Autor: Agnieszka Błażyńska
Tytuł: Dorzuć mnie do prezentu
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 206
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2020
ISBN: 978-83-8032-548-7
Dorzuć mnie do prezentu Agnieszki Błażyńskiej to kolejna świąteczną książką, która wprowadziła mnie w klimat Bożego Narodzenia i to bardzo realnie.
…nikt nie wie, jak to jest przechodzić przez „koronkę”… (s. 192)
Nie wiem, kiedy autorka pisała powieść, ale częściowo przewidziała rzeczywistość. Akcję swojej książki umieściła w grudniu 2020 r. Świat i Polska dalej zmagają się z epidemią Covid 19, a koronawirus stał się cichym bohaterem powieści. To on miesza w życiu niektórych bohaterów. Maja, stażystka w korporacji, jest na kwarantannie. Siedzi sama w domu i kontaktuje się jedynie z aspirantem Sylwestrem. W tejże korporacji pracuje Paulina i Tom. Paulina organizuje wigilię rodzinną na szesnaście osób, mimo że matka perfekcjonistka i złośliwy facet ciągle mają o coś do niej pretensje. Zaprasza na wieczerzę samotnego i nieśmiałego Amerykanina. Na Wigilię spóźnia się jej nieodpowiedzialny starszy brat, któremu los popsuł tak ważny dzień. Jego syn Borys ostatnio zbliżył się do koleżanki z klasy, eurosieroty Natalii, która od dawna jest matką dla młodszego rodzeństwa.
Przez ten cały covid trochę zapomniałam, że zbliża się Boże Narodzenie. (s. 15)
Siedem rozdziałów to siedem opowiadań luźno ze sobą splecionych, a każde z nich jest poświęcone innej osobie. Bohaterowie ze swojego punktu widzenia opowiadają o radzeniu sobie z sytuacją, o swoich bolączkach, problemach, uzewnętrzniają emocje, często skrajne. Autorka dokładnie przedstawia ich losy na tle pandemii, w trakcie świątecznych przygotowań i Wigilii. Zastosowała przy tym różne formy – opowiadania, opisy i mieszankę rozmów na Skype’ie i komunikatorze. Bywa wesoło i smutno, jak to w życiu.
Naprawdę jest jakaś magia w tych świętach na wschodnich rubieżach Europy… (s. 102)
Autorka dokładnie nie przewidziała, jak będzie wyglądać Wigilia w czasie pandemii, ale dobrze oddała realia, nastroje ludzi, ich codzienne problemy i zagmatwane relacje z bliskimi. W powieści czuć święta – zapachy potraw, szelest opakowań prezentów, cieszy widok ubranej choinki. Pojęcie „żywa choinka” nabrało innego wydźwięku. Aż się uśmiechnęłam, gdy czytała o nietypowej choince. Pomysł doskonale się sprawdzi w rzeczywistości. Jest klimatycznie i pandemicznie w wersji light.
Wygląda na to, że to kraj dziwnych ludzi i obyczajów. (s. 98)
Książka jest niepozorna, a opowiadania krótkie, przez co czuję niedosyt. Najgorzej, że brakuje zakończenia. Mam wrażenie, jakby akcja wszystkich opowiadań oprócz jednego została gwałtownie zatrzymana w czasie i urwana. Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów. Z niektórymi bardzo się zżyłam, inni nieco mnie irytowali. Spostrzeżenia Amerykanów na temat Polaków i Polski były trafione w punkt, a magia świąt zadziałała na obcokrajowców. Samoobsługowe dzieci, spłata kredytu we frankach szwajcarskich, murale na blokach, rozwijanie talentu, odpowiedzialność za siebie i innych, działanie służby zdrowia w czasie pandemii to niektóre z poruszanych tematów. Całość napisana lekkim stylem, opleciona „koronką”.
Jeśli kaktus to za mało, dorzuć mnie do prezentu. (s. 74)
Dorzuć mnie do prezentu to książka na jedno popołudnie, która częściowo przygotuje nas na święta z koronawirusem, ale i uświadomi, że Boże Narodzenie należy celebrować, docenić obecność bliźniego, nawet tego za oknem czy drzwiami, bo sam nie znaczy samotny. Pokazuje, co jest w życiu naprawdę ważne. Czasem niewiele trzeba, by coś zmienić. Mały gest czyni cuda, a i warkoczyki trzeba czasem poluzować… Książka dla każdego na ten niełatwy czas.
Numer akredytacji: 06/05/2020
Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem
Książka już jest na mojej półce. Może uda mi się ją przeczytać przed świętami.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Czekam na Twoją opinię.
UsuńNie przepadam zbytnio za opowiadaniami, ale być może dla powyższej antologii zrobię wyjątek.
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam, a zawsze jakiś zbiór opowiadań przeczytam.
UsuńKrótkie formy lubię, zawsze można książkę bez żalu odłożyć.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie. Chyba się rozejrzę za tą pozycją :)
To prawda, można odłożyć albo zacząć czytać opowiadanie innego autora.
UsuńSzybciutko przeczytana. Sympatyczna pozycja na grudniowe popołudnie. A brak zakończenia to nie wada- można dopisać sobie własne, według uznania
OdpowiedzUsuńWiem, że można, ale czasami człek chce tej kropki nad "i".
UsuńCzeka na mojej półce ;)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury zatem!
Usuń