wtorek, 5 stycznia 2016

Kolekcja wysp



Autor: Viviano Domenici
Tytuł: Wyspy nieznane
Tłumaczenie: Iwona Banach
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria: Człowiek poznaje świat
Liczba stron: 334
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-7785-078-7 


Były czasy, kiedy na wodach oceanów unosiły się wyspy, które wraz z upływem wieków znikały jedna po drugiej, rozmywając się w pustce i ogólnym zapomnieniu. Znikały nie dlatego, że zostały pochłonięte przez morze, ale dlatego że pewnego dnia stawało się oczywiste, iż nigdy nie istniały, tak więc kartografowie musieli je zatapiać. (s. 311)
O tych prawdziwych wyspach i fałszywych, o tych dużych i całkiem małych, o tych znanych i tych mniej popularnych w swej książce Wyspy nieznane opowiada Viviano Domenici. Autor żeglował po wszystkich morzach i oceanach świata, zwiedzał wyspy i zbierał historie o nich lub ich strzępki, które potem starał się uzupełnić i zweryfikować z prawdą. I jak pisze we wstępie:
Zbierałem te historie jak kolekcjoner. Z ogromną miłością składałem i dopasowywałem odnalezione kawałki, szczegóły, które były kiedyś ukryte, zakończenia, które gdzieś się zapodziały. W pewnych przypadkach łatwo było zmusić te fragmenty do mówienia, a w innych trzeba było uzbroić się w cierpliwość. W końcu mój zbiór wysp i ich historii stał się prawdziwym archipelagiem. (…) Trzydzieści cztery opowieści zebrane na wszystkich morzach świata po to, bym mógł się dowiedzieć, jak się zrodziły i jak skończą. (s. 20)
Dzięki autorowi i jego pasji każdy czytelnik ma szansę zwiedzić kawałek świata bez wychodzenia z domu, ma szansę poznać niewiarygodne czasami historie, brutalną przeszłość i osobliwych mieszkańców wysp. Bohaterami są tubylcy, piraci, rozbitkowie, niewolnicy, uciekinierzy, buntownicy, wygnańcy, awanturnicy, tyrani, kolonizatorzy, antropolodzy, ale także zwykli ludzie, którzy w swej wielkości obwoływali się cesarzami lub królami wysp!
To, że wyspy opowiadają historię mórz, to oczywiste, ale że dostarczają wiadomości o zdarzeniach sprzed tysięcy lat, to rzadkość. (s. 301)

Każda wyspa to przynajmniej jedna historia, czasem 2-3, a ich rozpiętość czasowa jest ogromna i sięga nawet do starożytności. Wyspa Ischia na Morzu Śródziemnym odkryła przed badaczami prawdziwą perełkę. To gliniana waza przedstawiająca najstarszą scenę katastrofy morskiej. Malowidło liczy, bagatela, ponad 2700 lat! Z kolei liczne ceramiczne wazy odkryte na dwóch wyspach archipelagu zaskoczyły ekwadorskich archeologów. Okazało się, że w XVII piraci złupili statek i zabrali z niego 600 baryłek marmolady z pigwy! A dzięki jednej z nich uczeni mogli określić wybuch wulkanu.
Każda z opisywanych wysp to dla czytelnika nie lada gratka i ciekawostka: sztuczna wyspa wysadzona w powietrze, wyspa chroniona przez betonowy sejf, wyspa z ptakami-słoniami i dziewczętożernymi drzewami, wyspa daltonistów, wyspa z kamiennymi monetami o średnicy do 3,5 metra czy największymi i najpiękniejszymi muszlami porcelankami.
Jednakże mnie najbardziej zafascynowały Wyspy Diomedesa w Cieśninie Beringa – Wielka Diomeda (Rosja) i Mała Diomeda (USA). Te dwie wyspy dzielą dwa największe światowe mocarstwa nie tylko pod względem granicy państwa czy kontynentu, ale także granicą czasu. To między nimi przebiega linia zmiany daty, niejako okrakiem. Z Małej Diomedy można zobaczyć dzień jutrzejszy na Wielkiej Diomedzie.
Rosyjscy żołnierze z Wielkiej Diomedy pierwsi mogą zobaczyć słońce przyszłości, kiedy Amerykanie z Małej Diomedy żyją jeszcze dniem wczorajszym. (s. 114)
W trakcie czytania kolejnych opisów wysp i ich historii uderzyło mnie jedno – okrucieństwo białego człowieka! Czasy wielkich odkryć geograficznych, podbój nowych lądów, walka o wpływy i naturalne bogactwa wysp, chęć posiadania, żądza władzy – to wszystko, a nawet jeszcze więcej (choćby choroby), destrukcyjnie wpływało na tubylców zamieszkujących poszczególne wyspy na całym świecie. Często kończyło się to unicestwieniem autochtonów na różne sposoby, zaplanowanym bądź nie. Tak wyginęli rodowici Tasmańczycy czy Moriori.
Ale na szczęście jest jeden wyjątek od reguły, gdzie obowiązuje zakaz wstępu do prehistorii – wyspa North Sentinel w archipelagu Andamanów na Oceanie Indyjskim, którą zamieszkuje lud niskorosłych Negrytów (poniżej 140 cm). Dostępu do skrawka prehistorii zamkniętego na wsypie chroni i broni rząd indyjski, gdyż kontakty ze światem współczesnym mogłyby w krótkim czasie unicestwić ten lud. Smutne to, ale prawdziwe.



Książka Wyspy nieznane zasługuje na uznanie nie tylko pod względem treści. Kompozycja jest przemyślana. Opowieści o poszczególnych wyspach zostały pogrupowane według największych zbiorników wodnych: Ocean Spokojny, Ocean Atlantycki, Ocean Indyjski i Morze Śródziemne. Ostatni rozdział Na wszystkich morzach opowiada o wyspach fatamorganach oraz o potworach morskich. A wszystko opowiedziane i opisane pięknym językiem, w którym literackość miesza się i łączy z reporterskością. Przypisy pochodzące od tłumaczki wyjaśniają wszelkie niewiadome. Do tego dochodzi przedmowa, wstęp, bibliografia i bonus w postaci płyty DVD Wojciecha Cejrowskiego Boso przez świat. Wanuatu. Po prostu cymes!
Na szczególną uwagę zasługuje strona graficzna książki. Przepiękne, bogate wydanie w ilustracje, zdjęcia, pocztówki, znaczki, portrety, morskie motywy zdobnicze, aczkolwiek zabrakło mi mapek z umiejscowieniem poszczególnych wysp dla lepszego zobrazowania ich położenia geograficznego. Każdy dział i rozdział zaczyna się w określony sposób. W dodatku nietypowy kolor papieru – ni to écru, ni to lekko brązowy. Jedna rzecz mi przeszkadzała w trakcie czytania – zapach farby drukarskiej, która wyjątkowo brzydko pachnie, delikatnie pisząc. Po raz pierwszy zapach mnie drażnił, a nie upajał, więc osoby z czułym nosem trochę pocierpią.
Wyspy nieznane dzięki niesamowitym opowieściom i swoim intrygującym historiom choć w części staną się bliższe szczurom lądowym i zachęcą ich do podróżowania.

Za egzemplarz dziękuję z całego serca tłumaczce – Iwonie Banach.


Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Pod hasłem, Grunt to okładka, Wyzwanie biblioteczne, Z półki

17 komentarzy:

  1. Tym razem spasuje, gdyż tematyka książki nie wzbudziła we mnie zbytnio zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na siłę, a o gustach nie będę dyskutować.

      Usuń
  2. Ahoj! Ale świetna publikacja. Chętnie bym poczytała.
    Kochana, jeszcze troszkę pozmieniałam w "Dziecinnie...". Możesz zgłaszać również swoje pomysły na zabawę z dziećmi, te gry i scenariusze zajęć. Albo całkowicie mnie zaskoczyć i dodać coś absolutnie pomysłowego związanego ze światem dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahoj tam na horyzoncie! :)
      Mój cykl "Literkowo" to głównie materiały, które wykorzystywałam w szkole do pracy z uczniami w podstawówce i gimnazjum, czy to na lekcjach, czy to na zajęciach pozalekcyjnych.

      Usuń
  3. To jest świetna publikacja, jednak nie dla mnie, zazwyczaj unikam tego typu książek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla nas świetna! Zaopatrzymy się na pewno! :)

    Pozdrawiamy i zapraszamy do nas:
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie slyszalam nigdy o tej ksiazce i raczej jej nie przecztam, bo ten gatunek to nie moja bajka, ale przyznam Ci racje, ze Wyspy Diomedesa sa naprawde fascynujace! Niesamowitym uczuciem musi byc patrzec na jutro z odleglosci kilometrow! :))
    Pozdrawiam
    secretsofbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie to patrzenie na jutro tak mnie zaciekawiło, tym bardziej, że zerkają na siebie 2 mocarstwa...!

      Usuń
  6. Książki nie przeczytam, bo minął mi już dawno czas fascynacji taką lekturą, ale muszę stwierdzić, że to fascynujący temat....a co do okrucieństwa białego człowieka wynikającego z jego zachłanności ...nie wiem czy kiedyś za to nie odpowie upadkiem swojej cywilizacji....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, ale weźmy pod uwagę falę migracji z Bliskiego Wschodu i Afryki do Europy... Czyżby początek końca?

      Usuń
    2. Moim skromnym zdaniem tej fali się już chyba Europa nie oprze chyba, że użyje siły....czego nie daj Boże. Kiedyś Europę obronił Jan III Sobieski ....

      Usuń
  7. Książka jest genialna i podziwiam autora, bo on sam to wszystko przeżył i zebrał. Zazdroszczę mu wiedzy, szaleństwa i podróży, ale rzeczywiście, to książka, dla ludzi albo bardzo młodych ( którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z geografią i historią) albo dla wytrawnych badaczy mitów - mnie zafascynowała - owszem, przetłumaczyłam tę książkę, ale to chyba nie powinno być karalne! Naprawdę polecam, choćby sprawę Jacquesa Brela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja autorowi zazdroszczę tych podróży po świecie!

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.