Tytuł:
Dziecko Noego
Tłumaczenie:
Barbara
Grzegorzewska
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 131
Oprawa: miękka
Data wydania: 2009
Oprawa: miękka
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-240-0546-8
KONKURS „KSIĄŻKA ZA LEPIEJA” – TUTAJ
W okupowanej
Belgii katolicki ksiądz ukrywa żydowskiego chłopca Josepha. Chłopcu udaje się
przeżyć, odnajduje rodziców i po latach opowiada swoją historię. Cała ta
opowieść nie różniłaby się niczym od wielu innych, które znamy, gdyby nie to,
że ojciec Pons ocala nie tylko życie Josepha, ale coś znacznie więcej.
Ostatnimi czasy jakoś dużo książek o tematyce żydowskiej wpada w me ręce i to zupełnie przypadkiem. Tym razem była to książka Dziecko Noego Erica Emmanuela Schmitta, oparta na faktach i napisana 50 lat po wydarzeniach. Jednak Holocaust w wydaniu tego francuskiego pisarza wygląda zupełnie inaczej niż polski czy żydowski. Główny bohater, 10-letni Joseph Bertin, zaczyna swoją opowieść i cofa się pamięcią do wydarzeń sprzed 3 lat. Opowiada o 3 latach cierpień, choć ten czas w powieści nie jest jakoś szczególnie zaznaczony, po prostu płynie jednostajnym rytmem.
Jest
1942 r., a reperkusje wobec Żydów nasilają się również w Belgii. Państwu
Berstein zależy przede wszystkim na ocaleniu jedynego syna. Umieszczają go u
hrabiny de Sully, jednak po krótkim czasie żydowski chłopiec zostaje zabrany
przez katolickiego ojca Ponsa do Żółtej Willi w Chemlay niedaleko Brukseli. Aptekarka
mademoiselle Marcelle vel Psiakrew wyrabia chłopcu nowe papiery, zmienia dane
osobowe:
A więc masz sześć
lat. Tak bezpieczniej. Nie wiadomo, jak długo potrwa ta wojna. Im później
będziesz dorosły, tym lepiej dla ciebie. (s. 36)
Joseph
musi się nauczyć sztuki przetrwania, jeżeli chce przeżyć:
Kłamać i
pozwalać, żeby kłamano. Tylko tak mogłem się uratować. (s. 73)
W
willi dostaje opiekuna, starszego chłopca Rudiego. Tam wraz z innymi dziećmi
żydowskimi ukrywany jest przed nazistami. Mały Joseph niewiele jeszcze rozumie
z otaczającego go świata, zwłaszcza zawieruchy wojennej. Próbuje zrozumieć kim
jest Żyd i dlaczego Niemcy ich tak nie lubią.
W każdym razie
teraz Żyd to przede wszystkim ktoś,
na kogo się
pluje i kogo się aresztuje. (s. 45)
Zmuszony
przez sytuację Joseph musi się uczyć katolicyzmu, aby ukryć swoją prawdziwą
tożsamość, by przetrwać. Mało tego – on chce być chrześcijaninem!
Bycie Żydem na
razie oznaczało, że mam rodziców, którzy nie są zdolni mnie wychować, że mam
nazwisko, które lepiej zmienić jest na inne, że bez przerwy musze kontrolować
swoje emocje i jeszcze do tego kłamać. Więc co to za interes? Bardzo chciałem
zostać katolicką sierotką. (s. 47)
Ojciec
Pons i jego sieroty przez 3 lata ukrywają się przed nazistami na prowincji.
Jednak i tam trafiają hitlerowcy. Jednak ksiądz walczy o wszystkich i każdego z
osobna. Czasami ucieka się do forteli, bo na wojnie wszystkie chwyty są
dozwolone. Ale belgijski Holocaust to bajka w porównaniu z polskim.
Jednak
prawdziwą wartością ojca Ponsa jest jego hobby. Kolekcjonowanie. Wydaje się, że
to zwykłe hobby, jednak to tylko pozory. Ten katolicki ksiądz kolekcjonuje w
swej arce Noego, tajnej skrytce, to, co jest zagrożone wyginięciem, np.
literaturę rosyjską. W czasie Holocaustu, jak łatwo się domyślić, kolekcjonował
wszystko związane z kulturą żydowską, nawet uczył się języka jidysz. Jego
wzorem do naśladowania był Noe, kolekcjoner par zwierząt. Pewnej nocy ciekawski
i uparty Joseph odkrył tajemnicę ojca Ponsa. Od tej pory razem płynęli w arce. Wspólnie
spędzony czas, rozmowy, nauka zbliżyły ich bardzo do siebie. To właśnie ksiądz
w oczach Josepha stał się Noem, zaś chłopiec dzieckiem Noego.
Postępowanie
ojca Ponsa zasługuje na wielkie uznanie i podziw. Byłam pod dużym wrażeniem, co
ksiądz robi, by uratować wszystko, co jest w jakikolwiek sposób zagrożone
wyginięciem. Ocalić od zapomnienia, przechować dla następnych pokoleń. Wszystko
to robił z wielką pasją i zaangażowaniem, nieustannie narażając własne zdrowie
i życie. Miał możliwość wyboru i dokonał go z pełną świadomością. Tak jak i
inni w różnych sytuacjach, np. pewien Niemiec.
Bohater
w swej opowieści wspomina też okres powojenny. Zwłaszcza początek wolności był
trudny i coniedzielne targi sieroce. Wspomina pokrótce również o dalszych
losach ojca Ponsa i jego nowych kolekcjach, o Instytucie Yad Vashem.
Dziecko Noego to niepozorna pozycja, jednak o
ogromnej wartości. Nie tylko skłania do refleksji, uczy różnych postaw i
zachowań, ale i bawi. Naiwność małego Josepha, dziecięce postrzeganie świata i
prosta logika oraz bardzo wnikliwe wnioski wynikające z prostych przesłanek ubawiły
mnie wielokrotnie. Gdy matka wspomina o wielkiej damie, to chłopiec pyta, ile
kobieta ma wzrostu. W kościele słyszy, że jest jeden Bóg. Za chwilę jest ich
dwóch, bo dołącza Syn Boży. A za moment trzech – Duch Święty. Prawdopodobnie to
kuzyn Boga, wg logiki Josepha. A i sam Bóg jego zdaniem spoczął na laurach,
skoro pracował tylko 6 dni przy stwarzaniu świata.
Autor
posługuje się językiem bardzo pięknym i wysublimowanym. Dobiera słowa w prosty
sposób, ale tworzy z nich zdania, małe perełki. Przyjemnie czytać takie
książki, w których każde zdanie niesie ze sobą wielką treść, ma głębokie
przesłanie, a przy tym jest gratką językową. Prostota jest najtrudniejsza… A
efekt zostaje na długo w pamięci.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Nie znam twórczości tego pisarza, ale mam go w planach, dlatego też będę miała na uwadze powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńChyba znasz "Oskara i panią Różę"?
UsuńNie znam niestety, choć słyszałam o tej książce. Na półce mam jedynie: Kiki van Beethoven, ale jeszcze jej nie czytałam.
UsuńAkurat "Oskar" i "Dzieci" to niewielkie pozycje z dużą czcionką i szeroką interlinią, czyta się szybko.
UsuńCzytałam jak wszystkie książki autora :) Piękna.
OdpowiedzUsuńA Twoje stwierdzenie, że "prostota jest najtrudniejsza" jest niezwykle prawdziwe.
Ja wszystkich książek autora nie czytałam... jeszcze nie.
UsuńDziękuję :)