Tytuł: Gościniec
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Saga wiejska
Tom: 2
Liczba stron: 512
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2021
ISBN: 978-83-8234-089-1
Ciekawiły
mnie dalsze losy mieszkańców Tynczyna – Adamczuków, Lipczewskich, Hubów, Dołęgów,
Połajów, dlatego sięgnęłam po Gościniec,
drugi tom Sagi wiejskiej Kasi Bulicz-Kasprzak.
Autorka opisuje życie na wsi w latach 1904-1930, przedstawia prawdziwe losy
rodzin chłopskich zainspirowane autentycznymi opowieściami bliskich i
wspomnieniami pani Kasi.
Los to zawsze tak te nitki życia plecie, by człowiekowi trudniej było. (s. 16)
Najpiękniejsza dziewczyna we wsi nie miała w domu łatwego życia. Matka nie żałowała córce gorzkich słów i razów. Krystyna zakochana w Gustku o lewicowych poglądach, a musiała wyjść za mąż za przystojnego fornala Mariana Malickiego. Życie nie było dla niej łaskawe. Wiele wycierpiała od matki, męża, losu, który nią poniewierał i okrutnie doświadczał, a ona przyjmowała wszystko pokornie. Podziwiałam wewnętrzną siłę kobiety, ale miałam ochotę nią potrząsnąć. W końcu zawalczyła o siebie i córkę. Krystyna imponowała mi wiedzą o sytuacji politycznej, zadziwiała poglądami i wizjami przyszłości dla chłopów i Polski. Prosta chłopka o nieprzeciętnej inteligencji i… smaku! Chciałabym spróbować dań przygotowanych przez nią. Ślinka mi leciała, gdy czytałam, co gotowała.
Co ciekawe, linijka była polską konstrukcją, niespotykaną nigdzie indziej. (s. 322)
Krystyna Malicka jest dla autorki ciotką-babką. Ta powieść jest swego rodzaju hołdem dla niej i jej pasji gotowania i pieczenia. W książce znajduje się wiele przepisów, głównie na ciasta, które są zamieszczone na początku rozdziałów. Babka zdrowotna, ciastka jesienne, keks biszkoptowy, piernik trzydniowy… ot mała książka kucharska. Tu także znajdują się informacje ogólne, choćby o pługu, miedzy, mątewce, szczawiu, pojeździe zwanym linijką, zielononóżce kuropatwiatej. Informacja o przyśpiewce znanej mi z dzieciństwa Miała baba koguta, totalnie mnie zaskoczyła. Zabobony, w które wierzyli chłopi, to istna wisienka na torcie. Nie uwierzycie, co ma wspólnego trumna i próg lub miotła i konie.
Gdy żyje się od pokoleń obok siebie, tworzy się relacje tak silne, jakich czasem i w rodzinie nie znajdziesz. (s. 23)
Wróciłam do Tynczyna i żyłam z chłopami. Nie mieli oni w życiu lekko. Nie tylko Krysia cierpiała. Natalka Dołęga również. Branie się za bary z życiem to ogromny wysiłek dla dorosłego, a co mówić o kilkunastoletniej dziewczynie. Wnuczka Huba miała inne problemy na głowie. Niezmiernie mnie ciekawi, jak potoczą się jej dalsze losy. Uśmiech na twarzy wywoływało pojawienie się Staszki Pomiechowskiej. Jak ona czegoś nie wiedziała, to nikt we wsi nie wiedział. Jaśko Lipczewski i Dyzio Adamczuk oraz jego ojciec Wawrzek zagościli w moim sercu, lecz niektórych bohaterów nie mogłam polubić. Cichym bohaterem powieści jest historia – wojny, odzyskanie niepodległości, szerzący się socjalizm. Bohaterowie rozmawiają o bieżących sprawach politycznych i je komentują.
Wieś to społeczność, dlatego każdy, kto był jej częścią, na zawsze nią pozostaje. A ten, co wyrusza w świat, zabiera swoją wieś ze sobą. (s. 206)
Autorka nie egzaltuje wsi i chłopów z ich umiłowaniem ziemi i Boga, rzetelnie opisuje społeczność wiejską, kreśląc prawdziwe relacje między mieszkańcami i ich sylwetki, wyraźnie zaznaczając podział prac na męskie i kobiece. Dla mnie Gościniec jest kopalnią wiedzy o życiu chłopów sprzed stu lat. Żyłam w małej, wiejskiej społeczności. Byłam na odpustach, pogrzebie, weselu, tańcach, chodziłam w swaty, odbyłam służbę wojskową, przeszłam tyfus, służyłam we dworze, robiłam zapis u urzędnika. Kochałam, cierpiałam, zdradzałam, płakałam, byłam bita, modliłam się, harowałam w polu i obejściu. Przemierzałam gościniec razem z bohaterami, zerkałam na drogę i podróżujących. Oj, działo się, działo. Radości mieszały się ze smutkami, dostatek z biedą, sytość z głodem. Życie zataczało swoje koło i choć przyszło następne pokolenie, to popełniało błędy przodków.
Na wsi rytm wyznaczają pory roku. (s. 300)
Niespieszna akcja, opisy przyrody i zmieniających się pór roku oraz robót w polu sprawiły, że dawkowałam sobie powieść. Delektowałam się fabułą i jej bogactwem. Sensualne opisy, przyrodnicze porównania, piękno i groza pogody, polska gościnność to wszystko sprawiało, że czytanie było przyjemnością. Piękny styl, czasami nieco gawędziarski ton, bogate słownictwo, autentyczność bijąca z każdego słowa sprawiły, że książkę czytało mi się płynnie i szybko. Nieco chaosu wprowadzały przeskoki czasowe akcji, za to Spis postaci ułatwił rozeznanie się wśród bohaterów.
Gościniec skończyłam czytać, gdy na Mazurach zaczął kwitnąć rzepak. Podziwiając wiejskie krajobrazy w drodze do pracy, oczami wyobraźni widzę mieszkańców Tynczyna przy pracy w polu. Z niecierpliwością wyczekuję trzeciego tomu Zielone pastwiska i dalszych losów tynczynian oraz przodków Kasi Bulicz-Kasprzak.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem
Ja jeszcze nie przeczytałam pierwszego tomu tej serii.
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii i jak na razie nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie części i już zamówiłam trzecią. Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuń