Autor: Iwona Banach
Tytuł: Kocha, lubi, morduje
Wydawnictwo: Lekkie
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka
Data wydania: 2022
ISBN: 978-83-67217-23-1
W dzieciństwie wróżyłam sobie: kocha, lubi, szanuje, nie dba, nie chce… Iwona Banach zaproponowała nową, literacką wyliczankę – Kocha, lubi, morduje.
Ale sekta? Strzygi? Cmentarz? Niemożliwe. (s. 22)
Teodor B., przedsiębiorczy kapłan, zamieszkał w Strzygomiu. Wmówił mieszkańcom, że istnieją strzygi. Te wykorzystywał do manipulacji swoimi wyznawcami. Po jego śmierci pałeczkę przejął młody i przystojny Kornel. Strzygi odeszły w zapomnienie. Biznes kręcił się dzięki urodzie mężczyzny i rozkochaniu w sobie żeńskiej populacji miasteczka. Niespodziewana śmierć Kornela wywołała spore zamieszanie. Kto go zastrzelił srebrną kulą jak jakąś strzygę? Poszukiwania mordercy trwają. W sprawę zamieszana jest siostra komendanta policji oraz piękna i gibka Monika, która była wtulona w zakrwawione zwłoki…
[...] „gość w dom, gospodarz na ostry dyżur” […]. (s. 38)
Iwona B. z Bolesławca popełniła przestępstwo z Kodeksu Karnego. W jej przypadku to już recydywa! Wydała kolejną komedię kryminalną, w której morduje, aż miło! I to na różne sposoby. Jakaś seryjna czy co? Srebrnych kulek jej się zachciało. Kryształowych zresztą też! Ale i kostusze nie odebrała roboty. Niech i ona ma trochę żniwa. Dlatego dyskoteki w miasteczku są częste. Sygnały ciągłe i przerywane wespół w zespół ze światłami radiowozów i karetek co rusz uatrakcyjniają ciszę nocną, gdyż do ekscesów Jaszczotka już mieszkańcy przywykli. Mundurowych do tańca przybywa. A prym wiedzie Sebastian (z nieodłączną Paulą), oddelegowany do sprawy morderstwa na czas spędzenia urlopu u ciotek Borucińskich.
Wszystko to było jakieś pokręcone. (s. 146)
Tym razem Iwona B. wróży: Kocha, lubi, morduje… O tak. I to jak! Aż się chce kontynuować: Na kogo wypadnie, na tego bęc! Jak morduje? Po słowiańsku, wedle mody panującej w literaturze od kilku lat. Strzygi to takie bardziej tutejsze wampiry. Te upiory karmiące się ludzką krwią autorka wypuściła na żer w Strzygomiu i jeszcze Pegasusa w to wkręciła! Dom w kościół zamieniła, ogródek w cmentarz i pogrzebiny zmartwieniom urządzała. Chłopy nocami strzygobicie uprawiają. Patriotyzm lokalny – strzygomizacja – w pełnej krasie. Taki lokalny folklor w wersji panikującej, nawiązujący do nazwy miasteczka. Dzięki niemu stosunki złosąsiedzkie same się tu zacieśniły. O zgrozo! Co też w Strzygomiu się działo, to przechodzi ludzkie pojęcie. Strzygowe zresztą też. Taka jedna strzyga lata po kartach powieści i bohaterów straszy wyglądem. Szczur również, choć on z przebojami. Sebastian ma pełne ręce roboty.
Ludzie w zasadzie nie myślą. (s. 46)
Momentami nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Padają słowa, że baba to nie człowiek… Autorka wprost pisze o naiwności kobiet niezależnie od wieku i stanu cywilnego i wykorzystywaniu tego przez przystojnych i obrotnych mężczyzn. Ludzie z talentem potrafią wszystko. Kornel (Teodoryk też) miał gadane i naciągał kobiety aż (nie)miło! A one go uwielbiały i czciły na różne domowe sposoby. Pisarka nie pomija innych polskich przypadłości, m.in. kwitnącego alkoholizmu lokalnego według grunwaldzkiej receptury, jakości menu w przydrożnych lokalach, procesu powstawania obiegu informacji w małej społeczności, umiejętności handlowania nieistniejącymi produktami, wiary we wróżby, skłonności do strajkowania.
Ludzie są jak plastelina, wystarczy trochę pougniatać i już można z nimi zrobić, co się chce. (s. 322)
Kolejna powieść Iwony B. to moim zdaniem studium przypadku małomiasteczkowej społeczności ukazane w krzywym zwierciadle. Głupota ludzka nie jedno ma imię, a chciwości się nie wypleni. Większość bohaterów jest tego żywym przykładem. Autorka posługuje się, subtelniej lub mniej, ironią, sarkazmem, grą słów, przejaskrawieniem. Liczne dygresje i tłumaczenia w rodzaju „to samo przez to samo” w połączeniu z komizmem sytuacyjnym i postaci bawią. Nazwiska bohaterów także. Nie śmiałam się w głos, bo humor tu raczej jest w kolorze black. Ot, krzywy uśmieszek na ustach. Smutna konstatacja – jak łatwo manipulować ludźmi, jak łatwo ich wkręcić, omotać, wkraść się w łaski o pomoc w ciężkiej chorobie.
No. A co ma być? (s. 103)
Kocha, lubi, morduje to komedia kryminalna z motywem słowiańskim o tym że, bezrefleksyjne myślenie lub raczej jego brak nie prowadzą do niczego dobrego. Książka o głupocie ludzkiej, polskich wadach, talentach facetów, naiwności, chciwości, kłamstwach, manipulacji. Nie ma to, jak mieć gadane i grzeszyć urodą! Strzygom zaprasza! Strzygi też!
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Uwielbiam zabieg literacki w postaci krzywego zwierciadła.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za komediami kryminalnymi, dlatego tym razem spasuję.
OdpowiedzUsuń