Od
poniedziałkowego popołudnia jestem w trasie. Jadę do sanatorium w Gdańsku z
popasem w Elblągu. Torebka, mała walizka i pakowny plecak dzielnie mi
towarzyszą. Wypchane są po brzegi. Sytuację zapięcia bagaży uratowała moja
umiejętność pakowania się i worek próżniowy. Dzięki niemu moje swetrzyska i
insze ubranka słusznych rozmiarów zajęły mniej miejsca w walizce. Cudny wynalazek,
mówię Wam!
W
związku z tym, że do końca października będę poza domem na kuracjach
sanatoryjnych, na blogu prawdopodobnie będzie mniej się działo. Znacznie mniej
ze względu na mój brak czasu (w planach "trochę" pracy zawodowej) i
problemy z netem na miejscu, o których już wiem. A i rzadziej będę gościć na
Waszych blogach. Z góry wybaczcie!
Czaromarownik
jest ustawiony. Recenzje mogą być krótsze i w mniejszej ilości, ale postaram
się, żeby były. Jakby nie było mam chyba 3 zaległe posty… ups! A może mnie
psiapsiółka Wena odnajdzie w Gdańsku Sobieszewie i coś pisnę? Kto wie…!
Na
razie przede mną wiele kilometrów w autobusach i pociągach oraz wiele nowego w
tymczasowym domu. Pozdrawiam z trasy!
Trzymaj się ciepło i regeneruj w sanatorium zdrowie, energię i siłę!
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńZatem życzę podreperowania zdrowia.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńOdpoczywaj sobie spokojnie i regeneruj zdrówko! Blog nie ucieknie, a my poczekamy :)
OdpowiedzUsuńBlog nie, ale w sanatorium mam możliwość nadrobienia wszelkich literkowych zaległości, jak się ogarnę.
Usuń