czwartek, 26 maja 2016

Ten sam typ urody



Autor: Hanna Greń
Tytuł: Cynamonowe dziewczyny
Wydawnictwo: Replika
Seria: Wiślański cykl
Tom: 2
Liczba stron: 366
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7674-492-6 


Zło nie zawsze jest ciemnością. Czasem potrafi ukryć się pod postacią światła. (s. 266)
I być przyciągającym światłem, który wyciąga po nas swe świetliste promienie, a my jak ta ćma lecimy do niego, jesteśmy otumaniani i giniemy na wiele sposobów. Tak właśnie jest w powieści Hanny Greń Cynamonowe dziewczyny, drugim tomie Wiślańskiego cyklu. Muszę się rozejrzeć za pierwszym tomem, gdyż ciekawi mnie sprawa Sprzedawcy snów, o którym kilkakrotnie w drugim tomie wspominano.
Akcja toczy się w Beskidach – w Szopienicach, Wiśle, Bielsku-Białej, Cieszynie. We wrześniu 2013 roku włamywacz Witek wyszedł na zwolnienie warunkowe i już ma nową robotę na zlecenie. To ten sam zleceniodawca co 2 lata temu. Ale tym razem mężczyzna jest chory i prosi swoją kuzynkę Tamarę o pomoc. Praworządna obywatelka zostaje włamywaczką. Pech chciał, że włamała się do mieszkania policjanta, który chwilę wcześniej wrócił do domu. Napastnik staje się ofiarą z ręką przykutą do metalowej ramy wieszaka. Na ziemię spadło zawiniątko. Okazuje się, że to róża bez kolców. Telefon sprawił, że kobieta po cichu zdołała się uwolnić, zostawić karteczkę i zniknąć w ciemnościach.
Policjant Daniel był pod wrażeniem umiejętności Tamary i jej urody. Po chwili widzi radiowozy pod swoim blokiem. Ktoś wezwał policję do morderstwa w jego klatce. Ofiarą był policjant Cholewik. Śledztwo rusza. To tam włamywaczka miała zostawić różę bez kolców, dziwną i tajemniczą wiadomość, ale pomyliła mieszkania. Pytania się mnożą, odpowiedzi brak, a morderca dalej cieszy się wolnością. Za to policji przybywa pracy – odnajdywane są ciała młodych kobiet w różnych miejscach i w różnym stanie rozkładu. Łączy je ten sam typ urody i śmierć w męczarniach, bowiem kobiety były gwałcone i okrutnie kaleczone. Dwaj policjanci Daniel i Konrad łączą siłę, a przyjaciele i rodzina pomagają im schwytać psychopatę, którego nazwali Yellowknifer.

Już po tytule domyślałam się mniej więcej, o czym będzie kryminał, jednak potem w treści niewiele odnalazłam owego cynamonowego koloru. Kryminał mnie wciągnął, a jego otoczka obyczajowa jeszcze bardziej mnie do niego przykuła, zwłaszcza życie prywatne policjantów i ich miłości oraz docinki, przekomarzanie się, a nawet kłótnie, a to ożywia akcję i nadaje jej ludzki wymiar. Państwo Pocnerowie oraz ich przyjaciele to nietuzinkowe postacie. Zwłaszcza Petra zwróciła moją uwagę swą osobowością i umiejętnościami. Komendant policji w Wiśle, jej mąż Konrad wie, że posiadanie zbyt inteligentnej żony bywa czasami kłopotliwe, lecz uczciwie przyznał się przyjaciołom policjantom:
Poza tym nie ja jestem w tym domu specjalistą odłączenia faktów w całość i wysnuwaniu wniosków. To domena mojej żony. (s. 160)
Petra jest niesamowita, jeśli chodzi o pamięć, analityczny umysł, cięty język i swoją przeszłość. Jednak moim zdaniem, autorka nieco przesadziła z ilością wielkich szczęść i wielkich nieszczęść w jej życiu, ze skrajności w skrajność, co wydaje się być mało wiarygodne. Konrad zwany Enderem, bo kończy wszystkie sprawy, mimo blizny na policzku jest przystojny. Samym wyglądem i mimiką twarzy w drugiej osobie potrafi wzbudzić różne skrajne emocje. Inne osoby też zasługują na uwagę czytelnika ze względu na swą różnorodność osobowości, zalety i wady, zarówno ci dobrzy bohaterowie, jak i ci źli. Oni są zwykłymi ludźmi, przeszli w życiu to i owo, zostali pokaleczeni psychicznie i fizycznie, dlatego mają blizny na duszy i ciele. Petra znakomicie wyjaśnia znaczenie blizn:
Blizny nie mają znaczenia, ważne jest tylko to, że udało nam się przeżyć. Są też dowodem siły. Będą ci przypominały, że to ty wygrałaś. Mimo że byłaś ranna i bezbronna, a on miał nóż! (s. 259)
Dzięki narracji wieloosobowej można bliżej poznać wszystkie postacie, zwłaszcza ich stan umysłu i myśli, co jest ważne w przypadku Yellowknifera. Ważny jest czas, kto pierwszy, kto lepszy… Mnie trochę początkowo wybijał z rytmu czas wydarzeń, mimo iż na początku rozdziałów są informacje, kiedy i gdzie toczy się akcja – to ja przeskakiwałam z roku do roku, z miejsca na miejsce, ale potem już się wciągnęłam. Lecz dwa razy na początku powieści były przeskoki czasowe z akapitu na akapit bez żadnego światła i to mnie zbiło z pantałyku i zmusiło do dwukrotnego przeczytania tych fragmentów.
Żywa akcja, która czasami zmienia swój bieg przez jej zwroty, trwa niespełna rok, lecz fabuła sięga kilku lat wstecz. O poszczególnych ofiarach seryjnego mordercy, sposobie polowania czytelnik dowiaduje się stopniowo jakby ze wspomnień zabójcy. I tu przestrzegam, niektóre opisy nie są dla wrażliwców, są mocne, dosadne i realistyczne. Typów seryjnego jest kilka, aktorka zwodzi czytelnika i pozwala mu się pobawić w śledczego. Napięcie stopniowo rośnie, jak i adrenalina. Zakończenie mnie lekko zaskoczyło sposobem rozwiązania sprawy, bo efektu końcowego byłam pewna.
Cynamonowe dziewczyny to dobry kryminał z policjantami na różnych szczeblach zawodowych w roli głównej w ciekawej otoczce obyczajowej na tle malowniczych i groźnych Beskidów. Praca zawodowa funkcjonariuszy policji, ich życie osobiste oraz ich kobiet zaciągnie Was do komendy, na miejsca zbrodni oraz do ich domów. Rozgośćcie się.
O podejmowaniu decyzji można mówić tylko wówczas, kiedy się wie, co się robi. (s. 155)

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

4 komentarze:

  1. Mogę napisać tylko jedno: dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak będę miała ochotę na kryminał, to wezmę pod uwagę powyższą pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Tylko to jest drugi tom cyklu, więc lepiej zacząć od pierwszego.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.