Tytuł: Nic za darmo
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 266
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2020
ISBN: 978-83- 66436-93-0
Jakiś czas temu sięgnęłam po książkę Nic za darmo Agaty Bizuk. Blurb:
Czasami chciałoby się cofnąć czas. Trzeba jednak uważać o co prosi się los, bo w życiu nie ma nic za darmo. Mąż Mai zginął w wypadku samochodowym. Kobieta nie potrafi pogodzić się z utratą ukochanego. Stara się skupić na wychowaniu małego Jasia i pracy, lecz czuje, że w jej sercu nie ma już miejsca na nową miłość. Nawet Rafał, w którym znajduje oparcie, nie może liczyć na coś więcej niż przyjaźń. Już spotkała tego jedynego i nic tego nie zmieni, mimo że już go nie ma. Pewnego dnia na cmentarzu Maja rozmawia z tajemniczą cyganką. To spotkanie zmieni wszystko. Kobieta budzi się dwadzieścia lat wcześniej w dniu swojej matury…
Powieść
mnie nie pochłonęła, choć przeczytałam ją w jedno popołudnie. Od początku mnie
przytłoczyła, a i styl mnie nie porwał, bo niektóre sceny czytałam pobieżnie.
Męczyły mnie opisy życia Mai w zawieszeniu w przeszłości, a w związku z
nieżyjącym mężem. Rozumiem, że to była wielka miłość, jednak dziesięć lat to
naprawdę długo. Nic dziwnego, że w końcu syn się „zbuntował”. Przysięga się:
„że cię nie opuszczę aż do śmierci”, lecz w tym przypadku bohaterka nie
pozwalała mężowi odejść, trzymając się pamięci o nim aż do przesady. Rafał był
na straconej pozycji.
Możesz wszystko zmienić, póki jest czas, nie dostaniesz drugiej szansy, więc wykorzystuj te, które masz. (s. 136)
Trochę lepiej czytało mi się drugą część, kiedy akcja cofa się o dwadzieścia lat. Narracja pierwszoosobowa przedstawiona z punktu widzenia Majki i Marcina daje pełniejszy obraz ich miłości, pozwala lepiej poznać ich samych. Jednak to nie uczucie młodych ludzi przykuło moją uwagę, a dwoje pacjentów hospicjum – dziewięcioletnia Ola i dwudziestokilkuletni Patryk. To oni zostali mi w pamięci oraz życiowe mądrości babci Agnieszki. Można je uznać za swoisty przepis na życie, bez owijania w bawełnę, a zwłaszcza w kwestii podejmowania trudnych, życiowych decyzji. Zabrakło mi opowieści babci Agnieszki z przeszłości, którymi raczyła Majkę i Marcina, oraz więcej informacji o hospicjum, o innych przypadkach. Wzbogaciłyby one fabułę i ją rozwinęły, gdyż książka jest niezbyt wielka objętościowo. Historia mnie nie wciągnęła, choć wątek hospicjum wzruszył. Autorka przypomina, że warto żyć i czerpać z życia, a przy tym pamiętać o nieuchronnym, spełniać swoje marzenia i obietnice.
Wszystko w życiu ma własny bieg i kierunek. (s. 199)
Niewątpliwie to książka o miłości nie tylko do grobowej deski, bólu i rozpaczy po stracie męża i trwaniu w przeszłości, pracy w hospicjum i odchodzeniu ludzi chorych na nowotwory, piętnująca wsiadanie za kierownicę po alkoholu i przypominająca o tym, że każda nasza decyzja niesie za sobą konsekwencje.
Szkoda, że styl Cię nie porwał. Nie miałam jeszcze okazji jej czytać.
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa.
UsuńA ja z kolei miło zaskoczyłam się tą książką. Czasami coś mi w niej zgrzytało, ale całość oceniam bardzo na plus.
OdpowiedzUsuńA mi chyba za dużo zgrzytało.
UsuńWidzę, że podobnie jak ja, też przeżyłaś czytelnicze rozczarowanie. No cóż... czasami tak bywa.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, bywa. Nie wszystkimi książkami można się zachwycać.
Usuń