ma
przeprowadzić w małym miasteczku Zagubinie. Bierze ze sobą dwoje stażystów,
Wiolkę i Szczurka. Wszyscy zatrzymują się w Pensjonacie Pod Krwiożerczym
Piotrusiem pani Wierciuchowej, gdzie obecnie przebywają uczestnicy turnusu
informatyczno-pieluszkowego i gdzie ZUS wiedzie prym. ZUS czyli Zakaz Uprawiania Seksu!
Jednak
plany detektywistyczne nieco ulegają zmianie, bowiem w miasteczku niedawno
odkryto pochówek wampiryczny. Wkrótce ktoś rozkopał 3 groby, które okazały się
puste, odnaleziono kolejne 3 pochówki wampiryczne, aczkolwiek ich skład był
mocno zaburzony. Ludzie twierdzili, że…
Wampiry
istnieją. To pradawne istoty, które potrafią przetrwać całe stulecia w
uśpieniu, a potem wychodzą na żer. (…) One są jak kleszcze. Takie wielkie,
czarne, złowrogie kleszczyska. Przysysają się do człowieka i wysysają z niego
krew albo energię, albo duszę, co tylko chcą. (s. 61)
Mieszkańców
ogarnęło istne wampirowe szaleństwo! Wampiry spadły im jak… nietoperze z nieba!
Wyraźnie było
widać, że miasteczko podzieliło się na dwa obozy i to wcale nie na takich,
którzy wierzą w wampiry, i takich, którzy w nie nie wierzą. Wierzyli właściwie
wszyscy, tylko jedni się ich bali, a inni robili na nich interesy. (s. 320)
Interes
to podstawa, więc w Zagubinie wszyscy przygotowują się do Wampiriady. Wzrosła
sprzedaż czosnku, osikowych kołków, srebrnych krzyżyków. Nie zabrakło wody
święconej. Każdy kombinował. Lokale zmieniały swe nazwy i tak pojawiły się
m.in.: Pensjonat Pod Krwiożerczym Piotrusiem, bar Mordercze Truchło,
Podchmielony Nietoperz, szkoła tańca Kostnica. Nawet media zainteresowały się
sprawą. Pojawił się dziennikarz z miesięcznika „paraNormalność”.
Wampiry
to jedno, ale są jeszcze kosmici zdaniem profesora ufologii Kociołka, a właściwie
to…
Nie wszyscy
kosmici są wampirami i nie wszystkie wampiry są kosmitami. Są albo nie. Często
trudno powiedzieć. W zasadzie niektóre tak, niektóre nie, ale któreś na pewno.
(s.143)
I
niby nikt nie wierzy w te bzdury, ale na własnej skórze chce się przekonać, jak
bardzo nie wierzy! Absurdalne, a jednak prawdziwe.
I
w tej powieści Iwona Banach namalowała paletę nietuzinkowych postaci. Co jedna,
to lepsza! I do tego pies – wielki, zezowaty pies Zyzol z charakterkiem, który
czasami zamieniał się w błotną trąbę powietrzną. Społeczność miasteczkowa
przedstawiona w pełnej krasie – zabobony, plotki, szukanie taniej sensacji,
wtrącanie się w życie sąsiadów… to obraz polskich przywar. Plotka wręcz stała
się oddzielną bohaterką tej powieści! A według Szczurka najlepiej stosować
metodę „na strupa”, czyli
…wszystko zawsze
w końcu przyschnie. (s. 227)
A
przy tym nadmienię, że wszyscy bohaterowie mają znamienne (onomastycznie)
nazwiska, np.: Wierciuchowa, Kociołek, Kurzydło, Nieróbek, Stawicki, Paprocka, Parzybroda, Prokopiec,
Dziuńka. Autorka ma też smykałkę do tworzenia neologizmów. Zgadnijcie, co się
kryje pod nazwami: wamparianie, wampiroza, awampiryna, psampir, mykologiczne
zjawisko kosmiczne. Do tej pory znałam filozofię życia tumiwisizm, a teraz
doszła filozofia ajeżelizm.
Akcja
mknie z prędkością światła, ciężko złapać oddech, chyba że przy wątku miłosnym.
Od kolejnych zwrotów akcji można się zakręcić i pogubić, absurd goni absurd, a
w tym wszystkim prawdziwe trupy, nieżywe trupy. Był moment, że poczułam mały
przesyt, bo za dużo tego było. Czytanie wymaga skupienia. Zakończenie zaskakuje
dwoma ostatnimi zdaniami… i czytelnik gdyba nad ich sensem.
Podoba
mi się styl pisania autorki – lekki, naturalny, niewymuszony, wciągający w
wydarzenia. Swobodna narracja wciąga, ale i może spowodować na początku małe
zamieszanie, gdyż poszczególne wydarzenia podzielone są na ustępy (szkoda, że
nie na rozdziały), a że dużo dzieje się jednocześnie, to i narrator przeskakuje
z miejsca na miejsce, by czytelnik był na bieżąco. W powieści występują
wszystkie odmiany komizmu, ale tym razem trochę mniej się śmiałam w porównaniu
z poprzednimi powieściami autorki. Za to kilka opisów mnie ujęło, np. ten:
Burza, która
dotąd krążyła gdzieś nad Zagubinem, właśnie dotarła do Kotlęcina, ale po drodze
musiała doznać jakichś przykrości, bo była odrobinę wkurzona. Może spowodował
to korek w meteorologicznym ruchu powietrznym, a może trudności z odnalezieniem
drogi. W każdym razie huczała grzmotami i siekła deszczem jak wściekła. (s.
172)
Jeśli
chcecie się dowiedzieć: jak przeprowadzić kredens z kuchni do sypialni za
pomocą chomika?, jak pozbyć się zięcia?, jaki stosunek ma pracodawca z
pokojówką?, jak zostać własnością demona?, do czego służy trumna?, jak
prowadzić pensjonat?, jak wygląda lądowisko kosmitów? To wszystko w Czarcim kręgu Iwony Banach, komedii kryminalno-obyczajowej
z wampirami na czele.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
okładka budzi grzę :O Mimo to chciałabym przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńWarto dać się "zwampirzyć" :D
UsuńAleż ta książka jest zabawna! Lubię takie!
OdpowiedzUsuń