piątek, 17 stycznia 2014

Magia słów



Autor: Katarzyna Stachowiak
Tytuł: Magia ukryta w kamieniu
Tom: 1
Liczba stron: 280
Typ książki: ebook
Format: mobi
ISBN: 978-83-272-4029-3




Hmm… jak widzicie dane książki są zubożone. Tym razem będzie troszkę inaczej. Nie mam zarysu fabuły, jaki zwykle jest drukowany na tylnej okładce książki. Dlaczego? Bowiem Magia ukryta w kamieniu Katarzyny Stachowiak to ebook, który został wycofany z dystrybucji z pewnych względów. Otrzymałam go jako gratis dołączony przez autorkę do mojej wygranej w sierpniowym konkursie u Cyrysi. Dziękuję autorce za to! A jest za co, oj jest. No i chyba wykrakałam. Pod postem Cyrysi z wywiadem z p. Katarzyną Stachowiak napisałam m.in.: Po odpowiedziach wnoszę, iż książki pani Kasi będą się dobrze czytały.
Pokrótce o fabule: 21-letnia Julia nagle musi zrezygnować z planowanego od miesięcy wyjazdu z przyjaciółmi na wakacje na wybrzeże Costa Brava. A to wszystko przez nagłą chorobę babci Tosi. Dziewczyna jako jedyna z rodziny może zaopiekować się schorowaną staruszką i dlatego zmienia plany, narzekając na los. Udaje się za Poznań do wsi Kamienisko. Tam opiekuje się babcią. Poznaje jej dawnego przyjaciela, odludka Mateusza. To on wspomina o głazie z wyrytymi dziwnymi znakami stojącym w lesie, którego ludziska tak bardzo się boją. Ale nie opowiada Julii o kamieniu. Nie chce tego zrobić również babcia Tosia, która zaczyna pilnować wnuczki jak oka w głowie i wynajduje jej co i rusz nowe zadania do wykonania. Ale ciekawa i ciekawska Julia nie daje za wygraną, czeka na odpowiednią chwilę. Pewnego dnia udaje jej się wymknąć z domu do Lasu Stróża…

Mateusz wskazuje jej drogę. Na miejscu Julia uważnie ogląda głaz. W pewnym momencie… mdleje! Dochodzi do siebie, ale świat wygląda już troszkę inaczej. Julia błądzi. Nie ma zasięgu w komórce, zegarek stanął na godzinie 15.02. Po jakimś czasie na trakcie spotyka 4 rycerzy. Jej kusa, letnia sukienka powoduje, że biorą ją za wiedźmę, czarcie szczenię. Julia nie traci rezonu, zaczyna improwizować. Przedstawia się jako Julia z Nibylandii, dobra wróżka. Żeby zjednać sobie rycerzy, pokazuje im zapałki. Ale przeklęty ogień Mateo, jak oni go nazywają, tylko wzbudził niechęć wojów. Dlatego Julia pokazuje im dobre światło, które nie parzy i krzywdy nikomu nie robi – latarkę. Weylin postanawia zabrać ją na zamek księcia Ekharda, by sam władca zadecydował o losie dziewczyny. I tak oto zaczyna się pobyt Julii w Burii w ósmym roku łowów.
Więcej Wam nie zdradzę, bo tu zaczyna się najlepsze. Pierwsze dwa rozdziały trochę mnie nudziły, bo narracji pierwszoosobowej nie lubię, a  i narzekania na przewrotny los oraz rozmyślania o życiu dziewczyny jakoś mnie niezbyt interesowały. Ale gdy pojawił się staruszek Mateusz i nie chciał nic powiedzieć o tajemniczym głazie w lesie, zaczęło się robić ciekawie. Jeszcze ciekawiej, gdy babcia Tosia też nabrała wody w usta na ten temat. A przepadłam w czytaniu i z czytaniem, gdy bohaterka znalazła się w "średniowiecznej" rzeczywistości!
"Średniowiecznej", bowiem wszystko na to wskazuje, ale potem okazuje się, iż Buria to jakaś fantastyczna kraina, aczkolwiek rodem sprzed kilkunastu wieków. W tej książce nie tylko magia jest zaklęta w kamieniu, także w słowach! W staropolskich słowach, składni, stylistyce. Kocham takie teksty stylizowane na staropolszczyznę! One wymagają od autora dużo większej sprawności językowej niż współczesna polszczyzna czy nawet neologizmy w fantastyce. A przy tym ile frajdy sprawiają w trakcie czytania, aczkolwiek to również zależy od fabuły. Nie raz i nie dwa gęba mi się sama śmiała czytając wypowiedzi Julii z XXI wieku przemawiającej do Buriańczyków. Z jednej strony próbowała się dostosować do języka autochtonów, a z drugiej wymykały jej się różne współczesne nam słowa – lodówka, cesarskie cięcie, potoczne powiedzonka – stare grzyby, [czuję się] jak potłuczony baleron, a nawet wulagryzm chorobowy ;) Większość słów miło się słuchało Buriańczykom, choć były to dla nich dziwne rzeczy i większość z nich nie rozumieli. A nawet gdyby któryś z czytelników też nie zrozumiał któregoś ze staropolskich wyrazów, to wywnioskuje z kontekstu ich znaczenie. Ja miałam prawdziwą intelektualną ucztę pod względem językowym. Co gorsza (!) pobiegłam do biblioteki z kartką i długopisem, aby sprawdzić kilka słów, których nie słyszałam, a których znaczenie wywnioskowałam z kontekstu lub znałam je w innej formie. Tylko ktoś wypożyczył 4-tomy słownik staropolszczyzny i mój głód wiedzy nie został zaspokojony. A i tajemnice skrywane przez mieszkańców Buri oraz kolejne wpadki Julii trzymały mnie w napięciu i oczekiwaniu na dalsze rozwiązania akcji.
21-letnia Julia to jeszcze typowa nastolatka. Miałam wrażenie, że powinna być 2-3 lata młodsza niż wymyśliła to autorka. Z jednej strony Julia ma dobre serce, pomaga innym, jest bardzo żywiołowa i pomysłowa, ale z drugiej bywa rozkojarzona, nieodpowiedzialna, chaotyczna. Działa pod wpływem impulsów, jedno słowo nieuważnie wypowiedziane sprowadza na nią kłopoty. Szybciej mówi niż myśli przez co komplikuje sobie życie. Dziewczyna ciągle pakuje się w przedziwne sytuacje – czasami groźne, czasami śmieszne. Na szczęście jest rezolutna i pomysłowa, co ratuje ją z licznych opresji. Twierdzi, że śmierć ją sobie upodobała i nie odstępuje ani na chwilę. Dziewczyna wykorzystuje magiczne przedmioty z XXI wieku typu latarka, komórka, jo-jo oraz wiedzę zdobytą z…serialu Chirurdzy, filmów hollywoodzkich, ale także ze szkoły. To dzięki niej udaje się przeprowadzić cesarskie cięcie, które widziała w serialu. Julia często porównuje świat Buri ze swoim, dziwi się wielu rzeczom i przestarzałym prawom, zasadom. Czytelnik ma wrażenie, że siedzi w głowie bohaterki i słyszy jej myśli, słyszy pracę szarych komórek. W przypadku znalezienia się w innym świecie, osobliwym, dziwacznym narracja pierwszoosobowa ma rację bytu, przyznaję to z ręką na sercu.
Ale oprócz językowej gimnastyki autorka kreuje świat… prawdziwych mężczyzn! Silnych i sprawnych fizycznie, honorowych, kulturalnych, gotowych poświęcić swe życie za ojczyznę, dotrzymujących obietnic, opiekujących się swą rodziną, zwłaszcza swymi kobietami. To też spojrzenie na nieco "fantastyczne średniowiecze", w którym walczy się ze skrzydlakami, boi się wieszczb i w którym nie brakuje czarnego charakteru i przesądów.
I jeszcze coś – mądrość życiowa zakamuflowana w słowach bohaterów. Na różne tematy. Czy to o pamiętaniu o starszych członkach rodziny i okazywaniu im szacunku, czy odpowiedzialności za dane słowo. Dawniej przyrzeczenie było rzeczą świętą, tak samo honor czy skromność, wierność tradycjom przodków, ich prawom. Choć czasem obowiązek stał w sprzeczności z rozumem. Tak samo jak miłość, która nie słucha rozumu i do której nikogo nie można zmusić. Poza tym miłość i troska nie są tylko cechami ludzkimi, wystarczy spojrzeć na zwierzęta. Herman, miłośnik wszelkich zwierząt pięknie o tym prawi, przypominał mi Dicka z Tajemniczego ogrodu. A przy tym ukazuje zbytnie mniemanie ludzi o sobie, wyższość nad innymi stworzeniami. Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta – znacie to? I wątek dzieci… ciekawe spostrzeżenia ma Julia, porównując współczesną dziatwę z tą sprzed kilkunastu wieków. Mam wrażenie, ze w kilku kwestiach wypadałoby się ludziom cofnąć w czasie…
Mnie Magia zaklęta w kamieniu wciągnęła, zauroczyła i pochłonęła. Zaczarowała! Czytałam w autobusie, busiku, czerwoniakach, przy śniadaniu, w łóżku i na łóżku! Dobrze, że zakończenie jest otwarte i będzie kontynuacja przygód Julii, Weylina i innych bohaterów. Ja się już nie mogę doczekać! Z utęsknieniem czekam na staropolską ucztę językową i tajemnice Buri.
Aha…to był mój pierwszy przeczytany ebook na moim nowiuśkim czytniku, z którym ciągle się zapoznaję i oswajam. Na początku jakoś dziwnie mi się czytało, nie musiałam przerzucać kartek tylko naciskać przycisk. Zbawienne okazało się powiększanie czcionki, zwłaszcza gdy się jedzie busikiem i zapada zmrok. Książka elektroniczna wspaniale sprawdza się w drodze niezależnie od środka transportu.



Książka przeczytana w ramach wyzwań:

http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2013/10/wyzwanie-polacy-nie-gesi-edycja-druga.html

14 komentarzy:

  1. Za czarcie szczenię? A to dobre:) Całkiem ciekawie ona brzmi.
    Też używam czytnika, ale ostatnio coraz mniej, muszę nadrobić moje półki:)
    Dobranoc nocny marku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie szczególnie bawiło słownictwo w tej powieści, oczywiście w odniesieniu do konkretnych sytuacji.

      Usuń
  2. ciekawa pozycja...nie słyszałam o niej, a czytniki to fajna sprawa i ja także do mojego musiałam sie przyzwyczaić;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałaś, bo ja dostałam wersję roboczą. Nie wiem, kiedy "Magia" będzie na rynku czytelniczym. A co do czytnika to prawda, jak i do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić.

      Usuń
  3. Wulgaryzm chorobowy. :P

    Brzmi to wszystko bardzo ciekawie, zwłaszcza ten męski świat. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jakoś musiałam wybrnąć :) A w mężczyznach z Buri można się naprawdę podkochiwać.

      Usuń
  4. Choćby nie wiem co, nigdy nie zdecyduję się na czytanie książek w formie ebooków. Mam jakąś awersję i tyle. Co do samej hisotrii to nie przekonała mnie ani trochę, bo spotkałam się z takim pomysłem już nie raz. Za to za duży plus uważam wszystkie mądrości życiowe, o których pisałaś. Powinny być przypominane ludziom na każdym kroku. Dobrze, że ktoś to niepostrzeżenie (a może i postrzeżenie) dodaje do swojej książki :)

    ~Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze 2 lata temu byłam zagorzałą przeciwniczką czytników. Ale w zeszłym roku zmieniłam zdanie, a to za sprawą licznych podróży, pobytów w szpitalu i w sanatorium. Dźwiganie książek nie ma wtedy racji bytu, zwłaszcza gdy się dużo i szybko czyta, a miejsce w bagażu jest na wagę złota.

      Usuń
  5. Dziękuję serdecznie za tak przychylną recenzję. Jestem szczęśliwa, że moja powieść była przyjemną lekturą. Tym bardziej, iż to wersja autorska - jeszcze przed zmianami. W chwili obecnej faktycznie powieść jest wycofana z dystrybucji, ale może w niezbyt długim (lub dłuższym) czasie ulegnie to zmianie. Na razie powieść trafiła pod czujne oczy osób zajmujących się literaturą, tak aby mogła rozpocząć drugie życie. Z tego co mogę obecnie zdradzić to: postać bohaterki uległa modyfikacji - tak, jak zauważyła Recenzentka, Julia charakterologicznie jest młodsza niż wynikałoby to z jej dowodu osobistego, została więc w cudowny sposób odmłodzona, przeróbkom uległy niektóre fragmenty, pewne akapity zostały usunięte inne zaś dodane. W zasadzie akcja pozostała niezmieniona, chociaż pojawiły się drobne zupełnie świeże elementy składowe. Jestem ciekawa jak Recenzentka przyjmie tę nową wersję. Jeśli tylko książka doczeka się wersji papierowej (a wszystko jest na dobrej drodze ku temu) wtedy uśmiechnę się po kolejną opinię. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. Katarzyna Stachowiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzja jest...szczera :) Ja również pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na książkę!

      Usuń
  6. Znam, znam tę fabułę. mam ją na PDF i nawet doczytałam do połowy. Nie doczytałam, gdyż źle mi się czytało, ale wrócę do niej, gdyż faktycznie fabuła jest wciągająca, intryga przednia i zajmująco snuta.
    To taka bajka. Powinna się podobać miłośnikom tego gatunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i bajka, ale jak rewelacyjnie się ją czyta, jak się przy niej dobrze odpoczywa, a mimo wszystko szare komórki muszą pracować, by zrozumieć słownictwo sprzed wieków :)

      Usuń
    2. Zgadzam się. Przyznam, że z dużą rezerwa podchodziłam do czytania, gdyż nie czytam już tego typu książek, ale zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.


      P.S.
      Nie wiem, czy jesteś świadoma, że przy komentowaniu pojawia się zabezpieczający kod obrazkowy. Kod ten może zniechęcać do komentowania. Jeżeli nie uważasz go za konieczny możesz go usunąć.

      Usuń
    3. Nie wiedziałam! A jak go usunąć???

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.