Tytuł:
Francuskie zlecenie
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Francuskie zlecenie
Tom: 1
Liczba stron: 368
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-10-12942-0
Bo o swoje
miejsce w życiu trzeba powalczyć. (s. 268)
Po
trudnych lekturach sięgnęłam, moim wówczas zdaniem, po książkę łatwą i
przyjemną dla relaksu – po powieść Anny J. Szepielak Francuskie zlecenie. A w pakiecie dostałam coś gratis…
To robota
idealna dla ciebie: wnętrza, kwiaty i przyroda. Klientka mówiła, że chce
fotografii z kobiecą duszą. (s. 19)
Do
firmy fotograficznej wpływa zlecenie od francuskiej klientki. Może je wykonać
tylko kobieta. A jedyną kobietą jest Ewa – nieśmiała i niepewna siebie szara
myszka za to z ukrytym talentem fotograficznym. Następnego dnia leci do
Prowansji wykonać zdjęcia reklamowe ekskluzywnej kwiaciarni Chez Flora (U Flory). Oczarowana
miejscem daje się w pracy ponieść twórczym emocjom, gdy jej artystyczna dusza
zwycięża nad profesjonalizmem, gdy mrowienie w placach oznacza, że nie może
tego zmarnować. Poza tym Ewa zadziwiająco wyczuwa ludzi i emocje, ma sny i
wizje, przeczuwa, wyczuwa – to szczególny rodzaj intuicji, którą miała jej
ciotka Eugenia, również kobieta o zielonych oczach…
Tradycja i babka
Flora zadecydowały za nas. Naszym obowiązkiem jest strzec jedności i
bezpieczeństwa rodziny. (s. 159)
Na
miejscu Ewa poznaje wyjątkową rodzinę z tradycjami, w której panuje matriarchat
od czasów średniowiecza i założycielki rodu Flory. Ona jest rodzajem wzorca,
według którego mierzy się wartość każdej kobiety w tej rodzie, a z legendą
trudno jest konkurować. Obecnie „władzę” w rodzinie pełni madame Constance. Nestrka rodu chce pozostać wierna zasadom swoich
przodkiń. Jednocześnie próbuje zrozumieć siłę młodości, lecz nie podobają się
jej nowatorskie pomysły młodszego pokolenia. Jej następczyni Eliza, z
wykształcenia psycholog, wie, że czekają ją perturbacje w związku z
przejmowaniem „władzy” w rodzinie.
Ulepszać nie
znaczy niszczyć. Z doświadczeń przeszłości wiele się można nauczyć, ale
najpierw trzeba ją poznać. (s. 152)
A
historia rodu jest długa i ciekawa. W korytarzu wiszą portrety przodkiń,
pamiątki rodzinne ukrywa Konstancja, stare mury rodowej rezydencji skrywają
wiele sekretów. Chce je odkryć nastolatek Aleks, który woli grzebać w
książkach, gdyż planuje zostać znanym historykiem. Przypadkiem i Ewa zostaje
wplątana w rodzinne sekrety francuskiej rodziny. A że lubi włazić tam, gdzie
nie trzeba, to razem z Aleksem i Sophie bawi się w historyczne poszukiwania w
tajemnicy przed resztą rodziny. Musi się wprawiać, bowiem w domu czeka na nią
spadek po ciotce Eugenii…
Zaiste, prawdę
panna rzekłaś. Lepiej przeżyć coś prawdziwego, choćby i krótko, niźli długo
tkwić w kłamstwie i fałszu dla spokoju czy ludzkich opinii. (s. 244)
I
takie fragmenty rodem z Trylogii Henryka
Sienkiewicza znajdują się w tej powieści. Tak właśnie wysławia się jeden z
bohaterów, który języka polskiego uczył się z powieści „ku pokrzepieni serc”.
Jego pojawianie się w akcji było przeze mnie wyczekiwane. To były wspaniałe
uczty językowe i… komediowe. Jedna z bohaterek kaleczy język polski, co
wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika. Babcia Konstancja wyraża się bardzo
dostojnie, poważnie. Autorka umie posługiwać się językiem w jego różnych
stylach i odmianach, swobodnie prowadzi narrację. Powieść czyta się niezwykle
przyjemnie z delikatnym uśmiechem na ustach i z niesłabnącym zaciekawieniem, co
będzie dalej. Bo będzie, w kolejnym tomie Francuski
klejnot.
Pomagać trzeba
tak, jak się umie. Jeśli ktoś jest wyjątkowy, to nie może tego zatrzymać dla
siebie. Każdy ma jakiś dar i ma też obowiązek go wykorzystywać, by pomagać. (s.
235)
Ów
wspomniany bonus to mądrości życiowe. Jest ich bardzo wiele i nie chce ich
przytaczać. Dotyczą ona różnych spraw, jak choćby bukieciarstwa, kłopotów w
rodzinie, wykształcenia, pomagania innym, popełniania błędów. Warto się nad
nimi na chwilę zatrzymać i zastanowić, a nawet spisać sobie.
By stać się kimś
w swoim fachu, trzeba mieć talent, determinację do ciężkiej pracy i odrobinę
szaleństwa w duszy. I ty to masz. (s. 78)
Ta
książka jest takim pozytywnym motywatorem do wielu rzeczy – do zmiany
spojrzenia na siebie i swoje postępowanie, do otwarcia się na ludzi i świat, do
wybaczania sobie i innym, do słuchania swej intuicji, do odkrywania przeszłości
swej rodziny i rodzinnych pamiątek, do łapania okazji, które się nam
niespodziewanie nadarzają. Bo i zwykła praca może przewrócić nasze życie do
góry nogami i przewartościować nasz system. A przy tym podkreśla, jak ważne są
korzenie rodzinne i wszelkie pamiątki po przodkach. Bo to przeszłość nas
ukształtowała…
Francuskie
zlecenie to klimatyczna powieść rodzinna, która
pachnie Prowansją – kwiatami i potrawami, w której rodzinne sekrety czekają na
odkrycie i w której miłość gra pierwsze skrzypce.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Uwielbiam, gdy książka niesie że sobą pozytywne przesłanie.
OdpowiedzUsuńJa też. Tym większa jej wartość.
UsuńChętnie przeczytam, jeśli gdzieś trafię na tę książkę - zaintrygowałaś mnie zwłaszcza tym różnorodnym podejściem do języka, choć zastanawiam się, czy nie było to trochę pretensjonalne w czasie lektury? Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńEwelina z Gry w Bibliotece
Nie wiem, czy znasz trylogię autorki "Młyn nad Czarnym Potokiem" - tu widać umiejętności autorki do posługiwania się różnymi odmianami języka polskiego.
UsuńProwansja - jedno z moich marzeń :) Chętnie przeczytałabym książkę z takim tłem. Skoro polecasz, może się skuszę.
OdpowiedzUsuńTo jedziemy razem :)
Usuń