Tytuł:
Drugie życie Matyldy
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 224
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7835-512-0
Życie jest tylko
jedno, żyj, nie egzystuj! (s. 112)
Magdalena
Trubowicz to dla mnie nieznana autorka, dlatego z ciekawością sięgnęłam po
powieść Drugie życie Matyldy.
Matylda
Nowicka to młoda mężatka. Wydaje się, że ma wszystko – pięknie urządzone
ogromne mieszkanie, ukochanego niespełna 7-letniego syna Oskara, dobrze
zarabiającego męża i satysfakcjonującą pracę dziennikarską. Ale to tylko pozory,
zewnętrzne postrzeganie jej życia małżeńskiego, bo prawda jest odwrotnie
proporcjonalna.
Matylda nauczyła
się udawać miłość. (s.18)
Matylda
jest samotna w ogromnym, zimnym mieszkaniu, tęskni za mężem, który jest
dyrektorem w banku lubiącym liczyć pieniądze, a przez to stale nieobecny w domu
i w życiu ich syna. Tęskni też za ciepłem domu rodzinnego pod Legnicą oraz za jedyną,
prawdziwą miłością swego życia. Tylko syn jest jej opoką. Chroni go przed
okrutną prawdą kłamstwami i różnymi historyjkami, ale Oskar jest nad wiek
mądrym dzieckiem i bardzo spostrzegawczym i pamiętającym wszystko. Sielanka rodzinna
serwowana rodzicom Matyldy to mistyfikacja, i to bardzo nieudana.
Sprawy
zaczynają wymykać się spod kontroli. Dla Tymoteusza liczą się tylko awans i
pieniądze, syna traktuje wręcz jako zło konieczne. Jest zimny i wyrachowany,
nie liczy się z uczuciami swych bliskich. Panuje nad życiem i rodziną jak nad
zestawieniem wydatków w firmie. Mimo protestów żony chce ją wraz z synem
wywieźć do Belgii, do swego nowego miejsca pracy. Matylda uknuła misterny plan
i krok po kroku go realizowała, choć męczyły ją wyrzuty sumienia. Kiedy wydaje
się, że wszystko dobrze się układa, w jej życiu, jak i całej rodziny następuje
przełom. Zemsta losu. Przypadkowe zderzenie z przeszłością to początek lawiny
nieszczęśliwych wydarzeń. Bohaterka balansuje na granicy życia i śmierci…
Człowiek nie ma
pojęcia, ile ktoś dla niego znaczy, póki nie pojawia się okoliczności, w
których może tę osobę stracić. (s. 77-78)
Początek
powieści przyznam szczerze, że trochę mnie nużył. Opisy nieszczęśliwego
małżeństwa, wspominanie jego początków, nieszczęśliwa miłość z czasów szkolnych
i jej brzemienne w skutki efekty, to wszystko może przytłoczyć czytelnika albo
uśpić jego czujność. Proza życia w ponurych barwach nie nastraja optymistycznie.
Właściwa akcja zaczyna się dość późno. Zaczyna się dziać. Dużo. Bardzo dużo. Jedne
wydarzenie ciągnie za sobą sznur następnych. To lawina dramatycznych wydarzeń. Walka
rozgrywa się na różnych polach i między różnymi bohaterami, także między życiem
i śmiercią. Bohaterkę może uratować nie tylko wyjątkowe lekarstwo i drugi
człowiek, co prawda i prawdziwa miłość.
To był wyjątkowo
ciężki dzień. Ciężki dla wszystkich. Ojciec Matyldy walczył z prawdą, Tymoteusz
walczył z wyrzutami sumienia, Rafał walczył z tęsknota, Oskar walczył ze
strachem, a Matylda – najważniejsza, walczyła o życie. (s. 91)
Powieść
ukazuje zmienność życia człowieka i jego nieprzewidywalność. Konieczność dokonywania
zmian wynika z życiowych zakrętów, na których znaleźli się bohaterowie, także
ojciec Matyldy i Rafał, jej pierwsza miłość, a nawet prezes banku Kot. Puste słowa
i obietnice nie naprawią małżeństwa, jeśli nie pójdzie za tym chęć zmiany i
naprawy pracy nad sobą.
Jeżeli
kiedykolwiek zastanawialiście się, co jest w stanie zrobić kobieta, by walczyć
o rodzinę, podpowiem wam – kobieta jest w stanie zrobić wszystko. (s. 53)
Autorka
uświadamia czytelnikom, że każdy ma drugą szansę w życiu i na nią zasługuje. Kwestia
tylko, czy ją wykorzysta. Czasami i terapia u specjalisty nie ma sensu – trzeba
walczyć o siebie, pozostawiając problemy za sobą. Po raz kolejny czytelnik
przekonuje się, jak wielki wpływ ma dzieciństwo na człowieka. Tymoteusz pochodzący
z rodziny alkoholowej ma niską samoocenę, chore ambicje i piętno
małomiasteczkowości. Nie potrafi swej rodziny obdarzyć ciepłymi uczuciami, ale
za to doskonale wie, jak się na niej zemścić. I jeszcze jedna ważna rzecz – nie
siadać za kierownicę w złości.
Miłość też ma
moc uzdrawiania. I na dodatek jest skuteczna zawsze i wszędzie. (s. 103)
Drugie życie
Matyldy
to także powieść o kochaniu i niekochaniu. O sekretach sprzed lat skrywanych
przed ukochanym, przyjaciółką czy rodziną. O cierpieniu po odejściu ukochanej
osoby, która może wpędzić w poważną chorobę. Czasami trzeba długo czekać na miłość,
walczyć o nią, ale warto. Wspomnienia są ważne, ale nie najważniejsze, liczy
się bowiem to, co jest teraz i co będzie jutro.
Mimo
początkowej stonowanej akcji opartej głównie na wspomnieniach książka z czasem
zaczyna wciągać. Zaczyna się dziać, akcja nabiera tempa. Pojawiają się
wprawdzie wspomnienia Matyldy czy Rafała, ale są one znacznie krótsze i tylko
uzupełniają brakujące informacje o wydarzeniach z przeszłości. A zakończenie…
brak słów! Mimo że mogłam się takiego rozwiązania akcji spodziewać, to i tak
mnie ono zaskoczyło totalnie i usadziło w miejscu. Krótkie wstawki w epilogu z
kolejnego tomu tylko zaostrzyły mój apetyt na poznanie dalszych losów
bohaterów.
Ile
można żyć wspomnieniami? Ile można tęsknić za swoją jedyną miłością? Tyle, ile
trzeba. Ile razy można zaczynać życie na nowo? Za każdym razem, gdy los zawróci
bieg naszego życia o 180 stopni. Ale wtedy trzeba walczyć o siebie. Po prostu
żyć.
Nie ma co się łudzić,
trzeba żyć i być szczęśliwym. (s. 170)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Ta książka mnie kusi już od jakiegoś czasu... Mam nadzieję, że długo nie minie aż spotkam ją w bibliotece... :)
OdpowiedzUsuńMnie też kusiła, w końcu skusiła.
Usuń