wtorek, 27 września 2016

Przebywać w sanatorium



Autor: Liliana Fabisińska
Tytuł: Sanatorium pod Zegarem
Wydawnictwo: Filia
Seria: Jak pies z kotem
Tom: 1
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7554-310-0 


W maju wygrałam książkę Liliany Fabisińskiem Sanatorium pod Zegarem, pierwszy tom serii Jak pies z kotem. Postanowiłam ją przeczytać dopiero we wrześniu, jak naprawdę będę w sanatorium, w mojej kochanej Gołdapi. I tak się stało. Aż 5 dni zajęło mi przeczytanie tej książki ze względu na bardzo dużą ilość zabiegów i wykładów. Prewencja rehabilitacyjna to nie to samo co szpital uzdrowiskowy.
Kostka, Czarna Mańka, Lutka i Nina, czyli Konstancja, Maria Teresa, Ludwika i Antonia to „królewskie” siostrzyczki, które od 8 lat tworzą rodzinną firmę SIS-4. firma prężnie się rozwija, podbija nowe rynki na świecie dzięki zaangażowaniu Niny. wkrótce zawrze ona ślub z Maksem. Szykuje się, ale… Wskutek nieprzewidzianych okoliczności ślubna sesja fotograficzna Niny i Maksa została przesunięta na wieczór. Zgodnie z zaleceniami pani fotograf na drabinie przesunęła się też Nina i… ocknęła się w szpitalu po 3 dniach.
Po wielu miesiącach leczenia w tempie ekspresowym trafia do sanatorium „Marzenie” w Ciechocinku, do szpitala uzdrowiskowego. Nazwa sanatorium a oczekiwania względem niego to niebo a ziemia. Tak samo było ze współlokatorką. Los zwany w tym przypadku siostrą przełożoną łączy młodą, energiczną (Anto)Ninę Drop z drobną staruszką Natalią Burską i umieszcza je w ciasnym pokoiku na 28 dni! najbardziej niedopasowana para…
Kuracjuszki nie polubiły się od pierwszego wejrzenia. Nina wkrótce przenosi się do pokoju z młodszymi współlokatorkami i bierze udział… w seksie grupowym i pożarze! Pokornie wraca do staruszki. Obie uczą się wspólnego mieszkania i zawierania kompromisów. Wszystko byłoby dobrze do końca turnusu, gdyby nie nowy współlokator – piesek Maks oraz trup w basenie, na którym one przebywały ostatnie i na którym obie były pierwsze po weekendzie. Do akcji wkracza policja. sprawę przejmuje podkomisarz Baltazar Szprot. Do tego sprawy osobisto-biznesowe Niny zaczynają się komplikować, zaś Natalia kombinuje, jak tu niezauważenie zniknąć z „Marzenia” na 36 h i zrobić najważniejsze zdjęcie w życiu.
W sanatorium pod koniec sezonu niełatwo o coś naprawdę ekscytującego. (s. 206)

Książka czyta się swobodnie, lekko i z niesłabnącym zainteresowaniem, bowiem fabuła od początku wciąga swą złożonością i pomysłowością. Czyta się po prostu… miękko. Obok komizmu pojawia się w powieści dramaturgia, różne emocje się przeplatały we mnie, lecz mimo wszystko cały czas kibicowałam Ninie, Natalii i oczywiście Maksowi, który imponował mi psią inteligencją. Nawet szybko polubiłam podkomisarza o rybim nazwisku, tylko do pielęgniarek czułam specyficzny dystans tak jak kuracjuszki, zwłaszcza do siostry przełożonej o wielkich dłoniach. Zakończenie pozostawiło mnie w zawieszeniu i pustce w oczekiwaniu na drugi tom.
Wprawdzie nie miałam okazji być w sanatorium w Ciechocinku, byłam tam tylko rekreacyjnie, ale za to bywałam w innych sanatoriach i mam sporą wiedzę o ich funkcjonowaniu. W tej powieści zabrakło mi sanatorium w sanatorium, zabrakło mi życia sanatoryjnego. „Marzenie” jest tylko tłem dla rozgrywanych wydarzeń, tak jak cały sanatoryjny kompleks. Autorka bardzo ogólnie wspomina o zabiegach, posiłkach, wolnym czasie (w Gołdapi jest dużo rozrywek po zabiegach). Trochę szkoda. Ale świetnie oddaje sprawdzanie obecności kuracjuszy w pokojach o godzinie 22.00, czuć sanatoryjny dryl. Nie ma to jak walenie do drzwi. ;)
Jednak przede wszystkim autorka odczarowuje mity na temat pogodnych staruszek i zimnych bizneswoman. Żadna z nich nie jest taka, jaka powinna być według ogólnie funkcjonujących stereotypów w naszym społeczeństwie. Dziś w XXI wieku babcie niekoniecznie potrafią robić na drutach, za to coraz częściej potrafią obsługiwać sprzęt
– skomplikowany aparat fotograficzny czy laptopa. Natalia to tak naprawdę „chuliganka ukryta w drobnym ciele staruszki”. W krzywym zwierciadle ukazuje postrzeganie starych ludzi i starości. Z kolei bizneswoman wcale nie ma serca z kamienia, wprawdzie jej narzeczony je złamał, ale jest w nim miejsce na pozytywne uczucia i emocje, na miłość. Bo i delikatnego wątku miłosnego nie mogło zabraknąć w tej powieści. i warto w tym momencie zapamiętać prywatną złotą myśl Natalii, która jest efektem wieloletnich obserwacji i doprawiona szczyptą krytyki
Pierwszy mężczyzna po prostu zwykle musi zostać spisany na straty. (s. 141)
Sanatorium pod Zegarem to doskonała powieść dla relaksu, mieszanka obyczajówki i kryminału z dawką komizmu, która burzy stereotypy postrzegania ludzi i dzielenia ich na „kategorie”, która ukazuje różne relacje międzyludzkie i uczy życia, szczególnie w sanatorium.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

14 komentarzy:

  1. Muszę w końcu poznać prozę tej autorki. Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie pozostaje Ci nic innego, jak przeczytać ciąg dalszy;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam na Twe wrażenia :) Cieszę się, że ogólnie wychodzi na plus i zapytuję kiedy będziesz poznawać drugi tom? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A po co ten seks grupowy.....czy bez tego książka byłaby mniej interesująca?
    Jakoś nijak nie mogę pojąć po co pstrzy się fabuły takimi opisami.

    Miłego kurowania się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat seks grupowy to hiperbolizacja w oczach przerażonej bohaterki ;)
      Miło mi się kuruję, dużo ludzi mnie pamięta z poprzednich 2 turnusów.

      Usuń
  5. Na razie poznam twórczość tej autorki dzięki "Śnieżynkom", a jeśli przypadnie mi do gustu, to rozejrzę się za innymi książkami, które wyszły spod jej pióra. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna okładka, tak mocno kusi, aby sięgnąć po książkę, wiele obiecuje. :)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.