Autor: Katarzyna Lemmo
Tytuł: Pandemiczny pamiętnik pani Kasi
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Gajus
Liczba stron: 48
Oprawa: miękka
Data wydania: 2022
ISBN: 978-83-67370-11-0
Nie tak dawno temu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła, że nie ma już pandemii Covid-19. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, gdyż każdy z nas miał jej po prostu dosyć. Jeszcze gdy trwała epidemia, jej motyw i wszechobecne maseczki zaczęły pojawiać się w książkach, filmach, spektaklach, graffiti. To przez długi czas była nasza codzienność, więc nic dziwnego, że trafiła ona także do literatury.
Hmm… sparafrazuję pewną piosenkę w wykonaniu popularnego autora, która nasunęła mi się po przeczytaniu Pandemicznego pamiętnika pani Kasi Katarzyny Lemmo. Zacznę śpiewająco:
Pisać każdy może
Trochę lepiej lub trochę gorzej,
Ale i oto chodzi,
Jak co komu wychodzi. Uff…
Rozumiem potrzebę pisania, przelewania swoich myśli i uczuć na papier, tworzenie tekstów różnej maści. Jednak ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że nie każdy musi publikować „swoje dzieło” ku potomności innych. Tak było w przypadku tego pamiętnika.
Katarzyna Lemmo zwraca się do czytelnika wprost. Informuje go, że po trzech latach postanowiła opisać swoją historię. Po trzech, bo tyle trwał jej powrót do normalności. Chce mu przekazać, co czuła, gdy jej życie z dnia na dzień runęło. I ja to rozumiem. Niektórzy mają potrzebę uzewnętrznienia swoich odczuć, targających nimi emocji. Być może ten pamiętnik jest dla autorki formą autoterapii, rozliczeniem się z traumą pandemii.
W blurbie padają słowa o tym, że jest to bardzo osobista relacja. Osobista na pewno, a co do „bardzo” powątpiewam. Wiele matek w czasie pandemii COVID-19 i zamknięcia w czterech ścianach domu przeżywało te same emocje, odczuwało ten sam strach, miało huśtawkę nastrojów, żyło w niepewności, co przyniesie jutro i jak będzie wyglądała przyszłość, o ile jeszcze takowa będzie. Osobiste przeżycia pani Kasi moim zdaniem niczym się nie wyróżniają na tle ogółu społeczeństwa, zwłaszcza młodych matek i żon.
Moim zdaniem Katarzyna Lemmo niezbyt wgłębiła się w swoje emocje i rozterki. Wpisy są dość krótkie, a jest ich zaledwie trzydzieści dziewięć. To bardziej luźne przemyślenia niż wejrzenie w siebie i swoje emocje. Nic mnie tu nie poruszyło, nic nie zaskoczyło. Całość wydała mi się monotonna. Strach kobiety przelany na kilka kartek papieru nie zrobił na mnie wrażenia, nie przekonał mnie do swojej autentyczności. Wydawał mi się bardzo powierzchowny. Dużo tu o szkole, dzieciach, wychodzeniu po zakupy. Mąż praktycznie nie istnieje. Mało analizy własnego JA, kotłowaniny emocji, targanych nią uczuć. Wszystko powierzchownie opisane.
Oprócz wpisów prozatorskich pani Kasi czynionych z doskoku, prawdopodobnie z potrzeby wylania własnych uczuć i opisania tego, co dzieje się wokół niej, pojawiają się wierszyki. Spostrzeżenia są dobre, wiernie odzwierciedlają rzeczywistość, oddają autentyczność obserwacji poczynionych przez autorkę, szczególnie wierszyk o zakupach dla seniorów. Jednak forma ich przekazania jest bardzo prosta. To pisanie do rymu, niekoniecznie z zachowaną rytmizacją. A rymy częstochowskie. W efekcie wierszyki rażą swoją formą.
Książka według mnie to za duże słowo w odniesieniu do publikacji Katarzyny Lemmo. Objętościowo kwalifikuje się bowiem na broszurę. Ma zaledwie 48 stron. Gdy weźmie się pod uwagę długość wpisów, wielkość czcionki i interlinię, to można byłoby ją skrócić co najmniej o połowę. Spodobała mi się szata graficzna pamiętnika. Zarys dłoni, które trzymają lub podtrzymują głowę, a na nich dwie kolorowe, asymetryczne plamy. Właściwie to połowę jej twarzy. Nie widzimy oczu ani czoła i włosów. Całość tworzy zatroskane oblicze kobiety. Dobrze dobrano numerację poszczególnych dni pandemicznego pamiętnika i dobór czcionki. Jednak nie wiem dlaczego, tekst nie został wyjustowany, co jest podstawą wszelkich publikacji i książek, słowa drukowanego. Mnie osobiście denerwują schodki w tekście, świadczą bowiem o niedbałości redakcyjnej. Nie sądzę, by pełniły one jakąś inną funkcję w tym pamiętniku.
Trudno mi komuś konkretnie polecić „Pandemiczny pamiętnik pani Kasi”. Chyba tylko osobom zainteresowanym tą tematyką lub tą formą wypowiedzi. Jest jeszcze jeden plus poza ciekawą okładką… Czyta się piorunem.
Za egzemplarz książki dziękuję:
Ja spasuję, ale polecę komuś innemu.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nic cię nie poruszyło. Wydawałoby się, że pamiętnikarska forma powinna wzbudzać emocje.
OdpowiedzUsuńNie wyjustowany tekst w książce! Ojej, toż to musiało się strasznie czytać... Ja bym to nazwała niedbalstwem redakcyjnym.
OdpowiedzUsuńNie, nie raczej sobie podaruję nawet jak na pamiętnikarską formę...
A teraz sobie wyobraźmy, że każda z tych matek i żon w desperacji i poczuciu uwywnętrzniania się publikuje co i rusz takie dzieło... W księgarniach powstają specjalne działy "pandemiczne" dla miłośników tematyki...
Brrr...
:D
Pozdrawiam serdecznie!