Tytuł:
Tatuażysta z Auschwitz
Tłumaczenie:
Kaja Gucio
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-65973-31-3
Trwa moda na pisanie i czytanie o Holocauście,
zwłaszcza o obozie Auschwitz-Birkenau. Ja sama tej modzie uległam, gdyż w ciągu
trzech miesięcy przeczytałam Uwięzieni w
raju, Kołysankę z Auschwitz, Tatuażystę z Auschwitz. Dziś o
tatuażyście.
Witamy w
Auschwitz. (s. 20)
Był 23 kwietnia 1942 roku, kiedy te słowa przywitały 26-letniego
Lalego w piekle, w którym „Arbeit macht frei”. Blok nr 7, górna prycza to jego
nowy adres, jego nowy „dom”. Od tego dnia nazywał się 32407, a nie Lale, a
właściwie Ludwig Eisenberg ze Słowacji. Tatuażysta Pepan wziął go na pomocnika
do tatuowania numerów nowym więźniom obozu. Wkrótce to Lale został tätowierer.
Ma swój stoliczek i torbę z materiałami do tatuowania, swój pokój i dodatkowe
racje żywności. Nieźle jak na obóz koncentracyjny. Ale i tak jest marionetką
hitlerowców.
Można coś
dla niego zrobić? Mówią, że tätowierer może pomóc. (s. 186)
I faktycznie może pomóc. Aż dziw bierze, że w takim
stopniu, na tak dużą skalę i tylu osobom, zaś esesmani o tym nie wiedzą i
niczego nie widzą. Murarze Wiktor i Jurek budujący krematoria, nie mają oporów
i handlują z Lalem dzień w dzień, jakby wojny i obozu nie było. Niby Birkenau
to „najgorszy z piekielnych kręgów”, ale Lale ma się tam dobrze, cieszy się
wyjątkową wolnością, wykorzystuje znajomość kilku języków. Teczka tatuażysty
daje mu duże możliwości, może się on swobodnie przemieszczać, lecz mimo
wszystko wygląda to zbyt sielankowo. Wprawdzie przychodzi moment, że ma z tego
powodu kłopoty, lecz są one nieadekwatne do przestępstwa i terroru, jaki
codziennie gotowali hitlerowcy więźniom obozu.
Lale poprzysięga
sobie: Przeżyję i wyjdę stąd. Wyjdę jako
wolny człowiek. (s. 30)
Każdy chce żyć, lecz gdy się trafia do obozu
koncentracyjnego, to szanse na przeżycie drastycznie maleją. Śmierć czyha na
każdym kroku nie tylko od strzału, ale także z głodu, chorób, eksperymentów
medycznych doktora Mengele, wycieńczenia organizmu. Niewiele czynników
gwarantowało więźniom przeżycie w Auschwitz. Wola przetrwania była
najważniejszą z nich. Ci, którzy przeżyli, byli i są bohaterami. Jeśli przy tym
uratowali inne życie, to tym bardziej byli bohaterami ratującymi cały świat, a tatuażysta
nie był obojętny na los innych.
Nie
wystarcza mi już patrzenie na ciebie. Chcę z tobą być, chcę, żebyśmy mogli
porozmawiać, jak należy. (s. 91)
34092 to numer, który Lale wytatuował na ramieniu
młodej, pięknej kobiety. Od razu się w niej zakochał. Robił wszystko, by ją
poznać i dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Tak naprawdę to miłość napędzała
go do przetrwania. Tätowierer robił wszystko, by spotkać się z Gitą, by być z
nią, by coś jej przekazać, a przy okazji zyskiwali na tym inni. Pierwsze
rozmowy, pocałunki, flirtowanie i seks. Rzucanie się na siebie i zdzieranie
ubrań, by zaspokoić głód miłości pod okiem kapo, jest dla mnie mało realne,
bardziej napisane „pod publiczkę” szukającą miłości nawet w najgorszych czasach
i w najniebezpieczniejszych miejscach. To ten promyk nadziei, że miłość pokona
wszystko i zawsze zwycięży.
Ona nie jest
żadną bohaterką. Po prostu chce żyć. (s. 193)
Nawet brutalność podana jest w książce w białych
rękawiczkach, przez co nie ma właściwego wpływu na czytelnika i jego emocje.
Książka bardziej jawi mi się jako romans historyczny, obyczajówka niż
literatura faktu, literatura obozowa. To do pewnego stopnia zafałszowany obraz
rzeczywistości Auschwitz-Birkenau, najgorszego obozu hitlerowskiego. Tę powieść
napisaną przez Nowozelandkę dla czytelników anglojęzycznych czyta się lekko i
łatwo, nawet w miarę przyjemnie. Nic mnie nie poruszyło. Tragedie ludzkie są
chwilowe i mało wyraziste, nie czuć atmosfery grozy i śmierci, za to na
pierwszy plan wysuwa się miłość Gity i Lalego. Podobały mi się rozmowy i
pojedynki słowne tatuażysty z jego kapo Baretzkim. Inteligencja, humor, cięty
język chwilami mnie bawiły. Lekcje postępowania z kobietami, wspomnienia o
matce uczącej syna, jak być szczęśliwym z żoną, to dobre rady do wykorzystania
przez panów. Szarmanckość Lalego doceni każda kobieta.
Jutro cię
znajdę. Kocham cię! (s. 251)
Lale Sokołów długo czekał, by opowiedzieć o swoim
życiu w obozie. Zrobił to po śmierci żony. Praca z H. Morris trwała trzy lata. Pierwotnie
Tatuażysta z Auschwitz miał być
scenariuszem do filmu. Przeleżał w szufladzie dwanaście (!) lat, a potem H.
Morris postanowiła wydać wspomnienia Lalego jako książkę. Autorka upewniła się,
że pamięć naocznego świadka, więźnia obozu koncentracyjnego i historia II wojny
światowej pozostają w idealnej harmonii – tak napisała w Posłowiu. Wspomnienia po niemalże pół wieku od wydarzeń oraz
komercja gdzieś zatraciły autentyczność i rzetelność opisywanych faktów
historycznych. Zabrakło mi piekła w piekle.
Niemniej jednak polecam tę książkę do przeczytania,
aby każdy wyrobił sobie o niej własne zdanie.
Książka bierze
udział w wyzwaniu:
Książka już od dawna czeka na mojej półce. Wiele różnych opinii na jej temat bardzo mocno mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje wrażenia.
UsuńDla mnie również była nieco wyidealizowana, niemniej jednak myślę, że warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńOczywiście, ze tak i wyrobić własne zdanie.
UsuńI jakoś nie mam na nią ochoty. Piekło to piekło. Nie powinno się przesładzać faktów.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj i wyrób swoja opinię.
UsuńSzkoda, że zabrakło piekła w piekle. Chyba na razie odpuszczę sobie tę książkę.
OdpowiedzUsuńJak uważasz, ale lepiej wyrobić sobie własne zdanie, bo opinie o tej książce są zróżnicowane.
UsuńKsiążki o takiej tematyce, niezależnie od wykonu, zawsze budzą we mnie wiele emocji. O tej słyszałam już wiele, więc mimo wszystko chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńBudzą emocje, owszem, ale jakie, to już zależy od czytelnika.
UsuńCzytałam tą książkę. I chociaż słowo "piękna" jest tu mało adekwatne, to tak ją odebrałam.
OdpowiedzUsuń