Autor: Iwona Banach
Tytuł: Królowa Śniegu nie żyje
Wydawnictwo: Dragon
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2021
ISBN: 978-83-8172-909-3
Wy nie wiecie, co Iwona Banach w fabułę swej książki wplecie. Ja też nie wiem, ale za każdym razem mam radochę, gdy odkrywam wszelkie skojarzenia, insynuacje, polskie wady, przytyki, problemy. Tak było, gdy sięgnęłam po powieść Królowa Śniegu nie żyje.
Wszyscy wpatrywali się w makabrę. (s. 96)
Bo nie żyje. Ale wpierw żyła. I naprawdę nazywała się Marlena Opierska. Ta znana i zamożna pisarka wybrała się wraz z pracownikami, mężem i siostrą do Zmorzyna. Tam w luksusowym ośrodku wypoczynkowym postanowiła spędzić Boże Narodzenie. Nie dane jej było. Świąteczna atmosfera prysnęła jak bańka mydlana jeszcze przed wieczerzą wigilijną. Ktoś zamordował ekscentryczną pisarkę w świątecznym anturażu… wprost pod kopytami plastikowego renifera, a zakrwawiony nóż zostawił w saniach Mikołaja. Sprawcą mógł być każdy – zazdrosna siostra, niewierny mąż, rozgoryczeni pracownicy, miejscowy oszust matrymonialny, a może zmor zamieszkujący w młynie? W Boże Narodzenie wszystko zdarzyć się może…
Nazwać ją babsztylem, to powiedzieć komplement. (s. 205)
Autorka nie bez kozery nawiązała do znanej postaci z baśni. Marlenka to wypisz wymaluj Królowa Śniegu. Kogo tym razem autorka wzięła na tapet? Oszustów matrymonialnych i naciągaczy rodem z Internetu (w skrócie RSZ), dorosłych wierzącym w duchy, zwłaszcza w jednego lokalsa, wszelkich ekspertów i światowej sławy specjalistów, niezadowolonych pracowników, znudzone babcie knujące za plecami wnuków i zakochanego staruszka z niezłym zapleczem wprost z domu starości, plotkarzy. Poniekąd i samą siebie też, ponieważ w powieści bohaterkami są dwie pisarki – ta popularna i ta nie, ta bogata i ta nie.
Nienawidzę zbiegów okoliczności! (s. 68)
Dostało się topowym produktom instagramowym, przydrożnym barom, policyjnym pseudoakcjom, dorosłym wierzącym w duchy, zwłaszcza w jednego lokalsa, różnym towarzystwom na czele z TOZZ, zmorom wszelakim w wydaniu męskim, lokalnym portalom, plotkarzom. Rykoszetem oberwali single, byli i obecni mężowie, instagramerzy. Każdemu podług zasług. Nie mogło zabraknąć teorii spiskowych, wróżenia, rytuałów i seansu. Całość prezentuje się jak kolorowa makatka upleciona z bohaterów, zbiegów i okoliczności.
Będą się dziać straszne rzeczy! (s. 160)
I dzieją. Jednak główny problem to nie znalezienie mordercy, lecz jak eksmitować zmora. Nie mylić ze zmorą. Bo skoro jest ONA, to musi być i ON. Czyli ZMOR. Pojawia się i zażywna babka ze wsi Zmorzyn. Jakie ta baba miała zdrowie, krzepę i możliwości, tego się nawet najstarszym góralom nie śniło. Ani wiek jej nie przeszkadzał, ani las nocą, ani mróz i śnieg. Bo trzeba Wam wiedzieć, że autorka Boże Narodzenie swoim bohaterom zgotowała cudne. Ośrodek pod lasem, zapach igliwia, prawdziwy renifer, bożonarodzeniowe ozdoby na zewnątrz, duża choinka, apetyczne potrawy. Klimat iście świąteczny. Pięknie było. Tak swojsko, rodzinnie, zimowo z odrobiną wysoko procentowego romantyzmu.
Gdzieś tu, przy którymś stoliku mógł siedzieć morderca. (s. 113)
Całość okraszona absurdalnym humorem, zanurzona w sosie własnym – plotkach, zabobonach i ludowych wierzeniach. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Przy niektórych scenach śmiałam się w głos, wyobrażając sobie perypetie gości i zmorzyniaków o cud(ow)nych nazwiskach oraz irracjonalność ich pomysłów i czynów. Policjant miał co robić, oj miał. Czasami nie wiedział, kogo szukać i kogo przesłuchiwać. Ciągle się coś działo, nawet przy stakankach. Czasu na spanie brakowało, a jeszcze z psem trzeba było wyjść i renifera złapać. Śledztwo prowadzone dwutorowo zbaczało na pomniejsze sprawy, które trzeba było wyjaśnić.
A wy po co tu przyjechały, ladacznice? I czego ode mnie chcom? (s. 168)
Poszukiwanie mordercy połączone z akcją unieszkodliwiania oszusta matrymonialnego, polowaniem na zmora, na renifera także to tylko pretekst, przyczynek do pokazania naszych polskich przywar, trendów, umiejętności, zalet (?). Zazdrość, zawiść, kłótliwość, prowokowanie, narzekanie, knucie, złorzeczenia, pijaństwo, pazerność, ciśnienie na sławę i kasę itd., itp., czyli typowo polskie zachowania w makabrycznej wersji z romantyzmem w tle. Uważny czytelnik znajdzie w tej powieści wiele odniesień. A do tego zabawa słowami, przekomarzanki, stylizacja babsko-wiejska. Co ja się uśmiałam z powiedzonek wymyślonych przez autorkę, to moje. Iwona, dziękuję Ci za kije, kalafior, omuła i definicję mężczyzny! Padłam!
Ja już swoje wiem! (s. 285)
Ale nie ma tego złego… Autorka daje nadzieję nie tylko na znalezienie oszusta w Internecie, ale i prawdziwej miłości. Pokazuje osobom starszym, jak może wyglądać jesień życia, kiedy jest czas na miłość, czym jest dobry wzdychulec, w jakich okolicznościach przydaje się matematyka i na czym się trzepie kasę.
Co to za szaleństwo?! (s. 297)
Królowa Śniegu nie żyje to barwna i absurdalna komedia kryminalna z wartką akcją i nietuzinkowymi bohaterami z tego i nie z tego świata, która dotyka nas samych, naszych przywar i realnych problemów. W sam raz pod choinkę i do konsumpcji w wigilijny wieczór w atmosferze „przyjemnego niepokoju”. Jak niezapomniane święta, to tylko w Zmorzynie! Ośrodek oferuje wszelkie atrakcje. Dajcie się skusić!
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem
Uwielbiam komedie kryminalne, więc z chęcią skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za komediami kryminalnymi, więc tym razem spasuję.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie w moim klimacie!
OdpowiedzUsuń