czwartek, 15 maja 2014

Moja prośba o pomoc



Po ostatniej recenzji wiecie, jakie choróbsko mnie dopadło. RZS to straszna choroba i bardzo podstępna. Leki tak naprawdę są do niczego. A ja je źle toleruję, zaś na leczenie biologiczne w Polsce trudno się załapać. Zresztą na razie wolę tego uniknąć. Jak wiecie przed Wielkanocą byłam w sanatorium. Od pierwszego dnia źle się tam czułam. Noga jak bania narywała dzień w dzień, czasem rano ledwo kuśtykałam, a i mrożenie azotem na niewiele się zdawało. To chyba przez te solanki, które były pod miastem. Ręce odezwały się w ostatnim tygodniu pobytu. Wróciłam bardziej chora niż pojechałam, a po powrocie długo dochodziłam do siebie.
Na Allegro przypadkiem trafiłam na książkę p. Lidii Aleksandry Szadkowskiej Jak wyleczyć nieuleczalne choroby? Mój skuteczny sposób na reumatoidalne zapalenie stawów i prawie wszystkie choroby. Książkę przeczytałam jednym tchem i powoli zaczęłam wdrażać rady autorki odnośnie żywienia. Ona jest na diecie wegańskiej, czyli tylko warzywa i owoce, ale bez soi, zero mięsa i nabiału. W międzyczasie zadzwoniła znajoma i opowiedziała mi o swoim synu, który też się boryka z chorobą stawów. Ale ona ma dietę zgodną z grupą krwi i nie je błonnika, za to drób tak. No i mam mętlik w głowie.
Jednakże od 10 dni jestem na zdrowej diecie i widzę pierwsze efekty… waga poszła w dół (nie pytajcie mnie, ile ważę przy moim wzroście, ale zaczynam przypominać wyglądem… Anję Rubik!) i stopa nie jest spuchnięta, tylko ja jestem głodna, choć ciągle coś jem. Układ trawienny i wydalniczy mi się przestawiają na inne tory ;)
A teraz do meritum… Ja nie kucharka, od kuchni trzymam się z daleka, wolę śrubokręty i młotki (geny Tatusia). Największy problem mam z obiadami, a nie mogę jeść smażonego. I tu moja gorąca prośba do Was – jeśli macie jakieś SPRAWDZONE PRZEPISY ze zdrową żywnością w roli głównej z rybami morskimi (!), drobiem (!), kaszami, ryżem, sałatkami, surówkami i zupami, to dajcie mi znać – tu w komentarzu lub na e-mail: martucha180@gmail.com. Jeśli będziecie mieć jakiekolwiek sugestie, chętnie je przeczytam i wypróbuję na sobie metodą prób i błędów. Tylko proszę, żeby przepisy były bardzo precyzyjne… jak dla kompletnego laika ;) Z góry Wam bardzo dziękuję!

Ślachetne zdrowie,
nikt się nie dowie,
jako smakujesz,
aż się zepsujesz.

12 komentarzy:

  1. Oprócz tej książki, którą już masz polecam Ci publikacje dr ewy dąbrowskiej oraz jej wykłady na YT i książki prof. Michała Tombaka. Na tym blogu znajdziesz masę ciekawych przepisów http://smak-zdrowia.blogspot.com/2011/11/jak-nie-godowac-na-diecie-czyli-moje.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez soi? Chyba chodziło ci o sól? Jeśli tak to ta dieta nie dla mnie, bo ja dużo, ale to bardzo dużo solę. Wiem, że to niezdrowe, ale nic na to nie poradzę.
    Nie pomogę ci również w sprawie przepisów, bo sama jestem laikiem w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Soja - to o niej pisałam. Solę mniej, choć placki ziemniaczane lubiłam bardzo słone. Ale wczoraj w Olsztynie kupiłam różową sól himalajską. Zobaczymy jak się sprawdzi :)

      Usuń
  3. http://smak-zdrowia.blogspot.com/
    może tutaj coś znajdziesz, bardzo konkretny blog, ja często korzystam z niego ;) pozdrawiam i dużo zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Lubię konkrety, więc to mnie przekonuje, a i jak Ty z niego korzystasz, to też dodatkowy plus :)

      Usuń
  4. Nie przesadzałbym z ilością surowizny (owoce i warzywa). Co jakiś czas warto byłoby jednak machnąć jakieś mięso, żeby nie nabawić się anemii i przede wszystkim dlatego, że wątroba potrzebuje tłuszczu do prawidłowego funkcjonowania.
    Ryby i drób (warzywa zresztą też) z dodatkiem ziół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie z ziołami mam problem, ja ich po prostu nie lubię. A anemię mam nawet jedząc czerwone mięso :)

      Usuń
  5. Martuś my się już napisałyśmy na ten temat;) Może ta dieta dotycząca grup krwi? w linku o tej diecie jest książka - naprawdę fajna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem :) I jeszcze raz dziękuję za pomoc!

      Usuń
  6. Oj, Martuś strasznie współczuję. Niestety mało ostatnio pichcę, zeby podsyłać ci jakieś ciekawe niesmażone pomysły. Powodzenia kochana xx. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.