środa, 18 grudnia 2013

Być dobrej myśli



Autor: Beata Pawlikowska
Tytuł: Planeta dobrych myśli
Ilustracje: Beata Pawlikowska
Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 224
Oprawa: twarda
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7778-203-3



"Planeta dobrych myśli" powstała znienacka. Podczas letnich popołudni, kiedy chwytałam za pióro i rysowałam. A na innych kartkach ołówkiem notowałam to, co samo układało się w akapity i zwrotki. Zaczęłam publikować te myśli na Facebooku. Dwieście lajków. Pięćdziesiąt udostępnień. Tydzień później tysiąc lajków i pięćset udostępnień. I wszyscy pytali: kiedy to się ukaże jako książka? Proszę bardzo – oto jest. Planeta dobrych myśli.Wszystko to, w co wierzę i czego jestem pewna. To, co uznaję za 100% prawdę na podstawie wszystkiego, co wiem o życiu i o świecie. A ponieważ długo szukałam mojej drogi i sposobu, żeby stać się szczęśliwym człowiekiem, naprawdę wierzę w to, co piszę i wiem to z najlepszego źródła – czyli z mojego własnego doświadczenia. Warto zmieniać swój sposób myślenia na pozytywny. Warto ćwiczyć pozytywne myślenie. Warto nauczyć się żyć bez strachu, uwolnić się od przesądów, uprzedzeń i ograniczeń. Warto być dobrym i uczciwym. To, co myślę o sobie i o świecie, który mnie otacza, przekłada się na to, jak wygląda moje życie.
Beata Pawlikowska

Wyjazd do Warszawy jak zwykle zaowocował przypadkowym szopingiem i obfitością dóbr nabytych, ale tym razem coś jeszcze przywiozłam ze stolYcy. Otóż wróciłam z pożyczoną książką. Jest to Planeta dobrych myśli Beaty Pawlikowskiej. Książkę już raz przeczytałam, niektóre strony to nawet kilka razy, ale całość jeszcze zdążę ponownie przeczytać. Muszę! Chcę! Pragnę!
Mało tego, weszłam na face z bookiem (dla niewtajemniczonych fb) i odszukałam profil Beaty Pawlikowskiej. Faktycznie, żółtych karteczek jest tam wiele i można je sobie udostępniać na profilu. I czytać, czytać, czytać, a nawet uczyć się na pamięć, a na pewno stosować w życiu. Stopniowo, po kawałku, bo wszystkiego od razu się nie da. Przeczytanie Planety dobrych myśli najlepiej rozłożyć w czasie. Połknięcie całości za jednym zamachem może spowodować niezły galimatias w głowie i odbić się czkawką. Ją trzeba dawkować, smakować, delektować, raczyć się po kawałeczku…
W trakcie lektury trzeba często przystanąć, pomyśleć, zastanowić się nad sobą, a nawet zrobić rachunek sumienia. Ta książka bowiem zawiera ogromny ładunek pozytywnej energii, pozytywnego myślenia. Jej treść wkłada nam na nos różowe okulary życia i każe iść z uśmiechem przez życie oraz dobrymi myślami, przede wszystkim o sobie. Zmusza nas także do przewartościowania systemu wartości, własnego kodeksu, własnych zasad postępowania i nowego spojrzenia na siebie, otaczających nas ludzi i cały świat. Treść w postaci wskazówek, dobrych rad, złotych myśli to znacznie tańsza wersja wizyty u psychologa i leżenia na kozetce. Zawsze to wygodniej poleżeć na własnym łóżku, materacu, kocu, leżaku czy czym tam jeszcze chcecie.
Planeta dobrych myśli to Pawlikowskie metody nauki pozytywnego myślenia przetestowane na sobie samej przez autorkę. Ta książka pomaga stać się dobrym człowiekiem, a przynajmniej lepszym niż się było dotychczas. Ratuje przed złem tego świata, a nawet samym sobą i siłą destrukcyjnych myśli. Sprawia, że cieszą nas małe rzeczy, chce nam się żyć, a nawet poprawia się stan naszego zdrowia. Jest jak pomocną dłoń, balsam na zranioną duszę, lek na jątrzące się rany. W dodatku nierzadko uświadamia nam oczywiste oczywistości. Banalne to, prawda? Ale taka jest właśnie okrutna prawda.
Dla Polaków ta książka powinna być lekturą obowiązkową. Dlaczego? Bo my, Polacy, mamy niską samoocenę, niskie poczucie własnej wartości. Często przepraszamy, że żyjemy. Dlatego każdy z nas powinien mieć swoją Planetę dobrych myśli. Uzupełniać ją. Tworzyć. Rysować. Modyfikować. Stwarzać na nowo. W swej książce Beata Pawlikowska kilka razy zostawia nam taką planetę do uzupełnienia przez siebie. Bo tak naprawdę ta książka to rodzaj poradnika, notatnika też po części. W dodatku w całkiem przyjemnym formacie.
W trakcie czytania już po kilku stronach zauważyłam brak kilku przecinków, ale o dziwo nie spostrzegłam, że brak kropek. Jednakże te wpadki interpunkcyjne nie są winą korektora, tylko zamierzonym zabiegiem stylistycznym samej autorki. Beata Pawlikowska lubi w interpunkcji klimaty bardziej pustynne, tzn. mniej znaków przestankowych. Przecinek to dla niej narzędzie artystyczne, a brak kropki na końcu zdania spowodowane jest tym, by ono samo dłużej brzmiało. Ja w tej sytuacji zwykle używam wielokropka. Ale przyznam szczerze, bardziej mnie raził brak przecinków. No cóż, ja tak po prostu mam.
Muszę pochwalić autorkę nie tylko za teksty, ale również za ilustracje, a raczej rysunki. Proste linie pozawijane tu i ówdzie, poplątane, poskręcane, czasami proste i łamane tworzyły niesamowity efekt. Dawały do myślenia, pozwalały poszaleć wyobraźni. Zakochałam się w wielorybie z bólem głowy! A ogólnie te obrazki, a właściwie postacie na nich przypominały mi ilustracje z książki "Bromba i inni" Macieja Wojtyszki. Ale najbardziej urzekają te proste rysuneczki wykonane czerwonym długopisem na żółtych kartkach w jedną linię. Stanowią nie tylko ilustracje do rad i złotych myśli, ale także uzupełniają treść, zwracają uwagę na najważniejsze rzeczy, przykuwają do nich wzrok, do meritum danej karteczki. I ten charakter pisma… prosty, swobodny, czytelny dla każdego.
Jedyna rzecz, do której się przyczepię to jakość papieru. O ile okładka jest twarda, kolorowa, optymistyczna, o tyle środek, czyli kartki i ich jakość pozostawiają wiele do życzenia. Tym bardziej za taką cenę. Ale za to kolorowe strony napawają optymizmem już od pierwszego rzucenia okiem.
Summa summarum – "Planetę dobrych myśli" warto mieć na własność i zawsze pod ręką.


A teraz wyprowadźcie się na spacer :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.