Autor: Leon Leyson
Tytuł:
Chłopiec z listy Schindlera
Tłumaczenie:
Jarosław
Skowroński
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 256
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7839-682-6
Nawet
w najbardziej mrocznych czasach – a może zwłaszcza wtedy – jest miejsce dla
siły woli i odwagi. Leon Leyson (właśc. Lejb Lejzon) miał tylko dziesięć lat,
gdy naziści najechali na Polskę, i musiał wraz z rodziną przenieść się do
krakowskiego getta. Dzięki nieprawdopodobnemu szczęściu, a także hartowi ducha
i sprytowi, udało mu się przetrwać sadystyczne praktyki nazistów, w tym
demonicznego Amona Goetha, komendanta obozu koncentracyjnego w podkrakowskim
Płaszowie. Jednak w ostatecznym rachunku to wspaniałomyślność i przebiegłość
jednego człowieka – Oskara Schindlera – uratowała życie Leona Leysona i jego
rodziny. Schindler wpisał ich na listę pracowników swojej fabryki – lista ta
stała się znana na świecie jako „lista Schindlera”. Książka wspaniale oddaje
niewinność młodego chłopca, który musiał przejść przez piekło. Najbardziej
uderza w niej brak słów pełnych nienawiści; wiele za to mówi o ludzkiej
godności i woli przetrwania.
Temat
Holocaustu jest wciąż żywy i aktualny. Dziś też będzie o nim, ale w nieco innym
wydaniu. W moje ręce wpadła niezwykła książka oparta na faktach. To prawdziwa
historia chłopca cudem ocalałego z Holocaustu, Żyda Lejba Lejzona, który już
jako Leon Leyson we współpracy z Marilyn J. Harran i Elisabeth B. Leyson
napisał książkę o swoim życiu. A tytuł jej – Chłopiec z listy Schindlera. Więcej słów nie trzeba…
W
okresie XX-lecia międzywojennego w Narewce na Podlasiu Polacy i Żydzi żyli w
zgodzie. Mieszkał tam Lejb, najmłodszy z pięciorga rodzeństwa, wraz z rodzicami
i dziadkami. Jego dzieciństwo było wręcz sielskie. Wiosną 1938 roku wraz z
matką przeprowadził się do Krakowa, bo tam od 5 lat w fabryce szkła pracował
jego ojciec. Rodzina Leysonów zaczęła nowe życie, jednak jego jakość
praktycznie z dnia na dzień się pogarszała. Widmo wojny wisiało nad Polską. W
końcu i ona wybuchła. Lejb miał wówczas 10 lat. Z biegiem czasu sytuacja Żydów
stale się pogarszała. Autor opisuje wprowadzane poszczególne reperkusje i
odczucia rodziny. Kilka razy powtarza sformułowanie: Wciąż łudziliśmy się, że „gorzej już chyba nie będzie”.
Chyba…
W
czasie wojny myślenie o przyszłości sprowadzało się tak naprawdę do
kombinowania, jak przeżyć, gdzie znaleźć choćby kęs jedzenia, jak przetrwać
kolejną godzinę, jak przechytrzyć nazistów. Szczęściem w tym wojennym
nieszczęściu okazała się fucha ojca Lejba. Któregoś dnia Mosze poszedł na fuchę
do fabryki naczyń emaliowanych. Tam otworzył kasę pancerną, a nazista
zaoferował mu pracę. Ten nazistowski
przedsiębiorca, któremu tata otworzył sejf i który zaangażował go do pracy,
nazywał się Oskar Schindler.
Od tej pory ten niemiecki przedsiębiorca stał się wybawicielem dla rodziny
Leysonów i wielu innych żydowskich rodzin. Nie uchronił on ich przed
poniżaniem, szykanami, cierpieniem, głodem, chłodem, obozami pracy, obozami
koncentracyjnymi, ale wielokrotnie wybawił od śmierci. Tylko Calig, starszy
brat Leona, nie chciał być uratowany. Miłość okazała się być ważniejsza od
życia.
Autor
dość szczegółowo opisuje Holocaust i pierwszy okres tuż po zakończeniu wojny.
Bardziej pobieżnie przedstawia swoje życie w Ameryce. To niezwykła opowieść o
życiu i uciekaniu śmierci spod kosy. Kilka razy w trakcie czytania dochodziłam
do wniosku, że autor jest prawdziwym szczęściarzem, człowiekiem w czepku
urodzonym. Jego odwaga, tupet, dziecięca niefrasobliwość, łatwość uczenia się
języków obcych, a potem świadoma walka o siebie i rodzinę, ale przede wszystkim
łut szczęścia zadecydowały o tym, że przeżył Holocaust.
Sama
nie wiem, jak przedstawić Wam tę niezwykłą książkę, literaturę faktu, by oddać
jej prawdę i głębię, aby przedstawić dobrego nazistę, bohatera autora. Oskara
Schindlera zna większość ludzi z filmu w reżyserii Stevena Spielberga. Znali go
też Żydzi w Krakowie, a mówiono o nim różnie: nazywano go draniem, kobieciarzem, pijakiem, wojennym kombinatorem.
Wśród nazistów miał etykietę kombinatora i to właśnie jego kombinowanie
ratowało jego żydowskie dzieci, jego pracowników i ich rodziny. Kombinowanie i
fenomenalna pamięć do twarzy.
Książka
jest niejako laurką dla Oskara Schindlera, który do końca życia pozostał
bohaterem autora. Ten nazista był człowiekiem w czasach dehumanizacji. Doceniał
ciężką pracę, talent, smykałkę, potrafił rozmawiać z każdym człowiekiem w swej
fabryce. Człowiekiem a nie Żydem. Walczył o każdego z nich, by jak najwięcej
Żydów uratować, zatrudnić, po prostu ocalić. I to ci Żydzi, jego dzieci, jak o
nich mawiał, pomogli mu w powojennej rzeczywistości. A najmłodszym z ocalałych
był autor tej książki.
Ta
książka to nie tylko historia ocalenia małego żydowskiego chłopca. To również
obraz walki w obronie ludzkiej godności i dziedzictwa żydowskiego okazywanej
sobie przez wyznawców judaizmu poprzez szacunek, życzliwość i przyzwoitość
wbrew woli nazistów, którzy chcieli wydobyć najgorsze skłonności z ludzi
przetrzymując ich w nieludzkich warunkach. Ale i obraz Polaków, którzy byli
obojętni na cierpienia Żydów w czasie wysiedlania; czy też szykany w okresie
powojennym i wiara, iż Żydzi dokonywali transfuzji krwi z małych dzieci.
Przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl – każdy chciał przeżyć… Nadzieja i wola
przetrwania to chyba najsilniejsze w nas, ludziach.
W
prostych słowach, bez zbędnych ozdobników, patosu czy rozpaczy Leon Leyson
opisał swe życie. Opisał, bowiem nie ma tu typowej akcji. Nie ma dialogów, a
mimo to książka nie nuży, tylko z każdą stroną wciąga w świat sprzed lat, najgłębsze
kręgi piekieł. Autor nie rzuca przy tym oskarżeniami, nikogo nie obwinia, nawet losu.
Jest to po prostu uporządkowany ciąg wspomnień od najwcześniejszego dzieciństwa
po starość i opowiedzenie swej prawdziwej historii życia Amerykanom i całemu
światu. Ponadto publikacja została wzbogacona: mapą „Szlak Leona Leysona”,
zdjęciami przedstawiającymi autora w różnych momentach życia (przystojny był!),
a także prologiem i epilogiem, zawierającym słowa jego najbliższych – żony i
dwójki dzieci.
Książka
wstrząsa czytelnikiem, wzrusza, porusza, skłania do refleksji, pogłębia jego
świadomość o Holocauście i ukazuje go od innej strony. Pokazuje też, że są na
świecie dobrzy ludzie, że istnieje coś takiego jak łut szczęścia. To lektura
obowiązkowa. Świadek NASZEJ historii. Lekcja bolesnej prawdy.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań: