Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naziści. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naziści. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 lipca 2019

Mieszkańcy Rzeczpospolitej Gruzów


Autor: Wacław Gluth-Nowowiejski
Tytuł: Nie umieraj do jutra
Ilustracje: Jacek
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-66140-77-6 




Wacław Gluth-Nowowiejski zapisał w pamięci współczesnych Polaków nazwiska warszawskich Robinsonów – ludzi, którzy od czasu klęski powstania warszawskiego do wyzwolenia Warszawy mieszkali w pustyni gruzów, w Rzeczpospolitej Gruzów. To ich pamięci poświęcona jest książka Nie umieraj do jutra, którą zdobyłam na portalu Czytam Pierwszy.
Autor. 
Kapitulacja zwalniała z wojskowej służby, stwarzała możliwości wyboru. Znaczyła: przestajemy walczyć. Nie znaczyła jednak: musimy oddać się w ręce Niemców. (s.69)
Niektórzy ludzie chcieli się ukrywać w gruzach warszawskich kamienic, inni musieli. Byli to zarówno powstańcy, jak i ludność cywilna. Więcej było mężczyzn niż kobiet, więcej młodych dorosłych. Byli niczym Robinson – rozbitkowie na bezludnej wyspie. Ukrywali się przed Niemcami w małych grupach, choć zdarzali się samotnicy. Z około tysiąca osób ukrywających się w ruinach lewobrzeżnej Warszawy uratowało się kilkuset. Wszyscy oni bez wyjątku są bohaterami, którzy wykazali się niezwykłą odwagą, sprytem, przezornością, hartem ducha, wiarą i nadzieją w przetrwanie, odpornością fizyczną i psychiczną.
Większość warszawskich Robinsonów wróciła po latach do równowagi psychicznej, u niektórych przeżycia te pozostawiły niezatarte piętno. (s. 179)
Z psychiką ludzi mieszkających w gruzach bywało różnie. Kilka lat wojny, klęska powstania, Niemcy rozstrzeliwujący każdego złapanego Polaka, trudne warunki, brak żywności i wody, sroga zima, nieustanne zagrożenie życia, tęsknota za bliskimi powodowały, że niektórzy się załamywali, umierali. Najgroźniejszą chorobą była samotność. Czasem filozofia, że tak być musi, przeżywała kryzys. Zdarzało się i tak, że rzeź ludności cywilnej, gwałty powodowały traumę do końca życia. Tak było w przypadku Jerzego Zdanowicza. Autorowi nie udało się poznać prawdy o tej… małej kobiecie uchodzącej za lekko niepełnosprawnego mężczyznę. Tajemnicza Panna X.
W domu-szkielecie, w którym nie ma życia. (s. 102)

piątek, 28 czerwca 2019

Tätowierer w Auschwitz


Autor: Heather Morris
Tytuł: Tatuażysta z Auschwitz
Tłumaczenie: Kaja Gucio
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-65973-31-3 



Trwa moda na pisanie i czytanie o Holocauście, zwłaszcza o obozie Auschwitz-Birkenau. Ja sama tej modzie uległam, gdyż w ciągu trzech miesięcy przeczytałam Uwięzieni w raju, Kołysankę z Auschwitz, Tatuażystę z Auschwitz. Dziś o tatuażyście.
Witamy w Auschwitz. (s. 20)
Był 23 kwietnia 1942 roku, kiedy te słowa przywitały 26-letniego Lalego w piekle, w którym „Arbeit macht frei”. Blok nr 7, górna prycza to jego nowy adres, jego nowy „dom”. Od tego dnia nazywał się 32407, a nie Lale, a właściwie Ludwig Eisenberg ze Słowacji. Tatuażysta Pepan wziął go na pomocnika do tatuowania numerów nowym więźniom obozu. Wkrótce to Lale został tätowierer. Ma swój stoliczek i torbę z materiałami do tatuowania, swój pokój i dodatkowe racje żywności. Nieźle jak na obóz koncentracyjny. Ale i tak jest marionetką hitlerowców.
Można coś dla niego zrobić? Mówią, że tätowierer może pomóc. (s. 186)
I faktycznie może pomóc. Aż dziw bierze, że w takim stopniu, na tak dużą skalę i tylu osobom, zaś esesmani o tym nie wiedzą i niczego nie widzą. Murarze Wiktor i Jurek budujący krematoria, nie mają oporów i handlują z Lalem dzień w dzień, jakby wojny i obozu nie było. Niby Birkenau to „najgorszy z piekielnych kręgów”, ale Lale ma się tam dobrze, cieszy się wyjątkową wolnością, wykorzystuje znajomość kilku języków. Teczka tatuażysty daje mu duże możliwości, może się on swobodnie przemieszczać, lecz mimo wszystko wygląda to zbyt sielankowo. Wprawdzie przychodzi moment, że ma z tego powodu kłopoty, lecz są one nieadekwatne do przestępstwa i terroru, jaki codziennie gotowali hitlerowcy więźniom obozu.
Lale poprzysięga sobie: Przeżyję i wyjdę stąd. Wyjdę jako wolny człowiek. (s. 30)

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Matejkowski obraz


Autor: Joanna Jodełka
Tytuł: 2 miliony za Grunwald
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-280-6027-2 





Dla ratowania płótna, dla ratowania Bitwy, dla ratowania nadziei! (s. 20)
Powieść Joanny Jodełki 2 miliony za Grunwald dziś „ratuję” od zapomnienia, by inni Polacy mogli poznać niezwykłe losy obrazu Jana Matejki Bitwa pod Grunwaldem.
Obecnie zajmuję się, że tak powiem, skutkami bitwy pod Tanennbergiem. Grunwaldem, jak mówią Polacy. (s. 75)
W maju 1938 roku Gerhard von Lossow jedzie z misją dyplomatyczną do Warszawy. Na jego liście znajdują się obiekty ciekawe dla Niemców, w tym jeden dla samego Austriaka. To najsłynniejszy obraz Matejki, ukazujący zwycięstwo Polaków nad Krzyżakami. Według Niemców Polacy chwalą się rozgromieniem krzyżackiej potęgi. Tamta pamiętna bitwa na ponad pięćset lat zablokowała im drogę na wschód. Nie mogą tego przeboleć. Ich duma narodowa została urażona. Mają niecne plany wobec tego… historycznego paszkwilu. Bardzo niecne.
I jak przyjdzie co do czego, to wywieźć Bitwę. Radzę. Nie czekając. (s. 109)
Żyd Daniel Faber ma wiele wspólnego ze sławnym obrazem. Dba o niego jak o własne dziecko, a ma syna Jona. Faber radzi wywieźć dzieło na wschód dyrektorowi Zachęty Stanisławowi Mikuliczowi-Radeckiemu i wiceprezesowi Stanisławowi Ejsmondowi, którego ojciec już raz obraz wywiózł z kraju. Wielkość i ciężar dzieła nie ułatwiają zmiany jego adresu. Problem z wyjęciem płótna z ram i ze zdobyciem odpowiedniego środka transportu spędza sen z powiek kilku osobom, bo „takie dobro kultury jest najważniejsze”. Łut szczęścia pojawił się w osobie Dziurawca i koni. Niezwykły konwój rusza w niebezpieczną drogę do Lublina.
Rzesza wyznaczyła nagrodę dla tego, kto wyjawi miejsce przechowywania Bitwy. Dwa miliony marek. (s. 285)

poniedziałek, 25 marca 2019

Lepsza twarz nazizmu...?


Autor: Xavier Guell
Tytuł: Uwięzieni w raju
Tłumaczenie: Katarzyna Kozioł-Galvis
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 328
Typ książki: e-book
Format: epub
Rozmiar: 3,6 MB
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8015-867-2


Są takie książki, które chcę i muszę przeczytać. Do nich należy Uwięzieni w raju Xavera Guella, którą zdobyłam w postaci e-booka na portalu Czytam Pierwszy.
Naziści postanowili uczynić z Theresienstadt obóz modelowy, który można pokazać na zewnątrz, udowadniając, że w stosunku do Żydów zachowują się oni jak ludzie.
Trwa II wojna światowa. Żydzi w Europie są aresztowani i deportowani do obozów. 10.08.1942 taki los roku spotkał czeskich kompozytorów: Hansa Krasa, Viktora Ullmanna, Pavla Haasa oraz wielu muzyków i śpiewaków. Ich „domem” stał się obóz koncentracyjny w Theresienstadt. Z czasem nazistowskie władze Niemiec na czele z Adolfem Eichmannem chcą zamienić Theresienstadt w obóz wzorcowy. W ten sposób pokazaliby światu, że Żydzi nie są mordowani, a wręcz przeciwnie – mogą w obozie prowadzić ożywione życie kulturalne, tworzyć i wykonywać muzykę na najwyższym poziomie dla współwięźniów.
Bo teatr jest dużo skuteczniejszą bronią, niż się powszechnie uważa: zdziera zakładane przez ludzi maski i bezlitośnie odsłania rzeczywistość.
Teatr to też sposób na złagodzenie koszmarnych warunków panujących w obozie i jedyne co tak naprawdę Żydom pozostaje, by ocalić im życie. Muzycy na czele z Hansem Krasą doskonale zdają sobie sprawę, jaki czeka ich los. Nie mają złudzeń, ale żyją i walczą o siebie i swój naród. Podejmują z komendantem obozu, jak i z całymi faszystowskimi Niemcami diaboliczną grę w kotka i myszkę. Muzyka z jednej strony staje się ich orężem oraz tarczą – jedynym sposobem na uniknięcie transportu do obozu zagłady w Auschwitz, a z drugiej daje energię i wzmacnia więzi między wszystkimi, którzy nie są w stanie zmienić swego przeznaczenia. Do pierwszego przedstawienia artyści angażują pięćdziesięcioro dzieci i wystawiają Brundibara. Metaforyczny wydźwięk rozumie chyba każdy. A nagroda… iście w stylu nazistów!
Muzyka dotyka najgłębszych strun duszy i obnaża przy tym wszystkie nasze uczucia i pragnienie wolności, miłość, wolność, naszą krzywdę i niepokój.

czwartek, 10 maja 2018

Aby przetrwać


Autor: Alex Rosenberg
Tytuł: Dziewczyna z Krakowa
Tłumaczenie: Agnieszka Olszewska
Wydawnictwo: Editio
Liczba stron: 440
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-283-2476-3 




Dlaczego wolno było mi przeżyć? (s. 308)
Wprawdzie II wojna światowa skończyła się kilkadziesiąt lat temu, lecz jest wciąż żywa w pamięci wielu ludzi. Pisarze również często sięgają po ten okres historyczny, który staje się czasem fabularnym i tłem wydarzeń. Tak też było z książką Dziewczyna z Krakowa autorstwa amerykańskiego filozofa i ateisty Alexandra Rosenberga.
Rito, pozostań przy życiu! Zrób wszystko, żeby doczekać końca. Koniec jest blisko, bliżej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. (s. 8)
Tytułowa bohaterka to Żydówka, studentka prawa na uniwersytecie w Krakowie – Rita Feuerstahl. Marzy, by zostać prawniczką, jednak los miał dla niej inny plan na życie – romans i dziecko, nieco później II wojnę światową i tajemnicę. Wielką tajemnicę, której wyjawienie mogło zmienić oblicze świata. Potężną tajemnicę, która daje młodej kobiecie niespotykaną wolę przeżycia w piekle wojny zgotowanej przez Hitlera i nazistów. Ricie nie pozostaje nic innego, jak się zmienić, zrobić wszystko, by przetrwać, przekroczyć własne granice, złamać wyznawane wartości. Bohaterka uczy się sztuki kłamania, ale przy tym dobrze strzeże swoich tajemnic. Pod fałszywym nazwiskiem ukrywa się w samym centrum nazizmu. Powiadają, że pod latarnią najciemniej…  
Nie wpisuj mnie na listę. Nie próbuj załatwiać dla mnie dokumentów. Nie zrobię sobie tych zdjęć. Chcę, żeby to się skończyło teraz. Nie chcę już dłużej czekać. (s. 146)
Jednak determinacja i wola życia czasami zawodzą. Rita także przechodzi kryzys i chce być złapana przez nazistów. Jednak los ma dla niej inny plan. Prowadzi ją przez wiele miast i krajów Europy – Gorlice, Kraków, Karpatyń, Lwów, Warszawę, Berlin, Heidelberg, Salzburg. Akcja rozgrywa się u progu II wojny światowej i podczas niej. Autor wiernie oddaje ten chyba najtrudniejszy okres w historii świata. Wikła bohaterów w prawdziwe wydarzenia historyczne i polityczne, a jednocześnie wymyśla dla nich biografie. Nie unika trudnych tematów, jak choćby homoseksualizm wśród mężczyzn i kobiet oraz postrzeganie ich przez innych. Widać też zawód autora – wątki filozoficzne, religijne pojawiają się w powieści od czasu do czasu.
Jeśli zsumujesz wszystkie ludzkie działania, które składają się na historię, okaże się, że to, kto wygrał, a kto przegrał, nie ma znaczenia. Ta ścieżka jest tylko czystym przypadkiem, darwinowskim procesem selekcji mający skutki w historii. (s. 311)

poniedziałek, 26 lutego 2018

Kolekcja obrazów



Autor: Krzysztof Bochus
Tytuł: Martwy błękit
Wydawnictwo: Muza
Seria: Christian Abell
Tom: 2
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-287-0762-7


Spojrzał w górę. Rozpościerający się nad nimi błękit był martwy. (s. 167)
Powieść Martwy błękit Krzysztofa Bochusa wygrałam w grudniu. Otrzymałam książkę z… pozdrowieniami od Abella i życzeniami przyjemnej lektury. Nie znałam Abella wcześniej (pierwszy tom serii to Czarny manuskrypt), ale dałam mu szansę pojawić się w moim życiu.
Pozornie samobójstwo upraszcza sprawę. Nie ma morderstwa, nie ma zbędnego śledztwa. (s. 58)
Christian Abell, radca kryminalny w Gdańsku, oficer policji, wiosną 1933 roku rozpoczyna nowe śledztwo. Ofiarą jest żydowski kolekcjoner obrazów i dzieł sztuki, posiadacz najcenniejszej kolekcji w Sopocie, właściciel dużej firmy budowlanej, który bardziej czuł się Niemcem – Saul Rottenberg. Wszystko wskazuje na samobójstwo, lecz Abell tak łatwo nie odpuszcza. Przygląda się zebranym śladom pod różnym kątem i dostrzega to, czego inni nie widzą. Jego upór, wnikliwość, spostrzegawczość, skrupulatność i inteligencja mają co robić. Ich praca przynosi efekty. Niestety, także te negatywne. Zarówno dla samego oficera, jak i rodziny Rottenbergów. W makabrycznych okolicznościach giną kolejni członkowie żydowskiej rodziny. Także sam radca kryminalny wpada w tarapaty i nieraz zostaje poszkodowany w toku prowadzonego śledztwa. Ewidentnie komuś przeszkadza, komuś zawadza. Nic nie idzie po jego myśli, niejasności i wątpliwości mnożą się, lecz on niezmordowanie podąża tropem morderców, choć zagrożone jest jego życie.
Żadna śmierć nie jest taka sama. (s. 165)
Ofiary przed śmiercią bardzo cierpiały, umierały w agonii, jakby ktoś specjalnie na raty rozkładał ich męczarnie. Wyobraźnia czytelnika pracuje na wysokich obrotach, widzi nieuzasadnione bestialstwo i okrucieństwo. Czytelnik szuka sprawcy wczytując się w kolejne rozdziały kryminału. Wraz z Abellem prowadzi śledztwo, zgłębia tajniki sztuki malarskiej i żydowskiej Kabały, gdyż najpierw musi rozwiązać zagadkę zza grobu, którą pozostawił mu Saul Rottenberg. O ile wnikliwa analiza obrazów uznanych europejskich malarzy mnie zafascynowała, o tyle wywody kabalistyczne nieco mnie przerosły, z kolei zaintrygowały mnie pewne wizje na temat przyszłości, choć były tylko epizodami. Czytelnik próbuje wyprzedzić oficera policji o krok. Nie jest łatwo, bo dochodzenie się komplikuje i rozrasta, a przełożeni i oficjele miasta naciskają na szybkie zakończenie śledztwa.

piątek, 8 maja 2015

Nosić czyjeś nazwisko



Autor: Lebert Norbert, Lebert Stephan
Tytuł: Noszę jego nazwisko. 
Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeczy
Tłumaczenie: Maria Przybyłowska, Janina Szymańska-Kumaniecka
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 159
Oprawa: twarda
Data wydania: 2004
ISBN: 83-7311-989-2



W 1993 roku podczas porządkowania papierów po zmarłym ojcu, dziennikarz Stephan Lebert, natknął się na przeprowadzone w 1959 r. przez Norberta Leberta wywiady. Ich bohaterami były dzieci najbardziej prominentnych nazistów: Himmlera, Goringa, Bormanna, Hess, Franka, von Schiracha. Stephan Lebert postanowił kontynuować dzieło ojca i po latach także odwiedził potomków hitlerowskich zbrodniarzy. W efekcie powstała praca niezwykła, o rzadko spotykanej sile oddziaływania. Szczególne wrażenie robi konstrukcja książki, w której obok siebie zostały zamieszczone przeprowadzone w odstępie niemal pół wieku wywiady. Pozwala to na wnikliwą analizę drogi, jaką przeszły w wolnych Niemczech dzieci przywódców III Rzeszy. Książka Lebertów powraca do – unikanego często w Niemczech – problemu indywidualnego rozliczenia zbrodniarzy nazistowskich.

Dziś znamienna data – 70 rocznica zakończenia II wojny światowej. I to właśnie dziś postanowiłam opublikować recenzję książki, którą przeczytałam 2 tygodnie temu. Autorami są dwaj dziennikarze, ojciec i syn, Norbert Lebert i Stephan Lebert. A tytuł owej książki Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy. I już wiecie wszystko, prawie wszystko… Po tę pozycję sięgnęłam z czystej ciekawości, jak ukształtowała się psychika dzieci największych zbrodniarzy hitlerowskich i jak po wojnie potoczyły się ich dalsze losy.
Dzieci nazistów, skazane na nazwisko ojców, musiały dokonać wyboru – jak się będą obchodzić z przeszłością. Na zupełnie innych zasadach niż inni Niemcy.
Niektóre z nich poszły w ślady swoich ojców. I to przeraża. (s. 17)
Wszystko zaczęło się 15 lat po wojnie. W 1959 roku, kiedy to na łamach czasopisma "Weltbild" pojawił się cykl reportaży z serii Nosisz przecież moje nazwisko. Wywiady przeprowadził Norbert Lebert z młodymi jeszcze dziećmi najbardziej prominentnych, ale i najbardziej okrutnych nazistów, czyli z dziećmi: Rudolfa Hessa, Heinricha Himmlera, Martina Bormanna, Hansa Franka (król Polaków jak siebie nazywał), Hermana Göringa i Baldura von Schiracha. Nie ma wywiadu z dziećmi Josefa Goebbelsa, ponieważ cała rodzina popełniła samobójstwo.
Nosisz moje nazwisko to książka napisana i zredagowana przez Stephana Leberta. Przedstawia skrócone biografie kilku osób. Życiorysy tych bohaterów w wielu punktach są podobne do naszych. Może to przerażać i budzić choćby oburzenie, ale trzeba pamiętać, że dzieci nazistów w czasie wojny miały normalne dzieciństwo, one tak naprawdę nie wiedziały co to wojna, nalot, głód, łapanka...

sobota, 2 maja 2015

Współczesny Noe



Autor: Eric Emmanuel Schmitt
Tytuł: Dziecko Noego
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska
Wydawnictwo: Znak  
Liczba stron: 131
Oprawa: miękka
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-240-0546-8

KONKURS „KSIĄŻKA ZA LEPIEJA” – TUTAJ

W okupowanej Belgii katolicki ksiądz ukrywa żydowskiego chłopca Josepha. Chłopcu udaje się przeżyć, odnajduje rodziców i po latach opowiada swoją historię. Cała ta opowieść nie różniłaby się niczym od wielu innych, które znamy, gdyby nie to, że ojciec Pons ocala nie tylko życie Josepha, ale coś znacznie więcej.

Ostatnimi czasy jakoś dużo książek o tematyce żydowskiej wpada w me ręce i to zupełnie przypadkiem. Tym razem była to książka Dziecko Noego Erica Emmanuela Schmitta, oparta na faktach i napisana 50 lat po wydarzeniach. Jednak Holocaust w wydaniu tego francuskiego pisarza wygląda zupełnie inaczej niż polski czy żydowski. Główny bohater, 10-letni Joseph Bertin, zaczyna swoją opowieść i cofa się pamięcią do wydarzeń sprzed 3 lat. Opowiada o 3 latach cierpień, choć ten czas w powieści nie jest jakoś szczególnie zaznaczony, po prostu płynie jednostajnym rytmem.
Jest 1942 r., a reperkusje wobec Żydów nasilają się również w Belgii. Państwu Berstein zależy przede wszystkim na ocaleniu jedynego syna. Umieszczają go u hrabiny de Sully, jednak po krótkim czasie żydowski chłopiec zostaje zabrany przez katolickiego ojca Ponsa do Żółtej Willi w Chemlay niedaleko Brukseli. Aptekarka mademoiselle Marcelle vel Psiakrew wyrabia chłopcu nowe papiery, zmienia dane osobowe:
A więc masz sześć lat. Tak bezpieczniej. Nie wiadomo, jak długo potrwa ta wojna. Im później będziesz dorosły, tym lepiej dla ciebie. (s. 36)

poniedziałek, 30 marca 2015

Ocalić od zapomnienia



Autor: Leon Leyson
Tytuł: Chłopiec z listy Schindlera
Tłumaczenie: Jarosław Skowroński
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 256
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7839-682-6




Nawet w najbardziej mrocznych czasach – a może zwłaszcza wtedy – jest miejsce dla siły woli i odwagi. Leon Leyson (właśc. Lejb Lejzon) miał tylko dziesięć lat, gdy naziści najechali na Polskę, i musiał wraz z rodziną przenieść się do krakowskiego getta. Dzięki nieprawdopodobnemu szczęściu, a także hartowi ducha i sprytowi, udało mu się przetrwać sadystyczne praktyki nazistów, w tym demonicznego Amona Goetha, komendanta obozu koncentracyjnego w podkrakowskim Płaszowie. Jednak w ostatecznym rachunku to wspaniałomyślność i przebiegłość jednego człowieka – Oskara Schindlera – uratowała życie Leona Leysona i jego rodziny. Schindler wpisał ich na listę pracowników swojej fabryki – lista ta stała się znana na świecie jako „lista Schindlera”. Książka wspaniale oddaje niewinność młodego chłopca, który musiał przejść przez piekło. Najbardziej uderza w niej brak słów pełnych nienawiści; wiele za to mówi o ludzkiej godności i woli przetrwania.

Temat Holocaustu jest wciąż żywy i aktualny. Dziś też będzie o nim, ale w nieco innym wydaniu. W moje ręce wpadła niezwykła książka oparta na faktach. To prawdziwa historia chłopca cudem ocalałego z Holocaustu, Żyda Lejba Lejzona, który już jako Leon Leyson we współpracy z Marilyn J. Harran i Elisabeth B. Leyson napisał książkę o swoim życiu. A tytuł jej – Chłopiec z listy Schindlera. Więcej słów nie trzeba…
W okresie XX-lecia międzywojennego w Narewce na Podlasiu Polacy i Żydzi żyli w zgodzie. Mieszkał tam Lejb, najmłodszy z pięciorga rodzeństwa, wraz z rodzicami i dziadkami. Jego dzieciństwo było wręcz sielskie. Wiosną 1938 roku wraz z matką przeprowadził się do Krakowa, bo tam od 5 lat w fabryce szkła pracował jego ojciec. Rodzina Leysonów zaczęła nowe życie, jednak jego jakość praktycznie z dnia na dzień się pogarszała. Widmo wojny wisiało nad Polską. W końcu i ona wybuchła. Lejb miał wówczas 10 lat. Z biegiem czasu sytuacja Żydów stale się pogarszała. Autor opisuje wprowadzane poszczególne reperkusje i odczucia rodziny. Kilka razy powtarza sformułowanie: Wciąż łudziliśmy się, że „gorzej już chyba nie będzie[1]. Chyba…
W czasie wojny myślenie o przyszłości sprowadzało się tak naprawdę do kombinowania, jak przeżyć, gdzie znaleźć choćby kęs jedzenia, jak przetrwać kolejną godzinę, jak przechytrzyć nazistów. Szczęściem w tym wojennym nieszczęściu okazała się fucha ojca Lejba. Któregoś dnia Mosze poszedł na fuchę do fabryki naczyń emaliowanych. Tam otworzył kasę pancerną, a nazista zaoferował mu pracę. Ten nazistowski przedsiębiorca, któremu tata otworzył sejf i który zaangażował go do pracy, nazywał się Oskar Schindler[2]. Od tej pory ten niemiecki przedsiębiorca stał się wybawicielem dla rodziny Leysonów i wielu innych żydowskich rodzin. Nie uchronił on ich przed poniżaniem, szykanami, cierpieniem, głodem, chłodem, obozami pracy, obozami koncentracyjnymi, ale wielokrotnie wybawił od śmierci. Tylko Calig, starszy brat Leona, nie chciał być uratowany. Miłość okazała się być ważniejsza od życia.
Autor dość szczegółowo opisuje Holocaust i pierwszy okres tuż po zakończeniu wojny. Bardziej pobieżnie przedstawia swoje życie w Ameryce. To niezwykła opowieść o życiu i uciekaniu śmierci spod kosy. Kilka razy w trakcie czytania dochodziłam do wniosku, że autor jest prawdziwym szczęściarzem, człowiekiem w czepku urodzonym. Jego odwaga, tupet, dziecięca niefrasobliwość, łatwość uczenia się języków obcych, a potem świadoma walka o siebie i rodzinę, ale przede wszystkim łut szczęścia zadecydowały o tym, że przeżył Holocaust.
Sama nie wiem, jak przedstawić Wam tę niezwykłą książkę, literaturę faktu, by oddać jej prawdę i głębię, aby przedstawić dobrego nazistę, bohatera autora. Oskara Schindlera zna większość ludzi z filmu w reżyserii Stevena Spielberga. Znali go też Żydzi w Krakowie, a mówiono o nim różnie: nazywano go draniem, kobieciarzem, pijakiem, wojennym kombinatorem[3]. Wśród nazistów miał etykietę kombinatora i to właśnie jego kombinowanie ratowało jego żydowskie dzieci, jego pracowników i ich rodziny. Kombinowanie i fenomenalna pamięć do twarzy.
Książka jest niejako laurką dla Oskara Schindlera, który do końca życia pozostał bohaterem autora. Ten nazista był człowiekiem w czasach dehumanizacji. Doceniał ciężką pracę, talent, smykałkę, potrafił rozmawiać z każdym człowiekiem w swej fabryce. Człowiekiem a nie Żydem. Walczył o każdego z nich, by jak najwięcej Żydów uratować, zatrudnić, po prostu ocalić. I to ci Żydzi, jego dzieci, jak o nich mawiał, pomogli mu w powojennej rzeczywistości. A najmłodszym z ocalałych był autor tej książki.
Ta książka to nie tylko historia ocalenia małego żydowskiego chłopca. To również obraz walki w obronie ludzkiej godności i dziedzictwa żydowskiego okazywanej sobie przez wyznawców judaizmu poprzez szacunek, życzliwość i przyzwoitość wbrew woli nazistów, którzy chcieli wydobyć najgorsze skłonności z ludzi przetrzymując ich w nieludzkich warunkach. Ale i obraz Polaków, którzy byli obojętni na cierpienia Żydów w czasie wysiedlania; czy też szykany w okresie powojennym i wiara, iż Żydzi dokonywali transfuzji krwi z małych dzieci. Przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl – każdy chciał przeżyć… Nadzieja i wola przetrwania to chyba najsilniejsze w nas, ludziach.
W prostych słowach, bez zbędnych ozdobników, patosu czy rozpaczy Leon Leyson opisał swe życie. Opisał, bowiem nie ma tu typowej akcji. Nie ma dialogów, a mimo to książka nie nuży, tylko z każdą stroną wciąga w świat sprzed lat, najgłębsze kręgi piekieł. Autor nie rzuca przy tym oskarżeniami, nikogo nie obwinia, nawet losu. Jest to po prostu uporządkowany ciąg wspomnień od najwcześniejszego dzieciństwa po starość i opowiedzenie swej prawdziwej historii życia Amerykanom i całemu światu. Ponadto publikacja została wzbogacona: mapą „Szlak Leona Leysona”, zdjęciami przedstawiającymi autora w różnych momentach życia (przystojny był!), a także prologiem i epilogiem, zawierającym słowa jego najbliższych – żony i dwójki dzieci.
Książka wstrząsa czytelnikiem, wzrusza, porusza, skłania do refleksji, pogłębia jego świadomość o Holocauście i ukazuje go od innej strony. Pokazuje też, że są na świecie dobrzy ludzie, że istnieje coś takiego jak łut szczęścia. To lektura obowiązkowa. Świadek NASZEJ historii. Lekcja bolesnej prawdy.
                                                           
Książka przeczytana w ramach wyzwań:


[1] L. Leyson, Chłopiec z listy Schindlera, Warszawa 2014, s. 88.
[2] Ibidem, s. 75.
[3] Ibidem, s. 76.