Autor: Iwona Banach
Tytuł: Śmierć na blogowisku
Wydawnictwo: Lekkie
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Data wydania: 2022
ISBN: 978-83-66630-94-9
Ostatnio z Iwoną Banach byłam na Wakacjach z truchłami. Teraz zaserwowała mi Śmierć na blogowisku, ot co! Blurb:
Internet sam w sobie jest czymś wirtualnym, ale wspomaga się rzeczywistością, a rzeczywistość coraz mniej funkcjonuje bez internetu. Kanapka o wiele lepiej smakuje po wstawieniu jej zdjęcia na Instagram, a nowe buty bez zdjęcia na Facebooku po prostu nie istnieją i zdecydowanie lepiej się noszą, nawet jeżeli piją, uciskają i powodują odcisk na odcisku. A zbrodnia w internetach sprzedaje się jak świeże bułeczki. Kolejna powieść bestsellerowej autorki, która nieodmiennie przyprawia czytelników o ból brzucha. Ze śmiechu.
To tylko zabawa! (s. 59)
Byłam na zlocie blogerów. Wróciłam z blogowiska. Uff… Co tam się działo?! Na początku nocowałam w baraku z innymi, ale z powodu braku sanitariatów musiałam wynająć pokój w „pałacu” księżnej Władzi. Teoretycznie blogowisko było bezpłatne, a praktycznie wyssało każdy grosz. Nawet za wypożyczenie talerza trzeba było płacić! Jedzenie parszywie drogie i parszywe też. Pisarze mieli się pławić w „poczytalności”, a dla blogerów przygotowano grę w zbrodnię i wykłady. Blogowisko miało podziałać klikogennie według organizatora Rapacholina.
To się źle skończy! (s. 7)
Jednak życie weryfikuje plany. Okazji do robienia zdjęć do nie brakowało, gdyż wydarzenie miało ogromny potencjał marketingowy. Śmierć zbierała obfite żniwo wśród blogerów, a uczestnicy zlotu zostali naturalnie odcięci od mediów społecznościowych. Las ciął zasięgi i wszyscy czuli głód sieci. Za to duch ciotki z zaświatów i jej klątwa towarzyszyły im nieustannie, tak jak i kobieta w szlafroku i papilotach oraz czarna Skarbonka ryjąca wszystko, co popadnie.
To jest sieć! Tu się żyje na innych zasadach! (s. 275)
Autorka wpadła na świetny pomysł. Z powodu cięcia zasięgu na Facebooku i Instagramie wymyśliła blogowisko – wydarzenie z pogranicza realu i wirtualu, zlot na luzie blogerów i pisarzy, w „pięknych” okolicznościach przyrody z komarami i świnią włącznie. Autorka nie oszczędziła kolegów po fachu, biorąc na tapet środowisko pisarzy oraz „współistniejących” z nimi blogerów, instagramerów. Na przykładzie tych dwóch grup pokazała (nie)doskonałą symbiozę. Przedstawiła skomplikowane relacje między grupami, układy i układziki, siłę postów i ich jakość, hejt, omówiła klikalność, serduszkowalność i anonimowość. Między wierszami poruszyła temat deklinacji nazwisk, ręcznego pisania kulfonami, stereotypowego postrzegania policjantów, ukazała wytwory teorii spiskowych, cycogrozę, zarabianie, na czym się da, domowe zwierzątko – Skarbonkę z Wietnamu, a na końcu zaserwowała WIELKĄ miłość.
Ktoś zamordował nam mordercę! (s. 61)
Do gry o zbrodnię nie doszło, bo zbrodnia przyszła sama. Ktoś zamordował mordercę. Potem się okazało, że ten pierwszy trup tak naprawdę jest drugim, i nie ostatnim. Rozwikłanie zagadki kryminalnej do prostych nie należy, o czym ponownie przekonał się Sebastian. Miał nadmiar podejrzanych, za to straszny niedobór w zakresie motywów zbrodni. Sprawa śmierdziała, zresztą nie tylko ona. W dodatku każdy uważał, że to on miał być ofiarą. Jest (nie)wesoło, za to krwawo. Zagadka morderstw ubrana w kilkuwarstwową zdobioną suknię komedii kryminalnej okazała się niełatwa do rozwiązania. Akcja mknie, bohaterowie niedosypiają, a czytelnik ma szansę się zakręcić nie raz i nie dwa. Zaskakujący finał przynosi rozwiązanie wszelkich niejasności.
No dobra, i co z tą zabawą? (s. 84)
Iwona Banach faszeruje czytelników nie tylko trupami, ale też grzybkami halucynogennymi, kiełbasą z Marysią, wysoko przetworzonym jedzeniem po terminie. Tylko jeść! I się śmiać. Humor w powieści nie doprowadza czytelnika do wybuchów śmiechu. Jest subtelny, ukryty w absurdach, przejaskrawieniu, grze słownej, zakałapućkaniu i palecie barwnych postaci (Kociołek Panoramiksa, Pieprzyć z fantazją, Mordencja, RaBarbara, NinAntonia, Babina, wampir Maniutek, ciotka z zaświatów, zzaświatów lub z Zaświatów, czarnej świni). Bawi komizm sytuacyjny. Każdy bloger powinien się przejrzeć w tej powieści jak w krzywym zwierciadle.
I to było właśnie to. (s. 18)
Śmierć na blogowisku to (na szczęście) wirtualny zlot blogerów i pisarzy, którym dostaje się od autorki za wszystkie grzeszki w mediach społecznościowych. Szybkie tempo akcji, kilka trupów, mnogość podejrzanych, brak motywu zaserwowane w pięknych okolicznościach przyrody i pałacu rodem z horroru (uważajcie na portfele) gwarantuje niezapomniane spotkanie blogerów i pisarzy. Tu nic nie jest oczywiste, a gra w zbrodnię staje się… zbrodnią. Komedia kryminalna z klikalnością i serduszkowalnością.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem
Zraziłam się jakoś do komedii kryminalnych, dlatego jednak spasuję, ale cieszę się, że Tobie przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńNo proszę. Jaki ciekawy temat, nasz branżowy.
OdpowiedzUsuńO! To może być ciekawa książka :)
OdpowiedzUsuń