piątek, 13 grudnia 2013

Pan życia i śmierci



Autor: Simon Beckett
Tytuł: Szepty zmarłych
Tłumaczenie: Sławomir Kędzierski
Wydawnictwo: Amber

Seria: Dr David Hunter
Tom: 3
Liczba
stron: 256
Oprawa: twarda
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-241-3367-3


Skóra. Największy ludzki organ i najbardziej niedoceniony. To łącznik naszych zmysłów ze światem zewnętrznym, bariera, na której kończy się nasza indywidualność, nasze ja. I nawet po śmierci coś z tej indywidualności pozostaje. Tym razem ona przemówi, bo nawet martwa i odrzucona, skóra nadal zachowuje ślady swojego dawnego ja. Nawet teraz może mieć swoją historię do opowiedzenia i tajemnice do ukrycia. Jeśli tylko umiesz patrzeć. David Hunter, który wie o śmierci wszystko – w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem – wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie „wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładu”, a „wielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą. "Trupia Farma.” Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż "Trupia Farma".

Droga do i ze stolicy usłana była…trupami! A wszystko to przez niesamowity kryminał Simona Becketta Szepty zmarłych. To pierwsza powieść tego autora, którą przeczytałam. I nie ostatnia na szczęście! Już dziś wypożyczyłam wcześniejszą pozycję Simona Becketta i teraz dojrzewa ona do przeczytania, czyli czeka w kolejce.
Szepty zmarłych zaczęłam czytać w domu, aby się przekonać, czy w tak długą podróż warto brać książkę w twardej okładce. Wzięłam i nie żałowałam. Znaczy się żałowałam, ale tego, że powieść ma tak mało stron, bo chciałam więcej. Ostatnie 30 stron czytałam z nosem przy szybie autobusu, bo tam było najlepsze światło. Zapadał zmrok, a kierowca nie raczył włączyć górnych świateł. Musiałam wytężać wzrok, ale wierzcie mi – warto było. Ja z nosem przy szybie "zwiedzałam" Trupią Farmę!

Całe szczęście, że książki nie przekazują zapachów z miejsca akcji, bo mało kto by wytrzymał w trakcie czytania tej powieści. Zapach prosektorium, rozkładających się ciał na miejscu zbrodni nie należy do przyjemnych, chyba że ktoś cierpi na agnosmię, czyli całkowitą utratę węchu. A oprócz smrodu mamy tu sekcje zwłok, oględziny zwłok lub tego co z nich zostało na miejscu zbrodni przez techników i patomorfologów. Jednym z nich jest Brytyjczyk goszczący w USA, David Hunter. To on częściowo prowadzi narrację pierwszoosobową, ale robi to w sposób konkretny, bez tkliwości. Kieruje się logiką, wiedzą i doświadczeniem w celu rozwiązania zagadek śmierci ludzi. Tych obcych i tych, których zdążył poznać, a którzy znikają w tajemniczych okolicznościach.
Szukanie przyczyny zgonu naprawdę potrafi być fascynujące i wciągnąć czytelnika bez reszty. Nawet nie przeszkadza obecność czytelnika w prosektorium. Zwłaszcza gdy ma się do czynienia z inteligentnym zabójcą. Z zabójcą znającym się na rzeczy, znającym ludzki organizm, różne sposoby uśmiercania, planującym ujawnianie kolejnych elementów makabrycznej zagadki w czasie, by detektywi i patomorfolodzy mieli nad czym się głowić. A trudno jednoznacznie określić przyczynę i czas zgonu, gdy różne dane wzajemnie się wykluczają.
Finał jest zaskakujący, przynajmniej taki był dla mnie. Po przeczytaniu czułam niedosyt. Chciałam jeszcze! Kryminał jest bardzo dobrze napisany, fabuła przemyślana i dobrze skonstruowana, dynamiczna akcja wciąga na całego, a jej nagłe zwroty powodują zamęt w dedukcji czytelnika. W dodatku sami możemy tworzyć portret psychologiczny mordercy, a przynajmniej zobaczyć, jak to się robi dzięki policjantce i jej rozmowom z Davidem. A pomóc nam w tym mogą fragmenty wypowiedzi mordercy pisane kursywą dla odróżnienia od właściwej akcji.
Nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko udać się na "Trupią Farmę" i poznać pióro Simona Becketta. Naprawdę warto mimo fetoru, którym przesiąknięta jest cała książka. A czemu taki tytuł postu? Tego dowiecie się po przeczytaniu kryminału.




4 komentarze:

  1. Bardzo lubię serię z Davidem Hunterem. Przeczytałam 3 części, przede mną ostania. Zdecydowanie lepszą od „Szeptów zmarłych” jest „Zapisane w kościach”.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę musiała się sięgnąć po nią :))


    Może skusisz się na konkurs u mnie? :)
    http://kulinarneprzeboje.blogspot.com/2013/12/konkurs-na-swiateczna-babeczke.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sęk w tym, że ja na bakier z kuchnią. Ale mam świetny przepis na proste wafelki z galaretką :)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.