Tytuł:
Sanatorium pod Zegarem
Wydawnictwo: Filia
Seria: Jak pies z kotem
Tom: 1
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7554-310-0
W
maju wygrałam książkę Liliany Fabisińskiem Sanatorium
pod Zegarem, pierwszy tom serii Jak
pies z kotem. Postanowiłam ją przeczytać dopiero we wrześniu, jak naprawdę
będę w sanatorium, w mojej kochanej Gołdapi. I tak się stało. Aż 5 dni zajęło
mi przeczytanie tej książki ze względu na bardzo dużą ilość zabiegów i
wykładów. Prewencja rehabilitacyjna to nie to samo co szpital uzdrowiskowy.
Kostka,
Czarna Mańka, Lutka i Nina, czyli Konstancja, Maria Teresa, Ludwika i Antonia
to „królewskie” siostrzyczki, które od 8 lat tworzą rodzinną firmę SIS-4. firma
prężnie się rozwija, podbija nowe rynki na świecie dzięki zaangażowaniu Niny.
wkrótce zawrze ona ślub z Maksem. Szykuje się, ale… Wskutek nieprzewidzianych
okoliczności ślubna sesja fotograficzna Niny i Maksa została przesunięta na
wieczór. Zgodnie z zaleceniami pani fotograf na drabinie przesunęła się też
Nina i… ocknęła się w szpitalu po 3 dniach.
Po
wielu miesiącach leczenia w tempie ekspresowym trafia do sanatorium „Marzenie”
w Ciechocinku, do szpitala uzdrowiskowego. Nazwa sanatorium a oczekiwania względem
niego to niebo a ziemia. Tak samo było ze współlokatorką. Los zwany w tym
przypadku siostrą przełożoną łączy młodą, energiczną (Anto)Ninę Drop z drobną
staruszką Natalią Burską i umieszcza je w ciasnym pokoiku na 28 dni! najbardziej
niedopasowana para…
Kuracjuszki
nie polubiły się od pierwszego wejrzenia. Nina wkrótce przenosi się do pokoju z
młodszymi współlokatorkami i bierze udział… w seksie grupowym i pożarze!
Pokornie wraca do staruszki. Obie uczą się wspólnego mieszkania i zawierania
kompromisów. Wszystko byłoby dobrze do końca turnusu, gdyby nie nowy
współlokator – piesek Maks oraz trup w basenie, na którym one przebywały
ostatnie i na którym obie były pierwsze po weekendzie. Do akcji wkracza
policja. sprawę przejmuje podkomisarz Baltazar Szprot. Do tego sprawy
osobisto-biznesowe Niny zaczynają się komplikować, zaś Natalia kombinuje, jak
tu niezauważenie zniknąć z „Marzenia” na 36 h i zrobić najważniejsze zdjęcie w
życiu.
W sanatorium pod
koniec sezonu niełatwo o coś naprawdę ekscytującego. (s. 206)
Książka
czyta się swobodnie, lekko i z niesłabnącym zainteresowaniem, bowiem fabuła od
początku wciąga swą złożonością i pomysłowością. Czyta się po prostu… miękko.
Obok komizmu pojawia się w powieści dramaturgia, różne emocje się przeplatały
we mnie, lecz mimo wszystko cały czas kibicowałam Ninie, Natalii i oczywiście
Maksowi, który imponował mi psią inteligencją. Nawet szybko polubiłam
podkomisarza o rybim nazwisku, tylko do pielęgniarek czułam specyficzny dystans
tak jak kuracjuszki, zwłaszcza do siostry przełożonej o wielkich dłoniach.
Zakończenie pozostawiło mnie w zawieszeniu i pustce w oczekiwaniu na drugi tom.
Wprawdzie
nie miałam okazji być w sanatorium w Ciechocinku, byłam tam tylko rekreacyjnie,
ale za to bywałam w innych sanatoriach i mam sporą wiedzę o ich funkcjonowaniu.
W tej powieści zabrakło mi sanatorium w sanatorium, zabrakło mi życia
sanatoryjnego. „Marzenie” jest tylko tłem dla rozgrywanych wydarzeń, tak jak
cały sanatoryjny kompleks. Autorka bardzo ogólnie wspomina o zabiegach,
posiłkach, wolnym czasie (w Gołdapi jest dużo rozrywek po zabiegach). Trochę
szkoda. Ale świetnie oddaje sprawdzanie obecności kuracjuszy w pokojach o
godzinie 22.00, czuć sanatoryjny dryl. Nie ma to jak walenie do drzwi. ;)
Jednak
przede wszystkim autorka odczarowuje mity na temat pogodnych staruszek i
zimnych bizneswoman. Żadna z nich nie jest taka, jaka powinna być według
ogólnie funkcjonujących stereotypów w naszym społeczeństwie. Dziś w XXI wieku
babcie niekoniecznie potrafią robić na drutach, za to coraz częściej potrafią
obsługiwać sprzęt
–
skomplikowany aparat fotograficzny czy laptopa. Natalia to tak naprawdę
„chuliganka ukryta w drobnym ciele staruszki”. W krzywym zwierciadle ukazuje
postrzeganie starych ludzi i starości. Z kolei bizneswoman wcale nie ma serca z
kamienia, wprawdzie jej narzeczony je złamał, ale jest w nim miejsce na
pozytywne uczucia i emocje, na miłość. Bo i delikatnego wątku miłosnego nie
mogło zabraknąć w tej powieści. i warto w tym momencie zapamiętać prywatną
złotą myśl Natalii, która jest efektem wieloletnich obserwacji i doprawiona
szczyptą krytyki
Pierwszy
mężczyzna po prostu zwykle musi zostać spisany na straty. (s. 141)
Sanatorium pod
Zegarem
to doskonała powieść dla relaksu, mieszanka obyczajówki i kryminału z dawką
komizmu, która burzy stereotypy postrzegania ludzi i dzielenia ich na
„kategorie”, która ukazuje różne relacje międzyludzkie i uczy życia,
szczególnie w sanatorium.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Wyzwanie biblioteczne,
Czytamy
powieści obyczajowe, Motyw
zdrady w literaturze, Łów słów, Czytam,
ile chcę, Czytamy
nowości
Muszę w końcu poznać prozę tej autorki. Koniecznie!
OdpowiedzUsuńKoniecznie ;)
UsuńTo nie pozostaje Ci nic innego, jak przeczytać ciąg dalszy;)
OdpowiedzUsuńTylko trzeba zdobyć kolejne tomy...
UsuńKusi mnie, ale nie mam na dodatkowe ksiązki czasu. ;/
OdpowiedzUsuńTo jest też mój ból... :/
UsuńCzekałam na Twe wrażenia :) Cieszę się, że ogólnie wychodzi na plus i zapytuję kiedy będziesz poznawać drugi tom? :)
OdpowiedzUsuńJak go zdobędę!
UsuńA po co ten seks grupowy.....czy bez tego książka byłaby mniej interesująca?
OdpowiedzUsuńJakoś nijak nie mogę pojąć po co pstrzy się fabuły takimi opisami.
Miłego kurowania się.
Akurat seks grupowy to hiperbolizacja w oczach przerażonej bohaterki ;)
UsuńMiło mi się kuruję, dużo ludzi mnie pamięta z poprzednich 2 turnusów.
Na razie poznam twórczość tej autorki dzięki "Śnieżynkom", a jeśli przypadnie mi do gustu, to rozejrzę się za innymi książkami, które wyszły spod jej pióra. :)
OdpowiedzUsuńAkurat "Śnieżynek" nie znam...
UsuńPiękna okładka, tak mocno kusi, aby sięgnąć po książkę, wiele obiecuje. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, więc się skuś! Co Ci szkodzi? :)
Usuń