poniedziałek, 19 września 2016

Potęga czosnku



Autor: Iwona Banach
Tytuł: Czarci krąg
Wydawnictwo: Szara Godzina
Liczba stron: 316
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-64312-81-6

Nie od dziś wiadomo, że czosnek jest bardzo zdrowy. Nie od dziś wiadomo, że jest to naturalny antybiotyk. Nie od dziś wiadomo, że skuteczny sposób na walkę z… wampirami! Mieszkańcy Zagubina dodają czosnek w ogromnych ilościach do wszystkich posiłków, poduszki zamiast pierza mają główki czosnku, a wszystko przez to, że w miasteczku odkryto szkielet pogrzebany w pochówku wampirycznym… no i się zaczęło! Zapraszam Was do zapoznania się z najnowszą powieścią Iwony Banach – Czarci krąg.
W biurze matrymonialnym pracuje Hanka. Jest detektywem. Od szefowej dostaje specjalne zadanie – ma sprawdzić wiarygodność jednego z klientów. Śledztwo ma przeprowadzić w małym miasteczku Zagubinie. Bierze ze sobą dwoje stażystów, Wiolkę i Szczurka. Wszyscy zatrzymują się w Pensjonacie Pod Krwiożerczym Piotrusiem pani Wierciuchowej, gdzie obecnie przebywają uczestnicy turnusu informatyczno-pieluszkowego i gdzie ZUS wiedzie prym. ZUS czyli  Zakaz Uprawiania Seksu!
Jednak plany detektywistyczne nieco ulegają zmianie, bowiem w miasteczku niedawno odkryto pochówek wampiryczny. Wkrótce ktoś rozkopał 3 groby, które okazały się puste, odnaleziono kolejne 3 pochówki wampiryczne, aczkolwiek ich skład był mocno zaburzony. Ludzie twierdzili, że…
Wampiry istnieją. To pradawne istoty, które potrafią przetrwać całe stulecia w uśpieniu, a potem wychodzą na żer. (…) One są jak kleszcze. Takie wielkie, czarne, złowrogie kleszczyska. Przysysają się do człowieka i wysysają z niego krew albo energię, albo duszę, co tylko chcą. (s. 61)
Mieszkańców ogarnęło istne wampirowe szaleństwo! Wampiry spadły im jak… nietoperze z nieba!

Wyraźnie było widać, że miasteczko podzieliło się na dwa obozy i to wcale nie na takich, którzy wierzą w wampiry, i takich, którzy w nie nie wierzą. Wierzyli właściwie wszyscy, tylko jedni się ich bali, a inni robili na nich interesy. (s. 320)
Interes to podstawa, więc w Zagubinie wszyscy przygotowują się do Wampiriady. Wzrosła sprzedaż czosnku, osikowych kołków, srebrnych krzyżyków. Nie zabrakło wody święconej. Każdy kombinował. Lokale zmieniały swe nazwy i tak pojawiły się m.in.: Pensjonat Pod Krwiożerczym Piotrusiem, bar Mordercze Truchło, Podchmielony Nietoperz, szkoła tańca Kostnica. Nawet media zainteresowały się sprawą. Pojawił się dziennikarz z miesięcznika „paraNormalność”.
Wampiry to jedno, ale są jeszcze kosmici zdaniem profesora ufologii Kociołka, a właściwie to…
Nie wszyscy kosmici są wampirami i nie wszystkie wampiry są kosmitami. Są albo nie. Często trudno powiedzieć. W zasadzie niektóre tak, niektóre nie, ale któreś na pewno. (s.143)
I niby nikt nie wierzy w te bzdury, ale na własnej skórze chce się przekonać, jak bardzo nie wierzy! Absurdalne, a jednak prawdziwe.
I w tej powieści Iwona Banach namalowała paletę nietuzinkowych postaci. Co jedna, to lepsza! I do tego pies – wielki, zezowaty pies Zyzol z charakterkiem, który czasami zamieniał się w błotną trąbę powietrzną. Społeczność miasteczkowa przedstawiona w pełnej krasie – zabobony, plotki, szukanie taniej sensacji, wtrącanie się w życie sąsiadów… to obraz polskich przywar. Plotka wręcz stała się oddzielną bohaterką tej powieści! A według Szczurka najlepiej stosować metodę „na strupa”, czyli
…wszystko zawsze w końcu przyschnie. (s. 227)
A przy tym nadmienię, że wszyscy bohaterowie mają znamienne (onomastycznie) nazwiska, np.: Wierciuchowa, Kociołek, Kurzydło,  Nieróbek, Stawicki, Paprocka, Parzybroda, Prokopiec, Dziuńka. Autorka ma też smykałkę do tworzenia neologizmów. Zgadnijcie, co się kryje pod nazwami: wamparianie, wampiroza, awampiryna, psampir, mykologiczne zjawisko kosmiczne. Do tej pory znałam filozofię życia tumiwisizm, a teraz doszła filozofia ajeżelizm.
Akcja mknie z prędkością światła, ciężko złapać oddech, chyba że przy wątku miłosnym. Od kolejnych zwrotów akcji można się zakręcić i pogubić, absurd goni absurd, a w tym wszystkim prawdziwe trupy, nieżywe trupy. Był moment, że poczułam mały przesyt, bo za dużo tego było. Czytanie wymaga skupienia. Zakończenie zaskakuje dwoma ostatnimi zdaniami… i czytelnik gdyba nad ich sensem.
Podoba mi się styl pisania autorki – lekki, naturalny, niewymuszony, wciągający w wydarzenia. Swobodna narracja wciąga, ale i może spowodować na początku małe zamieszanie, gdyż poszczególne wydarzenia podzielone są na ustępy (szkoda, że nie na rozdziały), a że dużo dzieje się jednocześnie, to i narrator przeskakuje z miejsca na miejsce, by czytelnik był na bieżąco. W powieści występują wszystkie odmiany komizmu, ale tym razem trochę mniej się śmiałam w porównaniu z poprzednimi powieściami autorki. Za to kilka opisów mnie ujęło, np. ten:
Burza, która dotąd krążyła gdzieś nad Zagubinem, właśnie dotarła do Kotlęcina, ale po drodze musiała doznać jakichś przykrości, bo była odrobinę wkurzona. Może spowodował to korek w meteorologicznym ruchu powietrznym, a może trudności z odnalezieniem drogi. W każdym razie huczała grzmotami i siekła deszczem jak wściekła. (s. 172)
Jeśli chcecie się dowiedzieć: jak przeprowadzić kredens z kuchni do sypialni za pomocą chomika?, jak pozbyć się zięcia?, jaki stosunek ma pracodawca z pokojówką?, jak zostać własnością demona?, do czego służy trumna?, jak prowadzić pensjonat?, jak wygląda lądowisko kosmitów? To wszystko w Czarcim kręgu Iwony Banach, komedii kryminalno-obyczajowej z wampirami na czele.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

3 komentarze:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.