Tytuł: Seks, książki i pieniążki
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2023
ISBN: 978-83-8329-075-1
Kiedy wszystko to, co lubisz, widzisz w tytule powieści u znajomej autorki, to oczka ci się świecą! Zapraszam na… Seks, książki i pieniążki Iwony Banach.
Była to zbrodnia szczególna, niejako elitarna i romantyczna, ona pisarka, on nóż rzeźnicki, miejsce biblioteka. (s. 72)
Kaśka, Karolina i Marietta z Zastronia poznały się na Wattpadzie i pod pseudonimem napisały książkę erotyczną. Powieść odniosła sukces. Pseudonimy ciążą trzem autorką, a one nie chcą się dzielić sławą. Każda z nich ma nadzieję na indywidualną karierę pisarską. Postanawiają się ujawnić na spotkaniu autorskim w lokalnej bibliotece. Ktoś brutalnie autorkom pokrzyżował plany. Jedna z nich tego nie doczekała. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Być może to jedna z dwóch autorek zamieszana jest w zbrodnię…
My tu morderstwo rozpracowujemy. (s. 133)
Jak zasiadłam do lektury, to w dwa dni ją połknęłam. I mało co się nie udławiłam! Ze śmiechu! Jedna scena tak mnie rozbawiła, że z oczu łzy płynęły mi ciurkiem, a ja nie mogłam się opanować. Nie mogłam dokończyć akapitu, bo łzy rozmazały mi ostrość widzenia, a ja się zanosiłam ze śmiechu, oczami wyobraźni widząc ową scenę. Aż się prosi o ekranizację tej komedii kryminalnej, choć nie wiem, czy aktorzy podołają wygibasom, którymi autorka raczy swe postaci. Bywa groźnie i niebezpiecznie, a nawet morderczo. Ręka, noga, mózg na ścianie… O pardon, głowa przy ścianie.
No co się certolicie, już! (s. 84)
A gdy trupy wychodzą spod ziemi i żywe do niej wpadają, to znaczy, że się dzieje. I to jak się dzieje! Uśmieszek, czasami ironiczny, gościł na mej twarzy non stop. Sarkastyczne dialogi z docinkami i wulgaryzmami, apetyczno-zgryźliwe komplementa międzygatunkowe, rozkminianie różnych wariantów zbrodni – świeżego morderstwa w bibliotece i starej sprawy, demolowanie domów bohaterów połączone z seksualnymi wygibasami, analityczne rozkładanie na łopatki polskiego społeczeństwa małomiasteczkowego. Bo i Iwona jest baczną obserwatorką naszej zaściankowości i mentalności. Trupy się autrorki trzymają, i to mocno!
Płomienne berło zawisło nad nią w rozkroku. (s. 94)
Co też Iwona Banach nawymyśla, w jakie sytuacje pakuje swoich bohaterów, jakimi perypetiami ich raczy, na jakie zagrożenie naraża, często gęsto mordercze i plotkowe, do jakiego kresu ich doprowadza, to wie tylko ona sama i czytelnik, który dał się wmanewrować w czytanie jej powieści. Tym razem ma okazję poczytać również Mordercze pożądania. O mamuniu! Jakie to było genialnie… niedobre! Jaki styl! Jakie błędy logiczne i językowe! Jakie metafory! Teraz po głowie chodzi mi cytat z buławą, ale tą z ballady Adama Mickiewicza. Poziom intelektualny autorek poraża, styl jeszcze bardziej, grafomania dech zapiera. I tak jak Makaron, tfu! Makary, nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, czy zgrzytać zębami. Tego erotyka nie da się czytać, a nie daj Panie Boże odwzorowywać sceny seksu! Pijawka się o tym boleśnie przekonała, łazienka Makarego także.
To jest złe! Trzeba coś z tym zrobić! (s. 186)
Jest tylu podejrzanych o morderstwo i tak skomplikowana sprawa zawodowo-rodzinno-towarzysko-chwilówkowa, że biednemu starszemu aspirantowi Lipskiemu jej obraz się jeszcze bardziej zamazywał i rozmazywał. Dobrze, że pomagała mu nieformalna grupa śledcza w osobie Makarego, posterunkowej Chucherko i byłej sorki Eleonory Miazgi. Ta to się dorobiła szacunku u uczniów, że do tej pory czują respekt i drżą przed nią jak osika. Działalność antyseksualna Marianny skupia się na literalnym mordowaniu książek w imię idei naprawiania świata przed seksem. Nawet ludzkie pojęcie przetuptało przez Zastronie, bo plotki to szybują tu lotem błyskawicy.
No bo to żeby, tak jakby… (s. 170)
Iwona nie cacka się z rodakami, z rodaczkami też. Punktuje polskie wady narodowe, aż się (nie)miło czyta. Dostaje się chłopom za nawódczanie organizmu i zdrady, czytelni(cz)kom za rozchwytywanie romansów mafijno-erotycznych z gołą klatą na okładce, starszym paniom za dokarmianie kotów byle czym, lekarzom za nieudane operacje plastyczne, złodziejom za kradzież danych osobowych do kredytów, pożyczkodawcom za RRSO wyrąbane w kosmos, początkującym autorom za plagiaty i żądzę sukcesu, nauczycielom za koszmary uczniów, mamisynkom za bieganie do mamusi z prośbą o pomoc zamiast do żony.
A ogólnie za plotki, wścibstwo, samonakręcanie się, wyciąganie niesłusznych wniosków, za to, że ludzie na wódkę mają, a na chleb to już nie. Można się dowiedzieć, kogo zatrudnić do firmy ochroniarskiej i jak ją prowadzić, jak skutecznie wezwać antyterrorystów, straż pożarną i pogotowie, do czego jeszcze można wykorzystać klej do protez, co to „jateżyzm”, dlaczego nie warto zaglądać ludziom pod kołderkę i jakie są skutki marzeń. To tak z grubsza. Ale, ale…zwróćcie uwagę na nazwiska bohaterów. Miodzio!
Tym tutejszym – pisarka, szkielety, pożyczki, horror… (s. 251)
Seks, książki i pieniążki to świetna komedia kryminalna z rozbudowanym tłem społeczno-obyczajowym. W przewrotny sposób ukazuje życie i problemy mieszkańców małego miasteczka, w którym można się przeglądać jak w zwierciadle zasłoniętym woalką utkaną z ironii, gry słów i makabrycznego humoru.
Za egzemplarz książki dziękuję:
Dziękuję serdecznie, choć namotałam... A nawet bardzo <3
OdpowiedzUsuńHa ha już sam tytuł tej książki mocno zachęca mnie do jej lektury.
OdpowiedzUsuń