Autor: Anna M. Brengos
Tytuł: Jak nie być spinką przy krawacie
Wydawnictwo: Lucky
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Data wydania: 2023
ISBN: 978-83-67787-03-1
Ostatnio czytam na książki, w których głównymi bohaterkami są nauczycielki, najczęściej to polonistki. Tak też jest w najnowszej powieści Anny M. Brengos Jak nie być spinką przy krawacie. No właśnie… jak?
To jakiś matrix cholerny! (s. 141)
Marcelina Żurowska jest cenioną polonistką i żoną swojego męża Ambrożego, sławnego adwokata i wspólnika w znanej kancelarii. Całe życie czuje się jak spinka przy jego krawacie. Podporządkowała się mężowi i jego karierze, spełniała jego wszystkie wymagania. Poświęciła się rodzinie, zaniedbując swoje pasje – malarstwo i żeglarstwo. Pewnego dnia mecenas pada na sali rozpraw i umiera. Marcelina stawia czoła schedzie po Ambrożym. Nie ufa prawnikom, policjantom, ochroniarzom, tylko lokalnemu menelowi i swojej przyjaciółce Leokadii, a musi zmierzyć się z dwoma mafiami, kochanką męża i swoimi pasjami.
To po cholerę mnie tu nachodzą, wąchają, strzelają… (s. 194)
Przeszłość Ambrożego wyskakuje jak diabeł z pudełka, wyciągając za sobą długą listę tajemnic. Wizyty wielkich panów w czerni z bukietami czarnych róż i lapidarne liściki od Colta, szefa mafii, budzą niepokój. Zagrożenie jest znacznie większe. Wszyscy szukają tajemniczego dowodu w sprawie przeciwko Lufie, którego bronił Ambroży. Marcelina przeżywa traumatyczne przygody. Ktoś ją śledzi i napada. Na Mazurach ruch jak na Marszałkowskiej. Na działce Żurowskiej roi się od dziwnych ludzi za dnia, jak i nocą. Ochroniarze od siedmiu boleści, budowlańcy tego samego sortu, policja, tajemniczy osobnik, przystojny turysta zza cypla i prawnik Jerzy nieudolnie smalący cholewki. Do tego CBŚ miesza się w sprawę. To wszystko przechodziło ludzkie pojęcie.
I… Marcelina… Uważaj na siebie. (s. 40)
Co to się działo! Akcja wpadała w ostre zakręty i robiła nagłe zwroty. Kapcie gubiłam i zbierałam z podłogi, żeby nadążyć za wszystkimi wydarzeniami. W pewnym momencie zrobił się taki galimatias, że na chwilę straciłam orientację, kto z kim, gdzie i z jakim skutkiem. Marcelina ma oczy dookoła głowy, ale jedna para to za mało. Na szczęście główka pracuje i nauczycielka stopniowo rozpracowuje tajemnice męża. W międzyczasie rozlicza się z kochanką ślubnego, maluje obrazy, odnawia jacht, porządkuje działkę na Mazurach i przechodzi na zasłużoną emeryturę. Sporo jak na jedną osobę. Ale od czego jest przyjaciółka i kibicujący bohaterce czytelnik. Towarzyszyłam Marcelinie w każdym momencie i razem z nią byłam wystawiona jak krzyż na Giewoncie na ostrzał wszystkich mafii i agencji bezpieczeństwa. Nasłuchiwałam, z której strony fałszywie brzęczy…
Tak mi wyjaśniłaś, że aż zaciemniłaś. (s. 297)
Piorunem przeczytałam tę powieść! Wyjątek stanowił nudnawy początek, opisujący życie Ambrożego i Marceliny. Dopiero gdy mecenas padł trupem, akcja nabrała rumieńców i znacznie przyspieszyła. Jazda kolejką górską to mało przy wydarzeniach i perypetiach zafundowanych przez Annę M. Brengos uczestnikom przedstawienia. Czytelnikowi też! Bo jakże odłożyć książkę, kiedy tyle się dzieje, a przepona intensywnie pracuje. Kiedy mimo zagrożeń z różnych stron, można się pośmiać z celnych ripost, zabawnych dialogów, porównań i sformułowań. Celuje w tym polonistka z bogatym doświadczeniem zawodowym w usadzaniu uczniów. Lekkie pióro autorki łączy dynamiczny wątek kryminalno-sensacyjny z nieco spokojniejszym obyczajowo-romantycznym. Komedia kryminalna jak się patrzy!
Żesz ty w miskę czesany! (s. 60)
Ta powieść to zawoalowana lekcja życia dla dorosłych. Autorka w swej książce (pod)świadomie uzmysławia kobietom, że lepiej być sobą, a nie służącą dla swojego męża – tytułową spinką. Prowadzenie domu, zatracanie się w codziennych „obowiązkach” nie leży tylko w gestii kobiety. To nie XIX wiek. Każda z nas ma prawo do własnego życia, samostanowienia o sobie, rozwijania pasji i realizowania marzeń.
Tak, wyspane kobiety pięknieją. (s. 105)
Autorka stawia na silne i zdeterminowane kobiety, umiejące stawić czoła różnym przeciwnościom losu, które zachowują przy tym zdrowy rozsądek i trzymają emocje na wodzy, zwłaszcza gdy mają broń przystawioną do głowy. Stawia na kobiecą przyjaźń opartą na szczerości. Udowadnia, że miłość jest ślepa i przychodzi z zaskoczenia w każdym wieku, a życie na emeryturze nie musi być nudne. Przypomina, że wiek to tylko metryka, a kobieta jest jak wino.
Na życie nigdy nie jest za wcześnie. (s. 109)
Jak nie być spinką przy krawacie to lekka powieść z mądrym przesłaniem życiowym nie tylko dla kobiet. Dzięki niej mężczyźni przejrzą na oczy i zrozumieją, że nie są bogami w swoich domach ani pępkiem świata, a ich kobiety są równorzędnymi partnerkami w związku. To książka na wakacje jak znalazł! Niestety, tylko na jedno popołudnie, ale za to jakie! Z bukietami czarnych róż, sąsiadem menelem oraz ciarkami na plecach i uśmiechem na twarzy. A po lekturze odepnijcie spinkę od krawata męża i zajmijcie się sobą, oddajcie się swoim pasjom, realizujcie swoje marzenia. Poczujcie wiatr w żaglach i wypłyńcie na szerokie wody!
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem
Czyli po trupie zaczęło się dziać. Nie czytałam, ale chętnie zajrzę.
OdpowiedzUsuń