czwartek, 12 czerwca 2014

Usychać z tęsknoty



Autor: Adrian Grzegorzewski
Tytuł: Czas tęsknoty
Wydawnictwo: Między Słowami
Liczba stron: 411
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-240-2526-8




Historia, która na długo pozostaje w pamięci. Jest upalne lato 1939 r. Młody warszawiak Piotr Ochocki przyjeżdża do Bedryczan, małej wioski na Kresach, żeby poznać rodzinne strony swojej matki. Ale nie będą to zwykłe beztroskie wakacje. Znad obu granic nadciąga widmo wojny, nawet w malutkich Bedryczanach, gdzie wszyscy się znają, narasta wrogość miedzy sąsiadami: Polakami i Ukraińcami. Piotr wie, że zapuszczanie się na ukraińską stronę wsi naraża go na wielkie niebezpieczeństwo. A jednak to wszystko przestaje mieć znaczenie w dniu, kiedy po raz pierwszy spotyka piękną Ukrainkę Swietę. Już wie, że teraz nic nie będzie takie samo, wszelkie zakazy przestają się liczyć… Ale co się wydarzy, kiedy rozdzieli ich wojna? Czy czas tęsknoty się skończy?

Adrian Grzegorzewski mieszka i pracuje w Londynie, ale przesiąknięty jest rodzinnymi opowieściami z Kresów i fascynacją historią. I nic dziwnego, że jego debiutancka powieść Czas tęsknoty łączy w sobie te elementy. Jest to powieść historyczna, bowiem losy głównych bohaterów zostały osadzone w konkretnej rzeczywistości, rzeczywistości II wojny światowej. Ale w tej powieści ważną rolę odgrywa wątek miłości.
Powieściowe Bedryczany nie istnieją, ale ich pierwowzorem była wieś rodzinna matki autora – Rychcice. Autor celowo posłużył się fikcyjną nazwą topograficzną, bowiem chodziło mu jedynie o przedstawienie trudnej relacji pomiędzy dwojgiem młodych ludzi – młodego Polaka Piotra z Warszawy i Swietą, Ukrainką z rodziny zaangażowanej w działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Poza tym Adrian Grzegorzewski chciał obejść się ostrożnie ze wsiami, które dotknięte zostały ludobójstwem OUN-u.
Latem 1939 roku do Bedryczan w powiecie drohobyckim, rodzinnej wsi swej matki, przyjeżdża student architektury z Warszawy, Piotr Ochocki. Chce poznać rodzinne strony swej nieżyjącej matki. Zatrzymuje się u jej przyjaciółki pani Kosieckiej, której ogród graniczy z cerkwią. W Bedryczanach bowiem mieszkają i Polacy, i Ukraińcy. Ale wieś ma nietypową zabudowę – cerkiew znajduje się po stronie polskiej, zaś kościół po stornie rosyjskiej. Co niedziela mieszkańcy wsi mijają się na łące w drodze do swych świątyń.

Pewnego dnia Piotr zafascynowany śpiewem kobiety wszedł do cerkwi. Jedno spojrzenie i dwoje obcych sobie ludzi poczuło motyle w brzuchu. Miłość dopadła ich w cerkwi jak grom z jasnego nieba. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby przystojny Polak zakochał się w pięknej Ukraince. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby piękna Ukrainka zakochał się w przystojnym Polaku. Niestety, ta miłość nie powinna była się przydarzyć, bo stosunki między Polakami i Ukraińcami już od jakiegoś czasu były napięte, a wojna wisiała w powietrzu. Sprawę komplikował fakt, że Sweita była córką lokalnego dowódcy OUN i przeznaczona Jegorowi, działaczowi tejże organizacji. Lecz miłość jest ślepa, a historia zatoczyła koło – kiedyś ojciec Swiety, Danił, był zakochany w matce Piotra, Judycie Kowalewskiej, i gotów był dla niej spalić pół wsi.
Miłość ukazana w powieści jest bardzo krótka i bardzo dramatyczna. Krótka, gdyż młodzi mieli dla siebie kilkanaście dni. Dramatyczna, gdyż wojenna zawierucha rozdzieliła ich na długi czas. Ową miłość symbolizują kokardka z bluzki i łańcuszek z krzyżykiem, które naznaczone są wielką tęsknotą za ukochaną osobą. To one towarzyszą bohaterom przez cały czas, to one nie pozwalają zapomnieć, to one zmniejszają tęsknotę.
Ci dwoje to postacie stworzone na potrzeby powieści, ale w książce nie brak autentycznych bohaterów jak Stefan Grot Rowecki, Stanisław Sosabowski czy nie wymienieni z nazwiska, ale bardzo ważni w tamtym czasie cichociemni (Paweł po 2,5 roku wrócił do Polski cicho i po ciemku jako podporucznik Tom) i żołnierze Armii Krajowej. "Czas tęsknoty" to hołd oddany polskim żołnierzom walczącym na różnych frontach za swoją ojczyznę. A jak rzekł major Dobrowolski: wojsko nie jest po to, żeby przeżyć, ale po to, żeby spełnić zadanie nawet za cenę życia[1]. Poza tym wojsko polskie było doceniane przez wroga: Jednak te szczury, cokolwiek by o nich pomyśleć, potrafiły się zorganizować, a swoją zaciętością przyprawiały o senne mary i biegunkę wszystkich Niemców. Oprócz niego. Kutschera nie bał się ich, mimo że na terenie byłej Polski Rzesza musiała utrzymywać trzystutysięczny kontyngent wojsk okupacyjnych, by poradzić sobie z wiecznie konspirującymi Polakami. Rozmach, z jakim stworzyli podziemna armię, nawet w nim wzbudzał uznanie. To nie był tam jakiś ruch oporu jak we Francji czy w Holandii. To było całe państwo podziemne ze wszystkimi strukturami i zbrojną siłą strzelającą do jego ludzi na ulicach, dokonującą zamachów i terroryzującą swoich nowych panów[2].
Autor bardzo realistycznie nakreślił realia wojny i to na różnych jej frontach. Razem z akcją powieści czytelnik znajduje się na Wołyniu, we Francji, Wielkiej Brytanii i Polsce, bierze udział w różnych akcjach, na szczęście tylko jako niemy świadek. Opisy rzezi wołyńskiej z lata 1943 roku, gdy oddziały OUN napadały na wsie, a w masakrach na Polakach towarzyszyli im sąsiedzi mordowanych – Ukraińcy, są jak najbardziej autentyczne. I bardzo drastyczne. Przerażają, mimo że autor złagodził je tak bardzo, jak to tylko było możliwe. Jednakże one wciąż szokują. To, czego narrator nie opowiada, dopowiada wyobraźnia czytelnika, zwłaszcza dotyczy to scen mordowania dzieci.
Adrian Grzegorzewski ma bardzo bogate słownictwo i barwny, momentami wyrafinowany styl, opisy same materializują się przed oczami. Niezwykłe porównania czy metafory zaskakują czytelnika. To tylko próbka: Czas zawisł na chwilę niczym płaszcz powieszony na kołku w drzwiach; Biała bila po karkołomnej podróży pomiędzy kolorowymi kulami rozłożonymi bezładnie na stole uderzyła w cel; I kiedy na nią spojrzał, to nie pozostało jej już nic innego, tylko błagać Boga o koło ratunkowe albo dać się wciągnąć w głębię jego spojrzenia.
Jedyne czego się mogę doczepić, to praca redaktora. Skrót OUN pojawia się w powieści od początku, ale został on wyjaśniony dopiero na 336 stronie, mimo że w książce znajdują się inne przypisy związane z historią. Inna sprawa – według  mnie ze 3 razy zła była kolejność wydarzeń, którą czytelnik poznaje z perspektywy różnych bohaterów. Na przykład najpierw mamy południe i wyjazd Piotra do Warszawy, a potem scena z tego samego dnia z rana ze Swietą. Na początku powieści wiele zdań jest po ukraińsku, co dla niektórych czytelników, zwłaszcza tych, którzy nie znają języka rosyjskiego, może stanowić problem.
Mimo tych drobnych wpadek gorąco polecam książkę – dzięki niej można poznać prawdziwe oblicze historii i wielką miłość, a także zakochać się w Kresach. "Czas tęsknoty" to tęsknota za ukochaną osobą, za bliskimi, za rodzinnym domem, za normalnością, za wygodnym łóżkiem i ciepłym posiłkiem, za spokojem i pokojem, za bezpieczeństwem, za człowieczeństwem, za ojczyzną. To piękna powieść o naszej przeszłości namalowana słowami tęsknotą za ojczyzną.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi

http://kulturaonline.pl/


Książka przeczytana w ramach wyzwań:


[1] A. Grzegorzewski, Czas tęsknoty, Warszawa 2014, s. 357.
[2] Ibidem, s. 300-301.

12 komentarzy:

  1. Z chęcią bym przeczytała, bo lubię książki z połączeniem historii i miłości;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesująca pozycja.
    Szkoda, że w tych nowo wydawanych książkach coraz bardziej zawodzi redakcja i korekta.
    Czasem bywa koszmarnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą korektą to prawda! Mnie normalnie ręka świerzbi, by sięgnąć po czerwony długopis. Mam wrażenie, ze wydawnictwa w ogóle nie zatrudniają korektorów tylko ludzi z ulicy, którzy nie mają pojęcia o poprawnej polszczyźnie.

      Usuń
    2. A to niestety razi i przeszkadza w czytaniu.
      W socjalizmie różnie bywało, ale zawsze do książki dołączana była errata. To znaczyło, że byli zawodowi korektorzy. Dzisiaj wydawnictwa oszczędzają i nie przejmują się, że wypuszczają buble, bo tak można taką książkę nazwać.

      Usuń
    3. Mnie przeszkadza i wybija z rytmu czytania.
      W niektórych książkach errata miałby 2 strony podaniowe!!!

      Usuń
  3. Słyszałam o tej książce wiele dobrego. Zachwalała ją nawet sama Katarzyna Michalak i widzę, że ty również masz całkiem pozytywne wrażenia, dlatego dam jej szansę poznania jeśli tylko trafi w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałabym dla samego opisu tych trudnych czasów. Trudna, zakazana i krótka miłość jest też odzwierciedleniem wielu takich związków w tym okresie. Po twojej recenzji mam nadzieję że przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.