Tytuł:
Kwiat Diabelskiej Góry
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 280
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-61297-07-9
Inga
urodziła się w Pustnikach, ale wyjechała wraz z matką do Niemiec. Rodzinną
ziemię stopniowo wymazywały z pamięci. Tajemniczy Michael z bretońskiej plaży
zaprowadził je z powrotem do Pustnicka? Czy tytułowy kwiat ligustru zerwany na
Diabelskiej Górze może zmienić złą wróżbę i ocalić prawo matki i córki do prawdziwej miłości?
Hmm… jestem w refleksyjnym nastroju po przeczytaniu książki. A sprawiła to powieść Katarzyny Enerlich Kwiat Diabelskiej Góry. Tak jak matka głównej bohaterki, Rosemarie, też jestem wychowana w surowym, mazurskim klimacie. I przyznam szczerze, że od zeszłego czwartku już marznę. A wczoraj i dziś to wiało Syberią, aż ciarki przechodziły mi po ciele! Tak więc mam pojęcie, o czym autorka pisze i dość dobrze znam ten mazurski świat, ten tygiel narodowościowy.
Książkę tę poświęcam życiowym Żeglarzom,
którzy mają odwagę zmierzyć się z wielkim wiatrem marzeń… – od tej dedykacji zaczyna się ta
powieść. Marzenia… Któż ich nie ma? Jedne większe, drugie mniejsze, jedne
ważniejsze, inne nie, jedne spełnione, inne jeszcze niezrealizowane. Ale są i
towarzyszą nam przez całe życie razem z nadzieją na ich urzeczywistnienie. Jedno
z mych marzeń spełni się na dniach – pani Katarzyna Enerlich będzie gościem na
spotkaniu autorskim w mej bibliotece. Będę miała okazję… oj będę!
Autorka
mieszka na Mazurach pod Mrągowem i jest zafascynowana tym regionem Polski.
Swymi opisami, znajomością tematu, miłością do tej ziemi potrafi czytelnika
porwać, dać mu się uwieść tym specyficznym klimatem, historią tego regionu,
zagmatwanymi losami ludzi naznaczonymi przez historię. Tak było z trzema
kobietami z Pustnik i ich partnerami życiowymi. Hilda, Rosemarie i Inga
wprowadzają czytelnika w niezwykły świat dawnych i obecnych Mazur oraz życia w
niemieckim miasteczku. Historia przeplata się tu z teraźniejszością, wierzenia
i zabobony ze zdrowym rozsądkiem, miłość ze śmiercią i zdradą, krajobraz
miejski z wiejskim.
Czasami
człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo podjęcie jakiejś decyzji wpłynie na
jego życie, a nawet diametralnie zmieni jego bieg, bowiem decyzja taka może być jak na wyciągnięcie konkretnego losu spośród
wielu[1].
Tak było z Hildą, która postanowiła wziąć ślub post mortem[2]
z ukochanym Erikiem, który zginął na wojnie. Szeptucha[3]
ją przed tym ostrzegała, przepowiedziała nieszczęście w miłości dla 3 pokoleń
kobiet z jej rodziny. A szczęście w miłości według wierzeń mógł zapewnić tytułowy
kwiat ligustru. To jego na Mazurach szukały panny w noc świętojańską, w Pustnikach
szły na Diabelską Górę. I to tam po latach docierają Inga z Michałem, a
towarzyszy im oczywiście krzak ligustru.
Długo
trwało zanim Inga zrozumiała, iż Ludwik nie jest jej pisany. Rosemarie nigdy
nie przepadała za tym mężczyzną, o czym wiele razy mówiła swej córce. I pewnego
dnia zwróciła jej uwagę na słowo CHCIAŁBYM. Ja też na nie zwracam uwagę moim
bachorkom potworkom. W każdym razie matka rzekła do córki: Kochanie, mężczyzna, który mówi do kobiety: chciałbym się z tobą
ożenić, nie oświadcza się naprawdę! Mówi tylko o swojej wygodzie, o swoim
zamiarze. Egoistycznym planie na życie. Chciałbym się z tobą ożenić brzmi tak
samo, jak: chciałbym wypić sobie kieliszek wina. Po czym sięga po nie. To on je
wypija, nie ty. To on postanowił, że tak zrobi, i to jest tylko jego chęć,
ochota. Nie pyta cię o zdanie, czy chcesz z nim pić to wino, tylko nalewa je do
jednego naczynia[4].
Inga wyrusza w podróż zmieniającą życie. Po co? Po to, by rozkopać jak ziemię w ogródku swoje przyzwyczajenia i nawyki,
bo czasem na dnie życia tworzy się zamulony osad. Takie przemieszanie po prostu
się przydaje…[5]. Życie bohaterki
robi zwrot o 1800. Przypadkowe spotkanie Michała na bretońskiej
plaży jest do czegoś w jej życiu potrzebne. Niespodziewana choroba[6]
i otarcie się o śmierć zmieniają jej spojrzenie na świat, przewartościowują jej
system wartości, prawdziwe życie wypiera te sztuczne. Czasami bowiem człowiek
musi przeżyć wielką traumę, osobisty dramat, udźwignąć nadludzki ciężar, który
po coś się w jego życiu pojawił. Potem ma on szansę przekuć zło na dobro,
ponieważ z wielkiego nieszczęścia rodzi
się czasem wielkie szczęście[7].
Zanim
zabrałam się do wyczytywania literek z tej powieści, rzuciłam okiem na kilka
recenzji zamieszczonych w internecie. Nie zgadzam się z niektórymi sformułowaniami,
że jest to lektura łatwa, że nie należy traktować tej książki jako bardzo
wartościowej lektury, że dialogi są przegadane. Doszłam do wniosku, iż tę
powieść najlepiej zrozumie specyficzny czytelnik – ten, który żyje na Mazurach
(lub żył), który zna dawne i obecne realia, który interesuje się historią
swojej małej ojczyzny i genealogią własnej rodziny, którego doświadczyła ciężka
choroba, który troszkę filozofuje i zastanawia się nad "prawdami
oczywistymi" przemyconymi tu i ówdzie. I ten, który w dzieciństwie zbierał
"pioruny" i zajadał się czarnymi porzeczkami!
Bo
tak to jest w książkach Katarzyny Enerlich – dają one do myślenia, na nowo
odkrywają to, co gdzieś tam głęboko, wewnątrz siebie wiemy o życiu, a nad czym
do tej pory się nie zastanawialiśmy lub robiliśmy to, ale w niewielkim stopniu.
Wiele razy w trakcie czytania Kwiatu
Diabelskiej Góry zatrzymywałam się i jakiś fragment czytałam dwa razy,
zastanawiałam się nad nim, a nawet go sobie zapisywałam. O ile lektura innej
książki pani Kasi Czas w dom zaklęty
sprawiała mi ból w trakcie czytania, o tyle ta wprowadziła mnie w refleksyjny
nastrój i trochę przypomniała sielskość dzieciństwa.
Autorka
kładzie duży nacisk w swej powieści na rodzinę i jej historię. Drobne przedmioty
i przywiązanie do nich tworzą historię każdej rodziny, stają się pamiątkami
rodzinnymi. Każdy człowiek powinien wiedzieć, kim jest i skąd przychodzi, bo
przeszłość może go niespodziewanie zaskoczyć. A przeszłość i teraźniejszość na
kartach powieści dodatkowo wzbogacają czarno-białe zdjęcia i uwiarygodniają
całą historię, częściowo opartą na faktach.
Powieść
czyta się szybko i przyjemnie, ale nie tak łatwo, jeśli czytelnik zaczyna się głębiej
zastanawiać nad pewnymi prawdami życiowymi przemyconymi przez autorkę. Chyba że
się skupia tylko na sentymentalnej opowieści powrotu do korzeni i magii
codzienności oraz opisach przyrody. Literacki język czaruje czytelnika swym
pięknem. Zdjęcia również. Sama konstrukcja fabuły – przetykanie się przeszłości
z teraźniejszością, polskości z niemieckością i francuskością okraszona
prawdami życiowymi, złotymi myślami, zabobonami – wydaje się być naturalna. Czytelnika
powinno też zaciekawić, dlaczego w czasie burzy buki dają większe bezpieczeństwo
niż inne drzewa, czemu łokcie są naszymi barometrami, gdzie jada się rosół z
koprem, a gdzie z pietruszką. I najważniejsze przesłanie tej powieści – dopóki żyjemy,
wszystko może się zdarzyć, bowiem nigdy na nic nie jest za późno.
A
na zakończenie piosenka Starego Dobrego Małżeństwa Jest już za późno
[2] Małżeństwo post
mortem, czyli ślub ze zmarłym – dawniej, gdy pastor z jakiegoś powodu nie mógł
go udzielić, wówczas mógł to zrobić nauczyciel. Takie śluby są możliwe
współcześnie we Francji. Prezydent musi wyrazić zgodę, a podpisują ją premier i
minister sprawiedliwości.
[6] Zdaniem
niemieckiego psychiatry Heinrotha nasze zdrowie zależy od psychiki, a wiele
chorób ma swój początek w ludzkiej psychice, przeżyciach, stresie oraz w złych
myślach nawiedzających człowieka. Więcej na ten temat w: Ibidem, s. 144-5 oraz 130-131.
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńChciałabym przedstawić dwie facebookowe zabawy. Mam nadzieję, że nagrody przypadną komuś do gustu i zechce się przyłączyć :) Ponieważ już niedługo święta, w jednej z tych zabaw do wygrania są książeczki dla dzieci o tematyce świątecznej. Wygrywają aż trzy osoby! W drugiej rozdawajce również wygrywają trzy osoby, za to nagrodami będzie wspaniała pamiątka w formie zdjęć w krysztale! Z całą pewnością warto wziąć udział. Zasady są niezwykle proste i w bardzo łatwy sposób można zdobyć fajne nagrody :)
Nie chce nadużywać gościnności i nie będę wklejała tutaj linków. Jeżeli ktoś jest zainteresowany to serdecznie zapraszam na mój profil, tam znajdują się blogi "Książeczki synka i córeczki" oraz "Babylandia". Banerki znajdują się na paskach bocznych. Klikając w nie traficie na te rozdawajki :)
Od razu chcialabym bardzo przeprosić za tą autopromocję. Wiem, że wiele osób ma czegoś takiego po dziurki w nosie, jeszcze więcej z pewnością uważa to za brak wychowania czy też szacunku. Ja z całą pewnością mam w zamierze jedynie poinformowanie choć grupki ludzi o tych zabawach. Wiele takich osób dziękuję mi za informacje, ponieważ inaczej nie mieliby o niej pojęcia. Mam nadzieję, że w tym przypadku będzie tak samo :)
Pozdrawiam
Marta
Dziękuję za informacje.
UsuńDziękuję pięknie! I za dobre słowa na spotkaniu też. Autorka
OdpowiedzUsuńAleż proszę! I po cichu liczę na następne spotkanie... :)
Usuń