niedziela, 22 grudnia 2019

Znajomy trup


Autor: Małgorzata J. Kursa
Tytuł: Niespodziewany trup
Wydawnictwo: Prozami
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-63742-03-4 





Nie ma to jak niespodziewany trup w miejscu pracy, bo raczej spodziewanego się nikt nie spodziewa. Poznajcie Niespodziewanego trupa w wydaniu Małgorzaty J. Kursy.
Cholernie się boję, co jej wpadło do tego rudego łba. (s. 22)
Ten rudy łeb należy do Luizy Lisiec, złośliwej dziennikarki. To ona zwykle coś knuje i dokopuje się do wybuchowych tematów, ma pazur i talent reporterski. Ostatnio dziwnie się zachowuje, co zwraca uwagę jej kolegów i koleżanek z „Echa Kraśnika”. Luiza knuje. Ma ambitne cele i potrzebuje zastrzyku gotówki. Dysponuje wiedzą bezcenną dla dwóch osób. Plan rysuje się coraz wyraźniej, a wyjazd z tej „cholernej, nudnej mieściny” jest coraz bliższy.
Szmal do dziury albo sprawdzę, czy mam cela. (s. 23)
Anusia Orzechowska, zwana Orzeszkiem, wybiegła ze swojego zakładu fryzjerskiego do banku rozmienić pieniądze. Wkrótce leży na ziemi, odepchnięta brutalnie przez zamaskowanego napastnika. Jej uwagę zwracają dwie rzeczy i słowa potykającego się o nią złodzieja, które mu się wyrwały. Policja ma zagwozdkę, a przerażona Anusia zamyka się w zakładzie, nie zważając na obecność dwóch mężczyzn. Boi się o siebie i swoją córeczkę.
Co powiecie na taki tytuł: Niespodziewany trup w redakcji „Echa Kraśnika”? (s. 67)

Policja szuka złodziei, gdy dochodzi kolejna sprawa, morderstwo. W redakcji znaleziono trupa… Luizy. Ktoś wyprawił ją w podróż i pomógł jej zmienić adres. Pytanie: kto? I czy trup ma jakiś związek z napadem na bank? Kto pierwszy kogo unieszkodliwi – policjanci przestępców, czy przestępcy świadka? Czy świadek rozpozna napastnika z banku? Ktoś potraktował bank jak prywatną skarbonkę i ją opróżnił. Napad był dobrze przygotowany. Poświęcenie prokuratora Krzysztofa Jerczyka w znalezieniu złodziei jest godne podziwu. Dwa śledztwa prowadzone są równolegle, choć początkowo mozolnie. Nie mniej są to intrygujące sprawy jak na tak małe miasto. Dziennikarze postanowili prowadzić swoje prywatne śledztwo. Czasem realizacja ich pomysłów wywołuje śmiech czytelnika i przerażenie prokuratora. Gazeciarze na wesoło, jednak salwy śmiechu wywołują sceny typowo obyczajowe z udziałem Ewuni Patlycji:
- Mam dopielo pięć lat – nadęła się Ewunia – jesce nie wszystkie litely mi wychodzą. I uważam, ze powinno się mówić „dinozalły”, bo one psecies zalły wszystko, co upolowały… Tak myślałam, ze się nie nadajes… (s. 64)
Patryk Karwicz nie nadaje się na jej tatusia. Dziewczynka szuka kandydata na tatę, bo stara Majewska mówiła, że kobieta potrzebuje męskiego ramienia. Stara Majewska, sąsiadka i plotkarka, to dla niej wyrocznia. Ewa jest nad wiek rozwinięta, inteligentna i rezolutna, jej bogate słownictwo i spojrzenie na świat nieustająco zadziwia dorosłych i czytelnika. Dziadek za nią nie nadąża, gdyż ta atakuje rozmówcę znienacka o panią Lotową, macocha, kalę boską itp. Jej interpretacja różnych poleceń zadziwia dosłownością. Nie ma to jak przywiązać się do miejsca i zaopiekować dziadkiem na starość! Sceny z tym dzieciakiem wywoływały u mnie salwy śmiechu, aż łzy kręciły mi się w oczach.
Patryk nawiązuje z Blondie dobry kontakt. Zauważa w sobie zmianę. Do tej pory wiódł „bezthoskie życie konika polnego”, jest przykładem męskiej niestałości, a Anusia… była impregnowana! Zresztą przebywanie w jej obecności od czasów liceum zagrażało życiu i zdrowiu. Co połączy tych dwoje oprócz złotowłosego elfa? Drabina!
Kurdybanka sobie wymyślił, palant! (s. 170)
Autorka z nutą humoru ukazała małomiasteczkową mentalność, naczelną plotkarkę, szybkość rozprzestrzeniania się krzywdzących plotek, zwiększenie obrotów w zakładzie fryzjerskim, pracę dziennikarzy. Pani Nicola z jej francuskim „r” jest nie tylko nieznośną matką i wspaniałym strategiem, umiejętności Miśka kłócą się z jego fajtłapowatością. Jednak wszystkich i wszystko w tej powieści przebija kreacja pięciolatki. Pani Małgorzato, „sza-po-ba” za Ewunię! Chcę jeszcze!
Chces być moim tatusiem? (s. 14)
Niespodziewany trup to lekka powieść przesiąknięta humorem, w której wątek obyczajowy moim zdaniem przysłania dwa ciekawe wątki kryminalne. Po prostu moja uwaga skupiała się głownie na Ewuni, usilnie poszukującej taty i jej mami oraz latawcu. To idealna powieść do czytania w drodze do pracy. Gwarantuje poprawę humoru, wzrost endorfin i głupawy uśmieszek pod nosem na cały dzień oraz wzbogacenie Waszego słownictwa o kurdybanka pospolitego.

Książka bierze udział w wyzwaniu:

2 komentarze:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.